Nadchodzą
cienie
O śmiertelnych pokolenia!
Życie wasze, to cień cienia.
~ Sofokles, Król Edyp
Zbliża się
siedemnasta, gdy pociąg zatrzymuje się na stacji w Hogsmeade. Młodsi uczniowie
szybko wyskakują z lokomotywy, by zająć pierwsze powozy. Od razu dostają
nauczkę za swój pośpiech… Twardy lód pokrywa wagony i posadzkę peronu; ostatnie
dni były wyjątkowo mroźne. Nieuważni uczniowie jeden po drugim upadają na
ziemię, całkiem mocno się przy tym obijając.
Blaise kręci
głową z politowaniem, choć nikły uśmiech błąka się po jego ustach – jeszcze
niedawno i on się tak zachowywał.
Ostrożnie
stąpa po ziemi, stara się nie potknąć i nie przewrócić, nagle jednak słyszy
głośny krzyk:
– Blaise!
Chłopak
chwieje się, w końcu jednak udaje mu się zachować równowagę i pewnie stanąć na
nogach. Cały czas obejmuje ramionami dziewczynę, którą złapał i ochronił przed
upadkiem. Spogląda na jej rude włosy, w większości ukryte pod grubą wełnianą
czapką, i momentalnie się uśmiecha.
– Utrzymujesz
się na miotle, Ginny, a na ziemi nie potrafisz? – Śmieje się chłopak i ciasno
przytula do siebie jej drobne ciało.
– Ciebie też
miło widzieć, Blaise – mamrocze dziewczyna, stara się ukryć rumieńce, które
pojawiają się na jej policzku. Ma nadzieję, że Blaise uzna, że są one
spowodowane mrozem.
Chłopak
chciałby jeszcze coś dodać, a najchętniej to nie wypuściłby Ginny z objęć, ale
zauważa, że nieopodal, przy jednym z powozów, stoją Luna i Granger.
– Idź – mruczy
w jej włosy. – Przyjaciółki na ciebie czekają…
Ginny uśmiecha
się promiennie.
– Porozmawiamy
jutro.
Blaise kiwa
głową i powoli, z pewną ostrożnością, rusza w kierunku innych wolnych powozów.
Na peronie panuje niemały chaos, a to wszystko spowodowane bardzo śliską
nawierzchnią. Blaise kątem oka zauważa, jak grupa pierwszoklasistów ślizga się
na lodzie, irytując tym starszych uczniów.
– Co się z
tobą stało, Blaise?
Obok chłopaka
zaczyna iść Tracey Davis. Swoimi dużymi, błękitnymi oczami – które Blaise’owi od
zawsze przypominają oczy słodkiego, malutkiego kociaka – spogląda na niego.
– Co masz na
myśli?
– Jeszcze w
zeszłym roku nawet nie pomyślałbyś o tym, żeby bratać się z Gryfonami, a już
tym bardziej ze zdrajcami krwi… – mówi zjadliwym głosem i marszczy ze złością
brwi.
– Ciszej,
Tracey! – syczy Blaise i rozgląda się na boki.
Dziewczyna
jednak nie słucha Blaise’a i kontynuuje.
– Najpierw
moje miejsce zajmuje ta świruska z Ravenclawu, jak jej było… – zastanawia się
chwilę, po czym wykrzykuje – Pomyluna Lovegood, właśnie! A teraz zdrajczyni
Weasley? Co się z tobą stało, Blaise? Czy to nie ty przepadkiem mówiłeś, że nie
dotknąłbyś tej plugawej Weasleyówny?
Tracey
odgarnia swoje długie, jasne włosy i znów spogląda na chłopaka złośliwie. Nie
interesuje jej teraz to, czy ktoś usłyszał jej słowa; mało ją to obchodzi. Jej
jedynym celem jest zezłoszczenie Blaise’a i pokazanie mu jak bardzo boli ją
jego obojętność.
– Nie mów tak,
Tracey.
