Marzenia
Pragnę Cię dotknąć, Kochanie,
Pragnę Cię także poczuć,
Pragnę zobaczyć wschód słońca
W twoich grzechach
~ Zayn Malik ft. Sia, Dusk Till Dawn
22 luty 1999
Miałem sen. Po raz kolejny była w nim ona.
Ale wyglądała inaczej, niczym wila. Tańczyła w zasięgu mojego wzroku, a jej
włosy plątały się wokół niej, niczym welon. Wyciągałem ku niej dłonie,
bezskutecznie starałem się ją pochwycić. Uśmiechała się do mnie, uwodziła,
nieustannie przede mną uciekała. A ja coraz bardziej pragnąłem ją dotknąć,
zatrzymać przy sobie na zawsze.
Oddalała się ode mnie; ciągle i ciągle, i
ciągle…
Aż w końcu się obudziłem.
Ten sen był tak realistyczny, tak
przerażająco prawdziwy… Niezależnie od tego, jak bardzo chciałbym żebyśmy byli
blisko, inni będą sprawiać, że będziemy coraz dalej… Powoli zaczynam wierzyć w
to, że jesteśmy z dwóch różnych światów, które nigdy się nie połączą.
Tak bardzo żałuję, czuję, że nasza historia
mogłaby być jedną z piękniejszych.
Draco
***
Profesor
Slughorn wygląda na zmęczonego. Ma podkrążone oczy i wyraźnie się garbi. Nie
spał zbyt wiele w nocy, pewne sprawy nie dają mu spokoju… Nocne mary otulają go
strachem i nakazują wzmożoną czujność… Nie tylko on wydaje się uczniom
nieobecny; każdy z nauczycieli zdaje się być przygnębiony i ponury… Dzieje się
coś, o czym nie piszą ani gazety, ani rodzice w swoich listach… Mają miejsce
rzeczy, o których nie mówi się głośno…
– Na
dzisiejszej lekcji rozpoczniemy temat, który będzie kontynuowany jeszcze na
kolejnych zajęciach. Będziecie pracować w parach, a waszym zadaniem będzie
uwarzenie jednego z podanych przeze mnie eliksirów. Jest to praca
długoterminowa, więc będzie miała znaczny wpływ na wasze oceny końcowe.
Profesor z
wyraźnym trudem podnosi się z krzesła, chwieje się lekko na nogach i Hermiona
widząc to, momentalnie przestaje oddychać. Jest gotowa w każdej chwil podbiec
do nauczyciela i pomóc mu w razie gdyby upadł. Na szczęście taka sytuacja nie
ma miejsca. Hermiona uspokaja się lekko, ale wciąż bacznie obserwuje profesora.
Dostrzega, że ręka mu drga, gdy pisze na tablicy nazwy eliksirów. Jego strój
jest niechlujny i Hermiona boi się tego, co może być powodem takiego
zachowania.
– Myślisz, że
jest chory?
Hermiona czuje
gorący oddech Draco przy swoim uchu i momentalnie po jej ciele przebiegają
przyjemne dreszcze. Stara się ukryć rumieńce wstydu, które zaczynają pojawiać
się na jej policzkach. Od momentu, w którym uświadomiła sobie, że Draco nie jest
jej obojętny, reaguje na niego inaczej. Każdy, nawet najdrobniejszy gest Draco,
sprawia, że przyjemne ciepło rozchodzi się po jej ciele, a w brzuchu żołądek
zaciska się w supełek. Nigdy nie reagowała tak na żadnego chłopaka. Ani Wiktor,
ani Ron nie wywoływali w niej takich emocji; ekscytacji i fascynacji! Będąc tak
blisko chłopaka, czując jego oddech przy swoim uchu i wyobrażając sobie, że
nagle jego usta dotykają jej szyi po prostu wariuje. Swoimi myślami i
pragnieniami doprowadza samą siebie na skraj szaleństwa.
