Betowała: Cassie McKinley
Tajemnica
Niektóre sekrety odsłaniają się tylko przed
tymi, którzy są ich warci.
~ Maggie Stiefvater
Często
zastanawiam się nad tym, co ludzkie. Nad emocjami, zachowaniem i wszystkim
innym, co jest mi tak dobrze znane. Nikt chyba nie będzie zaskoczony, gdy
stwierdzę, że najbardziej intrygująca do zgłębiania jest ludzka psychika. To
ona pozwala na tak wiele; z jednej strony jest silna, a z drugiej krucha jak
porcelana.
Teraz patrzę w
skupieniu na tę najczarniejszą; smutną i zabliźnioną stronę umysłu mojego
ulubieńca – Draco. Chłopak stoi na peronie 9 i ¾ i czeka na jedyną osobę, która
jest w stanie mu pomóc. Czarny garnitur, który ma na sobie, doskonale pasuje do
poszarzałej, nieszczęśliwej twarzy. Nienawidzę patrzeć na jego rozpacz, bo
wiem, jak wygląda jego twarz rozjaśniona uśmiechem, nie potrafię spoglądać w
jego oczy, gdy są takie smutne, bo wiem, jak wyglądają, gdy jest radosny.
Niestety,
dawno już nie było radosnych chwil w jego
życiu.
Draco zaciska
wargi, gdy mijają go zmierzający ku wyjściu uczniowie wraz z rodzicami. Dorośli
z łatwością kojarzą jego twarz, w końcu jeszcze parę miesięcy temu często pojawiała
się w wydaniach Proroka Codziennego,
posyłają mu złowrogie spojrzenia, a niektórzy nawet rzucają w jego kierunku
ciche, obraźliwe komentarze.
Ludzie nigdy
nie zapominają.
Opiera się o
filar i stara się zachować obojętny wyraz twarzy. W duchu jednak coraz bardziej
niecierpliwi się i błaga Merlina, aby Granger jak najszybciej się pojawiła.
Jedyne, czego Draco pragnie w tej chwili, to aby jak najszybciej stąd odejść.
Uciec od tych oskarżeń i nienawiści.
W końcu
zauważa zmierzającą w jego stronę Hermionę. Natychmiast się prostuje.
– Granger –
mówi cicho.
Hermiona kiwa
głową.
– Jak dotrzemy
do – głos zaczyna jej drżeć – twojego domu.
Draco czuje,
że jego serce momentalnie staje, a nieprzyjemny chłód rozchodzi się po całym
jego ciele. Ta dziewczyna, pomimo wspomnień, postanowiła mu pomóc. Uświadamia
sobie, że to właśnie ona, ta
cholerna Gryfonka, szlama, przyjaciółka Pottera, robi to wszystko, by
ratować jego matkę!
Nigdy nie czuł
się tak źle jak w tej chwili. Wyrzuty sumienia, wściekłość i bezradność uderzają
w niego całą swoją mocą.
Kręci głową i
z trudem wykrztusza:
– Teleportuję
nas.
Hermiona
spogląda na niego niepewnie. Jej serce bije jak szalone, a w umyśle pojawiają
się przebłyski wspomnień; niemal czuje chłód marmurowej posadzki w Malfoy Manor
i słyszy złowieszczy śmiech Bellatriks.
Jak przez mgłę
widzi wyciągniętą w jej stronę dłoń Draco. Z lekkim wahaniem ściska ją i po
chwili czuje, że wszystko – łącznie z nią – zaczyna wirować.
Na peronie 9 i
¾ pozostaje po nich tylko błysk światła.
***
Hermiona stara
się nie myśleć o chłodnym dotyku dłoni chłopaka. Ma zamknięte oczy nawet, gdy
już stoją na chodniku przed dworem. Bierze głęboki oddech i dopiero wtedy
otwiera oczy. Znajdują się przed kutą, żelazną
bramą, która sprawia, że po ciele Hermiony przebiegają dreszcze. Jej serce bije
szybko, a oddech staje się nierównomierny.
Cienie
otaczają ją zewsząd.
Draco
obserwuje ją kątem oka i zaciska zęby, widząc, jak wiele kosztuje ją
przebywanie w tym miejscu. Nawet nie protestuje, gdy palce dziewczyny zaciskają
się na jego nadgarstku.
Oboje
podchodzą do bramy, a Draco wyciąga różdżkę, by parokrotnie stuknąć nią o
kłódkę w kształcie węża. Gad nagle – tchnięty mocą – zaczyna wić się i sunąc po
kratach bramy, by w końcu całkowicie spełznąć na jeden z tworzących ją filarów.
Brama otwiera
się z głośnym skrzypieniem ukazując drogę ku pogrążonemu w mroku dworowi.
Z każdym
krokiem po wysypanej białymi kamieniami ścieżce Hermiona coraz mocniej odczuwa
ból swojego ramienia. Ogrody znajdujące się po obu jej stronach są pogrążone w
ciszy i ciemności. Mimo że wielkie, śnieżne kule rozjaśniają cały teren,
nadając mu dziwnego, tajemniczego blasku, Hermiona nie potrafi skupić się na
obserwowaniu tego, jak śnieg skrzy od tych promieni ani jak światło gwiazd
rozbija się o zamarznięte sople na płaczącej wierzbie.
W końcu stają
przed drzwiami wejściowymi, które otwierają się przed nimi, gdy tylko Draco
dotyka złotej klamki.
– Witaj w
Malfoy Manor – szepcze ponuro.
