Witajcie!
Na początku
chciałabym serdecznie podziękować za szczere opinie pod ostatnim rozdziałem,
były bardzo motywujące i dzięki nim, wiem, co poprawić i co jeszcze dopracować;
dziękuję! :)
Rozdział
3 pojawi się dopiero 5 sierpnia, gdyż wyjeżdżam i, niestety, przez
cały tydzień nie będę miała dostępu do internetu.
Zapraszam do
czytania i za wszelkie błędy przepraszam!
Charlotte
Petrova
+ Zapraszam serdecznie na swojego drugiego bloga dramione, z zakończoną historią: Auror z wymiany
Betowała: Cassie McKinley
+ Zapraszam serdecznie na swojego drugiego bloga dramione, z zakończoną historią: Auror z wymiany
Betowała: Cassie McKinley
***
Rodzina
jest najważniejsza
Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie
podobne,
każda nieszczęśliwa rodzina jest
nieszczęśliwa na swój sposób.
~ Lew Tołstoj
Nieraz widzę,
jak spogląda ze smutkiem na fotografię. Jest stara i postrzępiona i na nic
zdają się zaklęcia naprawiające. Mógłby zrobić kopię, ale wtedy zdjęcie
straciłoby swoją wartość. A tego nie chce.
Znam jego
historię i choć wielu mogłoby się zdawać, że Teodor Nott to tylko zwykły
chłopak z czystokrwistej rodziny, ja znam prawdę.
Rodzina Nottów nie jest zwyczajna. Jest
rodziną z tradycjami; bardzo rygorystyczną rodziną. Niewielu wie, że Teodor ma
siostrę, starszą od siebie o trzynaście lat! Liliana, gdyż tak ma na imię, jest
jedną z piękniejszych kobiet, na jakie dane jest mi patrzeć. Zgrabna, wysoka, o
bujnych kruczych lokach i brązowych oczach. Nie dość, że jest piękna to w
dodatku inteligenta i bystra. Nie bez powodu została przyjęta do Akademii Magii
Beauxbatons. To właśnie tam poznała André Pétale’a, mugolaka. Pamiętam początek
ich miłości, zatracania się w tym uczuciu bez pamięci. Nie trzeba było długo
czekać, w końcu stało się nieszczęście; państwo Nott dowiedzieli się o związku
Liliany. Wciąż widzę tę biedną dziewczynę – samotną i zrozpaczoną. Nadal
patrzę, jak dzielnie walczy o miłość, niemal czuję cruciatusy rzucane przez jej
ojca. Pamiętam głośny krzyk pięcioletniego Teodora. Pamiętam jego szaleńczy
bieg na boso w kierunku siostry i pamiętam jego wrzaski, gdy matka odciąga go
od siostry. Wiem, że on też to pamięta. Nigdy
nie zapomni dnia, w którym odebrano mu siostrę.
Dziś, po
trzynastu latach, ma ją odzyskać. Stoi przed ładnym białym domem w mugolskiej
części Paryża, w jednej dłoni ściska fotografię, a drugą puka do drzwi.
***
– Matko? –
pyta cicho chłopak.
W domu
pogaszone są wszystkie światła, choć jest niemal pewien, że matka powinna być
obecna. Zaciska mocno dłonie. Ma już dosyć jej dziecinnego zachowania. Odkąd
zostawił ją jej ostatni kochanek, stała się nie do zniesienia. Trudno mu jest
poradzić sobie z jej infantylnym zachowaniem i ciągłymi zniknięciami. Niestety,
musi się nią opiekować. Ma tylko jego.
– Tutaj,
Blaise, synku! – Słyszy krzyk swojej matki z gabinetu. Wchodzi i z miejsca się
krzywi. Zapach alkoholu odurza go i powoduje u niego zawroty głowy. Wściekły
podchodzi do siedzącej na kanapie matki i łapiąc ją mocno za ramiona, stawia na
nogi.
– Ogarnij się!
– wrzeszczy. – Ogarnij się, słyszysz mnie!? Mam już dosyć wracania do domu i
oglądania, jak leżysz zalana w trupa!
– Spokojnie,
synku… To była tylko jedna butelka wina. Góra dwie… – szepcze sennym głosem.
