Daremne
żale
Wy nie cofniecie życia fal!
Nic skargi nie pomogą –
Bezsilne gniewy, próżny żal!
Świat pójdzie swoją drogą.
~ Adam Asnyk
W poniedziałek
Draco nie pojawia się na żadnej lekcji.
Dwie godziny
eliksirów i jedna transmutacji mijają Hermionie w zatrważającej ciszy. Nawet
nie sądzi, że kiedykolwiek tak bardzo przywiąże się do Draco, że będzie w tak
wielkim stopniu odczuwać brak jego bliskości na zajęciach. Jej głowę zaprząta
wiele myśli, a ciałem targa wiele emocji. Między innymi strach… Draco aż do
dzisiejszego poranku, kiedy to znika jeszcze zanim Blaise i Teodor wstają, nie
opuszcza swojego dormitorium. Hermiona niestety dowiaduje się o tym zbyt późno…
Ma jednak przeczucie, że znajdzie Draco w tym jednym, konkretnym miejscu… Tam,
gdzie wszystko się zaczęło.
Gdy tylko
zegar wybija godzinę zwiastującą koniec ostatniej lekcji, a po hogwarckich
korytarzach roznosi się hałas dzwoniącego dzwonka, Hermiona wybiega z klasy.
Jej włosy
plączą się i wpadają jej do oczu, ale jest zdeterminowana, aby jak najszybciej
znaleźć się obok Draco. Prawie przewraca się przez rozwiązaną sznurówkę, ale
mimo to nie zatrzymuje się. Jej serce bije jak szalone, bo co jeśli Draco coś
sobie zrobi? Matka jest dla niego całym światem, a jeśli jej zabraknie to i
Draco nie będzie chciał już dalej żyć…
Czuje jak łzy
wzbierają się w jej oczach. Nie potrafi sobie wyobrazić, że nie będzie mogła
już z nim dyskutować, spierać się, kłócić… Draco wnosi do jej życia płomienie, które
sprawiają, że Hermiona nigdy nie wypala się do końca. Nawet gdy jej energia
powoli gaśnie, a ogień szalejący w jej sercu zanika, to wystarczy myśli o Draco
i Hermiona czuje, że odradza się na nowo. Może to szalone, dziwnie i
niewłaściwe, ale Hermiona uważa Draco za swojego przyjaciela. Nie umie nazwać
go tak zwyczajnie: chłopakiem, w którym jest zakochana. Wie, że to byłoby
spłycenie jego osoby. Draco jest kimś znacznie ważniejszym i nie pogodziłaby
się z jego stratą.
Gwałtownym
szarpnięciem otwiera drzwi do starej klasy zaklęć na trzecim piętrze. Mimo że od dwóch miesięcy nikt tutaj nie
zagląda, wciąż czuć zapach suszonej szałwii i palonego drewna. Hermiona
pozwala, by drzwi zatrzasnęły się z cichym trzaskiem i powoli przenosi się te
kilka miesięcy wstecz. Pamięta pierwsze spotkanie z Draco tutaj i swoje
zdenerwowanie, a jednocześnie determinację. Pamięta te liczne rozmowy, pierwsze
uśmiechy i jego delikatny dotyk. Nawet nie wie, kiedy zaczęła coś do niego
czuć… Czy to wtedy, gdy po raz pierwszy zatraciła się w jego spojrzeniu? Czy
może był to czas ich pierwszej szczerej, pełnej wyznań i z trudem
wstrzymywanych łez rozmowy?
Zamyka oczy,
starając się odsunąć od siebie te wspomnienia. Na nie przyjdzie kiedyś pora,
ale jeszcze nie teraz.
Rozgląda się
uważnie i dostrzega Draco skulonego na parapecie. W klasie panuje
niewyobrażalny chłód, mimo to chłopak siedzi z podciągniętymi rękawami, tak że
Hermiona ma doskonały widok na jego tatuaż. Nie czuje jednak tego obrzydzenia i
wstrętu, który odczuwała niegdyś. Rzuca torbę pod ścianę i rusza w kierunku
Draco, by zając miejsce naprzeciwko niego. Tak jak on opiera głowę o parapet.
– Pansy,
Teodor i Zabini martwią się o ciebie – szepcze miękkim głosem. – Wiem, że
jesteś przerażony tym, co dzieje się teraz z twoją mamą, ale na pewno będzie
dobrze…
Draco uśmiecha
się ponuro.
– Wy tylko się
martwicie, unikacie niewygodnych tematów… – wymienia po kolei, nawet nie siląc
się na to, by ukryć złość. – Gdy jestem wściekły staracie się mnie uspokoić, bo
w końcu, co sobie pomyślą ludzie… Nie pokazuj im, że jesteś agresywny i tak
mają cię już za tego złego!
Hermiona
podnosi głowę i prostuje się, by móc lepiej obserwować chłopaka.
– A wiesz, co
ja bym chciał zrobić? Po prostu móc pokazać, co naprawdę czuję, do cholery!
Jestem wściekły. Czuję złość, ból, obrzydzenie. Czuję, że powoli wariuję od
tego, że na okrągło powtarzacie mi, że będzie dobrze! – wrzeszczy, zrywając się
gwałtownie z miejsca. W jego oczach płonie żar, a Hermiona niemal cofa się,
zupełnie zaskoczona. – Nie będzie dobrze! Moja matka możliwe, że nie żyje, mój
ojciec, może i był straszny, może i czuję do niego obrzydzenie, ale też nie
żyje, Goyle nie żyje, dziewczyna, którą kochał Teo nie żyje, wszystko się wali,
do cholery! Ten cały pieprzony świat nie jest wcale dobry! Wierzycie w ideały,
żyjecie chorą iluzją… Jesteście takimi idiotami…
Draco łapie
się za głowę, zaciskając pięści, Hermiona nigdy nie widziała go tak bezsilnego.
Może wcześniej sprawiał pozory? Teraz zaciska wściekle zęby, wrzeszczy i
ciągnie się za włosy. Hermiona jest przerażona tym, jakie szaleństwo pochłania
jego myśli.
– Jak
mogliście uwierzyć w to, że zabicie Czarnego Pana cokolwiek da! Wy pieprzeni
kretyni, cholerni głupcy, jesteście takimi durniami… Jak mogliście, jak do
jasnej cholery mogliście pozwolić na to wszystko! – Jego głos przeradza się w
szloch i teraz Draco już tylko szepcze raz za razem pytania, na które odpowiada
mu głucha cisza.