Próbuje jakoś
usprawiedliwić swoje zachowanie. Draco nie jest kimś koło kogo można przejść
obojętnie. Teraz, gdy zna go już lepiej, wie, że Draco to niezwykle
intrygujący, a przy tym skomplikowany człowiek. Jest błyskotliwy i
inteligentny. Hermiona skłamałaby, gdyby powiedziała, że rozmowy z nim nie
należą do jednych z jej codziennych przyjemności. Czasami czeka w napięciu na
moment, w którym znów zderzą się ich niekiedy zupełnie odmienne poglądy, a ona
będzie mogła włożyć całe serce w przekonanie go do swojej racji. Uwielbia też
droczenie się z nim, pełne napięcia chwile, w których uśmiechają się do siebie
dość sarkastycznie, trącają ramionami i śmieją z drugiego – już dawno nie ma w
tym nic z dawnych, pamiętnych kłótni. Nie może też zapomnieć o tym, że Draco
jest po prostu przystojny… Nigdy nie przywiązywała do tego jakiejś szczególnej
uwagi, ale chłopakowi nie można odmówić urody, o tyle, o ile niegdyś był
brzydkim, nadętym chłopcem o twarzy nieustannie wykrzywionej w grymasie
niezadowolenia, o tyle teraz wygląda zupełnie inaczej. Jego rysy są ostrzejsze,
szczękę ma mocno zarysowaną i jest znacznie wyższy niż wcześniej zakładano, że
będzie. Wygląda na mężczyznę, który mimo młodego wieku wiele już w życiu
przeszedł, jest tym wszystkim zmęczony, ale nie traci nadziei. Jego spojrzenie
jest ostre, poważne i przecinające duszę drugiego człowieka na wskroś. Często
Hermiona ma wrażenie, że nic nie umknie przed jego wzrokiem, że choćby ukryła
coś w najciemniejszym zakątku serca on i tak się o tym dowie. Mimo to jego oczy
ją hipnotyzują, sprawiają, że się w nich zatraca i choć są błękitne tak jak
oczy Rona, to są od nich zupełnie różne. Ron w swoim spojrzeniu jest zawsze
czuły, ufny i delikatny, oczy Draco zaś przypominają Hermionie ocean; piękny, ale
zdradliwy.
Hermiona
przekrzywia głowę tak, że może znów zatracić się w błękicie tęczówek chłopaka.
Wzrusza ramionami niemal niezauważalnie, ocierając się przy tym ramieniem o
wyciągniętą w jej kierunku dłoń Draco.
– To musi być
coś więcej, przecież wczoraj w trakcie kolacji do profesor McGonagall
przyleciała jakaś sowa, a później wszyscy nauczyciele w pośpiechu opuścili
Wielką Salę.
Draco bacznie
się jej przygląda. Szuka w jej oczach i ciepłym uśmiechu odpowiedzi na
wszystkie pytania; nie tylko te dotycząca zachowania nauczyciela, ale i te,
dotyczące uczuć.
– Myślisz, że
co mogło się stać? Prorok o niczym nie pisał…
Hermiona wzdycha
lekko, nieco sfrustrowana. Nienawidzi momentów, gdy czegoś nie wie… Niestety,
będąc w Hogwarcie nie jest w stanie dowiedzieć się więcej niż inni, zwłaszcza
że nie ma już kontaktu z Harrym i Ronem.
– Prorok ma
informacje z przecieków, a jeśli ta sprawa tyczy się najbardziej wewnętrznego
kręgu Ministerstwa, powiedzmy spraw pomiędzy Hogwartem, a Ministrem to nie
sądzę, aby zdołał dowiedzieć się czegokolwiek.
Draco uśmiecha
się szeroko.
– Właśnie tego
potrzebowałem, twojego racjonalnego podejścia do pewnych spraw.
Hermiona stara
się pohamować śmiech, ale nie udaje się jej to, za co Draco dziękuje Merlinowi.