Blaise potrząsa nią, ale jest to bezsensowne. W końcu puszcza kobietę i kręci
głową. Wychodzi z pokoju, nie bacząc na jej wołania. Ma już dosyć. To wszystko
jest ponad jego siły. Nie umie sobie z nią poradzić.
Ariana Zabini
nigdy nie była dobrą matką. Blaise od zawsze zdany jest tylko na siebie. Całe
szczęście opiekowała się nim babcia, która wychowała go na porządnego
człowieka. Gdyby nie ona, cóż, nie wiem, co wtedy by się z nim stało. Ariana
całkowicie zapomniała o tym, że ma syna. A przypomina sobie tylko wtedy, gdy
trzeba się nim pochwalić przed przyjaciółkami. Ma w głowie tylko bankiety,
darmowe wycieczki w towarzystwie kochanków i rozbijanie małżeństw. Blaise nie
jest w stanie zliczyć, ilu mężczyzn przewinęło się przez jego dom.
Współczuję mu.
Nie zasłużył na taki los. Jest dobrym człowiekiem, wiem to, po prostu urodził się w złej rodzinie.
***
Teodor stoi na
ganku z napięciem wymalowanym na twarzy. Uśmiecham się, bo wiem, że zaraz
mosiężne, przeszklone drzwi się otworzą.
Słyszy tupot
stóp, chrzęst zamka i w końcu widzi Lilianę. Nie zmieniła się przez te lata,
jest dokładnie taka, jaką ją zapamiętał. Jej ciepłe brązowe oczy wpatrują się w
niego z zaskoczeniem i niepewnością. Teodor uśmiecha się delikatnie, nieśmiało.
– Dzień dobry.
– Witam –
odpowiada. – Czy… Em… Przepraszam, ale kim pan jest? Wydaje mi się pan, jakby
znajomy… – szepcze. I wtedy zaczyna rozumieć. Jej oczy zachodzą łzami, a do ust
przykłada dłoń z niedowierzaniem. – Słodki Merlinie…!
Liliana chwyta
się futryny. Nie może w to uwierzyć. To jej brat, jej kochany brat… Jej mały
Teodor właśnie stoi przed nią. Czuje to; widzi podobieństwo do tego
pięcioletniego brzdąca…
– Po prostu
Teodor, Lil.
Z oczu kobiety
płyną łzy. Szlocha, mocno tuląc do siebie brata. Niczym mantrę powtarza jego
imię. Uśmiecham się, bo wiem, że oboje w końcu odnaleźli odebraną przed laty
część siebie. Teodor nigdy nie zapomniał miłości, jaką obdarowała go Liliana.
Matka i ojciec nigdy nie okazywali mu zainteresowania ani uczuć. Uważali, że
nie jest to zachowanie godne czarodziejów czystej krwi. Opiekowały się nim
niańki, a w późniejszym czasie guwernantki. Jedyną miłość, którą zna, jest ta
podarowana mu przez Lilianę.
– Nie mogę w
to uwierzyć – szepcze Liliana. – Już straciłam nadzieję!
Odsuwa się od
niego i spogląda głęboko w oczy, po czym znów mocno przytula. W końcu łapie go
za rękę i wprowadza do środka. Teodor podąża za nią korytarzem do jasnego i
przestronnego salonu. Na dużej sofie siedzi chłopiec, ma mniej więcej cztery
latka. Grzecznie bawi się samochodzikiem, który lewituje; dziecko ma zdolności
magiczne. Teodor uśmiecha się nieco speszony, nie spodziewał się, że jego
siostra jest już matką.
– Pewnie
jesteś zaskoczony. – Śmieje się cicho. Teodor wpatruje się jak zahipnotyzowany
w dziecko. Ma takie same kręcone, czarne włosy jak jego siostra. – Teodorze,
zobacz, kogo przyprowadziłam.
Teodor unosi
zdziwiony głowę, ale dociera do niego, że Liliana nie do niego się zwraca, a do
małego urwisa z kanapy. Dziecko podrywa się i biegnie do matki.
– Dzień dobry,
jestem Teodor – mówi mały. Nie wydaje się nawet trochę zawstydzony. Jest tak
odważny jak matka, przechodzi Teodorowi przez myśl. Zawsze uważał siostrę za
odważną bohaterkę walczącą z przeciwnościami losu. – Miło mi pana poznać. –
Chłopiec wyciąga dłoń w jego stronę.