Hermiona
oddycha głośno, a może nie oddycha? Nie wie już sama, bo ból w klatce piersiowej
jest tak niemiłosiernie wielki, że niczego nie jest już pewna. Jej ciałem, tak
jak ciałem Draco targają dreszcze. Czy to co właśnie widzi jest prawdą? Czy to
rzeczywistość, czy iluzja, tak jak mówi Draco? Drżąc, osuwa się na kolana obok
Draco. Uderza ciałem o posadzkę, ale ból, który odczuwa jest z rodzaju tych,
które sprowadzają człowieka na ziemię… Momentalnie Hermiona zaczyna rozumieć,
czego właśnie jest świadkiem… Pierwszej nocy po tym jak wymazała rodzicom
pamięć, robiła dokładnie to samo, co teraz robi Draco… Wyciszyła pokój,
zasłoniła okna i krzyczała, wrzeszczała, wyzywała, a później po prostu płakała
z bezsilności. Wtedy była sama, nie pozwoliła, by ktokolwiek widział jej ból. Z
perspektywy czasu wie, że gdyby dopuściła wówczas do siebie kogoś, rana w jej
sercu nie byłaby tak głęboka.
Dlatego mimo
że Draco wciąż się wyrywa, rzuca i wrzeszczy, Hermiona obejmuje go ciasno
ramionami, a swoją brodę opiera na jego głowie. Nie ucisza go, nie głaszcze,
ani nie uspokaja, po prostu czeka, aż sam się uspokoi.
Nie ranią jej
niekiedy okrutne słowa kierowane w kierunku jej relacji z Harrym i Ronem,
przyjaźni z Ginny, pochodzenia. Wie, że Draco nie panuje nad tym, co mówi.
Próbuje nie przejmować się bólem, który sprawia, że całe jej ciało drętwieje, a
w oczach aż wzbierają się łzy. Z trudem przytrzymuje blisko siebie Draco, ale
wie, że nie może go teraz puścić. Potrzeba mu czyjejś bliskości. Mimo że jest
świadoma tego, że na jej rękach pojawią się siniaki, nie odsuwa się nawet na
milimetr.
Nie wie, ile
mija czasu… Godzina? Może dwie? Nie potrafi określić, w końcu jednak oddech
Draco się uspokaja, łzy zastygają na jego policzkach, a on powoli odsuwa się od
niej, ale niezbyt daleko. Chwyta jej dłoń w swoją i splata swoje palce z jej.
Jest cicho i
spokojnie. Jakby nic już nie szalało w sercu Draco. Gdy chłopak unosi głowę i
spogląda w oczy Hermiony, ta widzi w nich ból, ale i jakby odnalezione przez
Draco ukojenie.
– Jestem przy
tobie – szepcze Hermiona, nie odrywając wzroku od twarzy chłopaka.
– Wiem – mówi
Draco.
A potem ją
całuje.
***
1 marca 1999
Całowałem się już z kilkoma dziewczynami.
Wiele razy z Pansy, raz z Tracey przez co pokłóciłem, się z Blaise’em, w piątej
klasie przez krótki czas spotykałem się z Dafne, a ostatnio z Astorią…
Jednak dzisiaj, gdy pocałowałem Hermionę,
czułem się tak, jakbym całował po raz pierwszy. Jej usta były delikatne i
słodkie, ta słodycz mieszała się z słonym posmakiem łez, które wciąż jeszcze
widniały na mojej twarzy. Była zaskoczona, ale nie odsunęła się ode mnie.
Przyciągnąłem ją do siebie bliżej i zrobiłem to, czego od dawna pragnąłem;
jedną z dłoni przytrzymałem jej policzek, drugą wplotłem w jej włosy; są tak
miękkie jak w mojej wyobraźni. W jednej chwili poczułem, że mój świat runął,
ale pocałowanie Hermiony sprawiło, że odrodził się na nowo. Każda kolejna
sekunda, w której czułem jej usta przy swoich, odpowiadała kolejnej cegiełce
mojego nowego świata. I nawet gdy na chwilę odsunęliśmy się od siebie,
zaskoczeni, zdenerwowani, ale i podekscytowani, na nowo wróciliśmy do tej
bliskości między nami. Tym razem gwałtowniej, mocniej, głębiej, jakbyśmy
potrzebowali siebie wzajemnie, jakbyśmy byli jednością. Ja musiałem czuć ją, a
ona musiała czuć mnie. Szalałem z tych emocji i wciąż, choć mija już kolejna
godzina odkąd się rozeszliśmy nie potrafię zapomnieć jej dotyku. Nie potrafię
zapomnieć jej głosu, jej szeptu, jej zapachu, jej wsparcia, tego, że okazała mi
serce…
Hermiono Granger, chyba cię kocham.
Draco
***
Wczoraj wiele
się zdarzyło w życiu Hermiony i Draco. Sami jeszcze nie wiedzą, czym jest dla
nich ten pocałunek. Otwierają oczy i wciąż mają przeświadczenie, że ta druga
osoba jest tu, blisko. Na wyciągniecie ręki. Obawy Draco dziś znikają: wstaje,
ubiera się, idzie na śniadanie, rozmawia z przyjaciółmi i czuje, że jego matka
żyje i zostanie odnaleziona. Dziwna pustak w sercu Hermiony zostaje zapełniona:
uśmiecha się więcej i szerzej, rozmawia więcej i z większą ilością osób, czuje,
że wszystko jest na właściwym miejscu.
I mimo że
zdaje się być dobrze, to gdy spotykają się na obronie przed czarną magią,
unikają kontaktu wzrokowego, rozmawiają mało, niemal wcale. Choć każde wciąż
jeszcze myślami jest przy pocałunku, gdy są obok siebie nie wspominają go,
zachowują się, jakby ta sytuacja nigdy nie miała miejsca. Choć w ich życiu znów
zmienia się wszystko.
Choć jestem tu
od tak dawna i widzę wszystko od zawsze, to wciąż ludzie mnie zaskakują. Tak
łatwo potrafią unikać rozmów, które mogłyby
zmienić ich życie. Tak zwyczajnie unikają spojrzeń, których przecież
pragną. Tak usilnie nie chcą dotknąć drugiej osoby, choć chcą wrócić do tego,
co było wcześniej.