Blaise
spogląda na nią ze złością, zaciska dłonie na swojej czarnej torbie, liczy, że
to pomoże mu nie wybuchnąć.
– Zastanów się
nad tym, co robisz zadając się ze zdrajcami. Jeśli to prawda i śmierciożercy
się odrodzili…
Tracey nie
kończy, ale Blaise z łatwością potrafi uzupełnić sobie to, czego ona głośno nie
wymawia.
– Pamiętaj,
jaką masz krew, Blaise – szepcze, spoglądając mu głęboko w oczy.
Chłopak chwilę
stoi w miejscu, zatrzymując ruch i sprawiając, że pozostali uczniowie muszą
mijać go z wyraźną irytacją. W końcu, Blaise wsiada do pierwszego wolnego
powozu, a tuż za nim zjawia się Pansy. Jej zmieszana mina od razu mówi mu, że
Pansy słyszała rozmowę z Tracey.
– Nawet nie
próbuj jej usprawiedliwiać! – zaczyna ostro Blaise.
– Ona jest
zazdrosna – mamrocze Pansy. Następnie, po chwili zastanowienia, zaczyna
szeptem: – Wiem, że źle zrobiła wspominając o śmierciożercach i czystości krwi,
ale…
– Ale co?
Wiesz co by było, gdyby ktokolwiek to usłyszał? A potem doniósł profesorom? Już teraz mamy przesrane… – unosi się chłopak.
Pansy spogląda na niego hardo. Jej czarne
spojrzenie przeszywa Blaise’a niemal na wskroś, powodując, że ten mimowolnie
się kuli.
– Nie dziwię
się jej, Blaise – mówi twardo Pansy. – Może i jej słowa były lekkomyślne, ale
powiedziała, co myśli. Zapomniałeś już o ostatnim roku?
Blaise odwraca
głowę zawstydzony. Oczywiście, że nie zapomniał. Okres wojny, mimo że pełen
bólu, pełen był również wspaniałych chwil. Prawie całe dnie spędzał z Tracey;
uczył się z nią, siedział na lekcjach, rozmawiał o przyszłości… Blaise pamięta,
że często zastanawiał się nad tym, czy po skończeniu wojny nie oświadczyć się dziewczynie.
Tak bardzo kochał tę słodką blondynkę o błękitnych oczach. Niestety, po bitwie
o Hogwart Tracey wraz z rodziną wyjechała, zostawiając go samego… Blaise nie
potrafił sobie poradzić z nową sytuacją; zaczął czuć żal do Tracey, a później
jego miłość względem niej została zastąpiona przez złość na nią, na siebie…
Wszystko, co udało się Blaise’owi i Tracey zbudować, zostało zniszczone na
początku sierpnia, po powrocie Davisów do Wielkiej Brytanii… Tracey nie chciała
odchodzić od Blaise’a, niestety ten nie mógł pozbyć się tej pustki, która
pojawiła się zaraz po wyjeździe dziewczyny.
Po prostu nie
potrafił już dzielić się z nią radością.
– Ona cię cały
czas kocha, Blaise. I nic na to nie poradzi, myślisz, że nie próbowała? Po
prostu nie da się odkochać z dnia na dzień…
Blaise odwraca
głowę.
Gdy do powozu
wchodzą Teodor i Draco miedzy Blaise’em, a Pansy wciąż panuje napięta cisza. Nie
ma już słów, które mogliby wypowiedzieć.
***
4 stycznia 1999
Jestem zaniepokojony. Nie wiem, czego
dotyczyła wczorajsza rozmowa Blaise’a i Pansy, ale od tego momentu nie odzywają
się do siebie. Dziś rano Pansy – jak zwykle zresztą – przywitała się ze mną i
Teodorem, jednak Blaise’a wyminęła bez słowa. Nie wiem, o co się pokłócili, ale
mam nadzieję, że szybko się pogodzą.
Nie może być między nami sporów, zwłaszcza
teraz, gdy sytuacja znów robi się niepewna.
