środa, 28 czerwca 2017

Rozdział 28

Nadchodzą cienie

O śmiertelnych pokolenia!
Życie wasze, to cień cienia.
~ Sofokles, Król Edyp

Zbliża się siedemnasta, gdy pociąg zatrzymuje się na stacji w Hogsmeade. Młodsi uczniowie szybko wyskakują z lokomotywy, by zająć pierwsze powozy. Od razu dostają nauczkę za swój pośpiech… Twardy lód pokrywa wagony i posadzkę peronu; ostatnie dni były wyjątkowo mroźne. Nieuważni uczniowie jeden po drugim upadają na ziemię, całkiem mocno się przy tym obijając.
Blaise kręci głową z politowaniem, choć nikły uśmiech błąka się po jego ustach – jeszcze niedawno i on się tak zachowywał.
Ostrożnie stąpa po ziemi, stara się nie potknąć i nie przewrócić, nagle jednak słyszy głośny krzyk:
– Blaise!
Chłopak chwieje się, w końcu jednak udaje mu się zachować równowagę i pewnie stanąć na nogach. Cały czas obejmuje ramionami dziewczynę, którą złapał i ochronił przed upadkiem. Spogląda na jej rude włosy, w większości ukryte pod grubą wełnianą czapką, i momentalnie się uśmiecha.
– Utrzymujesz się na miotle, Ginny, a na ziemi nie potrafisz? – Śmieje się chłopak i ciasno przytula do siebie jej drobne ciało.
– Ciebie też miło widzieć, Blaise – mamrocze dziewczyna, stara się ukryć rumieńce, które pojawiają się na jej policzku. Ma nadzieję, że Blaise uzna, że są one spowodowane mrozem.
Chłopak chciałby jeszcze coś dodać, a najchętniej to nie wypuściłby Ginny z objęć, ale zauważa, że nieopodal, przy jednym z powozów, stoją Luna i Granger.
– Idź – mruczy w jej włosy. – Przyjaciółki na ciebie czekają…
Ginny uśmiecha się promiennie.
– Porozmawiamy jutro.
Blaise kiwa głową i powoli, z pewną ostrożnością, rusza w kierunku innych wolnych powozów. Na peronie panuje niemały chaos, a to wszystko spowodowane bardzo śliską nawierzchnią. Blaise kątem oka zauważa, jak grupa pierwszoklasistów ślizga się na lodzie, irytując tym starszych uczniów.
– Co się z tobą stało, Blaise?
Obok chłopaka zaczyna iść Tracey Davis. Swoimi dużymi, błękitnymi oczami – które Blaise’owi od zawsze przypominają oczy słodkiego, malutkiego kociaka – spogląda na niego.
– Co masz na myśli?
– Jeszcze w zeszłym roku nawet nie pomyślałbyś o tym, żeby bratać się z Gryfonami, a już tym bardziej ze zdrajcami krwi… – mówi zjadliwym głosem i marszczy ze złością brwi.
– Ciszej, Tracey! – syczy Blaise i rozgląda się na boki.
Dziewczyna jednak nie słucha Blaise’a i kontynuuje.
– Najpierw moje miejsce zajmuje ta świruska z Ravenclawu, jak jej było… – zastanawia się chwilę, po czym wykrzykuje – Pomyluna Lovegood, właśnie! A teraz zdrajczyni Weasley? Co się z tobą stało, Blaise? Czy to nie ty przepadkiem mówiłeś, że nie dotknąłbyś tej plugawej Weasleyówny?