Hermiona
wzdryga się mimowolnie i puszcza jego dłoń, zawstydzona i przerażona
jednocześnie. Niepewnie rozgląda się, uważnie patrząc na oświetlony świecami
wielki hol. Tak jak sądziła; miejsce jest mroczne i zimne. Ściany mają chłodne
odcienie butelkowej zieleni, a podłogi wyłożone są czarnym marmurem. Na
ścianach wiszą portrety – ich mieszkańcy teraz pogrążeni są w głębokim śnie.
Hermiona
spogląda na Draco, a ten doskonale rozumie znaczenie jej wzroku.
– Tamto
miejsce… To, w którym… – przerywa, szukając odpowiednich słów. W końcu wzdycha
i mówi: – Tamte części dworu są zamknięte, my będziemy przebywać tylko w jednym
skrzydle.
Hermiona kiwa
głową. Rozgląda się jeszcze raz i dopiero po chwili się odzywa:
– Cały dwór
tak wygląda, prawda? Tak mrocznie i zimnie…
Draco zdaje
się być zaskoczony. On nie postrzega tak tego miejsca. Malfoy Manor to jego
dom, pomimo wszystko. Tutaj się wychował, tutaj spędził większą część swojego
życia. Przywykł do gobelinów wiszących na ścianach, do tego, że nawet w
najgorętsze dni czuć tutaj wiatr owiewający stopy, nauczył się nawet
rozmawiania z portretami swoich przodków…
– Współczuję
ci, Malfoy – szepcze niemal niedosłyszalnie Hermiona.
Chłopak spogląda
na nią z niezrozumieniem, ale nie odzywa się. Chwyta stojący nieopodal
świecznik i kieruje się w stronę korytarza. Kilka minut zajmuje im dotarcie do
odpowiedniego skrzydła. Część dworu zajmowana przez Narcyzę zdaje się różnić od
pozostałych części Malfoy Manor i Hermiona zauważa to nad wyraz dobrze. Tutaj
na podłogach leżą puchate dywany, a ściany mają przeróżne odcienie beżów i
szarości. Rodowe portrety zniknęły na rzecz delikatnych srebrnych zdobień
sunących po ścianach; często są to gwiazdy, ale zdarzają się też kwiaty –
zazwyczaj róże.
– Pokażę ci
twój pokój – mówi Draco, jego głos jest zachrypnięty.
Hermiona,
drżąc na całym ciele, wspina się za chłopakiem po ogromnych schodach. Trzyma
się balustrady, która jest przyjemnie chłodna i gładka w dotyku.
– Na tym
piętrze są salony i biblioteka – mruczy Draco. – Moja mama uwielbia czytać.
Nie jest
pewien, po co to wszystko mówi. Najpewniej dlatego że nie może znieść już tego
milczenia i ciszy, jaka wokół nich panuje.
– To jej
własna biblioteczka?
– Biblioteka –
poprawia ją Draco. – Nie można nazwać pomieszczania, które zajmuje połowę
piętra biblioteczką.
Oczy Hermiony
zaczynają błyszczeć, gdy słyszy słowa chłopaka. Draco kątem oka obserwuje jej
reakcję i czuje zadowolenie. Tak jak przewidział, wspomnienie o bibliotece
odrywa Granger od jej wspomnień.
– Tutaj są
gabinety i pracownie – mówi, gdy mijają drugie piętro. – Moja mama kocha
obronę, eliksiry i transmutację.
W ciszy
pokonują kolejne stopnie i docierają na piętro trzecie. Hermiona czuje się rozdarta;
z jednej strony nieprzyjemne wspomnienia zaprzątają jej myśli, a z drugiej nie
potrafi pozbyć się wrażenia, że to miejsce jest tak doskonale zaprojektowane;
że wszystko tutaj tak idealnie ze sobą współgra, przez co sprawia wrażenie
pięknego.
– A tutaj są
sypialnie.
Hermiona bez
słowa idzie za Draco. W końcu stają przed mosiężnymi, czarnymi drzwiami. Draco
pcha je lekko i gestem zaprasza Hermionę.
Dziewczyna
krzywi się nieznacznie. Pokój mógłby uchodzić za piękny, ale dla kogoś, kto
uwielbia chłodne barwy i wyczuwalną srogość. Na samym środku pomieszczenia stoi
wielkie łoże z baldachimem; wykonane z ciemnego drewna niemal zlewa się z
czernią marmurowej posadzki. Ściany mają odcień granitu, a okna przysłaniają
grube zasłony. Nieopodal wejścia znajduje się kominek, a obok niego stolik
kawowy i dwa fotele.
Hermiona
rozgląda się niepewnie i czuje, że noce, które będzie musiała tu spędzić, nie
będą dla niej przyjemne… Jednakże jest zbyt dobrze wychowana, aby choć słowem
skomentować wygląd tego miejsca. Jedynie kiwa lekko głową i odzywa się cichym
głosem:
– Dziękuję.
– Tamte drzwi
prowadzą do łazienki – mówi chłopak. Waha się chwilę, ale w końcu dodaje: – Nie
krępuj się swobodnie poruszać po tym skrzydle. Gdybyś czegoś potrzebowała,
zawołaj skrzata, Mamroczkę.
Hermiona
marszczy brwi, ale nim zdąży cokolwiek powiedzieć, Draco znika za drzwiami.
Zagryza wargę i zaciska dłonie w pięści.
– Skrzata… –
szepcze wściekłym głosem. – Oczywiście!
***
Ginny stoi na
ganku przed swoim domem. Czuje łzy napływające jej do oczu, gdy spogląda na
rozjaśnioną Norę okrytą blaskiem nocy. Mimo przeraźliwego chłodu, który
przenika przez jej wełniany sweter, nie może pozbyć się wrażenia, że długo
czekała na moment, w który znów odkryje drogę do domu.