Dlaczego tak bardzo utrudniacie sobie
życie?, pytam ciągle.
Może i świat
podąża nie w tym kierunku, w którym powinien… To jednak nie on ma na was wpływ.
Życie jest wasze i nikt za was go nie
przeżyje. Staram się ich nakierować, ale nie mogę, nie wolno mi zbytnio
ingerować. Wiem, co będzie dalej, ale wszystko byłoby prostsze, gdyby po prostu
patrzono na te delikatne znaki, które staram się dawać…
Uchylam rąbka
tajemnicy raz za razem, ale wciąż nie wszyscy rozumieją, że ich zadaniem jest
za mną podążyć. A wtedy wszystko stanie się jasne.
Nie mogę
jednak wprost powiedzieć, co będzie, choć doskonale to wiem. I mimo że z trudem
patrzę na samotnie siedzącą teraz Hermionę, to nie mogę inaczej.
Dziewczyna
wciąż jeszcze oddycha zapachem Draco, wciąż jeszcze dotyka ust, których jeszcze
wczoraj dotykały usta Draco. Jest wpatrzona, niczym w obraz i skupiona na tym
tak, jakby nic innego nie istniało na tym świecie, a obiektem jej szczególnego
zainteresowania jest słodka para siedząca kilka stolików dalej.
Kto by
przypuszczał, że Hannah i Neville kiedyś będą razem, przecież wszyscy mówili o
Neville’u i Lunie. To jednak nie delikatna blondyneczka o wiecznie zamglonych
błękitnych oczach trzyma teraz Naville’a za rękę… Jej miejsce zajęła stąpająca
twardo po ziemi, nosząca duży ciężar na swych barkach, młoda kobieta. Może to i
lepiej, że Luna i Neville się rozstali… Luna nie dopełnia Neville’a tak, jak robi
to Hannah.
Hermiona
uśmiecha się lekko, czując jak szczęście przyjaciół rozwiewa czarne chmury,
które znów pojawiają się nad Hogwartem. Tak bardzo cieszy się, że mimo iż na
twarzach Neville’a i Hannah maluje się przerażanie i obawa o to, co będzie
dalej, potrafią zdobyć się na te drobne gesty, delikatne muśnięcia dłoni i
zwykłe wsparcie.
To jest
prawdziwa miłość.
Znów w jej
głowie pojawia się wspomnienie wczorajszego popołudnia, przesiąkniętego
deszczem emocji i lawiną pocałunków. Ale wspomina też słowa otuchy, wsparcia i
ciszę, kiedy to siedzieli blisko siebie; on oparty o ścianę, a ona oparta o
jego ramię…
To jest
prawdziwa miłość.
Nie tylko jest
zakochana w Draco Malfoyu, ona go kocha.
***
Ten tydzień
jest ciężki, mimo że dopiero środa, ja wiem to doskonale… Jeszcze wiele zmieni
się w czarodziejskim świecie w ciągu kolejnych dni…
Żałuję tylko
tego, że zmiany te nie będą zmianami na lepsze… Wielu zostanie obarczonych odpowiedzialnością,
od której bardzo pragnęliby uciec…
Luna jakby coś
podejrzewa. I mimo że od dłuższego czasu chodzi jakby bardziej przygaszona,
dziś jest wyjątkowo spięta. Jej spojrzenie jest smutne, a cera szara. To co się
dzieje ostatnio, nie wpływa na nią korzystnie…
Mimo to jest
lepiej niż było. Powoli leczy złamane serce, na czym jednak traci jej przyjaźń…
Już od dawna nie rozmawia z Ginny albo Hermioną. Po prostu nie umie… Już nie…
Wszystko staje
się inne, one; niegdyś jej tak bliskie, teraz stają się obce. Widziała je kilka
razy w towarzystwie Ślizgonów, skłamałaby, gdyby powiedziała, że jej to nie
boli… Boli, owszem, nawet bardzo… Ale wie, że nadchodzi czas rozstania. Nie
rozmawiała jeszcze o tym z nimi, ale gdy tylko dowie się odpowiednio dużo i gdy
tylko skończą się te niespokojne czasy, wie, że powie Ginny i Hermionie o
wszystkim. Należą im się wyjaśnienia, zwłaszcza Ginny, w końcu ona nie wie, że
jest jednym z powodów…
– Znowu
odpływasz, Luno… – mówi Michael Corner.
Luna mruga
kilkakrotnie i uśmiecha się delikatnie, znów przypomina anioła, choć
zgnębionego i przepełnionego żalem.
– Dlatego w
takich chwilach sprowadzasz mnie na ziemię! – Śmieje się cicho Luna, czym
również wywołuje uśmiech na twarzy Michaela.
Dziewczyna
zaczyna pisać po pergaminie i przez krótki czas panuje między nimi cisza, którą
zakłóca jedynie skrobanie pióra. W końcu Michael odsuwa na bok kałamarz i swój
niemal skończony esej i zaczyna bacznie przyglądać się Lunie. Początkowo to nie
przeszkadza dziewczynie, jednak po dłuższej chwili staje się bardzo uciążliwe.
– O co chodzi?
– pyta, marszcząc delikatnie brwi. Jednocześnie rozmasowuje bolący nadgarstek.
– Myślałem o
tym, co mówiłaś. Na temat wyjazdu… Czy jesteś gotowa na taki krok? A co z
przyjaciółmi, ojcem? Te studia będą trwać kilka lat i, jak mówiła profesor, nie
ma gwarancji, że w czasie ich trwania wrócisz choć na chwilę do Anglii.
Luna przeciera
kark i odsuwa się lekko na krześle. Zastanawia się nad tym już nieustannie,
właściwie dzień w dzień od trzech miesięcy, kiedy to poszła do Hagrida i
przedstawiła mu swoje oczekiwania względem przyszłej pracy… Hagrid był
niezawodny i wraz z dyrektor McGonagall zorganizował Lunie spotkanie ze znaną
badaczką magicznych zwierząt, panną Mallory; uczennicą samego Newtona
Skamandera, a także jego byłą synową. Kobieta obiecała, że jeśli Luna zda
odpowiednio owutemy, bez najmniejszych problemów weźmie ją na naukę do siebie.
