Witajcie,
kochani!
Dziękuje
serdecznie za Wasze przemiłe komentarze! Jesteście wspaniali! :* A jeszcze
mocniej dziękuję Wam za oddane na Wschód
słońca głosy. Mianowicie, Wschód
zajął II miejsce w głosowaniu na Najlepszy Blog Miesiąca – Lipiec! Dziękuję!
:* <3
Jeśli macie
ochotę zapraszam Was serdecznie na Księgę Baśni, niedawno pojawił się tam
wywiad ze mną :). A także zachęcam do zajrzenia tutaj. Jest tam moja odpowiedź
na nominacje do "10 zdjęć". Za nominację serdecznie dziękuję Arcanum Felis.
Ten rozdział
jest przejściowy, ale jednocześnie jest rozdziałem bardzo potrzebnym i
dość trudnym. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Oczywiście zachęcam do
wyrażania opinii!
Rozdział 8
--> 15 września
Buziaki!
Charlotte
Betowała: Cassie McKinley
Betowała: Cassie McKinley
***
Otchłań
Gdy długo spoglądamy w otchłań,
otchłań spogląda również w nas.
~ Fryderyk Nietzsche
Draco idzie
wyprostowany. Nie chyli głowy, gdy wszyscy cofają się z wyrazem obrzydzenia.
Szepty, złośliwe uwagi i komentarze słane w kierunku chłopaka nie robią na nim
wrażenia. Czuje się pewnie, bo obok niego idą przyjaciele; Teodor i Blaise.
Draco wie, że z nimi uda mu się pokonać wszystkie przeciwności.
Wchodzą do
Wielkiej Sali i zajmują swoje stałe miejsca nieopodal Pansy i jej przyjaciółek.
W ciszy jedzą śniadanie, a następnie czekają, aż profesor Slughorn rozda im
plany lekcji. Najpierw nauczyciel podchodzi do Draco. Podaje mu rozkład zajęć i
uśmiecha się pocieszająco. Draco ma wrażenie, że mężczyźnie jest go żal. Nie
myli się. Horacy Slughorn chciałby pomóc swojemu wychowankowi. Wie, że jego
uczeń tak naprawdę cierpi, a swoje uczucia kryje za maską obojętności.
Niestety, nie potrafi tego zrobić; nie może wpłynąć na całe społeczeństwo…
– Na ile
wspólnych zajęć chodzimy? – pyta Teodor, gdy opiekun ich domu odchodzi.
– Mało –
mruczy Draco. – Przecież zrezygnowaliście z kontynuacji kilku, które ja
wybrałem.
– Teraz mamy
wspólne zaklęcia – dodaje Blaise, gdy zabiera Draco jego plan i porównuje ze
swoim i Teodora. – Później ja i Teo idziemy na obronę przed czarną magią, a ty
masz starożytne runy.
– Z kim mamy
zaklęcia? – Draco próbuje odebrać swój plan i dokładnie się mu przyjrzeć.
– Z
Hufflepuffem. O! Mamy dzisiaj podwójne eliksiry z Gryfonami… – Blaise marszczy
czoło i drapie się po głowie, po czym znów się odzywa: – A ty masz z nimi
jeszcze obronę i transmutację!
– Świetnie,
lepiej być nie mogło – rzuca Draco. Wstaje i wyrywa pergamin Blaise’owi. –
Idziecie czy nie? Nie chcę się spóźnić pierwszego dnia.
Są pogrążeni w
ciszy. Ich spojrzenia są rozbiegane podobnie jak ich myśli. Smutek, żal i
bezsilność są tak namacalne… Żałuję, że
nie mogę im pomóc, nie mogę wskazać drogi! Nie… Oni muszą sami odnaleźć
rozwiązanie. Sami muszą wejść na właściwą ścieżkę. Już niedługo to zrobią…. Już niedługo…
***
2 września 1998
Rozdziera duszę. Niszczy od wewnątrz.
Wykańcza! Nazywa się bólem…
Mija już druga godzina lekcyjna. Na
pierwszej miałem wsparcie przyjaciół, a teraz jestem sam. Widzę, jak na mnie
patrzą, jak mnie obserwują… Nie dziwię
się im, ja też nienawidzę siebie za bycie… Nie potrafię tego napisać. Nie
umiem. Jestem pieprzonym tchórzem!
Nie
mam siły walczyć z całym światem. Może powinienem się poddać?