Gdy dwie
godziny temu wpadła w ramiona czekających na nią na dworcu rodziców, wiedziała,
że w końcu jest w odpowiednim miejscu. Cynamonowy zapach matki owiał ją i
ukoił, a szorstkie dłonie ojca uspokajająco głaskały po głowie. Teraz wciąż
czuje to przyjemne ciepło, które wypełnia całe jej serce. Uśmiecha się przez
łzy i wchodzi do domu, nim mama orientuje się, że postanowiła wyjść na dwór bez
żadnego cieplejszego okrycia.
W Norze jak
zawsze unosi się zapach pieczonego ciasta i delikatny aromat przypraw; mięty,
szałwii, rumianku. Molly niedługo poda kolację, a kuchnię wypełnią dźwięki
uderzeń sztućców o talerze. W salonie Artur siedzi w swoim ulubionym fotelu, a
kanapę zajął George wraz z Angeliną. Dzisiejszego wieczoru, po kolacji, mają
jeszcze przybyć Fleur i Bill, a jutrzejszego ranka Charlie i Percy.
Nora znów
będzie tętnić życiem.
– Ginny, Andy! – woła z kuchni Molly. – Nakryjcie do
stołu!
Kuchnię
wypełnił właśnie zapach świeżo wyjętej z piekarnika nadziewanej kaczki. Ginny
uśmiecha się szeroko; nawet nie jest w stanie określić tego, jak bardzo
brakowało jej posiłków przyrządzanych przez matkę.
– Jak w
szkole, Gin? – pyta Angelina. Jej głos jest ciepły, ale lekko niepewny. Czuje,
że to pytanie jest zbyt… zwyczajne? W końcu jak mogą rozmawiać o tak błahych
sprawach w obliczu wspomnień, które je otaczają?
Ginny jednak
kiwa głową i lekko wzrusza ramionami.
– Ciężko…
Profesorowie nie dają nam nawet chwili wytchnienia, ale to dobrze, czuję, że
dzięki temu mogę świetnie zdać OWTM–emy.
– A co słychać
o Hermiony i Luny? Stęskniłam się za nimi i naprawdę szkoda, że nie przyjadą.
– Właśnie,
Ginuś, dlaczego Mionka nie przyjechała? Przecież zawsze jest tutaj mile
widziana, w końcu jest częścią rodziny.
Molly stawie
kaczkę na stole i zaczyna układać na półmisku surówki. Wszystko idzie jej z
taką precyzją i szybkością, że już po chwili na stole lądują kolejne potrawy.
– Miała bardzo
ważne sprawy do załatwienia… – mamrocze cicho Ginny. – Obiecała, że mu pomoże
i…
– Mu?! – Molly
od razu tworzy różne aluzje, uśmiecha się przy tym tak szeroko, że w kącikach
jej ust pojawiają się zmarszczki. – Hermionka znalazła sobie chłopaka? Jest
szczęśliwa? Po tym, jak Ron się zachował… Jest mi za niego ogromnie wstyd. Aż
trudno mi uwierzyć, że wychowałam takiego gburowatego mężczyznę! Co ze mnie za
matka, skoro nie nauczyłam swojego dziecka szacunku do kobiet… – Wzdycha ciężko
i opada na krzesło.
– To nie jest
jej chłopak. – Ginny jest blada niczym ściana. – To… jej przyjaciel… – mówi w
końcu z trudem i aż drży na samą myśl o tym, że nazwała Malfoya przyjacielem
Hermiony.
– Skoro
postanowiła spędzić z nim święta, musi być jej bliższy niż sądzisz – mówi
Angelina z szerokim uśmiechem. – Nim się obejrzysz, wyzna ci, że się zakochała!
– Śmieje się delikatnie i trąca Ginny łokciem.
Po kilku
minutach cały stół jest pięknie zastawiony, a parujące potrawy sprawiają, że
ślinka aż cieknie z ust domowników. Uśmiecham się, gdy widzę, że wszyscy
zasiadają z wyśmienitymi humorami do stołu i zaczynają rozmawiać ze sobą na
miłe tematy. Niestety, ta atmosfera zostaje szybko przerwana.
– Nie
zaczynajcie jeszcze jeść, przecież nie ma Fre… – George milknie, a wraz z nim
wszyscy inni. Przecież Fred nie ma już od dawna...
–
Georgie? – Angelina ściska go za dłoń. Ten jednak wyrywa ją i pociera
swoją twarz, a potem zaczyna się śmiać.
Molly patrzy z
przerażeniem na syna, a w jej oczach wzbierają łzy. Ginny rozgląda się wokół
siebie, czując się nagle nieswojo.
– No co wy? –
szepcze George. – Nie rozumiecie? Fred miałby ze mnie niezły ubaw, w końcu
jestem taki zapominalski.
Ginny uśmiecha
się i odzywa drżącym głosem.
– Wyśmiałby
cię i wymyślił nowe przezwisko… Może nawet skonstruował na twoją cześć jakiś
wynalazek.
Molly unosi
delikatnie kąciki swoich ust i ściska dłoń Artura.
– Przerobiłby
wszystkie swetry z twoim imieniem na takie z twoim przezwiskiem.
Pan Weasley kiwa
głową i dodaje jeszcze:
– Na pewno
zmieniłby też napis na zegarku.
George
pozwala, by Angelina go objęła i pocałowała w policzek.
– A w tym
wszystkim byłoby wiele miłości, Georgie… – szepcze mu do ucha i mocniej oplata
ramionami.
I choć Freda
nie ma z nimi ciałem, to jest duchem. Zawsze obecny w ich sercach.