Wizja takich studiów, prowadzenia badań nad wszystkimi niezwykłymi gatunkami,
obserwacja i możliwość udowodnienia, że ojciec jednak nie we wszystkim się myli
jest dla niej niezwykle pociągająca. Niestety, te studia wymagają również
wyrzeczeń… Możliwe, że w ciągu kolejnych dwóch, trzech, może nawet czterech lat
nie wróci do Anglii, będzie za to nieustannie podróżować po świecie lub
zajmować się badaniami w głównym biurze panny Mallory, w Nowym Yorku.
– Jestem
pewna, że mój tata sobie poradzi, a z przyjaciółmi…
Luna nie za
bardzo wie, jak mogłaby uniknąć opowiadania Michaelowi o tym, że to oni – jej
przyjaciele – są jedną z przyczyn, dla których chce uciec z Anglii. Chce
odsunąć się od uczuć, liczy, że w końcu uda jej się zapomnieć. Nie chce mówić
Michaelowi o tym, że każdego dnia, gdy widzi Blaise’a i obojętną na jego
uczucia Ginny jej serce krwawi… Michaelowi trudno raczej będzie uwierzyć w to,
że można kogoś tak mocno pokochać i dobrowolnie zrezygnować z tej miłości…
– Będzie
dobrze. Oni na pewno będą mnie wspierać – mówi lekko Luna. Choć czuje, że nawet
zawsze pełna zrozumienia Hermiona, tym razem jej nie wybaczy.
***
5 marca 1999
Cały czas trwa między mną a Hermioną ta
dziwna cisza, choć ciągle ze sobą rozmawiamy… Pansy jak zwykle jest nieomylna,
nie wiem, jak udało jej się wyciągnąć ze mnie tyle informacji, może przeczytała
mój dziennik? Nie, nie sądzę, chyba po prostu potrzebowałem jej wsparcia, energii
i pozytywizmu i ta potrzeba sprawiła, że się jej wygadałem…
Profesor Slughorn wraz z profe dyrektor
McGonagall na bieżąco informują mnie o tym, co może dziać się z moją matką. Są
dobrej myśli, w dworze oprócz spustoszenia i chaosu, które najpewniej
specjalnie zrobili śmierciożercy, nie ma śladów, jakoby moja matka mogła zostać
skrzywdzona. Możliwe, że zdołała uciec, albo ukryła się gdzieś w sekretnych
komnatach dworu i próbuje tam przeczekać to szaleństwo. Moja matka jest świetną
czarownicą, wyśmienitą wręcz, niejednokrotnie walczyła z silniejszymi od siebie
i udawało jej się zwyciężyć. Pansy, a później także Blaise i Teodor utwierdzili
mnie w przekonaniu, że mojej matce na pewno nic nie jest. Zwłaszcza że teraz
jest już w pełni zdrowa, zapewne śmierciożercy liczyli na to, że po prostu ją
dobiją, ale nie… Im oczom ukazała się zdrowa, sprawna i znająca się na
zaklęciach wiedźma, która jest zdeterminowana by walczyć i wygrywać.
Narcyza Malfoy jest jedną z najsilniejszych
kobiet, jakie znam. Zaraz obok niej dzięki swej waleczności i harcie ducha
znajdują się Hermiona i Pansy. Wszystkie trzy są niezwykłymi kobietami, które
zmieniły i wciąż zmieniają moje życie.
Zdecydowanie jest mi lżej. Zwłaszcza po tym
jak powiedziałem o tym, co wydarzyło się miedzy mną a Hermioną również
Blaise’owi i Teodorowi. Co innego mówić o tym z Pansy, a co innego z
przyjaciółmi, którzy wniosą nieco męskiego punktu widzenia w tę sprawę. Dawno
nie rozmawialiśmy tak długo i szczerze. Jakbyśmy zupełnie zapomnieli, że
przecież rozmawianie jest tak istotne, a wzajemne wspieranie niezwykle ważne.
Blaise zdaje się szukać jakiś korzyści z
przyjaźni z Weasleyówną, próbuje wmawiać sobie, że lepiej jest być z nią, jako
przyjaciel, niż nie być z nią wcale. Widzę jednak, że są to raczej żmudne
poszukiwania szczęścia przez osobę, której serce krwawi. Blaise ugrzązł w
toksycznej relacji, która powolnie go wykańcza i boję się, że w końcu
zaprowadzi go do krytycznego momentu…
Z Teodorem zdaje się być podobnie, bo choć
ten nie przyznał tego szczerze, znam go na tyle dobrze, by wiedzieć, co siedzi
w jego głowie. A siedzi tam pewna dziewczyna, dziewczyna, która zdecydowanie
nie powinna tam być. Nigdy nie spodziewałem się, że Teodor mógłby poczuć coś
właśnie do niej, ale właściwie wszyscy przez to przechodziliśmy. U mnie okres
zauroczenia nią minął szybko, choć zdawać by się mogło, że ciągnie się
nieskończenie długo.
Dziś w końcu piątek. Ten tydzień był
niezwykle ciężki, a jeszcze nie zakończył się definitywnie. Boję się tego, co
przyniosą kolejne dwa dni. Chciałbym, aby było to coś, co mógłbym wspominać z
utęsknieniem, jak ten poniedziałkowy pocałunek…
Chyba nigdy nie zapomnę jej oczu wpatrzonych
w mnie z taką fascynacją, jakby czuła to, co czuję ja. Pansy mówi, że to
całkiem możliwe, w końcu moja relacja z Hermioną jest długa i burzliwa, i kto
wie czy w ciągu ostatnich miesięcy również ona, nie poczuła czegoś więcej…
Blaise jest ostrożny, ale również jest zdania Pansy, natomiast Teodor mówi, że
liczy na to, że Granger czuje to, co ja, bo nie zniesie kolejnej osoby
usychającej z powodu nieodwzajemnionej miłości. Blaise się wtedy szczerze
zaśmiał, chyba pierwszy raz od dłuższego czasu w naszej obecności.
Zaczynam rozumieć jedno; niezależnie od tego
jak bardzo walczymy, krzyczymy, krwawimy, to wszystko jest bezsensowne.