Draco
***
Draco stoi
przed klasą eliksirów. Czeka na Teodora, Blaise’a i Pansy. Ma opuszczoną głowę
i przymknięte oczy. Nie widzi, co się wokół niego dzieje. Chcę krzyknąć: Draco,
uważaj! Niestety, jest za późno. Naprzeciwko chłopaka staje Brian Cinderford –
Gryfon z szóstej klasy, wraz z swoimi przyjaciółmi.
–
Śmierciożerca – warczy. – Jak śmiałeś się tu pojawić?!
Draco drga i
unosi głowę. Jego spojrzenie wyraża zaskoczenie. Mruży oczy i prostuje się. Tak
bardzo chcę powiedzieć: Uciekaj, Draco! Nie słuchaj tych słów, proszę!
Ale nie mogę…
– Każdy miał
możliwość powrotu do szkoły – odpowiada spokojnie Draco.
– Jesteś nic niewartym
śmieciem! Dla takich jak ty nie ma tu miejsca – syczy zjadliwie.
– Odejdźcie
stąd…
– A co? –
odzywa się jeden z kolegów Briana. – Rzucisz na nas jakieś zaklęcie? Spróbuj…
Draco nie
wykonuje żadnego ruchu, mimo że cała czwórka unosi różdżki. Zauważa, że
zaczynają się schodzić uczniowie. Niestety, są to sami Gryfoni. Udają
obojętność, zupełnie jakby nie widzieli, co się dzieje.
– Nic wam nie
zrobię.
– Powinieneś
był gnić w Azkabanie, tam jest twoje miejsce! – warczy Brain.
Draco ma
wrażenie, że zaraz wybuchnie. Prawą dłoń zaciska na różdżce. Jest pełen gniewu
i żalu, pełen nienawiści. Ma dosyć, to zbyt wiele. Zaczyna się łamać… Poddaje
się, choć błagam, by tego nie robił!
– Odejdźcie,
proszę…
Brain pochyla
się nad nim. Patrzy mu wyzywająco w oczy. Draco dostrzega w nich pogardę i
nienawiść. Postawa Draco się kruszy… Mur powoli upada, a spojrzenie staje się
pełne cierpienia. Twarz wykrzywia się w bólu. Jego walka nie ma sensu…
– Nie
zasługujesz na życie – syczy. – Śmierciożerco…
Odchodzą w
kierunku schodów, a Draco zostaje sam. Śmierciożerca. Śmierciożerca. Jestem
śmierciożercą – myśli.
Rusza w głąb
lochów. Towarzyszą mu spojrzenia Gryfonów pełne satysfakcji, ale i niepewny
wzrok Ślizgonów, niewidzących całego zajścia. Oddala się szybko w kierunku
odległych, nieuczęszczanych korytarzy. Słyszy krzyk, ktoś woła go po imieniu.
Draco nawet nie wie, że po policzkach spływają mu łzy. Nie czuje ich, jest
zamroczony. Śmierciożerca. Śmierciożerca. Jest śmierciożercą…!
– Draco,
proszę!
To Pansy.
Biegnie za przyjacielem. Chwilę zajmuje jej dogonienie go. Gdy jej się to
udaje, stara się zagrodzić Draco drogę. Oddalili się wystarczająco daleko, by
nie słyszeć, co dzieje się pod klasą eliksirów. Jedynie echo ich kroków odbija
się od ścian i towarzyszy im.
– Draco…
Pansy łapie
przyjaciela za lewe przedramię. Chłopak wyrywa je gwałtownie i odsuwa się
niczym poparzony. W jego spojrzeniu widać przerażenie. Po policzkach płyną mu
łzy. Nie ma siły… Już dosyć. To wszystko nie ma sensu. Jest zamknięty.
Zamknięty w otchłani.
Osuwa się na
kolana. Trzęsie się, a z jego ust wydobywa się szloch. Był silny, ale tej siły
już mu brakło. Nie płakał od tak dawna… Zaciska pięść na swoim przedramieniu i
podciąga gwałtownie rękaw. Mroczny Znak jest jego przekleństwem.
Pansy przytula
go do siebie. Pozwala, by słone łzy kapały na jej koszulę. Delikatnie muska
jego włosy. Stara się go uspokoić.
– Jestem
śmierciożercą… – szepcze raz za razem Draco. – Nie mam po co żyć…
Z ust chłopaka
wydobywa się krzyk. Nic nie ma dla niego znaczenia. Już na zawsze zostanie
śmierciożercą. Nic nie ma sensu. Jest ciągnięty w dół. Jego błędy nigdy nie
dadzą mu spokoju.
