sobota, 16 lipca 2016

Rozdział 1

Serdecznie dziękuję za komentarze pod Prologiem! Jak również zachęcam do skomentowania rozdziału 1 :).
Rozdział 2 --> 23 lipca
Buziaki,
Charlotte
Zapraszam na mojego drugiego bloga: Aurora z wymiany
Betowała: Cassie McKinley

***

Tak ma być…

Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach,
Wśród odwróconych plecami i obalonych w proch,
Ocalałeś nie po to, aby żyć [...] Bądź wierny. Idź
~ Herbert Zbigniew

Parne i duszne powietrze zwiastuje nawałnicę. Nie mylę się, jak zawsze. Już po kilku minutach Londyn spowijają burzowe chmury, zaskakując przechodniów. Zawsze bawi mnie widok ludzi uciekających w popłochu przed deszczem. Stukot obcasów o rozgrzany chodnik teraz ustępuje miejsca głośnym odgłosom chlapania. Tam dziecko radośnie śmiejące się i wyciągające dłonie, łapiące krople, a zaraz obok zdenerwowana kobieta w ubłoconej białej sukni, próbująca je odciągnąć.
Zrywa się silny wiatr, ale nie przegania burzy. Tak ma być… Wzdycham, bo odebrano mi przyjemność patrzenia na rozbawione grupki młodych ludzi. Na przepełnione miłością twarze rodziców i dziadków. Lubię czasem popatrzeć, jak płynie czas i jak mija życie. Na szczęście i radość. A nawet na ból i cierpienie. W końcu życie to nie tylko przyjemności…
Widzę ją. Mam ochotę zaśmiać się. Mimo wichury i silnego deszczu ona idzie pod parasolem z uśmiechem. Tak rzadko go widuję. Pomimo tak młodego wieku tyle już przeszła. Tyle straciła i tyle wycierpiała. Choć stara się żyć dalej. Nie poddaje się, jest silna. Od wieków nie widziałem tak zaradnej dziewczyny! Hermiona jest wyjątkowa, choć zwyczajna…
Idzie prosto, sprawnie przeskakując kałużę. Mam ochotę jej pogratulować; żadna plamka błota nie znajduje się na jej jasnej spódnicy. W końcu wchodzi do jednej z ciemniejszych uliczek biegnących pomiędzy dwiema kamienicami. Wyciąga różdżkę i teleportuje się do swojego mieszkania. Nie wróciła jeszcze do domu rodzinnego. Nie potrafi wejść tam, nie roniąc choć jednej łzy. To wciąż zbyt świeża rana. Rana, która, być może, już nigdy się nie zagoi. Bardzo cierpi, czuje, że źle postąpiła, wymazując rodzicom pamięć. Boi się, że jeśli uda się ich odnaleźć i zwrócić wspomnienia, znienawidzą ją. Nawet nie wie, jak bardzo się myli.
Jej nowe mieszkanie znajduje się w jednej z kamieniczek na Pokątnej. Nie jest duże, ale jej w zupełności wystarcza. W przedpokoju od razu zdejmuje zabłocone buty i rzuca na nie zaklęcie czystości. Nie da się ukryć; schludność aż bije po oczach, ale taka właśnie jest Hermiona: wyjątkowo pedantyczna! Wchodząc do kuchni nastawia czajnik i włącza radio. Akurat grana jest jedna z piosenek Fatalnych Jędz!  Nucąc pod nosem, przygotowuje sobie przekąskę. Od samego rana chodziła po centrum Londynu i załatwiała najważniejsze sprawy, choć i tak nie udało jej się zrobić tego, co miała w planach, przez co jest nieco zirytowana. Jej dwumiesięczny pobyt w Durmstrangu sprawił, że ma dziś pełne ręce roboty. Zwłaszcza że za niecałe dwa tygodnie ponownie wyjeżdża, tym razem do Hogwartu. Ma rozpocząć nowy rok szkolny, ten, którego nie ukończyła przez wybuch wojny.
Wojna.
Odbiła się na Hermionie. Rozbiła jej umysł i duszę. Zniewoliła ją i zniszczyła wszystko. To przez nią Hermiona tak wiele straciła, ale wydaje mi się, że i zyskała. Zyskała szansę na zmienienie swojego losu. Wojna nauczyła ją potęgi dobroci i miłości. Wojna odmieniła każdego. Nawet Hermionę, to dzięki niej dostrzegła piękno chwili, zrozumiała, jak ulotna jest.
Ciche pohukiwanie sowy wyrywa Hermionę z letargu. Na parapecie stoi brązowa płomykówka; znów przychodzi list od Ginny.
Podchodzi do okna i wpuszcza sówkę do mieszkania, ta zatacza koło nad głową Hermiony i siada na kuchennym blacie.
– Witaj, Donna… – szepcze i głaszcze zwierzę. Sowa Ginny pohukuje lekko i wyciąga nóżkę, czekając, aż Hermiona odwiąże rulonik z listem. Zanim jednak to robi, stawia przed płomykówką talerzyk z herbatnikami. Sama bierze zaparzoną już kawę i z pergaminem w dłoni udaje się do salonu. Trzęsą się jej dłonie, gdy zaczyna czytać list…