Jesteśmy bezsilni wobec tego, dokąd zmierza świat. Możemy natomiast otoczyć się
ludźmi, którzy w odpowiednim momencie dadzą nam wsparcie, pomogą i ukoją nerwy.
To oni w większości wpływają na to, w którą stronę będzie zmierzać nasze życie.
Jeśli dobrze dobierzemy sobie przyjaciół, możemy pokonać nawet najtrudniejsze
drogi.
Draco
***
Astoria może i
jest młoda, nie jest jednak tak naiwna, jak wszyscy próbują jej wmówić. Jest
dumną Ślizgonką i dziedziczką znamienitego czystokrwistego rodu. Nie jest ani
głupia, ani tym bardziej łatwowierna.
Należy podkreślić,
że jest doskonałą obserwatorką.
Schowana w
jednym z najciemniejszych zakątków biblioteki, ukryta przed wzrokiem
ciekawskich wśród regałów i zapachu zapomnianych ksiąg, ma doskonały widok na
całe pomieszczenie. Jest świadkiem wielu rozstań, przelotnych uśmiechów,
czułych gestów… Z pozoru niewinna, a w rzeczywistości przez posiadaną wiedzę
niezwykle groźna….
Tym razem
pochylona nad pracą domową z eliksirów, kątem oka obserwuje dwójkę Gryfonów;
Longbottoma i Abbot. Zaciska zęby widząc to irytujące uczucie, które aż bije od
nich. Miłość, wygina usta w krzywym uśmiechu, na co to komu? Dlaczego tacy
cholerni Gryfoni mogą cieszyć się szczęściem, a ona nie dostaje tego
przywileju? Dlaczego chłopak, w którym jest zakochana od tak wielu lat, nie
może odwzajemnić jej uczuć?
Wpatruje się
tępo w stojący po drugiej stronie pusty stolik. Starając się uciec od myśli
dotyczących uczuć, zaczyna zastanawiać się nad tym, kto już za chwilę tam
usiądzie? Czy będzie to dwójka pierwszoroczniaków, chcących poczuć zapach
zakazanych ksiąg znajdujących się nieopodal? A może paczka zestresowanych
piątoklasistów, pragnących po raz kolejny powtórzyć materiał obowiązujący na
sumach?
Jej
przypuszczenia okazują się błędne.
Biblioteka
jest dziś szczególnie zatłoczona, zapewne gdyby Astoria nie przyszła tak
wcześnie nie udałoby się jej zając swojego ulubionego stolika. Ci, którzy przychodzą
późno niestety zmuszeni są szukać innych miejsca niż te, które zajmują
zazwyczaj.
Tak jest
również w przypadku Hermiony i Draco. Dwa fotele w jednej z bardziej zacisznych
części biblioteki są już zajęte, dlatego decydują się usiąść przy innym
stoliku. Wydaje im się, że jest on ukryty przed wzrokiem ciekawskich, jednak nie
zdają sobie sprawy z tego, że Astoria obserwuje ich z uwagą.
Gdy tylko ich
zauważa momentalnie się prostuje. Draco i Granger, cóż to ma znaczyć? Owszem,
słyszy pogłoski o tym, że Draco siedzi z nią na lekcjach, ale nigdy nie przywiązuje
zbytniej uwagi do tego, o czym szepczą w Pokoju Wspólnym. Teraz jednak zdaje
sobie sprawę, że postępuje niezwykle głupio… Wszystkie plotki zdają się być
prawdziwe…
Astoria z
bólem serca zauważa ten czuły uśmiech Draco. Łzy zbierają się w jej oczach, gdy
dostrzega, że chłopak łapie Granger za rękę, jakby jej bliskość dodawała mu
otuchy i wsparcia. Oczyma wyobraźni Astoria widzi już, jak Draco wodzi swoimi
palcami po podbródku dziewczyny; delikatnie, łagodnie, romantycznie… Spoglądają
sobie w oczy długo i namiętnie, a później on pochyla się nad nią, by w końcu ją
pocałować…
Słone łzy spadają
na książkę i Astoria musi ją szybko zatrzasnąć, by nie zamoczyć wiekowych
stronic. A więc dlatego Draco ją zostawił, po prostu kocha kogoś innego.
Astoria drży i nie umie pohamować szlochu, który wyrywa się z jej gardła. Dziękuje
za to, że znajduje się odpowiednio daleko, by jej płacz mógł zostać uznany za
skowyt wiatru szalejącego na zewnątrz.
Wiele czasu
zajmuje jej opanowanie szaleństwa, które ją ogarnia. Gdy w końcu jednak wstaje,
jej twarzy nie zdobią ślady łez, ani smutku, wręcz przeciwnie. Astoria jest
dumna i silna, tak jak siostra, matka i przodkowie. Jest czarownicą z wysoko
postawionego rodu. Nie wyobraża sobie nawet tego, by przegrać ze zwykłą szlamą.
Astoria
Greengrass wychodzi z biblioteki z myślą, że jeszcze zdobędzie serce Draco
Malfoya.
***
Gabinet
Ministra Magii Kingsleya Shacklebolta różni się drastycznie od tego, który
należał do jego poprzednika. Nie ma już w nim bogato zdobionych marmurowych
rzeźb, ruchomych portretów najpotężniejszych czarodziejów, znikają również
gobeliny przedstawiające dzieje najznamienitszych czystokrwistych rodów. Jedyne
co pozostaje ze starego wyglądu pomieszczenia to mosiężny, drewniany stół, przy
którym dziś stoi dwanaście krzeseł.
Kingsley
siedzi u szczytu stołu, a pozostałe miejsca zajmują szefowie poszczególnych Departamentów,
Biura Aurorów, Biura Bezpieczeństwa i przedstawiciel Wizengamotu. Jedno krzesło
pozostaje jednak wolne…
To również ta
kwestia jest tematem dzisiejszej dyskusji i nagłego zebrania.