– Nie tylko ty
cierpisz, Draco.. – Pansy delikatnie głaszcze go po głowie. – Ślizgoni nie mają
lekko… Ale musimy być silni! Trzymać się razem, a przejdziemy przez to!
– To nie ma
sensu… Ja już dłużej nie mogę, to wszystko mnie przytłacza… – Unosi na nią
swoje łzawe spojrzenie. – Nie daję już rady…
– Nie zmienisz
przeszłości, ale masz wpływ na przyszłość – mówi. Trzyma jego twarz w dłoniach.
I szepcze, patrząc mu głęboko w oczy:
– Będzie
dobrze. Obiecuję.
Draco nie wie,
że Pansy ma rację. Przejdą przez to razem. Ich przyjaźń jest siłą, a siła jest
potęgą.
***
2 września 1998
Nienawidzę siebie za to, kim byłem, jestem i
pozostanę. Mrocznego Znaku nie da się usunąć. Już zawszę będę żył z tym
piętnem.
Pansy prosi, żebym był silny, kiedy ja już
nie mogę. Oni mnie złamali…
Czy wyjdę z tej otchłani?
Draco
***
2 września 1998
Mówi, że moje życie ma sens… Jest tak
delikatna i prawdziwa, że jej wierzę.
Siedzimy teraz na błoniach, choć mija
właśnie pierwsza godzina eliksirów.
Pansy cały czas ze mną rozmawia. Mówi o
życiu; o tym, że każdy w końcu odnajdzie w nim szczęście.
Czuję, że jej słowa są prawdziwe.
Draco
***
2 września 1998
Pansy ma rację. Moje życie ma sens. Nie
poddam się. Będę silny, mam dla kogo.
Merlinie, dziękuję ci za taką przyjaciółkę.
Ona wskazuje mi wyjście z otchłani.
Draco
***
Omijają eliksiry.
Dwie godziny spędzają, siedząc na błoniach, niedaleko jeziora. Milczą, ale to
im pomaga. Ciepłe palce Pansy muskają dłoń Draco. Wciąż jest roztrzęsiony, ale
obecność przyjaciółki mu pomaga. Jest rozbity, ale wiem, że z tego wyjdzie. To
była chwilowa oznaka słabości. On jest silny. Da radę.
– Pansy!
Draco! – krzyczy Teodor. Biegnie w ich kierunku wraz z Blaise'em. – Slughorn
nie pozwolił nam się zwolnić…
Draco kiwa
głową, a Pansy posyła przyjaciołom znaczące spojrzenie.
–
Przepraszamy, że nie było nas przy tobie – odzywa się niepewnie Blaise.
– Blaise –
zaczyna Pansy – nie mówmy o tym.
– Spokojnie.
To już więcej się nie powtórzy… – Draco wstaje. – Rano dostałem sowę od
uzdrowiciela. Moja matka nie wybudzi się przez najbliższy tydzień. To mnie
osłabiło… Pozwoliłem im się złamać… – Jego głos drży, ale spojrzenie jest
pewne. – Ale już jest dobrze! Nie poddam się, obiecałem.
– Draco,
jesteśmy z tobą. – Teodor kładzie przyjacielowi dłoń na ramieniu.
– Cinderford
dostanie nauczkę – mówi Blaise. – Już ja coś o tym wiem…
Draco nie
odzywa się. Odwraca się w stronę jeziora i przypatruje się mu. W jego głowie
tłoczą się różne myśli, a on sam jest wulkanem emocji. Przede wszystkim
kumuluje się w nim złość. Jak mógł dać wyprowadzić się z równowagi? Dać im
satysfakcję… Zaciska zęby. Będzie silny. Nigdy więcej nie powtórzy się już taka
sytuacja. Nie pozwoli na to. Ma dla kogo walczyć! I będzie to robił do
ostatniego tchnienia.
Ja wiem, że
Draco wygra tę walkę.
***
Gdy idą przez
Wielką Salę, wszyscy na nich spoglądają. Większość uczniów już wie, co zdarzyło
się w lochach. Nie dostrzegają jednak tego, czego oczekiwali. Draco idzie
pewnie. Jest wyprostowany i dumny. Wygląda jak Malfoy sprzed wojny.
Siadają przy
stole, gdy nagle po sali roznoszą się głośne okrzyki pochodzące ze stołu
Gryffindoru. Brian i jego przyjaciele wybiegają z pomieszczenia. Draco rozgląda
się zdezorientowany, a wówczas dostrzega złośliwe uśmieszki Ślizgonów. Ktoś
klepie go po plecach, a jeszcze inna osoba chwyta go za dłoń.