– Mi pana
również – odpowiada i chyli lekko głowę, chwytając dłoń chłopczyka. Dziecko
śmieje się głośno. – Ja również mam na imię Teodor.
– Czy to pan
jest tym wujkiem, po którym mam imię?
– Najwyraźniej
tak.
Twarz dziecka
rozjaśnia szeroki uśmiech, podbiega do Teodora i mocno go przytula. Zanoszę się
śmiechem na widok miny Teodora. Jest tak zdziwiony, a zarazem szczęśliwy.
Cieszę się, bo w końcu jego twarz rozjaśnia uśmiech, a nie ponury grymas jak
zwykle.
– Wujku! –
mówi malec i jeszcze bardziej przytula się do Teodora.
Liliana wciąż
płacze i po chwili przyłącza się do uścisku. Stoją razem, przytuleni, jak
rodzina, jak rodzina, która nigdy nie doświadczyła rozłąki.
Nagle słychać
dźwięk otwieranych drzwi.
– Lil, już
jestem! – Roznosi się głos. W salonie pojawia się mężczyzna, dobrze zbudowany i
wyjątkowo wysoki. Staje zaskoczony, widząc scenę mającą miejsce tuż przed nim.
Odstawia teczkę na podłogę i zdziwiony przeczesuje palcami swoje włosy. Zawsze
tak robi, gdy jest poddenerwowany.
– Kochanie –
szepcze Liliana. – To mój brat… To Teodor!
I wtedy na
usta mężczyzny wstępuje uśmiech. Podchodzi do Teodora i jak gdyby nigdy nic
przytula go, delikatnie klepiąc po plecach. Na koniec mierzwi mu włosy i podaje
dłoń.
– André.
– Teodor… –
odpowiada zaskoczony. Wciąż jest w szoku z powodu powitania szwagra. Nie
przywykł do takich wylewności. Czuje, że po policzkach płyną mu łzy. Nikt nigdy
nie powitał go tak ciepło.
– Cieszę się,
że końcu z nami jesteś, Teodorze. Witaj w domu – mówi z uśmiechem André i
ponowie klepie Teodora po plecach.
***
22 sierpnia 1998
Rodzina jest najważniejsza. Wiem to i
stawiam ją na pierwszym miejscu, ale nie potrafię dłużej unieść tego
brzemienia. Nie umiem uporać się z przeciwnościami losu. Dlaczego, dlaczego nie
możemy zaznać choć trochę szczęścia?! Moja matka, pomimo wielu wad, jest dobrą
kobietą. Kocha mnie, wiem to! Więc dlaczego to właśnie ją ukarał los? Dlaczego
tej feralnej nocy mnie nie było? Możliwe, że wtedy historia potoczyłaby się
inaczej. Możliwe, że gdybym nie był wtedy u Blaise’a, nie zostawił jej samej,
bezbronnej, śmierciożercy nie zaatakowaliby dworu.
Pamiętam dokładnie tę noc; 12 lipca 1996.
Był wczesny wieczór, a ja właśnie otrzymałem sowę od Blaise’a. Nie mogłem mu
odmówić, czuł się tragicznie, bo znów miał problemy z matką. Mimo własnych
zmartwień, przeniosłem się do niego za pomocą kominka, by móc go wysłuchać i
wesprzeć. I właśnie wtedy wtargnęli śmierciożercy.
Było ich góra pięciu. Ojciec został już
zamknięty po bitwie w Departamencie Tajemnic, więc matka była sama. Ona jedna
przeciwko pięciu śmierciożercom. Wiem, że potraktowali ją kilkoma silnymi
cruciatusami, a później… To był Yaxley, to on rzucił na moją matkę tę parszywą
klątwę. Muntria, tak się nazywa. Jak na razie udało mi się ustalić niewiele. Do
jej rzucenia potrzeba ogromnej siły i opanowania, a jej skutki… Są śmiertelne.