– Od tygodnia
nie mamy kontaktu z panem Potterem – mówi Gawain Robards, szef Biura Aurorów. –
To samo dzieje się z Weasleyem. Zupełnie jakby zapadli się pod ziemię…
Kingsley
podpiera brodę dłonią, a na jego twarzy maluje się skupienie. Wie, że
najprawdopodobniej dzieje się najgorsze. Od stycznia zaczęli podejrzewać to
jego najbliżsi doradcy, między innymi Gawain… Zarówno Potter jak i Weasley mogą
być kontrolowani przez śmierciożerców… Akty z Departamentu Tajemnic dziwnym
przypadkiem zostają skradzione wtedy, gdy właśnie ta dwójka ma tam patrol
kontrolny… To do nich docierają informacje o atakach… Zawsze są w centrum wydarzeń…
– To nie jest
Imperius – mówi Julianna Aragon, szefowa Biura Bezpieczeństwa. – Od Bitwy o
Hogwart wprowadziliśmy takie sposoby kontroli, że nie przeoczylibyśmy
czarodzieja, który wykazywałby objawy…
– Ależ, panno
Aragon, co też pani mówi! – Wchodzi jej gwałtownie w słowo Marcus Blackwell,
przedstawiciel Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. – Nie sprawdzacie
przecież codziennie wszystkich pracowników Ministerstwa…
– Nie, ale…
– Ale co? Chce
mi pani powiedzieć, że wszystkie kontrole panowie Potter i Weasley przeszli bez
zarzutu? Panno Aragon, niechże mnie pani nie rozśmiesza tymi bezsensownymi
argumentami!
Panna Aragon
jest drobną, młodą jeszcze kobietą, która wiele musi się jeszcze nauczyć. Teraz
milknie, całkowicie przykryta ciężarem gorzkich słów bardziej doświadczonego współpracownika.
– Musimy
przedstawić sprawę jasno, panie Ministrze – zaczyna Marcus. – Minister mugoli musi
się dowidzieć. Jak długo jeszcze będziemy ukrywać przed nimi to, co się u nas
dzieje? Trzeba również ostrzec wszystkich, w szczególności szkołę. Nasi ludzie
radzą sobie świetnie w Hogwarcie, uczniowie mają do nich zaufanie i poważnie angażują
się w ich lekcje. Pomysł Gawaina, aby obsadzić dwóch aurorów na stanowiskach
profesorów był doprawdy perfekcyjny, w razie najgorszego szkoła będzie w stanie
obronić się nim dotrą posiłki.
Kingsley przeciera
twarz i prostuje się. Uważnie przygląda się twarzom swoich współpracowników a
zarazem najbliższych doradców i w końcu po raz pierwszy zabiera głos.
– Pozostaje
jeszcze kwestia panny Granger. W czasie ostatniej wojny to ona była mózgiem
operacji i gdyby nie jej zdolności i niezwykła inteligencja Harry nie zdołałby
pokonać Voldemorta. Powinniśmy zaangażować ją w nasze działania, być może
będzie w stanie dociec, co jest przyczyną tej zmiany w zachowaniu Harry’ego i
Rona. Jeśli oczywiście założymy, że nie jest to Imperius.
– Litości,
Kingsleyu, przecież to zwykła czarownica, w dodatku aktualnie jest uczennicą!
Nie możemy tak po prostu angażować jej w najważniejsze sprawy świata
czarodziejskiego! – protestuje Marcus, a wraz z nim szefowie Departamentu Międzynarodowej
Współpracy Czarodziejów i Departamentu Tajemnic.
Minister
uśmiecha się lekko, ale nim ponownie zabiera głos, odzywa się Julianna.
– Widział pan,
panie Blackwell, skutki wielkiej dociekliwości i inteligencji Hermiony Granger –
zauważa kobieta. – Biuro Aurorów przecież kontrolowało rodzinę Malfoy i
doskonale wiedzieliście o tym, co dzieje się z panią Narcyzą. Jestem pewna, że
chora kobieta nie byłaby w stanie pokonać czterech śmierciożerców i uciec z
otoczonego dworu do swej siostry.
– Cóż… – Marcus
zdaje się być zakłopotany, ale jednocześnie jest zaskoczony tą nagłą zmianą w
zachowaniu panny Aragon. Doskonale przedstawiła sprawę.
– Sądzę, że
argumenty przytoczone przez pannę Aragon są wystarczające, Marcusie – odzywa się
Kingsley. – Jak najszybciej musimy o wszystkim poinformować dyrektor
McGonagall, a także pannę Granger, zajmę się tym osobiście. Natomiast waszym
zadaniem będzie przygotowanie stosownego oświadczenia. Najpóźniej jutro w
specjalnym wieczornym wydaniu Proroka ma się ono znaleźć. Czarodzieje muszą wiedzieć,
że rozpoczęła się kolejna wojna.
Czuję, że teraz to się będzie działo...
OdpowiedzUsuńTak się cieszę z pocałunku! Niesamowicie podoba mi forma opisania go z punktu widzenia Draco. Urzekło mnie rownież to, że podzielił się tym ze swoimi przyjaciółmi... ahhh czuć miłość :)
Zastanawia mnie, co też wymyśli Astoria. Mam nadzieję, że nie namiesza za bardzo a przynajmniej, że nie uda jej się osiągnąć tego co zamierza... No i cieszę się, że nie uśmierciłaś Narcyzy. Nie wyobrażam sobie tego, jak Draco przyjąłby tę informację.
Cóż.... czekam na więcej :)
Pozdrawiam, s.
Tak długo czekałam, aż w końcu będę mogła opisać pocałunek i w sumie może nie ma tu dokładnego opisu, który miałam zamiar wprowadzić, a subtelna mam wrażenie, niezwykle delikatna sytuacja, co jest chyba najlepszym możliwym rozwiązanie ;)
UsuńNie sadzę, aby Astoria mogła jakoś szczególni namieszać, ale kto tam wie, jak to wszystko się potoczy ;)
Nie mogłabym przysporzyć Draco takiego cierpienia, no i nie po to została uratowana, aby później tak po prostu zginąć, ona jeszcze odegra swoją rolę ;))
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam <3!
Dzieje się nie powiem dzieje się.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko podoba mi się Twoja Astoria gdyż nie pokazujesz jej jako okrutnej kobiety.
Wręcz przeciwnie. Szkoda mi jej gdyż została zraniona a jednak zachowała dumę.
I cudownie.
Widok Hermiony i draco mimo tych wszystkich problemów. Widać, że połączyła ich prawdziwa miłosć. Czekałam tyle rozdziałów i warto było.
Coś cudownego.
pozostaje mi czekać na kolejny rozdział powstały z Twojego pióra.
Jestem wielbicielką tych historii.
pozdrawiam mocno!