Nora, 20 sierpnia 1998
Hermiono,
Jestem zmęczona. Jestem zmęczona i jednocześnie roztrzęsiona… Mówiłam Ci, dlaczego… Rozmowa z Tobą sprawiła, że choć na chwilę poczułam się lepiej, niestety, cienie znów nadeszły! Czuję, że są w mojej głowie, że oni tam są! Wariuję, Hermiono…Ja

Hermiona z trudem rozczytuje przekreślone słowa. Przełyka ślinę i odwraca kartkę. Wie, że Ginny liczy na to, iż nie uda się jej zrozumieć pierwszej wersji listu. Niestety, biedna Ginny się myli…

Nora, 20 sierpnia 1998
Hermiono,
U mnie w porządku, mam nadzieję, że u Ciebie również. W domu wszyscy zdrowi i, co najważniejsze, spokojni. Chyba powoli wraca harmonia sprzed wojny. To nigdy już nie będzie to samo, zwłaszcza że nie ma... Ale jest przyjemnie i miło.
Rozmawiałam z Luną. Czuje się dobrze, ale jest zmartwiona, że jeszcze się nie spotkałyście. Wie, że jesteś dopiero od kilku dni, ale panikuje, że może się na nią obraziłaś, bo ze mną widziałaś się tuż po swoim powrocie. Koniecznie powinnaś się z nią zobaczyć, najlepiej jeszcze przed wyjazdem do Hogwartu…
Chciałabym ci tyle napisać, ale nie wszystko da się wyrazić słowami! Ten list jest krótki, bo piszę go tylko ze względu na moją prośbę: spotkajmy się jutro w cukierni Pure-Butter. To byłaby wspaniała okazja do tego, żebyś zobaczyła się z Luną! Koniecznie do niej napisz!
Będę na ciebie czekała o 17.00.
Twoja Ginny

Długo wpatruje się w kartkę. Ale nie w tę poprawioną przez Ginny wersję listu. Nie odrywa wzorku od tej poskreślanej, pełnej kleksów. Wie, że z Ginny jest źle. Jej pseudo wesoły list tylko wywołuje u Hermiony zawroty głowy. Nie może pozwolić Ginny wpaść w obłęd.
Zaciska dłonie. Wojna tak wiele zmieniła!

***

Gdy spoglądam na niego po raz pierwszy, najpierw zauważam u niego oczy. Oczy na pozór chłodne i bezosobowe, choć w rzeczywistości ciepłe. Widzę, jak patrzy z miłością na matkę, jak próbuje jej pomóc, jak stara się ją odciążyć; bezskutecznie.
Chwila, w której spoglądam na niego po raz pierwszy, staje się jedną z moich najważniejszych chwil i sprawia, że następują kolejne. Kolejne, w których go obserwuję…
Wydaje mi się zagubiony i samotny. On jeden pośród zgiełku tego świata. Dziś mogę powiedzieć, że znam go bardzo dobrze, może nawet lepiej niż on sądzi, że zna sam siebie.
– Może ci coś przynieść, matko? – pyta ciepłym głosem.
Kobieta tylko kręci głową. Jest zbyt słaba. Narcyza Malfoy; dumna, wyrachowana, bezwzględna. Teraz cierpi za swoje winy. Ukarano ją za wszystkie czyny, których się dopuściła. Tak musiało być…
– Draco… – szepcze. Wyciąga dłoń w kierunku syna, ale ta upada na pościel.
– Już dobrze, mamo. Jestem tutaj.
Siada na skraju jej łóżka i delikatnie chwyta ją za rękę. Wiem, co dzieje się w jego głowie. Czuję jego niemy krzyk, jego niemą prośbę o pomoc. Niestety, to on musi odnaleźć drogę.
– Powinieneś jechać… Nie możesz… Nie możesz zmarnować tej szansy, kochanie.
– Nie zostawię cię, matko.
– Ale musisz… – Udaje jej się wychrypieć nim kaszel całkowicie jej to udaremnia.
Są dni, kiedy jest z nią na tyle dobrze, że może samodzielnie chodzić. Krząta się wtedy po całym domu, wychodzi do ogrodu, aby dojrzeć swoich ukochanych roślin. Ale są też dni, takie jak ten dzisiejszy, kiedy nie jest w stanie nawet mówić. Ból przysłania wszystkie jej zmysły, a ona czuje się jakby wyssana z życia i wrzucona do szklanki pełnej nicości.
– Matko… Nie zostawię cię tu samej. Nie po tym wszystkim.
Ukrywa twarz w dłoniach. Cierpi. Tak bardzo kocha swoją matkę. Tak bardzo żałuje, że nie może jej pomóc. Że nie zna sposobu, by tej pomocy jej udzielić.
– Będę pod dobrą opieką.
Draco parska i podnosi głowę. Wpatruje się w drzwi balkonowe i ogród rozciągający się tuż za szkłem. Narcyza poprosiła skrzaty o przeniesienie swojej sypialni na parter, gdy tylko stało się jasne, że częste wchodzenie po schodach jest dla niej zbyt męczące. Skrzaty spisały się znakomicie, lokując jej nowy pokój w nieużywanym gabinecie, z którego jest wyjście na ogród.
Draco często siada przy oknie i wpatruje się we wschodzące słońce. Liczy, że wraz z nim przyjdą lepsze dni.
– Skrzaty nie zapewnią jej tak, jak ja bym to zrobił, matko. Im nie zależy na tobie tak ja mi – mówi cichym głosem.
– Właśnie dlatego, synku, że ci na mnie zależy, chcę, żebyś pojechał. Choć raz zrób to, o co cię proszę. Ten jeden raz, Draco.
Udaje jej się wyciągnąć dłoń i dotknąć dłoni syna, ściska ją delikatnie. Draco patrzy na nią, a wyraz jego twarzy pozostaje nieodgadniony, ale oczy, oczy są pełne miłości.
– Dobrze, mamo – szepcze.