Wykańcza powoli i boleśnie, czarodziej ma wrażenie, jakby rozrywano go, jakby
całe jego ciało miało eksplodować. Ale najgorsze jest to, co klątwa robi z
umysłem. Dosłownie rozbija go, rozdziera i niszczy. W końcu sprawia, że czarodziej
jest gotów sam się zabić…
Czuję, że dla mojej matki zbliża się ten
ostatni etap, czuję, że klątwa już całkowicie przejmuje nad nią kontrolę, a ja…
A ja wciąż nie znalazłem lekarstwa…
Draco
Draco zrzuca
dziennik z biurka, a zaraz potem na ziemi lądują książki, kałamarz i wypalona
świeca. Nawet nie wie, kiedy zgasła. Wstaje, przewraca krzesło i uderza z całej
siły o blat. Jego oczy błyszczą w świetle księżyca wpadającego do pokoju. Łapie
się za głowę i dosłownie rwie włosy, mocno zaciskając na nich pięści. Nie
płacze, ale z trudnością łapie powietrze i cały się trzęsie. Jest skołowany i
załamany. Traci bliską osobę i nie może
temu zapobiec. Nie ma jak jej uratować.
Widzę jego ból
i cierpienie, niemal je czuję. Emocje unoszą się w powietrzu jak gęsta mgła.
Otaczają go i otaczają mnie. Tak bardzo chcę mu pomóc, ale mogę tylko
obserwować. Biernie przyglądać się jak zatraca resztki siebie w szaleństwie. Draco nigdy nie miał łatwo. I nawet
teraz los drwi z jego bezsilności. Ale ja wiem, że już niedługo szczęście się
do niego uśmiechnie. Wiem, że już niedługo jego troski znikną. Rodzina jest najważniejsza i nie tylko
Draco to rozumie…
Pięknie opisana sytuacja Teodora. Urocze i bardzo oryginalne. Rozdział czytało mi się bardzo szybko i nawet nie zauważyłam, kiedy się skończył. Będę czekała na kolejny, bo zapowiada się naprawdę ciekawe opowiadanie. Takie, którego jeszcze nie było!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło,
http://precious-fondness.blogspot.com/
Bardzo Ci dziękuję! :*
UsuńRozdział genialny!
OdpowiedzUsuńCiągle ciekawi mnie kto jest narratorem...
Sytuacja Teodora tak cudnie opisana.
Żal mi Smoka,aż mi się łezka zakreciła.
Widać,że ci trzej nie mieli łatwego dzieciństwa,ale mam nadzieję,
że wkrótce szczęście się do nich uśmiechnie.
Czekam na kolejny i weeny 😊
~gwiazdeczka
Kto jest narratorem w końcu się wyjaśni, nie ma co zaprzątać sobie tym myśli :D
UsuńSerdecznie dziękuję za miłe słowa! :*
Bardzo fajny rozdział :) Spotkanie Teodora z siostrą takie urocze <3 cieszę się, że wreszcie poznał swojego siostrzeńca.
OdpowiedzUsuńBardzo szkoda mi Draco. Mam nadzieję, że dalej będzie już tylko lepiej.
Życzę weny i czasu na pisanie
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Bardzo, bardzo dziękuję za te przemiłe słowa! :* :)
UsuńCoraz bardziej przekonuję się do tej narracji (przywodzi mi na myśl karczmę, w której późnym wieczorem wszyscy się zbierają, by wysłuchać jakiegoś gawędziarza), chociaż nadal męczą mnie te czasy. :/
OdpowiedzUsuńPrzykład dam! A co!
Ariana Zabini nigdy nie była dobrą matką. Blaise zawsze zdany był tylko na siebie. Całe szczęście opiekowała się nim babcia, która wychowała go na porządnego człowieka. Gdyby nie ona, cóż, nie wiem, co wtedy by się z nim stało. Ariana całkowicie zapominała o tym, że ma syna.
I teraz po mojemu:
Ariana Zabini nigdy nie była dobrą matką. Blaise OD zawsze zdany JEST tylko na siebie. Całe szczęście opiekowała się nim babcia, która wychowała go na porządnego człowieka. Gdyby nie ona, cóż, nie wiem, co wtedy by się z nim stało. Ariana całkowicie ZAPOMINA (ewentualnie ZAPOMNIAŁA) o tym, że ma syna.