Uwielbia słuchać jej śmiechu, uspokaja go i sprawia, że i jego humor znacznie
się poprawia. Czasami, zazwyczaj wieczorami, gdy nawiedzają go różne przerażające
wizje przyszłości zaciska mocno powieki i wsłuchuje się w ciszę. A w ciszy
wbrew pozorom rozgrywa się prawdziwa symfonia; spokojne oddechy śpiących
Blaise’a i Teodora mieszają się z dźwiękiem sunących po gzymsach kropel wody, a
gdy cisza już niemal przenika całe jego ciało, Draco zawsze słyszy słodki
śmiech Hermiony, który przynosi hulający po korytarzach, dormitoriach i
zapomnianych klasach wiatr. Ten śmiech go otula i zniewala, koi jego nerwy i
oczyszcza duszę, powoli usypia swoją piękną delikatnością.
– Czasami
wolałabym nie być racjonalistką – mówi cicho Hermiona, zupełnie wbrew sobie.
Nie wie, co ją popchnęło do wypowiedzenia tych słów. Słów, które pociągną za
sobą rozmowę, której na pewno nie chce teraz odbyć.
Draco zaczyna
przyglądać jej się uważnie, mruży lekko oczy i uśmiecha się cwanie, gdy zadaje
pytanie, którego tak bardzo nie chce słyszeć Hermiona.
– Jeśli nie
realistką, to kim?
Widząc, że
Hermiona nie ma najmniejszego zamiaru odpowiadać i już odwraca głowę, Draco
wyciąga dłoń i łapie ją za podbródek, starając się podtrzymać wymianę spojrzeń.
Jest zupełnie zaskoczony nagłą bliskością dziewczyny i tym w jak intymnej
sytuacji się teraz znajdują. Nie liczy się dla niego nic; ani uczniowie, ani
profesor. Jest tylko ona, siedząca obok niego, z czerwonymi policzkami,
naelektryzowanymi włosami i zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. To zaskoczenie
sprawia, że Draco momentalnie się opanowuje. Zakłopotany zabiera swoją dłoń i
przeczesuje nią włosy. Uśmiecha się niemrawo i dopiero wtedy odzywa ponownie;
– Nieładnie
jest nie odpowiadać na zadane pytanie. – Stara się zabrzmieć szelmowsko i nieco
ironicznie, ale zamiast tego jego słowa wydają się niezwykle żałosne, z trudem
stara się wybrnąć z krępującej sytuacji.
Hermiona
otrząsa się jednak szybko z szoku i już po chwili uśmiecha do Draco tak
delikatnie, uspokajająco, jakby jego dotyk jej nie sparaliżował, ani nie
wywołał w niej lawiny skrajnych uczuć.
– Czasami
chciałabym być marzycielką i uwierzyć w to, że moje marzenia mogą się spełnić –
mówi delikatnie Hermiona, a z każdym kolejnym słowem jej uśmiech lekko zanika,
aż w końcu w jego miejscu pozostaje tylko smutny grymas.
Draco
uświadamia sobie, że oboje pragną tego samego.
***
Wtorkowe
popołudnie zapowiada się niewinnie. W bibliotece jak zwykle panuje cisza,
przerywana jedynie szeptami i szmerem sunących po pergaminach piór. W powietrzu
unosi się kurz z przewracanych niekiedy z czcią, a innym razem z roztargnieniem
stronic różnych ksiąg.
Hermiona jak
zwykle siedzi w miękkim fotelu w najdalszym zakątku biblioteki. Taki ma już
zwyczaj i nikt nie spodziewa się zobaczyć jej gdzieś indziej. Teraz jednak
towarzyszy jej Ginny, a nie Draco, jak ma to miejsce ostatnimi czasy. Hermiona
pochylona jest nad jedną z ksiąg – tą samą, którą czytała już wiele razy. W ogóle
nie skupia się na tym, co dzieje się wokół niej, jest zapatrzona w słowa swojej
ulubionej historii – Historii Hogwartu.