Nie, Astoria własnie od zawsze wydawała mi się delikatną, wręcz słodką kobietą, dlatego staram się swoje wyobrażenie urzeczywistnić w opowiadaniu ;)). Szczerze irytuje mnie przedstawianie jej, jako dwulicowej małpy, która na głowie stanie, aby tylko zatrzymać przy sobie Draco... Stąd też na pewno wszystkie jej przyszłe poczynania nie będą miały w sobie nic aż tak wyjątkowo okrutnego.
UsuńDziękuję serdecznie za ciepłe słowa i opinię! <3
Wierzymy w ideały, bo bez tego życie nie ma żadnego smaku...
OdpowiedzUsuńKocham sposób w jaki przedstawiłaś pocałunek Hermiony i Draco. Twoi bohaterowie są tacy "żywi", że bez problemu potrafię sobie ich wyobrazić. Rozdział genialny! Jaką ilość rozdziałów masz w planie?
OdpowiedzUsuńDużo, dużo weny!
Pozdrawiam,
Dagie
Dziękuję bardzo! ;** Cieszę się, że opowiadanie się podoba! :D
UsuńJeśli chodzi o planowaną liczę rozdziałów to jeszcze będzie ich około piętnastu. A później zostanie przeze mnie napisany drugi tom, który będzie liczył łącznie dwadzieścia rozdziałów ;))
Hejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńJestem absolutnie zakochana w tym rozdziale, począwszy od przepięknego cytatu, który czytałam po stokroć i jeszcze raz i jeszcze i coś mam wrażenie, że wyryje go sobie nad łóżkiem, by nie zapomnieć; a skończywszy na ostatnim akapicie.
Żałuję, że nie mogę tego skomentować dosadniej, jak tylko przez kocham, kocham, kocham!
Dziękuję, kochana, za takie cudowne słowa!!! <3
UsuńZawsze staram się dobierać cytat pod emocje, jakie są eksponowane w danym rozdziale, sytuacje i nawet miejsca, dlatego fakt, że się on spodobał tylko potwierdza to, ze dobrze go dobrałam! ;))
Dziękuję za miłe słowa, naprawdę wiele dla mnie znaczą <3
Przez natłok nauki nie miałam czasu czytać 😣
OdpowiedzUsuńAle dzisiaj wszystko nadrobiłam i znowu zakochałam się w tej historii ❤
Jest cudowna, świetnie ukazujesz odczucia bohaterów i tworzysz ciekawą fabułę.
Od teraz będę starała się regularnie czytać
Czekam na kolejny i dużo weny ❤
Dziękuję, moja droga!!! <3 <3
UsuńCieszę się, że opowiadanie cały czas się podoba i nie zawiodłaś się!
Kochana, witaj! Wiem, że bardzo długo mnie tutaj nie było, za co przepraszam. Moja nieobecność tyczy się całego blogowego życia, na które przez ostatni okres nie miałam czasu, ani ochoty. Teraz mam przerwę semestralną, więc zabrałam się za nadrabianie. W styczniu dodałam także rozdział na Pięknej i Bestii, gdybyś dalej była zainteresowana ;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim muszę Ci pogratulować, że wytrwale prowadzisz bloga! Dużo historii zostało porzuconych, a Ty dalej robisz to, co kochasz. Cieszę się bardzo :D Cieszę się również, że Twoje opowiadanie nie straciło czaru, że dalej potrafisz przedstawić sprawy delikatnie i dojrzale, chwytając czytelnika za serce.
Wiele rzeczy się tutaj wydarzyło, postaram się podsumować choć kilka.
Pocałunek Hermiony i Draco! Coś, na co właściwie czekamy od samego początku. Podobały mi się okoliczności, w jakich to się stało, były takie… gwałtowne, a zarazem piękne. Pokazałaś, że ich uczucie to nie tylko przelotny kaprys hormonów, ale długa, pełna wsparcia przyjaźń. I to jak Draco to opisał w swoim dzienniku… Wow. Gdzie są tacy faceci? xD Plus jeszcze jego troska o matkę, jego podziw do niej… Jestem pod wielkim wrażeniem.
Żal mi Luny. Zawsze była taka pogodna i cieszyła się ze wsparcia przyjaciół, a tymczasem teraz rozważa wyjazd, by się od nich odciąć. Widać jak fatalne zauroczenia komplikują sprawy.
Żal mi również Astorii, bo nieodwzajemnione uczucia zawsze bolą. Jednocześnie nie spodziewałam się, że Ślizgonka pokaże pazurki. Wcześniej wydawała mi się taka poukładana i miła… Ale złamane serce popycha nas do różnych czynów, zwłaszcza, gdy dziewczyna ma swoją dumę. Boję się, co ona teraz wymyśli :(
Zaskoczyła mnie też dyskusja w ostatnim fragmencie. Hermiona faktycznie jest jeszcze młoda, ale ma już wiele sukcesów na swoim koncie. Nie ulega wątpliwości, że jest jedną z najzdolniejszych czarownic swoich czasów… Zatem faktycznie mogłaby im pomóc. Tylko czy dziewczyna nie ma już wystarczająco dużo zmartwień?
Przepraszam jeszcze raz i życzę dużo weny, kochana <3 Mam nadzieję, że uda Ci się ukończyć to opowiadanie :)
Dziękuję, kochana za bardzo miłe słowa <3!
UsuńStaram się poświęcać temu opowiadaniu jak najwięcej serca, ale nie ukrywam, że i tak pisze mniej niż niegdyś :(( Co zresztą widać po datach publikacji rozdziałów. Niestety, nie zawsze mam czas, a nawet chęci do tego, aby usiąść i pisać dalej. Jednak kiedyś postanowiła, że choćbym miała stanąć na głowie to to opowiadanie zakończę. Muszę to zrobić ponad wszystko inne!
Cieszy mnie, że opowiadanie wciąż Ci się podoba. To najważniejsze. Mimo że nie piszę już tak systematycznie jak kiedyś, to miło mi słyszeć, że jednak nie wyszłam z wprawy, haha ;))!