***

Draco siada przy czarnym mahoniowym biurku stojącym w rogu sypialni. Jego matka śpi, a jej włosy rozrzucone są wokół głowy niczym aureola. Ostatni raz spogląda na nią i odwraca się z powrotem. Z jednej z szuflad wyjmuje czarny skórzany dziennik. Otwiera go na pierwszej czystej stronie i chwyta pióro.

21 sierpnia 1998, południe
Znów się to stało. Znów moja matka poczuła się źle. Nie mogę patrzeć na jej pozbawione blasku szare oczy. Na moje oczy… Klątwa jest silna, z każdym dniem przekonuję się o tym coraz bardziej. Widzę, jak cierpi. Jak kuli się z bólu. A ja nic nie mogę na to poradzić, nie umiem jej pomóc, nie potrafię jej uratować!
Nienawidzę go za to. Nienawidzę go całym sercem. Wiem, że to źle, ale cieszę się, że zginął. Mam nadzieję, że w chwili śmierci cierpiał niewyobrażalnie. Nie czuję wstydu z powodu tych uczuć. Mógłbym te słowa wykrzyczeć: Nienawidzę Lucjusza Malfoya!
A jeszcze bardziej nienawidzę go przez to, że jest moim ojcem.
Draco

Odkłada dziennik i pióro z kałamarzem do tej samej szuflady, co zawsze. Wstaje i, najciszej jak potrafi, kieruje się do drzwi, które po chwili zamyka za sobą, wychodząc. Idzie do biblioteki, od dawna to miejsce jest jego ostatnią deską ratunku. Wertuje księgi, podania i artykuły, bezskutecznie szukając choć wzmianki o antidotum umożliwiającym zdjęcie klątwy z jego matki.
Siada przy jednym ze stolików i otwiera księgę na stronie, na której skończył wczoraj czytać. Uważnie zagłębia się w tekst, niestety, nic nie udaje mu się znaleźć. Jest skupiony i wyciszony. Ale wiem, że to tylko pozory. Jego umysł wariuje. Czasem obawiam się, że Draco oszaleje. To wszystko doprowadza go na skraj szaleństwa. I nie dziwię się mu. Na jego barkach leży cały świat. Ten mały świat będący tylko jego własnością. Widzę, jak nocami nie śpi. Przekręca się z boku na bok i wpatruje w ciemność, zupełnie jakby czegoś szukał. Może odpowiedzi? Pragnę mu ją wskazać. Niestety, nie mogę, Draco sam musi ją odnaleźć…