Teraz bardziej merytorycznie. :)
Podoba mi się utworzony kontrast pomiędzy szczęściem Teodora a rozpaczą Draco czy bezsilnością Blaise'a. Nie wiem, czy było to zaplanowane (a można zakładać, że i owszem, patrząc na te cięcia scen), ale efekt jest całkiem zgrabny. Dowiadujemy się coraz więcej też o klątwie, a ja mam przeczucie, że odtąd akcja będzie mimowolnie przyspieszać przez ograniczenie czasowe (Narcyza w końcu nie będzie czekać wieczności w całym tym bólu). Uwielbiam też fakt, że bohaterowie mają swoje problemy, które ich w pewien sposób przerastają, że nie próbujesz ich zbagatelizować. Zacnie rozegrane, bym powiedziała.
Koniec przynudzania! :D
Pozdrawiam,
C.
PS Wysłałam maila, ale mi nie odpowiedziałaś - mam nadzieję, że niczego nie pochrzaniłam i mail bezpiecznie dotarł. ;)
Serdecznie Ci dziękuję! :) Za przykład i za bardzo miłe słowa! :)
Usuń+ Sprawdziłam dokładnie calutką skrzynkę, wszystkie zakładki, spam, itp., ale nigdzie nie znalazłam maila od Ciebie, jeśli możesz spróbuj wysłać go jeszcze raz (sandropeteksg@o2.pl) lub podaj mi swój adres, wtedy odezwę się ja :)
Genialny rozdział. Weny i szybko pisz następny.
OdpowiedzUsuńDziękuję! :*
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńKolejny naprawdę dobry rozdział ;)
Bardzo mi się podobają notki Draco.
Oprócz tego po prostu wzruszyłam się, gdy czytałam o Teodorze i jego siostrze, i oczywiście jej rodzince. Bardzo podoba mi się postać Małego Teodora.
Pozdrawiam i weny życzę ;*
Bardzo dziękuję i cieszę się, że swoim tekstem udało mi się wzruszyć Cię. :)
UsuńKomentowanie każdego rozdziału przy nadrabianiu jakiegoś opowiadania niestety się u mnie nie sprawdza, bo całość rozciąga się na miesiące, więc uznałam, że będę komentować co dwa rozdziały. W końcu chcę być jak najszybciej na bieżąco, żeby móc już ładnie uczestniczyć w akcji i czekać niecierpliwie na kontynuację. :)
OdpowiedzUsuńPierwsze, co mnie zaskoczyło, to czas teraźniejszy, którego używasz. Nie spotykam go często, ale myślę, że Tobie bardzo dobrze on wychodzi. Nie czuję tej... odmienności w tekście, szybko można się przyzwyczaić i dać porwać słowom. :)
Narrator-obserwator - świetny zamysł, intrygujący. Mnie on przypomina ducha i jestem bardzo bardzo ciekawa, co tam wymyśliłaś i czy choć po części pokryje się z moimi przypuszczeniami.
Bohaterowie - cały zastęp. Przyjaźń Hermiony, Ginny, Luny. Teodor i jego siostra. Blaise z matką alkoholiczką. I wreszcie Draco z chorą matką (super pomysł, by on pisał pamiętnik). Świetnie zarysowałaś ich historie. O tym, co się z nimi dzieje po wojnie (wiadomo, to jeden z moich ulubionych tematów, więc tym bardziej spodobało mi się to, co nam pokazujesz).
Zostaję tutaj na dłużej, bo podoba mi się to, co piszesz, styl jest lekki, przyjemny, w ogóle mi się nie dłużyło. :)
Bardzo, bardzo dziękuje Ci za tak ciepłe słowa! Cieszę się, że czas teraźniejszy nie wywołuje u Ciebie żadnego dyskomfortu i mimo to czyta się dobrze :).
UsuńTak, kazdy z bohaterów ma swoje problemy, w kolejnych rozdziałach będzie znacznie więcej Luny, Teodora i Blaise'a, bo teraz głównie przejawiała się Hermiona, Draco i Ginny. + Nie lubię robić bezosobowego tła, dlatego Kazdy z pobocznych bohaterów, np. Pansy, cz nawet Neville dostaje u mnie małą część, nie chcę pokazywać ich tylko tak, że są, główny bohater z nimi pogada i już ich na 10 rozdziałów nie ma :).