Cóż, jeszcze wiele się w opowiadaniu zdarzy, a teraz wkraczamy w ten najcięższy okres tego opowiadania. Będzie tutaj wiele akcji, tajemnic, związków przyczynowo-skutkowych i będę musiała dołożyć wszelkich starań, aby wszystko pozostało dobrze wyjaśnione i opisane. Mam nadzieję, że podołam i nikt się nie zawiedzie ;))
Dziękuję za komentarz i miłe słowa! <3
#MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby
OdpowiedzUsuńO, mój Merlinku kochany, co tu się dzieje?! Jestem porażona, podekscytowana, a niecierpliwość niemal wypływa mi uszami. Chcę więcej! Ostatnie rozdziały obfitowały w akcję i emocje w takim stopniu, że nawet nie zorientowałam się, że dobrnęłam do ostatniego (opublikowanego, pragnę zaznaczyć) rozdziału. Wreszcie nadchodzi to, na co czekałam od początku. No, dobrze, prawie od początku, bo pierwszą rzeczą było dramione. W każdym razie: wojna! Przeczuwam, że jeszcze gorsza, bardziej zaciekła i brutalna. Widzę dużo spiskowania i masę tajemniczych celów, do których Śmierciożercy zamierzają dążyć. Na przykład, Aurora. Wiedziałam, że napoiła czymś Harry’ego i Rona! Teraz tylko trzeba czekać aż reszta się zorientuje i pomoże chłopakom otrzeźwieć. Swoją drogą, mam nadzieję, że nie zrobili niczego głupiego... Nie zabili jeszcze nikogo, prawda? Na samą myśl aż drżę. Nie mogłabym powstrzymać łez, gdyby Harry po ocknięciu oszalałby, bo kogoś skrzywdził. Dobrze też, że Ministerstwo wreszcie zamierza przedstawić społeczeństwu przerażającą prawdę. Lepiej żyć w całkowitej świadomości niż jedynie na ochłapach strzępków artykułów Szmatławca Codziennego.
Niezwykle cieszę się, że Draco i Hermiona poznali własne uczucia. Ba! Zakochali się w sobie! Ten opis pocałunku w dzienniku Malfoya brzmiał przeuroczo. Zaskoczyłaś mnie taką wersją, dlatego chapeau bas. Zastanowiło i zatrwożyło mnie jednocześnie zachowanie Astorii, która zamierza „zdobyć serce” Draco. Aż boję się skutków jej działania – a prezentowała się na taką słodką, miłą dziewczynkę! Najwyraźniej Ślizgonki lubią zaskakiwać. Choć w zasadzie poniekąd ją rozumiem; została wystawiona przez kogoś, kim od zawsze gardziła. Oby tylko nie strzeliło jej do głowy przejście na stronę Śmierciożerców.
Co by tu jeszcze napisać?
Z Ginny nic się nie zmieniło. Była, jest i najprawdopodobniej też będzie niezwykle irytująca. Denerwuje mnie fakt, jak łatwo manipuluje uczuciami Blaise’a, że go wykorzystuje, bo przecież zna prawdę. Dlatego kompletnie nie dziwię się Lunie podjętej decyzji o wyjeździe, również nie mogłabym patrzeć na przyjaciółkę idiotkę, osowiałego chłopaka, w którym się durzę, i się nie wtrącać. Tak przy okazji, przeczuwam, że Luna pozna w Nowym Jorku syna Scamandera, Lysandra, z którym się później zwiąże – idziesz za pan brat z kanonem, prawda?
Co do całości opowiadania: jestem nim zafascynowana i przeogromnie się cieszę, że tu trafiłam. Postacie są prawdziwe, fabuła niesamowicie rozbudowana oraz okropnie wciągająca, a ponadto pełno w tekście skrywanych tajemnic i zagadek, które nagminnie pobudzają wyobraźnie. Nie wspominając już o emocjach towarzyszących przy czytaniu. Od teraz będę się meldować jako Ew, stała czytelniczka Wschodu Słońca, możesz być pewna. ;)
I tak na zakończenie, z czystej ciekawości, ile mniej-więcej planujesz rozdziałów i czy część trzecia będzie tą ostatnią? :D
Czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam gorąco w tą chłodną, zimową noc!
Ew
Dziękuję bardzo za wszystkie miłe komentarze! <3 Cieszę się bardzo, ze opowiadanie się spodobało i zaciekawiło :D!
UsuńCóż, teraz akcja będzie brnęła do końca, do tego jednego momentu, za który jestem pewna zostanę zamordowana, hahah, ale cóż. Taki był plan od początku ;))
Staram się wracać powoli na ścieżkę kanonu ;)) A przy tym nieco ją wydeptywać, tak po swojemu. Stąd też możliwy wyjazd Luny i Hannah z Neville'em :D!
Część trzecia zostanie zakończona na rozdziale 45. Później będzie część czwarta, ostatnia, która będzie miała 5 rozdziało, a epilog można będzie uznawać za taki 6, ostatni. I tak zakończy się tom pierwszy :D Mam w planach zacząć i zakończyć w tym roku tom drugi, który będzie liczył dwadzieścia rozdziałów i na nim ostatecznie zostanie zakończony wschód ;))
Jeszcze raz dziękuję za wszystko! <3
Również pozdrawiam i zapraszam na kolejny rozdział już w sobotę :D!
Rozsiadłam się z samego rana i na jeden raz musiałam przeczytać wszystko, bo nic nie byłoby w stanie mnie odciągnąć.
OdpowiedzUsuńO jejku, bardzo mi miło! :D Mam nadzieję, że opowiadanie się podoba <3
UsuńWreszcie doczekałam się pocałunku! Jenyy ile na to czekałam. Ta scena była taka emocjonalna, a jednocześnie wiedziałam, że tak się skończy. Cudo! <3
OdpowiedzUsuńNo proszę, Luna chce wyjechać. Tego naprawdę się nie spodziewałam. Zaskakujesz mnie coraz bardziej.
Pomysł z Imperiusem nałożonym na Harry'ego i Rona wydaje się racjonalny, ale jakoś nie widzi mi się angażowanie Hermiony w wojnę. Powinni jej dać spokój :/
Lecę dalej!
Niestety, Hermiona jako bohaterka jest we wszystko zamieszana :(( Będzie to kluczowe w późniejszych działaniach, z resztą, sama zobaczysz hah :D
UsuńCieszę się, że opis pocałunku się spodobał, skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie jestem z niego dumna, haha
Dziękuję za komentarz <3