***
23 grudnia 1998
Zaraz wybije trzecia w nocy…
Siedzę przy łóżku swojej matki i ściskam jej
dłoń. Wygląda tak, jakby spała; otulona welonem nocy oddalona o tysiące mil od
bólu i cierpienia.
Nienawidzę świadomości, że kilka pięter
wyżej w jednej z gościnnych sypialni śpi Granger… Taka sytuacja nigdy nie
powinna mieć miejsca, ona nigdy nie powinna ponownie tutaj być, ja nigdy nie
powinienem być jej dłużnikiem.
Ale życie chciało inaczej.
Nie sądziłem, że wszystko może potoczyć się
tak dziwnym torem. Że wrogowie, okażą mi pomocną dłoń, a żelazna klątwa będzie
mogła ustąpić… Że będzie szansa na wyzdrowienie mojej matki.
Muszę się śpieszyć… W każdej chwili może
nastąpić jej koniec; magomedycy dają mojej mamie czas do końca roku… Mówią, że
później jej organizm po prostu się podda.
Draco
Draco jest
przepełniony czernią – ciemnością. Ale jest wiele rodzajów ciemności – ten
chłopiec – mężczyzna właściwie – nosi w swoim sercu jej wiele odcieni. Od
ciemności szaleństwa po tę namiętności. Ale już wkrótce jego ciemność ustąpi
miejsca światłości. W jego sercu wzejdzie słońce, a to wszystko dzięki jednej
osobie…
Życie jest przepełnione bólem, ale tylko
dlatego by na końcu drogi było niczym podmuch letniego wiatru; ciepłe i
delikatne.
Patrzę, jak
Draco wstaje z fotela i całuje matkę w czoło. Marszczy brwi, gdy wyczuwa jak
chłodna jest. Chwyta za leżący nieopodal koc i dodatkowo okrywa ciało Narcyzy;
jest czuły i opiekuńczy, zupełnie inny niż wszystkim się wydaje.
Następnie po
cichu kieruje się w stronę wyjścia. Ostatni raz zerka w stronę łóżka i
stojących w wazonie kwiatów. Jej ulubione róże… Zaciska usta w wąską linię i
powoli zamyka drzwi. Na korytarzu panuje cisza, a pojedyncze świece oświetlają
całe pomieszczenie. Czuje, że nadszedł już moment, w którym zmierzy się z
przeszłością.
– Lumos –
szepcze, jakby bał się, że zbudzi cienie wędrujące po dworze.
Idzie pewnie i
szybko w stronę korytarza, który pozwoli mu wejść do nieuczęszczanej części
Malfoy Manor. Nakazał skrzatom wysprzątać ją, a następnie pozostawić zamkniętą.
Zbyt wiele cierpienia wiąże się z tamtejszymi salonami, jadalniami i
sypialniami. Teraz jednak kieruje się w tamtą stronę, bo musi znaleźć
odpowiedź.
Mija portrety;
niektóre duchy uśpione są w swoich pozłacanych ramach, inne jednak kiwają mu
głowami, gdy je mija.
– Draconie,
synu Lucjusza… – szepczą skrzeczącymi głosami.
Chłopak z
niepewnością wchodzi do ogromnego holu. Perła całego Malfoy Manor. Wielkie
owalne pomieszczenie z posadzką wyłożoną czarnym marmurem i z srebrzystymi
gwiazdami na grafitowych ścianach. Gdy Draco staje na samym środku korytarza,
przypomina sobie, że ta część dworu to nie tylko ból i tortury, wspomnienia
wojny i ciągłego strachu. To też luksus, elegancja i mroczne piękno. Unosi
głowę, by spojrzeć na podwyższone sklepienie, zaczarowane tak, aby zawsze
ukazywać zachmurzone noce niebo podczas pełni. Światło księżyca z trudem
przebija się przez ciężkie, burzowe chmury, ale gdy już to robi, sprawia, że
hol zdaje się być tajemniczym miejscem, zaginionego i zapomnianego zamczyska.
– Tęskniłem za
tym widokiem… – Niemal wzdycha, spoglądając jak zaczarowany w sufit. Przypomina
sobie, jak będąc małym chłopcem, przychodził tu, by podziwiać potęgę swojego
rodu.
W końcu wyrywa
się z zadumy i rusza po wielkich schodach na kolejne piętro. Niemal z lubością
sunie dłonią po metalowej poręczy przypominającej wijące się ku górze węże.
Każdy krok jest dla niego wspomnieniem, niekiedy dobrym, ale bardzo często też
tym złym. Przypomina sobie jeden z bankietów przed czwartą klasą. Czuł się
wtedy tak bardzo dorosły… Pamięta, że na ten bal przybyła Pansy wraz z
rodzicami; Draco dzień wcześniej założył się z Blaise’em i Teodorem, że uda mu
się pocałować dziewczynę.
– Po co mnie
tu ciągniesz, Draco? – zapytała Pansy, gdy trzymając ją mocno za rękę chłopak
wyszedł z nią z sali balowej.
– Po prostu
chciałem z tobą pobyć sam na sam – powiedział, wzruszając ramionami.
Pansy mimo to
wciąż zdawała się być ostrożna i podejrzliwa. Mimo to czuła, że po jej ciele
rozchodzi się przyjemne ciepło spowodowane podekscytowaniem! Wygładziła swoją
tiulową sukienkę i poprawiła kosmyk włosów.
– A więc,
teraz jesteśmy już sami… – szepnęła i zarumieniła się mocno.
– Mhm… – Draco
uśmiechnął się szeroko i objął Pansy ramieniem, a następnie zsunął swoje dłonie
na jej talię i obrócił ją w swoją stronę. Był niemal pewien, że uda mu się
wygrać ten cholerny zakład!