Nie wiem, czy to możliwe, że śmierciożercy
znów atakują… Ostatnie zabójstwo to dla mnie ogromne zaskoczenie. Zwłaszcza, że
Klaus Tresckow był jednym z nas nich –
szpiegował dla Czarnego Pana Voldemorta.
Czy to chęć zemsty? Jeśli tak to jeszcze bardziej martwię się o moją matkę,
dopiero, co ją odzyskałem i…
– Draco… –
Teodor trąca chłopaka łokciem. – List do ciebie.
Malfoy unosi
głowę. Faktycznie, tuż przed nim, na wysokim świeczniku, stoi duża sowa matki.
Jak najszybciej wyciąga ramię, nie chce, by puchacz narobił hałasu.
– Co tam dla
mnie masz?
Powolnie
odwiązuje dwa listy, sówka w tym czasie zjada z talerza Draco kilka maślanych
ciastek.
Jedna koperta
zaklejona jest pieczęcią z wielkim, zdobnym „M” druga zaś przedstawia symbol
Ministerstwa Magii… Draco widząc ją momentalnie się prostuje, a jego tęczówki
stają się… ciemniejsze? Bez słowa wstaje i nie bacząc na zdziwione spojrzenia
przyjaciół, rusza w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali.
Obserwuję, jak
szybkim krokiem pokonuje drogę dzielącą go od miejsca, które w ostatnim czasie
było dla niego ostoją. Opuszczona klasa, w której wraz z Granger warzył
eliksir, wydaje się teraz pusta. Bez wszystkich książek, składników i kociołka
stojącego po środku jest tu dziwnie obco. Draco stoi chwilę w progu, analizuje.
Nie jest pewien, czy może tak po prostu zawłaszczyć sobie to miejsce. Wcześniej
było ono ich – wspólne… Jakaś część
Draco chyba już zawsze będzie uważać, że to kawałek ich historii.
Ostrożnie
zamyka za sobą drzwi i siada na parapecie. Zaciska mocno zęby, gdy przed oczami
staje mu obraz Hermiony Granger, siedzącej naprzeciwko. Dziewczyna niczym duch
spogląda na niego zza włosów wpadających jej do oczu. W tej jednej chwili Draco
nie chce, by to widmo zniknęło…
Zaczyna
obracać kopertę w dłoniach. Jest pewien, co tam znajdzie – wezwanie na
przesłuchanie… A wydawało mu się, że już dobrze, że tamten etap swojego życia
zamknął już na zawsze. Teraz rozumie, że był głupcem; cienie nigdy go nie
opuszczą. Nawet, jeśli odejdą, w końcu wrócą. A on na zawsze zostanie uwięziony
w szponach wspomnień.
Draco nie sili
się nie delikatność, gdy rozrywa kopertę. Skrawki dartego papieru upadają na
marmurową posadzkę. Spoglądam na nie z zadumą; te strzępki są doskonałą
metaforą dla serca chłopaka – niegdyś pełne, teraz znów rozsypane.
Szybko czyta
przysłany przez Ministerstwo list, a gdy kończy zaciska go w dłoni z całej
siły. Delikatny pergamin przedziera się w wielu miejscach, ale Draco właśnie o
to chodzi.
Przez chwilę
naprawdę łudził się, że to może jednak nie jest prawda. Nosił w sobie okruchy
nadziei – jak zwykle niepotrzebnie.
Draco ciska
zgniecionym listem o posadzkę i zaciska mocno pięści. Ma ochotę rozbić szybę i
pozwolić, by odłamki szkła rozszarpały skórę na jego dłoniach. Ból jest czymś,
co zagłuszyłoby smutek i rozgoryczenie chłopaka. Jednak zamiast tego wyciąga
swój dziennik i otwiera go w miejscu, w którym wcześniej skończył pisać.
Wszystko, co czuje wyraża zaledwie jednym zdaniem:
Tak jak myślałem; zawsze będę więźniem
swojej przeszłości.