***

Cukiernia Pure-Butter mieści się na rogu Pokątnej. Jest malutka, ale bardzo przyjemna. Wchodząc tam, człowiekowi od razu ubywa zmartwień. Uwielbiam ją za tę cudowną atmosferę. Miękkie siedziska, pomalowane na biało drewniane stoliki do kawy i kwiatowe tapety. Przytulnie jak w domu, czego chcieć więcej?
Hermiona wchodząc, od razu zauważa, że Ginny już siedzi przy jednym ze stolików. Ma opuszczoną głowę, a z warkocza wyleciało wiele kosmyków. Czuję, że Hermiona jest zaniepokojona. Ginny nie wygląda dobrze, jest blada i przygaszona. To nie ta sama Ginny.
Podchodzi do stolika i siada tuż obok dziewczyny. Dopiero wtedy ta unosi głowę i spogląda na Hermionę smutnymi oczyma.
– Skłamałam, Hermiono. Nie jest nawet trochę dobrze – mówi cicho i sili się na uśmiech.
– Och, Ginny… – Hermiona przytula mocno drobne ciało przyjaciółki. Nie może znieść świadomości, że nie potrafi jej pomóc. Obwinia się, że gdy Ginny potrzebowała jej najbardziej, wyjechała. Nie potrafiąc poradzić sobie z problemami, po prostu uciekła. A Ginny została sama.
– Wiesz, Hermiono – zaczyna Ginny, odsuwając się – czasem zastanawiam się, jakby to by było nie czuć.
– Nie mów tak! – karci ją.
– O ile łatwiejsze byłoby wtedy życie – mówi, ignorując wcześniejsze słowa Hermiony.
– Proszę, Ginny. Trzeba być silnym. Mówiłam ci, nie pozwól, by cienie zawładnęły twoim życiem. Nie daj się zamknąć w ich szponach!
– Wiem, Hermiono. Staram się, staram się po prostu iść przed siebie…
Do cukierni wchodzi Luna. Wygląda prawie tak promiennie jak kiedyś. Jednak ja widzę te małe zmiany; jej ciało jest lekko, prawie niezauważalnie zgarbione, jej uśmiech nie jest tak szeroki, a jej skóra jest bledsza i poszarzała pod oczami.
Podchodzi i kiwając lekko głową, mocno przytula Hermionę. Nie widziała jej od połowy czerwca, od tego feralnego dnia.
– Tęskniłam – mówi. Wciąż trzyma ją w silnym uścisku, a oczy zachodzą jej łzami. Niewyobrażalna więź łączy te trzy dziewczyny. Nić przyjaźni między Luną, Hermioną i Ginny jest ogromna. Wiem, że nic nie jest w stanie jej zerwać.
– Ja też, Luno. – Uśmiecha się delikatnie i po chwili obie siadają. Trzy przyjaciółki, tak różne, ale mimo to zgodne i oddane. Gotowe poświęcić się dla siebie nawzajem.
– Jak się czujesz, Ginny? – pyta Luna. Kelner właśnie podaje jej darmową herbatę. Dziewczyna dodaje do niej dwie kostki cukru i miesza energicznie srebrną łyżeczką z wygrawerowaną na trzonku koniczyną.
– Bardzo dobrze, Luno.
– Czemu mnie okłamujesz? – mówi. – Dlaczego obie mnie okłamujecie!? – unosi się. Nie jest głupia, nie jest też ślepa. Widzi i dostrzega wszystko. Niekiedy lepiej niż przeciętny człowiek.
– Luno… – szepcze Ginny. Ukrywa się za filiżanką, ale spojrzenie jej brązowych oczu wyraża skupienie i smutek. – Po co ci moje problemy?
– Bo jestem twoją przyjaciółką. Myślisz, że nie wiem, co się dzieje? Sądzisz, że nic nie zauważyłam?
– Co mam ci powiedzieć, Luno? Jak źle się czuję? Jak mam dosyć wszystkiego? Jak cierpię, bo z każdym dniem Harry coraz bardziej się ode mnie oddala? Jak nie potrafię wytrzymać w domu?
– Ginny… – Hermiona spogląda na nią spod na wpół przymkniętych powiek.
– Jak nie chcę już dużej czuć tego bólu? – pyta ze łzami w oczach. – Po co mam ci to mówić?
– Bo wtedy postaram się ci pomóc.
– Nikt mi już nie pomoże – stwierdza sucho.
Panuje między nimi cisza. Wszystkie odwracają spojrzenia. Żadna nie nawet nie próbuje spojrzeć na drugą. Dopiero po kilku minutach odzywa się Hermiona.
– Ja też czasami nie mam już siły – mówi. – Obwiniam się, wiecie? Obwiniam się o to, że wymazałam pamięć rodzicom, obwiniam się za to, że nie było mnie wtedy, gdy potrzebowałyście mojej pomocy. Nawet… Nawet obwiniam się o to, że Ron mnie zdradził…
– To nigdy nie była twoja wina, Hermiono. Żadna z tych sytuacji nie była twoją winą. Dobrze zrobiłaś, wyjeżdżając do Norwegii. Nie wiń siebie za zachowanie i odczucia moje, Ginny, a już tym bardziej nie za Rona! On jest po prostu kretynem! – Luna łapie Hermionę za rękę.
– Tak, ale mam wrażenie, że gdybym poświęcała mu więcej uwagi, nie zamknęła się w sobie, to… To nie szukałby pocieszenia u kogoś innego… I że gdybym nie zostawiła was tu samych, pomogłabym wam opanować całe to szaleństwo, pomogłabym się podnieść.
– Nie pomogłabyś… – mówi Ginny. Wpatruje się w skupieniu w Hermionę i Lunę. – Nie pomogłabyś, bo byłabyś tak samo roztrzęsiona i zrozpaczona. Wiktor w porę tobą potrząsnął. Nie dopuścił do tego, żebyś popadła w taki obłęd jak ja. Ty nigdy nie upadłaś. Wy obie tego nie zrobiłyście.
– Ginny – mówią jednocześnie.
– Taka jest prawda, dziewczyny. Wy jesteście silne, a ja jestem zbyt słaba, aby temu wszystkiemu sprostać. I nawet gdybyś tu była, Hermiono, nie pomogłabyś mi. Przecież miałam przy sobie Lunę, a nawet ona nie potrafiła zapanować nad szaleństwem, które zaczęło mnie ogarniać.
– Ginny – zaczyna Luna – ja też tak myślałam, ale sobie z tym poradziłam! I tobie też się uda, prawda, Hermiono? Nie może być inaczej, damy sobie radę!
Uśmiecham się, słysząc słowa Ginny:
– Wierzę wam…