Tracey odgarnia swoje długie, jasne włosy i znów spogląda na chłopaka złośliwie. Nie interesuje jej teraz to, czy ktoś usłyszał jej słowa; mało ją to obchodzi. Jej jedynym celem jest zezłoszczenie Blaise’a i pokazanie mu jak bardzo boli ją jego obojętność.
– Nie mów tak, Tracey.
Blaise spogląda na nią ze złością, zaciska dłonie na swojej czarnej torbie, liczy, że to pomoże mu nie wybuchnąć.
– Zastanów się nad tym, co robisz zadając się ze zdrajcami. Jeśli to prawda i śmierciożercy się odrodzili…
Tracey nie kończy, ale Blaise z łatwością potrafi uzupełnić sobie to, czego ona głośno nie wymawia.
– Pamiętaj, jaką masz krew, Blaise – szepcze, spoglądając mu głęboko w oczy.
Chłopak chwilę stoi w miejscu, zatrzymując ruch i sprawiając, że pozostali uczniowie muszą mijać go z wyraźną irytacją. W końcu, Blaise wsiada do pierwszego wolnego powozu, a tuż za nim zjawia się Pansy. Jej zmieszana mina od razu mówi mu, że Pansy słyszała rozmowę z Tracey.
– Nawet nie próbuj jej usprawiedliwiać! – zaczyna ostro Blaise.
– Ona jest zazdrosna – mamrocze Pansy. Następnie, po chwili zastanowienia, zaczyna szeptem: – Wiem, że źle zrobiła wspominając o śmierciożercach i czystości krwi, ale…
– Ale co? Wiesz co by było, gdyby ktokolwiek to usłyszał? A potem doniósł profesorom?  Już teraz mamy przesrane… – unosi się chłopak.
 Pansy spogląda na niego hardo. Jej czarne spojrzenie przeszywa Blaise’a niemal na wskroś, powodując, że ten mimowolnie się kuli.
– Nie dziwię się jej, Blaise – mówi twardo Pansy. – Może i jej słowa były lekkomyślne, ale powiedziała, co myśli. Zapomniałeś już o ostatnim roku?
Blaise odwraca głowę zawstydzony. Oczywiście, że nie zapomniał. Okres wojny, mimo że pełen bólu, pełen był również wspaniałych chwil. Prawie całe dnie spędzał z Tracey; uczył się z nią, siedział na lekcjach, rozmawiał o przyszłości… Blaise pamięta, że często zastanawiał się nad tym, czy po skończeniu wojny nie oświadczyć się dziewczynie. Tak bardzo kochał tę słodką blondynkę o błękitnych oczach. Niestety, po bitwie o Hogwart Tracey wraz z rodziną wyjechała, zostawiając go samego… Blaise nie potrafił sobie poradzić z nową sytuacją; zaczął czuć żal do Tracey, a później jego miłość względem niej została zastąpiona przez złość na nią, na siebie… Wszystko, co udało się Blaise’owi i Tracey zbudować, zostało zniszczone na początku sierpnia, po powrocie Davisów do Wielkiej Brytanii… Tracey nie chciała odchodzić od Blaise’a, niestety ten nie mógł pozbyć się tej pustki, która pojawiła się zaraz po wyjeździe dziewczyny.
Po prostu nie potrafił już dzielić się z nią radością.
– Ona cię cały czas kocha, Blaise. I nic na to nie poradzi, myślisz, że nie próbowała? Po prostu nie da się odkochać z dnia na dzień…
Blaise odwraca głowę.
Gdy do powozu wchodzą Teodor i Draco miedzy Blaise’em, a Pansy wciąż panuje napięta cisza. Nie ma już słów, które mogliby wypowiedzieć.