Draco
Zatrzaskuje
dziennik i wstaje z zimnego parapetu. Całą drogę na lekcję pokonuje szybkim
krokiem, dzięki czemu do klasy obrony przed czarną magią wchodzi równo z
dzwonkiem. Nawet nie spogląda w kierunku Hermiony, choć czuje na sobie jej
wzrok. Siada i wyjmuje potrzebne książki, a następnie czeka na przyjście
profesor Clare. Jest nieco zdziwiony – panna Clare nigdy się nie spóźnia.
W końcu w
drzwiach klasy pojawia się nauczycielka. Spogląda na wszystkich po kolei, aż
swoje spojrzenie zatrzymuje na Draco. Najpierw marszczy brwi, jakby coś
analizując, a następnie uśmiecha się lekko w jego stronę; jakby chciała mu
powiedzieć, że będzie dobrze.
– Otwórzcie
podręczniki na dwieście sześćdziesiątej stronie i poczytajcie o obronie przed
silnymi urokami. A ja proszę do siebie pana Malfoya.
Spojrzenia wszystkich
zatrzymują się na chłopaku. Draco jednak zupełnie nie przejmuje się tym, że
cała uwaga skupia się na nim i spokojnie, a przy tym bardzo mozolnie, pakuje
książki z powrotem do torby i rusza w kierunku profesor Clare.
Już za
drzwiami nauczycielka odzywa się do Draco delikatnym głosem:
– Wiesz, o co
chodzi, prawda?
Draco kiwa
głową.
– Wczoraj
dostałem sowę z Ministerstwa.
– Pani
dyrektor chce z tobą rozmawiać, na pewno trafisz do gabinetu.
Draco znów
kiwa głową i rusza w kierunku schodów, szybko jednak się zatrzymuje i odwraca.
Panna Clare spogląda na niego z wyraźnym rozbawieniem.
– A jakie jest
hasło?
– Potęga dobroci
– odpowiada profesor i znika za drzwiami klasy.
***
4 stycznia 1999
Za chwilę czeka mnie powrót do przeszłości.
Ponowne rozdrapanie ran, wyciągnięcie na światło dzienne wszystkich rzeczy z
całego mojego życia. Głownie z okresu, gdy cierpiałem za nieswoje błędy.
Departament Tajemnic wygląda tak jak go
zapamiętałem. Ściany są z grubego, ciemnego kamienia, a światło rzuca jedynie
nikłe cienie. Przede mną znajdują się duże, czarne drzwi ze złotą klamką i
złotym numerem dwanaście. To ta sama sala rozpraw, w której mnie sądzono. Zdaje
się, że członkowie Wizengamotu mają niezwykłe poczucie humoru.
Jest tutaj ze mną profesor McGonagall – to
jej obowiązek, jako dyrektora. Spogląda na mnie z wściekłością. Wiem, że
najchętniej widziałaby mnie nie w Hogwarcie, a w jednej z cel w Azkabanie.
Otwierają drzwi. Jestem niewinny – będzie
dobrze.
Draco
Skończyć w takim momencie? I tak szybko? Przeleciałam przez ten rozdział migiem i aż się zdziwiłam, że to już koniec. Mogłabym jeszcze czytać i czytać!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi trochę Draco, że tak go ciągle męczą, oskarżają, podejrzewają, ale mam przeczucie, że wyjdzie z tego silniejszy, że akurat ta sprawa zakończy się dobrze. W końcu jest niewinny, prawda?
Zastanawia mnie trochę ta relacja Tracey-Blaise. Było powiedziane, że ją kochał, ale czy można miłość tak szybko zmienić w złość, czy może tak szybko... przepaść? Ciekawa jestem, czy planujesz dla Tracey jakiś większy udział w fabule. Mogłaby nieźle namieszać pomiędzy Zabinim i Ginny. Choć i tak już trochę namieszała między Ślizgonami.
Btw podobają mi się cytaty przed rozdziałami. Ja wyszukuję zdjęcia, a ty piękne słowa.