26 komentarzy:

  1. Nigdy nie myślałam, że rozdział pisany w narracji drugoosobowej tak bardzo mi się spodoba! Super Ci to wyszło ;)
    Co co treści jestem pozytywnie zaskoczona. Lubię taką wyważoną Hermionę, która zrobi wszystko dla swoich przyjaciół. Szkoda mi Narcyzy :(
    Cóż, nie ukrywam, że nie przepadam za Ginny, ale smutno mi się zrobiło, że ma takie problemy. Mam nadzieję, że dziewczyny jej pomogą.
    Czekam na dalszy ciąg i życzę weny!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czytam i czytam, i zastanawiam się, gdzie tu narracja drugoosobowa? :D

      Usuń
    2. Serdecznie dziękuję za komentarz :) Jest mi niezmierni miło, że Ci się spodobało! Staram się, aby Hermiona jak najmniej odbiegała od kanonu, ba! Chcę, żeby każdy z bohaterów był taki jak w oryginale, a jedynie historia odbiegała od niego :)

      Usuń
  2. Dzień dobry!
    Wypowiem się w pierwszej kolejności co do prologu: jego największą wadą jest brak jakichkolwiek informacji na temat osoby, której myśli poznajemy. Nie zostawiasz żadnego tropu, w żaden sposób nie naprowadzasz czytelnika, przez co równie dobrze mogłoby go nie być. Bo po co mi ten skrawek tekstu, skoro o bohaterze, którego dotyczy, nie wiem dosłownie nic, więc w przyszłości nawet go do żadnego nie przypiszę. I to powtarzanie "ja" jest niepotrzebne. Kto myśli o samym sobie "ja zrobiłam", "ja czułam"? Ale sam prolog ma potencjał i mi się podobał.
    Co do samego rozdziału: z jednej strony wprowadziłaś narratora-obserwatora, ale z drugiej zachowałaś obiektywizm tego wszechwiedzącego i to się gryzie. Bo okej, obserwator może być, to ciekawy zabieg i daje wiele możliwości, ale kimkolwiek ten obserwator by nie był, on też ma emocje. Na jednych bohaterów patrzy bardziej przychylnie, na innych mniej, a ten twój to nieczuły robot, który tylko informuje czytelnika, co dana postać zrobiła i co dostrzegł lub się domyślił. Pozwól sobie na okazanie nim trochę emocji, może współczucia dla bohaterów, może nieco agresji w stosunku do Draco, skoro tak bezproblemowo stwierdza, że cieszy się z powodu śmierci ojca, cokolwiek! Bo skoro już wprowadziłaś narratora-obserwatora, wykorzystaj to. :) Tekst na pewno na tym zyska.
    Bardzo podoba mi się to, że ukazałaś, że wojna zmieniła jej uczestników i ich późniejsze życie nie było usłane różami (zwłaszcza że większość autorów jak na złość o tym zapomina). Zastanawia mnie, co takiego Krum robi w Norwegii i jego obecna relacja z Hermioną (zwłaszcza że ledwie rok wcześniej wciąż był nią zainteresowany). No nic, poczekam do następnego rozdziału i zobaczę, co jeszcze zaplanowałaś! :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam! :D
      Bardzo, bardzo dziękuję Ci za te słowa! Przyznam, że brakowało mi takiej konstruktywnej krytyki :) Ale już pędzę z odpowiedzą na Twoje obawy :D
      Wszystko wyjaśni się w kolejnych rozdziałach, dokładnie będzie opowiedziane, kto był narratorem w prologu i z kim prowadził rozmowę. Jeśli chodzi o to powtarzanie "Ja" miało na celu podkreślenie, że Główny Bohater(imienia nie użyję, wyjaśni się wkrótce) był w rozsypce, załamany, zdezorientowany, pełen bólu, i w końcu udało mu się z tego 'dołka' wyjść, znów "Ja czuję", czyli on ponownie odczuwa te przyjemne uczucia; radość, szczęście, itp., a nie tak jak wcześniej był zamkniętą w sobie i wypraną z emocji istotą.
      Bardzo dziękuję Ci za te słowa i cieszę się, że uważasz, ze prolog ma potencjał, mimo wszystko! Jestem naprawdę wdzięczna za te słowa :)
      Jeśli chodzi o narratora, tu znów posłużę się jednym zdaniem :D: kim on jest wyjaśni się wkrótce, jak również wyjaśni się, dlaczego nie odczuwa emocji jest tak nieczuły. To będzie miało związek z późniejszą akcją, dlatego naprawdę nie mogę opisać jego uczuć, ale, jak pisałam wyżej, czemu; wyjaśni się już wkrótce.
      Dziękuję za miłe słowa, są bardzo motywujące i oczywiście wywołują uśmiech na twarzy :) Bardzo dziękuję! :)
      Również pozdrawiam ciepło! :D

      Usuń
  3. Troszku błędów było - tu niepotrzebny przecinek, tam go zabrakło, a jeszcze gdzieś pozostał niepotrzebny ogonek przy opisywaniu czynności osób trzecich (zmyślony przykład, byś zrozumiała, o co mi chodzi: Kasia rysuję). Gubiłaś się też z czasami i nie chodzi mi o to, co robił ktoś tam jakiś czas wcześniej, ale o to, gdzie czasem nadal pozostawał czas przeszły, a gdzie nie powinno go już być (w każdym razie w mojej skromnej ocenie). Może jakaś beta?