***

4 stycznia 1999
Jestem zaniepokojony. Nie wiem, czego dotyczyła wczorajsza rozmowa Blaise’a i Pansy, ale od tego momentu nie odzywają się do siebie. Dziś rano Pansy – jak zwykle zresztą – przywitała się ze mną i Teodorem, jednak Blaise’a wyminęła bez słowa. Nie wiem, o co się pokłócili, ale mam nadzieję, że szybko się pogodzą.
Nie może być między nami sporów, zwłaszcza teraz, gdy sytuacja znów robi się niepewna.
Nie wiem, czy to możliwe, że śmierciożercy znów atakują… Ostatnie zabójstwo to dla mnie ogromne zaskoczenie. Zwłaszcza, że Klaus Tresckow był jednym z nas nich – szpiegował dla Czarnego Pana Voldemorta. Czy to chęć zemsty? Jeśli tak to jeszcze bardziej martwię się o moją matkę, dopiero, co ją odzyskałem i…

– Draco… – Teodor trąca chłopaka łokciem. – List do ciebie.
Malfoy unosi głowę. Faktycznie, tuż przed nim, na wysokim świeczniku, stoi duża sowa matki. Jak najszybciej wyciąga ramię, nie chce, by puchacz narobił hałasu.
– Co tam dla mnie masz?
Powolnie odwiązuje dwa listy, sówka w tym czasie zjada z talerza Draco kilka maślanych ciastek.
Jedna koperta zaklejona jest pieczęcią z wielkim, zdobnym „M” druga zaś przedstawia symbol Ministerstwa Magii… Draco widząc ją momentalnie się prostuje, a jego tęczówki stają się… ciemniejsze? Bez słowa wstaje i nie bacząc na zdziwione spojrzenia przyjaciół, rusza w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali.
Obserwuję, jak szybkim krokiem pokonuje drogę dzielącą go od miejsca, które w ostatnim czasie było dla niego ostoją. Opuszczona klasa, w której wraz z Granger warzył eliksir, wydaje się teraz pusta. Bez wszystkich książek, składników i kociołka stojącego po środku jest tu dziwnie obco. Draco stoi chwilę w progu, analizuje. Nie jest pewien, czy może tak po prostu zawłaszczyć sobie to miejsce. Wcześniej było ono ich – wspólne… Jakaś część Draco chyba już zawsze będzie uważać, że to kawałek ich historii.
Ostrożnie zamyka za sobą drzwi i siada na parapecie. Zaciska mocno zęby, gdy przed oczami staje mu obraz Hermiony Granger, siedzącej naprzeciwko. Dziewczyna niczym duch spogląda na niego zza włosów wpadających jej do oczu. W tej jednej chwili Draco nie chce, by to widmo zniknęło…
Zaczyna obracać kopertę w dłoniach. Jest pewien, co tam znajdzie – wezwanie na przesłuchanie… A wydawało mu się, że już dobrze, że tamten etap swojego życia zamknął już na zawsze. Teraz rozumie, że był głupcem; cienie nigdy go nie opuszczą. Nawet, jeśli odejdą, w końcu wrócą. A on na zawsze zostanie uwięziony w szponach wspomnień.
Draco nie sili się nie delikatność, gdy rozrywa kopertę. Skrawki dartego papieru upadają na marmurową posadzkę. Spoglądam na nie z zadumą; te strzępki są doskonałą metaforą dla serca chłopaka – niegdyś pełne, teraz znów rozsypane.
Szybko czyta przysłany przez Ministerstwo list, a gdy kończy zaciska go w dłoni z całej siły. Delikatny pergamin przedziera się w wielu miejscach, ale Draco właśnie o to chodzi.
Przez chwilę naprawdę łudził się, że to może jednak nie jest prawda. Nosił w sobie okruchy nadziei – jak zwykle niepotrzebnie.
Draco ciska zgniecionym listem o posadzkę i zaciska mocno pięści. Ma ochotę rozbić szybę i pozwolić, by odłamki szkła rozszarpały skórę na jego dłoniach. Ból jest czymś, co zagłuszyłoby smutek i rozgoryczenie chłopaka. Jednak zamiast tego wyciąga swój dziennik i otwiera go w miejscu, w którym wcześniej skończył pisać. Wszystko, co czuje wyraża zaledwie jednym zdaniem:

Tak jak myślałem; zawsze będę więźniem swojej przeszłości.
Draco

Zatrzaskuje dziennik i wstaje z zimnego parapetu. Całą drogę na lekcję pokonuje szybkim krokiem, dzięki czemu do klasy obrony przed czarną magią wchodzi równo z dzwonkiem. Nawet nie spogląda w kierunku Hermiony, choć czuje na sobie jej wzrok. Siada i wyjmuje potrzebne książki, a następnie czeka na przyjście profesor Clare. Jest nieco zdziwiony – panna Clare nigdy się nie spóźnia.
W końcu w drzwiach klasy pojawia się nauczycielka. Spogląda na wszystkich po kolei, aż swoje spojrzenie zatrzymuje na Draco. Najpierw marszczy brwi, jakby coś analizując, a następnie uśmiecha się lekko w jego stronę; jakby chciała mu powiedzieć, że będzie dobrze.
– Otwórzcie podręczniki na dwieście sześćdziesiątej stronie i poczytajcie o obronie przed silnymi urokami. A ja proszę do siebie pana Malfoya.
Spojrzenia wszystkich zatrzymują się na chłopaku. Draco jednak zupełnie nie przejmuje się tym, że cała uwaga skupia się na nim i spokojnie, a przy tym bardzo mozolnie, pakuje książki z powrotem do torby i rusza w kierunku profesor Clare.
Już za drzwiami nauczycielka odzywa się do Draco delikatnym głosem:
– Wiesz, o co chodzi, prawda?
Draco kiwa głową.
– Wczoraj dostałem sowę z Ministerstwa.
– Pani dyrektor chce z tobą rozmawiać, na pewno trafisz do gabinetu.
Draco znów kiwa głową i rusza w kierunku schodów, szybko jednak się zatrzymuje i odwraca. Panna Clare spogląda na niego z wyraźnym rozbawieniem.
– A jakie jest hasło?
– Potęga dobroci – odpowiada profesor i znika za drzwiami klasy.

***

4 stycznia 1999
Za chwilę czeka mnie powrót do przeszłości. Ponowne rozdrapanie ran, wyciągnięcie na światło dzienne wszystkich rzeczy z całego mojego życia. Głownie z okresu, gdy cierpiałem za nieswoje błędy.
Departament Tajemnic wygląda tak jak go zapamiętałem. Ściany są z grubego, ciemnego kamienia, a światło rzuca jedynie nikłe cienie. Przede mną znajdują się duże, czarne drzwi ze złotą klamką i złotym numerem dwanaście. To ta sama sala rozpraw, w której mnie sądzono. Zdaje się, że członkowie Wizengamotu mają niezwykłe poczucie humoru.
Jest tutaj ze mną profesor McGonagall – to jej obowiązek, jako dyrektora. Spogląda na mnie z wściekłością. Wiem, że najchętniej widziałaby mnie nie w Hogwarcie, a w jednej z cel w Azkabanie.
Otwierają drzwi. Jestem niewinny – będzie dobrze.
Draco

8 komentarzy:

  1. Skończyć w takim momencie? I tak szybko? Przeleciałam przez ten rozdział migiem i aż się zdziwiłam, że to już koniec. Mogłabym jeszcze czytać i czytać!

    Szkoda mi trochę Draco, że tak go ciągle męczą, oskarżają, podejrzewają, ale mam przeczucie, że wyjdzie z tego silniejszy, że akurat ta sprawa zakończy się dobrze. W końcu jest niewinny, prawda?

    Zastanawia mnie trochę ta relacja Tracey-Blaise. Było powiedziane, że ją kochał, ale czy można miłość tak szybko zmienić w złość, czy może tak szybko... przepaść? Ciekawa jestem, czy planujesz dla Tracey jakiś większy udział w fabule. Mogłaby nieźle namieszać pomiędzy Zabinim i Ginny. Choć i tak już trochę namieszała między Ślizgonami.

    Btw podobają mi się cytaty przed rozdziałami. Ja wyszukuję zdjęcia, a ty piękne słowa.