– Ślizgon
zawsze pomoże Ślizgonowi – mówi Terence. Siada obok Draco i wita się z Teodorem
i Blaise'em.
– Nie wierzę…
– mruczy Draco. – Co zrobiliście?!
– Stanęliśmy w
obronie przyjaciela – odzywa się Dafne. Uśmiecha się delikatnie, wciąż
trzymając dłoń Draco. – Jesteś dobrym człowiekiem. Nie zasłużyłeś na
cierpienie.
Dafne rumieni
się, gdy pochyla się i całuje chłopaka w policzek. Gdy się odsuwa, szepcze
nieśmiało:
– Możesz
zawsze na nas liczyć, Draco.
Ha ha pierwsza!! xD lece czytać!
OdpowiedzUsuńCóż muszę przyznać, że jescze nigdy nie czytałam historii z taką narracją, że osoba "z boku" opowiada i "dodaje" coś od siebie. Całkiem fajnie się czyta z takim narratorem. Fabuła jest dobra, mi się podoba. Masz bardzo lekki styl pisania, więc nawet kiedy opisujesz coś smutnego przyjemnie się to czyta. Życzę Ci dużo weny, czasu i zapału do prowadzenia bloga. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa. Cieszę się niesamowicie, że mój narrator się podoba, przyznam że pokochałam już pisanie z takiej perspektywy. :)
UsuńJeszcze raz dziękuję! :D
Jak zawsze rozdział świetny <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Draco się już więcej nie złamie <3
Z niecierpliwością czekam na next :)
Dziękuję serdecznie! :)
UsuńHejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńDałaś nam poznać Dracona jako załamanego chłopaka z piętnem, które kształtuje całe jego życie. To Draco z 6 roku w Hogwarcie - skryty, podłamany, płaczący, gdy już nie ma nadziei. I to jest takie prawdziwe! Bo w rzeczywistości po wojnie także zmagał się z wieloma problemami, a jak dobrze wiemy, jego nazwisko kojarzyło się tylko z jednym.
Fajnie kreujesz tą postać, a przez taką narrację mam wrażenie, że jestem jeszcze bliżej jego emocji. Świetnie się to czyta i z niecierpliwością czekam na pierwsze spotkanie naszej dwójki. Mam nadzieję, że Hermiona okaże się prawdziwą Gryfonką, a nie taką jak ci, którzy go dzisiaj dręczyli.
Po raz pierwszy też zwróciłam uwagę na tytuł opowiadania, który przy sytuacji Dracona jest aż nader adekwatny.
Piękne! Pozdrawiam, Iva Nerda
Serdecznie dziękuję! :* Bardzo się cieszę, że Ci się podoba; opowiadanie, bohaterowie, narrator! Dziękuję! <3
UsuńOdnośnie komentarza u mnie.
OdpowiedzUsuńspokojnie kochana nie obraziłam się. Dziękuje za podpowiedzi.
Potrzebna mi jest beta ale jakoś nikt się nie zgłasza ;/
Co do rozdziału. Sam pomysł jak najbardziej przypadł mi do gustu. Szkoda mi Dracona. Dobrze, że ma Pansy przy sobie.
Widać, że cała sytuacja jest dla niego naprawdę trudne,
I te jego krótkie wpisy.
Pięknie pokazujesz jego osobowość.
Czy sobie poradzi?
Będzie walczył?
Strasznie mnie nurtujesz tymi pytaniami i ciekawi mnie co będzie dalej.
pozdrawiam i oczywiście czekam na ciąg dalszy
Ja miałam to szczęście, że znalazłam cudowną Cassie McKinley :). Cudownie mi się z nią współpracuje i życzę Ci z ogromnie, żebyś i Tobie się ta poszczęściło! :)
UsuńJeśli chodzi o rozdział: wszystko będzie się stopniowo wyjaśniać. Z każdym rozdziałem jesteśmy już bliżej tego momentu, w którym wszystko stanie się jasne :).
Dziękuję Ci serdecznie za ciepłe słowa! :*
Cześć! Wpadłam tu do Ciebie przez Stowarzyszenie Harryego Pottera c:
OdpowiedzUsuńRozdział widzę typowo ślizgoński :D Osobiście nie jestem wielką fanką opowiadań pisanych w czasie teraźniejszym, ale wiadomo - są gusta i guściki ;D Jeśli chodzi o przeżycia wewnętrzne Malfoya to najpierw miałam sprzeczne uczucia - Draco płacze? A potem przypomniałam sobie jak beczał w łazience w szóstej części i pomyślałam, że to w sumie do niego pasuje xd Po przeczytaniu rozdziału odnoszę mgliste wrażenię, żę Ślizgoni powinni być Gryfonami,a Gryfoni Ślizgonami c: Brian to niezła sztunia, taki Draco w latach swego dziecięctwa.