    Ogółem podoba mi się ta forma z obserwatorem. I mimo że na początku trudno było mi się przyzwyczaić do takiej perspektywy, to później dostrzegłam, jak bardzo ciekawym rozwiązaniem może być dla zwykłej narracji. I nie zgadzam się z Nikt Ważny (nie wiem, czy odmieniać, czy nie) w sprawie prologu. Według mnie to jest bardzo dobry zabieg, nie wspomnieć ani słowa o tym, o kim jest mowa. Zakładam, że Autorka ma pomysł, jak to połączyć z resztą historii, by wszystko się wyjaśniło, a prolog nabrał tzw. drugiego dna. Oczywiście, ogarniam, że ktoś myśli inaczej, więc na tym skończę. :)

    Jeszcze mam jedną uwagę: miejscami tekst wydawał się bardzo patetyczny, nadmuchany. Wiem, że teraz wychodzę na hipokrytkę, bo sama tak piszę, ale musiałam o tym wspomnieć.

    To może teraz z innej beczki? Podoba mi się kreacja bohaterów. Hermiona, która czuje, że ma dość tego wszystkiego, można wręcz powiedzieć, że się dusi, więc ucieka do Wiktora. Mam tylko ochotę Cię udusić za Rona. Daj mu chociaż szansę, by zrehabilitował, bo lubię chłopaka. Jestem zaciekawiona też sprawą Ginny&Harry, ale myślę, że dowiem się, o co chodzi, w najbliższych rozdziałach. Masz plusa też za Lunę, która jest stanowczo zbyt zaniedbana przez polski fandom. I nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nie wykreowałaś ją na głupiutką dziewczynkę o rozmarzonym spojrzeniu, która od czasu do czasu palnie coś od rzeczy. Serduszko dla Ciebie! ❤

    Zatem pisz, pisz i jeszcze raz pisz, bo żem niecierpliwa (23 lipca? O Matulu...).

    Pozdrawiam,
    C.

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci serdecznie! :)
      Poprawiłam już wszyściutkie 'ę', niestety nie udało mi się wyłapać błędów, o których pisałaś, ale postaram się jeszcze przejrzeć tekst! :D
      Jeśli chodzi o betę... Niestety nie mam takiej zaufanej osoby, która byłaby w stanie na bieżąco sprawdzać mi rozdziały, co więcej; mam niezbyt miłe wspomnienia po mojej ostatniej współpracy z betą...
      Bardzo cieszę się, że prolog Ci się podobał, jest mi z tego powodu bardzo miło :)
      Tak, początkowe rozdziały mogą się wydawać nieco sztuczne, ale to się wszystko zmieni już wkrótce :)
      Cieszę się, że podoba Ci się moje przedstawienie postaci, które, staram się, żeby nie odbiegało zbyt od oryginału :).
      Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa! :)
      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Jakbyś się jednak zdecydowała na betę, to byłabym skora do współpracy, ale nie nalegam. Taka tam tylko informacja na przyszłość. ;)

      Usuń
  4. Strasznie podoba mi się szablon bloga, jest jednocześnie wyrazisty i czytelny.
    Strasznie zaciekawiło mnie to opowiadanie, ale zastanawia mnie jedna rzecz. Kto właściwie jest narratorem?
    Kiedy to czytałam, zaczęło mi być szkoda Malfoya, nie sądziłam, że ten drań może być taki ludzki... Z niecierpliwością czekam na więcej:)
    Pozdrawiam
    opowiadanie-demona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i cieszę się, że szablon Ci się podoba, bardzo się starałam, tworząc go, aby dopracowane były wszystkie szczegóły.
      Jak wspominałam, kto jest narratorem; wyjaśni się wkrótce i będzie to miało ogromny związek z dalszą historią :)
      Jeszcze raz dziękuję! I oczywiście postaram się zajrzeć na Twojego bloga ;).