Wkrótce okaże się, czy Twoje przypuszczenia względem narratora są słuszne. Powiem to, co mówiłam już parokrotnie; każdy w minimalnym stopniu ma rację, ale kto ma 100%? Oto jest pytanie... :D
Jeszcze raz dziękuję! :*
Fragmenty o Teodorze bardzo mnie ujęły. Życie jego rodziny nie było usłane różami, ale jego więź z siostrą nadrabia złe chwile ;)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu matki Dracona. Ciekawy pomysł z tą klątwą ;P
Serdecznie dziękuję! :) Bardzo cieszą mnie Twoje słowa! ;)
UsuńRozdział patarda !
OdpowiedzUsuńDosłownie rozłożył mnie na łopatki.
Aż nie wiem co napisać.
Scena z Rodzina Teodora niesamowicie mnie wzruszyła.
Pozdrawiam 😘
Dziękuję bardzo serdecznie ;*! Cieszę się, że rozdział aż tak się spodobał :D!
Usuń#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki #WłasnaCiekawość
OdpowiedzUsuńNajpierw pochwalę, trochę potem pomarudzę. Generalnie, ciężko mnie wzruszyć, ale w chwili, kiedy Teodor odnalazł siostrę i poznał małego Teodora, zaszkliły mi się oczy. Dobrze, że wyjaśniłaś co dokładnie stało się z matką Draco. Jestem ciekawa jak to potoczy się dalej.
Co do marudzenia, fragment o Blaisie był dla mnie kompletnie obojętny. W sensie, a no spoko, jego matka pije. Jakby emocji w nim zabrakło. Drugie marudzenie, chyba jednak nie lubię tej formy wypowiedzi, tego narratora-uczestnika-wydarzeń-nie-mam-pojęcia-kto-to. Ale to już kwestia preferencji.
Zobaczymy jak tam trójka.
Pozdrawiam,
E.
https://patrzac-zbyt-uwaznie.blogspot.com/
Dziękuję za opinię 😊
UsuńJeśli chodzi o scenę Blaise'a ta obojętności była zamierzona. Właśnie taką reakcję chciałam wywołać. Pokazać, że tak właściwie to Blaise ma już wszystko, co związane matką gdzieś.
Jeśli chodzi o narratora to oczywiście rozumiem Cię, jest to dość specyficzne rozwiązanie i jestem świadoma tego że nie musi ono wszystkim się podbać. Mimo to liczę, że może jednak po późniejszych rozdzialach jeszcze zmienisz zdanie 😉
#MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby
OdpowiedzUsuńPrzyznam bez bicia, że drugi rozdział kupił mnie całkowicie. Fragment z Teodorem wzrusza. Aż serce mi mocniej zabiło, gdy czytałam o ich spotkaniu po latach z siostrą. To taki promyczek słońca w pochmurny dzień. Szczególnie że wątek Draco i jego matki nie zapowiada się ciekawie. Wyjaśniłaś mniej-więcej, co to za klątwa i dlaczego została nią potraktowana, fajnie, cieszę się. Ale chcę wiedzieć więcej. :)
Do następnego!
Dziękuję serdecznie za miłe słowa! <3 Cieszę się, że rozdział cię spodobał! :**
UsuńStaram się właśnie przemycać takie miłe i urocze rzeczy bo niestety reszta opowiadania jest raczej melancholijna i ciężka... Oczywiście okoliczności tego, dlaczego Narcyza została potraktowana klątwą i co to jest będą ściślej wyjaśnione w kolejnych rozdziałach ;)) Starałam się dawkować emocje i powoli odchylać rąbki tajemnic :D
Dziękuję raz jeszcze za miłe słowa! <3
Hej!Trafiłam przypadkiem ciekawe,trochę mrocznie,już zabieram się za kolejny 😊
OdpowiedzUsuńW takim razie zapraszam do czytania! :D
Usuń#MagiczneSmakołyki #Musy-Świstusy
OdpowiedzUsuńWitaj. Jaki emocjonalny rozdział! Podoba mi się. Przedstawienie kilku sytuacji, słodko-gorzkich zostawia mnie w sentymentalnym nastroju. Cieszę się, że powoli rozjaśnia się sytuacja Draco i mam nadzieję, że niedługo dowiemy się więcej o stanie Hermiony. Oczywiście rozdział podbił Teodor Junior. Bardzo dobrze się czyta, gdy ogarnie się zmiane postaci. Wtęcz czeka się na kolejną, winszuję i pozdrawiam.