Już pochylał
się w kierunku ust dziewczyny, już czuł jej oddech na swoim nosie, już nawet
niemal przymknął swoje oczy, gdy Pansy szepnęła w jego stronę.
– Chyba
będziesz winien po dziesięć galeonów Blaise’owi i Teodorowi…
I odsunęła się
od niego z zadowolonym uśmiechem. Jedyne, co Draco był w stanie wyjąkać to
jedno, pełne zaskoczenia:
– Co?
Jego
przyjaciele wyszli zza filarów, za którymi się ukryli, i stanęli obok Pansy.
Ich roześmiane twarze jeszcze długo potem będą przypominały Draco, że nie tylko
on jest sprytnym wężem.
– Jakim cudem?
Ty?! Z nimi? – szepnął zmarkotniały Draco i kiwnął głową w stronę Blaise’a i
Teodora.
– Obiecali mi
osiem galeonów, to była transakcja wymienna, kochanie! – I posłała mu całus w
powietrzu.
Najpewniej w
tamtym momencie rozkwitła między nimi prawdziwa, nierozerwalna nić przyjaźni.
Wciąż
pogrążony we wspomnieniach Draco w końcu staje na odpowiednim piętrze. Wzdryga
się, czując chłód owiewający jego ciało. Mimowolnie jego wzrok wędruje w
kierunku drzwi na końcu korytarza: salon, w którym torturowano Hermionę…
Zaciska wargi
i przymyka oczy, a następnie bierze głęboki wdech i rusza w przeciwną stronę; wprost
do gabinetu i pracowni ojca. Tylko dwa razy w całym swoim osiemnastoletnim
życiu był w tamtym pomieszczeniu; pierwszy raz nastąpił wtedy, gdy miał
piętnaście lat i okazało się, że Voldemort powrócił naprawdę. Ojciec zawołał go
wtedy do siebie i kazał stanąć na samym środku gabinetu i rozejrzeć się
uważnie, zapamiętać wszystkie najważniejsze detale wystroju, ułożenia ksiąg i
miejsca mebli. A następnie Lucjusz podszedł do niego i położył mu obie dłonie
na ramionach.
– Draco… –
zaczął, spoglądając mu w oczy. – Pamiętaj, że jesteś Malfoyem i twoim
obowiązkiem będzie kiedyś zajęcie mojego miejsca. Pamiętaj, czego cię uczyłem i
co wpajałem ci od dziecka. Pamiętaj, by z honorem stać się głową rodu Malfoyów.
Kolejny raz
był zaledwie rok później.
Ojciec wezwał go
do siebie pewnej chłodniej, sierpniowej nocy, dzień po swoim wyjściu z
Azkabanu, a dwa dni przed wyjazdem Draco do Hogwartu na szósty rok.
Lucjusz nie
prezentował się już tak jak wcześniej; jego włosy były rozczochrane, szata
niedbale zapięta, a oczy zmęczone i rozkojarzone. Gdy tylko Draco wszedł
do gabinetu, ojciec odezwał się gardłowym głosem.
– Z twoją
matką jest ostatnio bardzo źle… A ja Go zawiodłem… – szepnął. – Chciał mnie
ukarać, to dlatego to wszystko przytrafiło cię Cyzi…
Draco stanął
wówczas w drzwiach, niezdolny nawet podejść do ojca. Przeczuwał, co znaczą
słowa ojca. Nie wiedział, czy ma być dumny z tego, że w tak młodym wieku
zostanie śmierciożercą, czy ma odczuwać niepokój i strach przed zadaniem, jakie
powierzy mu w ramach próby Voldemort.
– Jutro
odbędzie się twoja inicjacja, Draconie. Nie zawiedź naszej rodziny.
Wtedy Draco
czuł dumę, bo nie wiedział, jak wiele kosztować go będzie wypełnienie zadania,
ani nie wiedział, co czeka jego matkę; jakie skutki będzie miała rzucona na nią
klątwa.
Teraz wie, że
powinien w tamtym momencie znienawidzić ojca.
Draco
ostrożnie chwyta za klamkę i pozwala, by potężne drzwi otworzyły się bez nawet
najmniejszego skrzypienia. W pomieszczeniu panuje grobowa cisza, a przez ciasno
zasunięte zasłony nie wpada nawet odrobina światła gwiazd. Pierwsze, co Draco
robi, to rozsuwa te czarne, ciężkie zasłony i pozwala sobie spojrzeć na noce
bezchmurne niebo. Chwilę wpatruje się w widok za oknem i stara się uspokoić
swój szybki, nierówny oddech.
Jest rozdarty.
Tak właściwie nie wie, co czuje. Ojciec zawsze był dla niego autorytetem, Draco
robił wszystko, by go zadowolić, pragnął być takim mężczyzną jak on… Ale to
było kiedyś, zanim do Draco dotarła okrutna prawda; jego ojciec był samolubnym
draniem! Pozwolił, by Draco się wyniszczał, będąc w kręgach Voldemorta,
pozwolił na to, by za jego błędy ucierpiała Narcyza, a potem, potem tak po
prostu pozwolił sobie na śmierć. Poddał się i odszedł, zostawiając na barkach
Draco obowiązek uratowania matki.
Chłopak
zaciska dłonie w pięści i jeszcze raz bierze głęboki oddech.
– Spokojnie –
szepcze do siebie. I faktycznie; już po chwili się uspokaja.