      Usuń
  5. Ciekawi mnie,kto jest narratorem i jak się rozwiążą sparawy Ginny i Harrego.
    Z tego co przeczytałam,wnioskuję,że tylko Hermiona i Draco z wymienionych bohaterów wracają do Hogwartu.
    Czekam na kolejny rozdział i weeny
    ~gwiazdeczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję za komentarz! :* Oczywiście wszystko wyjaśni się w kolejnych rozdziałach, stopniowo, ale szczegółowo :D

      Usuń
  6. Trafiłam na Twojego wcześniejszego bloga "Auror z wymiany" zupełnie przez przypadek i pochłonęłam całą serię w jeden dzień! Masz ogromny potencjał i przyjemnie się czyta. Czasem jednak błędy kłują lekko po oczach, dlatego też składam propozycję - chętnie zostanę Twoją betą :) Daj znać czy byłabyś zainteresowana! Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny, a także sporo wolnego czasu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję za przemiły komentarz, jak również za propozycję zostania betą i mam pewne pytanie, czy byłabyś zainteresowana przeprowadzeniem korekty "Aurora z wymiany" skoro znasz już tę historię? Jeśli byłabyś skłonna do tego proszę napisz do mnie(sandropeteksg@o2.pl) lub podaj swojego e-maila, będę bardzo wdzięczna! :D
      Jeszcze raz dziękuję! :)

      Usuń
  7. Hej :)
    Pierwszy rozdział bardzo mi się podobał :D
    Chciałam napisać, co mi się najbardziej podobało, ale w sumie cały rozdział jest naprawdę dobry ;)
    Wiem, że może przesadzam, ale dawno nie czytałam rozdziału, który wywołał u mnie tyle emocji.
    Podoba mi się ta narracja. Nie pamiętam, czy spotkałam się z taką czy nie, ale w każdym razie dobrze mi się to czyta. Ciekawi mnie jeszcze, kto jest narratorem opowiadania.
    Pozdrawiam i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ciepłe słowa. Kto jest narratorem wyjaśni się, niestety, pod koniec opowiadania, jest to mój celowy zabieg :)

      Usuń
  8. Cześć! Ja tutaj przypadkiem, bo od Ignise, u której zostawiłaś swój adres :p
    Szczerze Ci powiem, że nie przepadam za narracją w czasie teraźniejszym, ale u Ciebie nie było tak źle, jak zazwyczaj ;) Trochę mnie intryguje ogólnie ta narracja. Zastanawiam się kim jest ten narrator. Wydaje się, że widzi bohaterów przez cały czas i wie o nich bardzo dużo. Tylko jakiś Bóg mi tu pasuje :P Trochę przywodzi mi to na myśl "Złodziejkę książek", chociaż nie wiem do końca, ponieważ przeczytałam tylko kilka pierwszych stron tej książki.
    Spodziewałam się jakiejś wielkiej tragedii, która się wydarzyła w czasie tej wojny, skoro wszyscy popadli w taki obłęd. W czasie czytania rozdziału przyszło mi na myśl, że może połowa zginęła. Może Harry i Ron nie żyją? A jednak nie. No dobrze. Nie mówię, że wojna sama w sobie nie jest wystarczająco traumatycznym doświadczeniem, żeby borykać się z jej skutkami przez wiele lat. Natomiast jeśli to jest rzeczywiście trauma powojenna to zaskakująca trochę wydaje mi się samoświadomość bohaterów. Fakt, że tak dobrze zdają sobie sprawę, że jest z nimi źle.
    Pozdrawiam Cię gorąco!
    Ps. Śliczny szablon :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ciepłe słowa. :) Tak, narracja wszystkich zaskakuje :). Jak pisałam już wielokrotnie na wyjaśnienie trzeba będzie trochę poczekać. Bo to nie jest tak oczywiste jak by się mogło wydawać :). Jestem niemal pewna, że nikt nie zgadnie, kto jest tym narratorem. :D
      Jeszcze raz dziękuję i cieszę się, że szablon przypadł Ci do gustu. Przyznam, że trochę się obawiałam i zanim powstał ten stworzyłam mnóstwo wersji! :)

      Usuń
  9. Ja również jestem zaskoczona narracją, ale muszę przyznać, że to oryginalne, ciekawe i fajnie się tak czyta :) Poznajemy bohaterów, jakby opowiadał nam o nich ktoś znajomy. Sam pierwszy rozdział pozostawia zaintrygowanie. Widać skruszenie i ból postaci. Po wojnie muszą walczyć z cieniami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję. Bardzo mi miło, że narracja przypadła Ci do gustu. Przyznam, że początkowo trochę się obawiałam, ale zauważyłam, że większości się ona podoba, co mnie cieszy :).
      Tak, staram się jak najbardziej oddać ból, który czują. W końcu wojna wywołała w każdym wielkie emocje i zadała cierpienie. :)

      Usuń
  10. #MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki #WłasnaCiekawość

    Ten trzeci hasztag to mój autorski pomysł, bo i tak miałam przeczytać Twoje opowiadanie już wcześniej. Los chciał, że w Akcji Komentatorskiej przydzieliło mi akurat Ciebie, więc od razu trochę "pospamuję" w komentarzach moimi opiniami :D

    Generalnie nienawidzę, szczerze nienawidzę czasu teraźniejszego w książkach. Jest dla mnie strasznie męczący. Tutaj nie zwracałam na niego aż tyle uwagi, bo bardzo ciekawie opisujesz. Natomiast jeszcze nie wiem co sądzić o tym typie narracji. Jest specyficzny, ale nie wiem czy to dobrze, czy źle.