Ginny
korzystając z tej zadumy wymalowanej na twarzy przyjaciółki, co chwilę zerka na
nią z zainteresowaniem. Ostatnimi czasy Hermiona zachowuje się zupełnie inaczej,
i mimo że Ginny pochłonięta jest wieloma sprawami, zauważa tę delikatną zmianę
w dziewczynie. Jest znacznie mniej skupiona niż zazwyczaj, widać, że mało
sypia, a dodatkowo jej aktywność na lekcjach drastycznie spadła. Jakby jakiś
ciężar przygniatał jej drobną sylwetkę.
Ginny czuje,
że jest coś, o czym Hermiona jej nie mówi. Jakiś problem, z którym sama stara
się sama uporać. Bierze głęboki oddech zanim zadaje to nurtujące ją pytanie;
– Co się dzieje,
Herm?
Przyjaciółka
zdaje się być tak zaczytana, że nawet nie słyszy słów Ginny, dlatego ta ponawia
pytanie. Tym razem Hermiona unosi głowę i spogląda w oczy Ginny.
– Coś mówiłaś?
– Jesteś
nieobecna, cały czas. Co się dzieje? – pyta po raz kolejny.
Hermiona
chrząka lekko i zamyka książkę z trzaskiem. Czy coś ją trapi? Kuli się w fotelu…
Oczywiście, że tak. Ale wbrew pozorom nie jest to żaden chłopak… Chodzi o coś
znacznie, znacznie poważniejszego. Zanim odpowiada Ginny, otula się swoimi
ramionami.
– Czuję, że
nadchodzi coś złego… Coś gorszego niż czasy drugiej wojny…
Ginny prostuje
się i odkłada pióro do kałamarza. Ona też to czuje, widzi w zachowaniu
nauczycieli, a nawet hogwarckich portretów. Wszyscy są jacyś ostrożniejsi,
cichsi i bardziej skupieni. Pamięta, że to samo działo się na krótko przed
Bitwą o Hogwart…
– Nie mogę
spać – mamrocze Hermiona. – A co jeśli znów przyjdzie nam walczyć? Tyle osób
zgięło z ostatniej bitwie. Boję się nawet wyobrazić sobie, co miałoby miejsce
teraz… Zginęło tylu znakomitych czarodziejów, kto teraz przeciwstawi się
śmierciożercom?
Ginny zaciska
usta, stara się pohamować łzy cisnące się jej do oczu. Wspomnienie Freda,
umierającego tuż obok niej, jej bezsilność… Tak bardzo boi się przyszłości.
Potrząsa głową
i przeciera oczy dłońmi, musi być silna. Mimo że jej głos drży odzywa się, a
Hermiona wyczuwa w jej słowach siłę.
– Raz
zwyciężyliśmy, jeśli nasze przeczucia są prawdziwe to ja na pewno znów stanę do
walki.
Hermiona stara
się uśmiechnąć, ale na jej usta wypływa tylko ponury grymas. Odwraca głowę
chcąc ukryć ból malujący się w jej oczach i właśnie wtedy dostrzega blisko
swoja drugą przyjaciółkę.
– Luno! – mówi
głośniejszym niż powinna głosem.
Dziewczyna
odwraca się z wyraźną niechęcią, która jest zupełnie niezrozumiała dla
Hermiony. Podchodzi do nich szybkim krokiem i wita się delikatnym skinieniem
głowy.
– Czy mi się
wydaje, czy ty nas unikasz? – pyta zaskoczona Ginny.
Luna wzrusza
ramionami i uśmiecha się lekko, ale Hermiona nie widzi w jej uśmiechu nic
znajomego. Jest smutny i oschły, całkiem sztuczny!
– Po prostu
się mijamy – mówi miękko Luna. – A teraz przepraszam, ale umówiłam się ze
znajomymi.
Odwraca się
jak gdyby nigdy nic i odchodzi w przeciwną stronę. Hermiona zdaje się być
niezwykle zaskoczona, ale czuje, co może być powodem zachowania przyjaciółki.
Luna po prostu wciąż jest zakochana w Blaise’ie i nie może znieść tego, jak
swoją ignorancją Ginny rani chłopaka.
– Jak ona w
ogóle się zachowuje! – unosi się Ginny. – Zaraz do niej pójdę!