    No to teraz muszę czekać calutki tydzień na dalszy ciąg. Narobiłaś mi smaka. :)
    Weny i odpoczynku! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planowałam rozdział dłuższy, ba! On miał być dużo, dużo dłuższy, ale gdy pisałam nagle zorientowałam się, że: Hej! Przecież nie mogę wszystkiego zdradzić w jednym rozdziale. I postanowiłam przenieść resztę scen do rozdziału 29 :D! On - obiecuję - będzie całkiem długi ;)
      Relacja Blaise'a i Tracey jest dość specyficzna, być może poruszę ją w kolejnych rozdziałach w odpowiednich momentach, oczywiście :D ^^.
      Cieszę się, że cytaty się podobają, prawdę mówiąc dobieram je zawsze pod tytuł, a tytuł pod to, co najbardziej nadaje rozdziałowi charakter :D. Szczerze to naprawdę łatwo znaleźć te odpowiednie słowa, chociaż może to już długi czas praktyki :D.
      Dziękuję ślicznie za komentarz <3!

      Usuń
  2. Oj tak krótko?! Tym bardziej czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział będzie zdecydowanie dłuższy ;)

      Usuń
  3. Hejo hejooo ;D
    Cieszę się, że znowu zaczęłaś publikować, bo dłuższej przerwy bym pewnie nie zniosła :D
    Wydaje mi się, że znajomośc Hermiony i Draco przechodzi na zupełnie inny poziom, kiedyś to tylko warzenie eliksiru, no ale teraz, gdy on musi stawić czoła swojej przeszłości, a ona musi na nowo się do niego przekonać, nie będzie łatwe.
    Jestem absolutnie zaintrygowana i nie ukrywam, że czekam na pierwszą, poważną interakcję między nimi.
    Pozdrawiam i przepraszam, że komentuję dopiero teraz.
    Iva Nerda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za ciepłe słowa <3!
      Ja również cieszę się, że w końcu mogę spokojnie wrócić do pisania rozdziałów, chociaż nie urywam, że wciąż mam nieco ograniczony czas.
      Wszystko powoli zacznie się rozkręcać, wiec jedyne, co mogę powiedzieć to, to żebyś zachowała cierpliwość ;D
      Dziękuję raz jeszcze <3!

      Usuń
  4. Krótki ten rozdział. Jako nadrabiający czytelnik się z tego cieszę, ale jako fanka opowieści mam wielki niedosyt. Ale muszę wspomnieć o tym, że bardzo mi się podoba fakt, że ten rozdział opierał się na Ślizgonach.
    Blaise w konfrontacji z Pansy wypadł dość blado. Dobrze, że nie żyje zgodnie z uprzedzeniami, ale z drugiej strony, kłótnie z przyjaciółką to nic dobrego. Mam nadzieję, że się dogadają.
    List do Draco od razu wydał mi się podejrzany. Oczywiście domyślałam się, że to wezwanie na przesłuchanie. Jego reakcja w ogóle mnie nie zaskoczyła. Oby tylko był niewinny, tak jak napisał.
    Pędzę dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się przeplatać wszystko tak żeby każdy miał swoje pięć minut. Zwłaszcza że, nie oszukujmy się, postanowiłam tutaj na wielu bohaterów, i każdy ma większe, bądź mniejsze znaczenie dla całej historii. Jasne, zdarzają się też tacy, którzy wchodzą na chwilę na scenę i zaraz znikają, ale staram się, żeby było ich jak najmniej i żeby większość była tutaj nieustannie. Chcę jak najbardziej urealnić tę historię, w końcu nie może być tak, że któryś z głównych bohaterów przyjaźni się tylko z jedną, konkretną osobą i nie koleguje z innymi. Oh, ale się rozpisałam :D!
      Sposób w jaki chciałam, żebyście odebrali postać Blaise'a w tym rozdziale, był jak najbardziej zamierzony. Chcę żeby był człowiekiem z krwi i kości, a tacy popełniają błędy, kłócą się nawet z najlepszymi przyjaciółmi i kochają, a także nienawidzą, prawda? :D
      Dziękuję za wszystkie miłe słowa, bardzo się cieszę, że rozdział się podoba! <3

      Usuń

* Przeczytałeś/aś? Skomentuj, to nic nie kosztuje, a wywołuje uśmiech i daje motywację :)
* Nie obrażaj autorki, komentatorów i odwiedzających bloga!
* Nie przeklinaj!
* NIE SPAMUJ!!!