    Generalnie fabularnie interesująco i choć nie za dużo się działo, dowiadujemy się całkiem sporo o postaciach. Fragment z listem Ginny - MEGA.

    Lecę czytać dalej.

    Pozdrawiam,
    E.
    https://patrzac-zbyt-uwaznie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że już wcześniej planowałaś przeczytanie Wschodu 😊
      Rozumiem również Twoje spojrzenie na narracje w czasie teraźniejszym. Ja sama też jej nie lubiłam, ale jakoś przekonałam się do niej. Polubiłam i nawet teraz w niej piszę 😂 Ale nie ukrywam; początkowo nie byłam do tego przekonana i trochę się obawiałam.
      Mam jednak nadzieję, że i Ty jeszcze zmienisz zdanie 😊
      Dziękuję bardzo za opinię 😉

      Usuń
  11. #MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby

    Pierwszy raz spotykam się z historią, w której narratorem jest jakaś obca osoba. Albo bliska, ale nie znamy jej tożsamości. Podoba mi się ten zabieg. Taki wszechwiedzący podglądacz,z daleka obserwujący głównych bohaterów. :)

    Po przeczytaniu pierwszego rozdziału mogę powiedzieć jedno: czuć ciężki klimat. Gratulacje. Trudno jest oddać negatywne emocje, które nie wydają się sztuczne.
    Ogólnie w głowie urodziło mi się mnóstwo pytań: co to za klątwa, którą potraktowano Narcyzę? Kto umarł, że się dziewczyny tak przejmują? Co dzieje się z resztą, jak się czuje Harry czy Ron (bardzo nieładnie, że zdradził Hermionę)?

    Błędów nie zauważyłam, Beta bardzo dobrze się spisała. Tylko ugryzł mnie jeden szczegół. Pisałaś, że Hermiona wróciła z Durmstrangu, a potem że z Norwegii. Ogólnie Durmstrang znajduje się w Bułgarii. Chyba że Hermiona postanowiła sobie zrobić dłuższą wycieczkę? :P

    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ;)
      Dziękuję bardzo za miły komentarz! Bardzo mnie cieszy fakt, że pierwszy rozdział zachęcił do czytania. Mam nadzieję, że wciągniesz się w tę historię i może zostaniesz na dłużej :)
      Jeśli chodzi o położenie Durmstrangu to został założony przez Bułgarską czarownicę, ale nie na ternie Bułgarii, a Skandynawii, więc Norwegia jak najbardziej pasuję ;)

      Usuń
    2. Okej, masz rację z tym Durmstrangiem. :) Wszędzie mówili o Bułgarach, więc drogą dedukcji myślałam, że szkoła mieści się w Bułgarii. Marny ze mnie Sherlock. :D

      Usuń
  12. #MagiczneSmakołyki #Musy-Świstusy
    Piszę na bieżąco, bo przecież zapomnę do jutra. Ba! Do końca tego rozdziału...
    Od razu chcę Cię pochwalić za cytat Herberta, na razie jedynie na tle przeczytanego prologu, myślę, że pasuje doskonale, że taką postawę bohaterki chciałaś przekazać. Ponadto mam do niego wielki sentyment. Druga sprawa- wow! Narracja pierwszoosobowa! Niby użyłaś jej także w peologu, ale tam to rożne kwiatki rosną. Zapowiada się więc oryginalnie.
    Jestem po pierwszej części opisującej Hermionę. Jest zupełnie inna niż wykreowana przeze mnie dziewczyna z prologu. Myślałam, że będzie gorzka... zawiedziona życiem. Kiedy to właśnie ona chce siać pociechę po wojnie. Czy to pozór? Bo dobre chęci często nie idą w parze z naszymi możliwościami i dopiero pomoc z zewnątrz pomaga je zrealizować. Skąd więc to zmieszanie z prologu?
    Po całości nieco lepiej rozumiem. Może nadal jest to dla mnie dziwne, że Hermiona potrafi "być ciepła", ale bacznie obserwuję Twoją postać. To ciekawe, ile czasu musiało minąć, żeby ich życia choć teochę się ustabilizowały.
    Draco... Pięknie opisany. To najbardziej lubię- kreacja na kochającego syna swojej matki. Ojciec jest nieważny, ale Draco od razu u mnie plusuje, jeśli martwi się o rodzicielkę. Jestem ciekawa, czy wijedzie, wiedząc, że matka moze umrzeć w każdej chwili.
    Ostatecznie- ciekawe, intrygujące. Chętnie poznam dalszą część, ale na razie... czas spać.
    Dobranoc i do następnego komentarza.
    Przestarzały nick BellatriX

    OdpowiedzUsuń

* Przeczytałeś/aś? Skomentuj, to nic nie kosztuje, a wywołuje uśmiech i daje motywację :)
* Nie obrażaj autorki, komentatorów i odwiedzających bloga!
* Nie przeklinaj!
* NIE SPAMUJ!!!