Gabinet jest
ogromny; jest tutaj wiele gablot z różnymi artefaktami magicznymi, a także dużo
regałów z książkami. Draco mozolnie przekopuje się przez każdą półkę i każdą
szufladę, szukając jednej bardzo ważnej rzeczy; klucza. Ojciec kochał eliksiry
i był niemalże ich fanatykiem. Jego pracownia – cóż, takiej nie powstydziłby
się żaden Mistrz Eliksirów. Lucjusz jednak chronił swoje sekrety i tajemnice
bardzo, bardzo dobrze. A jego pracownia, ze wszystkimi mrocznymi, niekiedy
czarno magicznymi składnikami do eliksirów, taką tajemnicą była.
Zegar stojący
w rogu wybija godzinę czwartą trzydzieści. Mimo że Draco nie śpi od wielu
godzin, nie czuje zmęczenia, wręcz przeciwnie; adrenalina buzuje w jego żyłach
i sprawia, że chłopak jest zdeterminowany do tego, by znaleźć kluczyk i dostać
się do pracowni ojca.
Nagle jego
uwagę przykuwa niepozornie wyglądający wazon. Wazon, który nijak nie pasuje do
całego wystroju. Draco wstaje z kolan i z bijącym szybko sercem podchodzi do
stolika, na którym znajduje się przedmiot. W wazonie stoją kwiaty, czerwone,
kwitnące róże. Marszczy brwi, a następnie wyjmuje kwiaty, a wodę wylewa na
podłogę.
Draco już
zapomniał jak pomysłowy i utalentowany był jego ojciec.
Strużka wody
zaczyna sunąć po czarnym parkiecie jakby wbrew prawom grawitacji. Wije się i
zatacza kręgi, aż w końcu przybiera kształt czaszki, wówczas zaczyna świecić
srebrzystym blaskiem, który oślepia Draco na tyle mocno, że ten musi cofnąć się
w tył.
W gabinecie
rozlega się chrzęst, a po chwili następuje po sobie kilkanaście uderzeń, jakby
kamienie się ze sobą zderzały. Draco spogląda to na drzwi znajdujące się po
jego lewej stronie, za którymi – jak sądził – znajduje się pracownia ojca, to
na wnękę w podłodze i kamienne schody prowadzące w dół.
Nawet nie
przypuszczał, że ta tajemnica może być ukryta w tak niezwykły sposób.
Ostrożnie,
noga za nogą, schodzi po śliskich schodach. Czuje się jak dziecko, które
odkrywa wszystkie tajemnice swojej rodziny. Pracownia ojca jest rozjaśniona
wieloma świecami, które zapłonęły wraz z ostatnim pokonanym przed Draco
stopniem. Teraz chłopak z zachwytem może przyglądać się półkom wypełnionym po
brzegi różnymi magicznymi składnikami. W rogu tego całkiem sporego
pomieszczenia stoi kilka skrzyń. Zapewne tutaj ojciec schował wszystkie swoje
tajemnice tuż po wojnie, zanim złapali go aurorzy.
Podchodzi do
jednego z kufrów. Potężne, pozłacane wieko zostaje przez Draco uniesione z
trudem. Chłopak z ciekawością zagląda do wnętrza i zaczyna rozumieć, że są to
dzienniki, które jego ojciec tak starannie prowadził. W jednej chwili chce
zamknąć skrzynię i nigdy już tutaj nie zajrzeć, z drugiej jednak strony jest
ciekaw, o czym pisywał jego ojciec. W końcu postanawia zajrzeć do jednego z
nich. Wybiera sobie zeszyt w ciemnobrązowej okładce i otwiera go na pierwszej
lepszej stronie.
24 czerwca 1972
Wczoraj ojciec wyprawił bankiet z powodu
zakończenia przeze mnie szkoły i zdania OWTM–emów. Zgrabnie bal ten wpasował
się w kalendarium roku – zorganizowany został w Noc Świętojańską.
Przybyło wielu ważnych gości i był to czas
doskonały do nawiązania przeze mnie nowych znajomości i zaangażowania się w
działalność mojego ojca. Jako że jestem już pełnoletni, moim zadaniem jest
powolne przejmowanie obowiązków ojca.
Niestety, wczoraj nie za bardzo miałem do
tego głowę, a to wszystko przez Cyzię Black. Ta dziewczyna jest niezwykła.
Śliczna, dystyngowana, inteligentna. W dodatku pochodzi z rodu Blacków! Cały
wczorajszy bankiet spędziłem na próbie przekonania jej do siebie, ale ona jest
tak niezwykle chłodna i zdystansowana.
Ja jednak jestem Malfoyem i tak łatwo się
nie poddam. Narcyza jeszcze będzie moja.
Lucjusz
Draco krzywi
się i zaciska mocno zęby. Wolałby nigdy nie przeczytać tego fragmentu z
dziennika. Nie wie, co właściwie ma sądzić o tym małym strzępie informacji i
czuje, że z przyjemnością zagłębiłby się w dalsze wpisy. Ojciec nigdy nie
okazywał matce swoich uczuć. Zresztą, nikt nigdy w domu tego nie robił. Uczucia
są dla słabeuszy, a oni – jako silna rodzina Malfoyów – nie mogli odznaczać się
cechami związanymi ze słabością.
Ostatecznie
wrzuca dziennik do kufra i zamyka jego wieko z powrotem. Czuje jednak, że
jeszcze wielokrotnie zajrzy do tych notesów i zapozna się z tym, co zapisał w
nich jego ojciec.