Musisz troszkę popracować nad interpunkcją, bo głupi przecinek nie w tym miejscu co trzeba niszczy cały nastrój opowiadania, tak przecież skrzętnie przez Ciebie haftowany c:
Czekam na więcej i zapraszam do siebie!
poznyluty
www.tale-as-old.blogspot.com
Serdecznie dziękuję za miłe słowa :). Jeśli chodzi o błędy, rozdział jest w trakcie betowania, więc niedługo wszystkie znikną! ^^
UsuńJestem okropna, poprzednie rozdziały
OdpowiedzUsuńprzeczytałam już dawno, ale zapomniałam ich skomentować.
Wszystko przez całe zamieszanie z nową szkołą o wgl,
ale się poprawie i będę wszystko ładnie komentować :D
Rozdział genialny, tak jak poprzednie.
Cały czas zastanawia mnie kto jest narratorem.
Kiedy Draco i Miona zaczną ze sobą kręcić? Bo ja nie mogę się już doczekać.
Co się dzieje z Harrym i Ronem?
Irytują mnie, wiem,że coś im się stało,
ale niech będą już normalni.
Przyjaciele Draco są przecudowni,
a tego durnego Gryfona to chyba uduszę...
Czekam na kolejny i weeny :*
~gwiazdeczka
Serdecznie Ci dziękuję za miłe słowa! :) Jak powtarzałam już wielokrotnie, na pewno zostanie wyjaśnione, kto jest narratorem, ale na to przyjdzie pora! ^^
UsuńTak samo, jak już niedługo wyjaśni się, co się dzieje z Harrym i Ronem. Spokojnie, musicie być cierpliwi! :) Na rozwiązanie każdej zagadki przyjdzie odpowiednia pora! :)
Uwielbiam ten rozdział. To chyba jeden z najlepszych! Te emocje, które zapisałaś są takie niesamowite. Bardzo szkoda mi Draco. Scena, kiedy płakał, bardzo mnie wzruszyła. Dobrze, że była przy nim Pansy. Cieszę się, że Ślizgoni stanęli w jego obronie :)
OdpowiedzUsuńLecę dalej!
Serdecznie dziękuję! :* Naprawdę cieszy mnie, ze uważasz, że to opowiadanie jest ciekawe i pełne emocji :). Własnie o to mi chodzi, o ukazanie ich jak najwięcej i o wywoływanie ich:).
UsuńMega podoba mi sie relacja między slizgonami. Zawsze byli przedstawieni jak takie oslizgle gady. A tutaj prosze. Tworzą zgrana rodzinke. Bardzo fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę zadowolona ze swojej kreacji Ślizgonów :D ^^! Zawsze irytowało mnie to, że w każdym ff są traktowani jako gady, złe charaktery, i Merlin wie, co tam jeszcze najgorszego :/! Zawsze byli tylko dwaj dobrzy Ślizgoni, których trzeba kochać, szanować i lubić - Blaise i Draco! Książęta Slytherinu! :/ Nikt nigdy nie zastanawiał się nad tym jak naprawdę może wyglądać ich życie... Nielubiani przez inne domy na pewno szukali wsparcia u siebie nawzajem... Dlatego postanowiłam przełamać te utarte schematy i pokazać ich z nowej strony ;)
UsuńJeszcze raz dziękuję za miłe słowa! :*
#MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Naprawdę. Emocje aż z niego biją! A Draco z początku wydaje się być malutkim, zagubionym chłopcem, który z czasem uświadamia sobie bycie mężczyzną. Dobrze, że się tak szybko pozbierał. Nie mogłabym patrzeć na jego cierpienie. Sądzę, że Pansy, Blaise, jak i reszta Ślizgonów zachowała się naprawdę rewelacyjnie, choć z drugiej strony rozumiem Gryfonów. W końcu Draco naprawdę był Śmierciożercą. :)
Do następnego!
Dziękuję. Nawet nie wiech, jaką radość sprawiają mi Twoje miłe i pozytywne słowa! <3
UsuńCieszę się, że rozdział się spodobał mimo nieco innego sposobu przedstawiania bohaterów, jak ma to zwyczaj w innych opowiadaniach :D!