No to teraz muszę czekać calutki tydzień na dalszy ciąg. Narobiłaś mi smaka. :)
Weny i odpoczynku! :**
Planowałam rozdział dłuższy, ba! On miał być dużo, dużo dłuższy, ale gdy pisałam nagle zorientowałam się, że: Hej! Przecież nie mogę wszystkiego zdradzić w jednym rozdziale. I postanowiłam przenieść resztę scen do rozdziału 29 :D! On - obiecuję - będzie całkiem długi ;)
UsuńRelacja Blaise'a i Tracey jest dość specyficzna, być może poruszę ją w kolejnych rozdziałach w odpowiednich momentach, oczywiście :D ^^.
Cieszę się, że cytaty się podobają, prawdę mówiąc dobieram je zawsze pod tytuł, a tytuł pod to, co najbardziej nadaje rozdziałowi charakter :D. Szczerze to naprawdę łatwo znaleźć te odpowiednie słowa, chociaż może to już długi czas praktyki :D.
Dziękuję ślicznie za komentarz <3!
Oj tak krótko?! Tym bardziej czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział będzie zdecydowanie dłuższy ;)
UsuńHejo hejooo ;D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znowu zaczęłaś publikować, bo dłuższej przerwy bym pewnie nie zniosła :D
Wydaje mi się, że znajomośc Hermiony i Draco przechodzi na zupełnie inny poziom, kiedyś to tylko warzenie eliksiru, no ale teraz, gdy on musi stawić czoła swojej przeszłości, a ona musi na nowo się do niego przekonać, nie będzie łatwe.
Jestem absolutnie zaintrygowana i nie ukrywam, że czekam na pierwszą, poważną interakcję między nimi.
Pozdrawiam i przepraszam, że komentuję dopiero teraz.
Iva Nerda
Dziękuję serdecznie za ciepłe słowa <3!
UsuńJa również cieszę się, że w końcu mogę spokojnie wrócić do pisania rozdziałów, chociaż nie urywam, że wciąż mam nieco ograniczony czas.
Wszystko powoli zacznie się rozkręcać, wiec jedyne, co mogę powiedzieć to, to żebyś zachowała cierpliwość ;D
Dziękuję raz jeszcze <3!
Krótki ten rozdział. Jako nadrabiający czytelnik się z tego cieszę, ale jako fanka opowieści mam wielki niedosyt. Ale muszę wspomnieć o tym, że bardzo mi się podoba fakt, że ten rozdział opierał się na Ślizgonach.
OdpowiedzUsuńBlaise w konfrontacji z Pansy wypadł dość blado. Dobrze, że nie żyje zgodnie z uprzedzeniami, ale z drugiej strony, kłótnie z przyjaciółką to nic dobrego. Mam nadzieję, że się dogadają.
List do Draco od razu wydał mi się podejrzany. Oczywiście domyślałam się, że to wezwanie na przesłuchanie. Jego reakcja w ogóle mnie nie zaskoczyła. Oby tylko był niewinny, tak jak napisał.
Pędzę dalej!
Staram się przeplatać wszystko tak żeby każdy miał swoje pięć minut. Zwłaszcza że, nie oszukujmy się, postanowiłam tutaj na wielu bohaterów, i każdy ma większe, bądź mniejsze znaczenie dla całej historii. Jasne, zdarzają się też tacy, którzy wchodzą na chwilę na scenę i zaraz znikają, ale staram się, żeby było ich jak najmniej i żeby większość była tutaj nieustannie. Chcę jak najbardziej urealnić tę historię, w końcu nie może być tak, że któryś z głównych bohaterów przyjaźni się tylko z jedną, konkretną osobą i nie koleguje z innymi. Oh, ale się rozpisałam :D!
UsuńSposób w jaki chciałam, żebyście odebrali postać Blaise'a w tym rozdziale, był jak najbardziej zamierzony. Chcę żeby był człowiekiem z krwi i kości, a tacy popełniają błędy, kłócą się nawet z najlepszymi przyjaciółmi i kochają, a także nienawidzą, prawda? :D
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, bardzo się cieszę, że rozdział się podoba! <3