Wstaje z kolan
i zaczyna rozglądać się uważnie. W końcu podchodzi do jednego z regałów i
zaczyna mozolnie przeglądać każdą z fiolek. Po pewnym czasie napisy rozmazują
się przed jego oczyma i musi kilkakrotnie mrugać nim rozszyfruje słowo
zanotowane na etykiecie flakoniku. Jest niemal pewien, że już dawno wybiła
szósta, a nowy dzień rozpoczął się na dobre. Z westchnieniem rusza w kierunku
kolejnego regału. Z zrezygnowaniem unosi mały, szklany słoiczek do światła, aby
uważniej mu się przyjrzeć. W środku znajduje się zielona roślina o
delikatnych czerwonych i postrzępionych płatkach. Jej listki są brunatne, a
łodyga zielona. Draco zamiera i powolnie, ze strachem, obraca słoiczek tak, by
dojrzeć napis na etykiecie. Niemal wypuszcza przedmiot z rąk, gdy czyta nazwę: Kwiat Samulaga.
Jeden z
brakujących składników.
Rozgląda się
wokół siebie z rozkojarzeniem i szybko bijącym sercem, a wtedy jego uwagę
przykuwa szklana fiolka stojąca dwa regały dalej i skrząca się w świetle świec.
Jest zakurzona i zapomniana pośród innych noszących ślady użytkowania
flakoników. Zanim Draco chwyta ją w obie dłonie i wyciera, odstawia słoiczek z
kwiatem na ziemię. Serce bije mu jak oszalałe, gdy dostrzega, że w fiolce lśni
srebrny płyn.
– Merlinie…
Słodki Merlinie – szepcze Draco i siada na podłodze, opierając się o regał. Na
etykiecie wielkimi literami pisze: Krew
jednorożca.
Draco właśnie
znalazł ostatnie brakujące składniki.
Kocham, kocham, kocham! <3
OdpowiedzUsuńO rany! Ten rozdział jest tak mroczny jak Malfoy Manor... Czułam się jakbym tam była. Daco miał paskudne życie ale mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za tak krótkie komentarze jestem na tablecie i ciężko mi się pisze na nim -.-
Pozdrawiam i życzę weny!
Arcanum Felis
zapraszam na nowości do mnie
9 rozdział Muzycznej misji
3 rozdział Last Minute Love
i nowe rozdziały Fretki :)
Dziękuję kochana za poświęcony czas! :* :*
UsuńCieszę się, ze rozdziały Cię nie zawiodły i się podobały, a co do tego: cóż, starałam się jak najbardziej oddać ten mrok, który kojarzy mi się z Malfoy Manor. Prawdę mówiąc trudno mi się to pisało, ale jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego ;).
Zdecydowanie z Draco będzie tylko lepiej, już ja się o to postaram ;)!
Jak najszybciej postaram się do Ciebie wpaść i skomentować wszystko! Obiecuję :*!
Buziaki i jeszcze raz dziękuję! <3
Rozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuńCzułam się jakbym była w Malfoy Manor.
Dla Hermiony i Draco musiało być ciężkie wrócić tam.
Nie spodziewałam się, że Draco znajdzie pracownie ojca,
a w niej brakujące składniki.
Czekam na kolejny i weny :*
Wesołych świąt <3
~gwiazdeczka
Cieszę się, że zaskoczyłam ;)
UsuńJak wspominałam wcześniej Arcanum dość ciężko było mi odzwierciedlić ten mrok i surowość Malfoy Manor, ale cieszę się, że choć w minimalnym stopniu mi się to udało :D!
Dziękuję serdecznie za komentarz i życzenia! Również Wesołych Świąt życzę! :*
Na początek ciepłych i słonecznych świąt Wielakocnych. Ja wiem patrząc za oknem z tym słońcem przesadzam, ale kto wie. Może być jeszcze ładnie.
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału. Podoba mi się opis przybycia Hermiony do Hogwartu. Nie masz pojęcia jak bardzo czekałam na ten moment. Hermiona w Malfoy Manor. O tak. Chociaż niewiele nam powiedziałaś to jednak Draco niespodziewanie znalazł składniki eliksiru. Ich współpraca może w końcu dobiec końca. Coś pięknego. Co będzie teraz? Zakończysz ich współpracę czy może wręcz przeciwnie? Będę czekać na kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za życzenia, ja również życzę dużo słońca, zwłaszcza w Dyngusa :D!
UsuńCóż, co teraz będzie to się okaże. Rozdział 25 to ostatni rozdział dotyczący klątwy i kolejne, ha! To będzie wielka niewiadoma ;)...
Prawdę mówiąc od zawsze wiedziałam, że Draco znajdzie te składniki własnie w pracowni ojca, to miało określony cel... Ale o tym wkrótce ;)!
Dziękuję i również pozdrawiam! :*
Hejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńSprawiłaś mi cudowny prezent na święta tym rozdziałem. I trafilaś w odpowiedni czas, bo dopiero teraz znalazłam czas, by komentować wszystkie zaległości na innych blogach, a u Ciebie aż tak się nie spóźniłam.
Uwielbiam, po prostu uwielbiam początkowy fragment, o tym, jak Draco czekał na dworcu na Hermionę. Jeśli miałabym wybrać swoją ulubioną część tego rozdziału, to ten fragment deklasuje wszystkie inne (oczywiście poza cytatem, który jest przepiękny).
Baaaardzo się cieszę, że oboje przekraczają swoje granice i pokonują bariery, które niegdyś nie pozwoliłyby zaistnieć ich relacji.
Jak to mówią, szukajcie , a znajdziecie, prawda? I Draco chyba dokładnie tak znalazł brakujące składniki. Ten to ma szczęście :D
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny rozdział.
Wesołych Świąt!
Iva Nerda
Cieszy mnie, że rozdział się podoba! ;)
UsuńCóż, zdaje się sprawę, że w sumie to zbyt łatwo poszło Draco, no ale nie miałam serca już bardziej utrudniać mu życia ^^ ;). A dodatkowo - tak jak pisałam wyżej Serenie - od początku wiedziałam, że to właśnie gabinet ojca, miejsce tak ściśle powiązane z Lucjuszem - którego w końcu Draco nienawidzi - będzie miejscem, gdzie znajdzie rozwiązanie swoich problemów ;)
Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa i również życzę Wesołych Świąt!
Aj, cudny rozdział! Uwielbiam sposób, w jaki opisujesz Malfoy Manor. Jako tajemniczy, mroczny dwór, gdzie wszystko wydaje się stare i magiczne! Dzięki Twoim opisom czułam się, jakbym tam była. Chyba zawsze podświadomie tak sobie wyobrażałam dom Malfoyów. I może Hermiona współczuje Draconowi, że wychował się w takim miejscu, ale ja bym wiele dała, żeby móc tam mieszkać ^^
OdpowiedzUsuńPodobały mi się również retrospekcje, które rozwinęły psychikę Dracona i przybliżenie nam postaci Lucjusza. Jego wpis w dzienniku był... słodki. Tak pisał o swojej przyszłej żonie.
Draco znalazł ostatnie składniki! No, jestem ciekawa miny Hermiony, gdy jej o tym powie :D
Pozdrawiam ^^
Dziękuję! :*
UsuńCiesze się, że jednak opisy z Malfoy Manor się udały, bo przyznam szczerze obawiałam się nieco reakcji na nie ;)
Prawdę mówiąc ja też wiele bym dała za mieszkanie w takim dworze, trochę odzwierciedliłam wizję swojego marzenia ^^!
Scena, w któej Draco mówi Hermionie o znalezionych składnikach już napisana ;)... I coś czuję, że będziecie zachwyceni ^^....
Jeszcze raz dziękuję! :*
#MagiczneSmakołyki #DyniowePaszteciki
OdpowiedzUsuńDobra, jestem ponownie, znów pomiędzy egzaminami, ale wyłuskałam chwilę. Chociaż już jestem po terminie, bo deadline akcji minął mi chyba w poniedziałek, ale z ręką na sercu starałam się wyrobić. No trudno, tak czy siak, pędzę dalej z rozdziałami i komentarzami. Od czego tu zacząć?
Blinny! Dużo ludzi narzeka, że ten pairing to już przejedzony i ble. A ja to mam tak, że jak coś jest fajnie napisane, to ja wszystko kupię i schrupię ze smakiem. Dlatego bardzo mi się podoba ich relacja. To, że Blaise przepadł na dobre, a Ginny jednak nadal jest taka wycofana, bo ma w serduchu Harry’ego, nadaje całej ich relacji takiego smaczku i czyta się to z ciekawością, co Ty nam tam dalej zaserwujesz. :) Ginny i jej taka zabawna bezczelność (gdy mówi, że jest wyjątkowo piękna) wymiata. :d
Bardzo klimatycznie opisałaś Malfoy Manor. I przyznam szczerze, że najbardziej zachwyciło mnie coś, na co mało kto zwrócił uwagę podczas pisania opowiadań, właściwie pewnie mogłabym policzyć na palcach jednej ręki i to jeszcze musiałabym się głęboko zastanowić. Zauważyłaś, że dwór przez Hermionę jest odbierany zupełnie inaczej niż przez Malfoya. Dla niej to zimne ściany, mroczne cienie, staroświeckie gobeliny. A dla niego to coś zupełnie innego. I tak to we mnie uderzyło, że aż się przy tym zatrzymałam. Bo to w gruncie rzeczy fascynujące, jak odbieramy inaczej pewne rzeczy, głównie oczywiście przez pryzmat emocji i wspomnień. I w sumie ja to bym się wkurzyła na miejscu Malfoy za to Hermionowe „Współczuję ci”. Pff.
Trochę bałam się świąt u Weasleyów, podobnie jak Ginny. Wiedziałam, że ktoś coś palnie i się zrobi kiepsko. Sama nienawidzę takich niezręcznych sytuacji. I gdy George zapomniał, że Freda już z nimi nie ma, omg, zrobiło się mi autentycznie smutno.
Pomysł z wazonem i tym wylaniem wody, żeby ukazało się ukryte przejście – wow, genialne! :) No, i wiedziałam, że się uda z tymi składnikami. Uff! Chociaż na ostatnią chwilę. Ja na miejscu Hermiony panikowałabym z powodu ich braku.
(Na bloga trafiłam dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”. Więcej szczegółów tutaj).
A ja na wstępie muszę podkreślić, że to nie jest - jeszcze? - Blinny! To na razie tylko Blaise i Ginny, kto wie, co tam jeszcze między nimi się zdarzy, prawda? (Tutaj wypadałoby wkleić emoji diabełka :D!)
UsuńIch sceny są takim przyjemnym oderwaniem o tej całkiem szarej i nieco pustej rzeczywistości Draco. tej pełnej napięcia i strachu. W sumie - uwielbiam je! :D
Cieszę się, że opis Malfoy Manor się podobał. Starałam się oddać jego klimat, mrok i tajemniczość jak najdosadniej. Nie chciałam traktować tego miejsca po macoszemu bo na to nie zasłużyło. jest zbyt niezwykłe :)
Wiem, wiem, może to nieco przewidywalne, ale - jak pisałam we wcześniejszych odpowiedziach - jak mogłabym dołożyć jeszcze tyle stresu Draco, który już i tak był na skraju załamania nerwowego? Od początku wiedziałam, gdzie znajdą się te ostatnie już składniki, i mimo że to było całkiem oczywiste, to jestem nawet z tego wyjaśnienia zadowolona :D
Dziękuję, kochana za takie cudowne komentarze! :*