– Siadaj –
rzuca krótko Hermiona. – Teraz jest już za późno, żebyś coś zrobiła – mamrocze gorzkim
głosem i wraca do lektury.
Ginny spogląda
na nią ze zmrużonymi oczami. Czy jest coś, o czym wiedzą one, ale nie ona?
***
24 luty 1999
Coś znów spędza mi sen z powiek. Tym razem
to nie żadne wątpliwości, uczucia, a czysty strach. Strach, który paraliżuje
mnie, gdy tylko zamykam oczy. Czuję, że coś nadchodzi. Coś bardzo, bardzo
złego. Nie wiem tylko, z której strony uderzy i kto będzie ofiarom.
Draco
***
Pokój wspólny
zdaje się być zbyt ciasny jak na tak dużą grupę osób zgromadzoną w nim. Szmer
rozmów nieco przytłacza Pansy, ale ta nie ma zamiaru opuścić swojego miejsca.
Chce porozmawiać z przyjaciółmi. Na razie Pansy się nie odzywa, pozwala, by
Blaise i Teodor gawędzili na błahe tematy. Czeka na moment, w którym ludzie
powoli zaczną zbierać się na kolację. W końcu tłum powoli rzednie, a Pansy
chrząka lekko, czym zwraca na siebie uwagę przyjaciół.
– Musimy
pogadać. – Jej spojrzenie jest tak poważne, że zarówno Teodor jak i Blaise prostują
się i czekają aż rozpocznie.
Pansy nie
bardzo wie, jak ubrać w słowa to, co ma do powiedzenia. Trochę obawia się
reakcji i jest niemal przerażona tym, co przyjdzie jej wyjawić.
– Dostałam
list od Rogera – szepcze. – I przestańcie się patrzeć na mnie tak dziwnie,
wiecie, że Roger szkoli się na aurora… W Biurze panuje niezły zgiełk. Na rozkaz
Ministra na gwałt szukani są aurorzy, a starsi, ci którzy po wojnie odeszli na
emeryturę, powoływani są na nowo. Według Rogera dzieje się coś, o czym nie
piszą gazety i jest to coś bardzo, bardzo złego…
Teodor pochyla
się bliżej przyjaciółki i spogląda najpierw w jej oczy, a następnie w oczy
Blaise’a.
– Myślicie, że
śmierciożercy planują wyciągnięcie więźniów z Azkabanu?
Blaise prycha,
zaciska mocno dłonie, czując jak wzbiera w nim wściekłość, ale i bezsilność.
– To raczej
pewne, na co byłyby im te plany? Na co szpiedzy wszędzie? Nadciąga kolejna
wojna i coś czuję, że będzie ona jeszcze gorsza niż dwie ostatnie.
Teodor wzdycha
głośno i przeciera oczy dłonią. Teraz ma przed oczyma tylko twarz swojej
siostry i siostrzeńców; słodkiego Teodora i jeszcze nienarodzonej kruszynki. Musi
jak najprędzej ich ostrzec, śmierciożercy eliminują każdego, kto sprzeciwił się
kiedyś ich idei, nawet po tylu latach Liliana nie jest bezpieczna.
– Sądzicie, że
w nas też uderzą? – pyta cicho Pansy. – Już dwa razy wdarli się do Hogwartu, a
jakby nie patrzeć jest tutaj wiele osób powiązanych ze zdrajcami…
– Na przykład
my – mówi gorzko Blaise. – Nie opowiedzieliśmy się po żadnej ze stron, każą nam
wybierać, albo zginiemy…
Pansy z bijącym
sercem odzywa się ponownie. W jej oczach lśnią łzy. Oni jakoś sobie poradzą,
ich rodziny już zapłaciły. Matka Blaise’a wciąż spotyka się z osobami, które
niegdyś były powiązane ze śmierciożercami, rodzice Teodora zginęli za Czarnego
Pana, a jej ojciec siedzi w Azkabanie.
– Draco –
szepcze cicho Pansy. – Jego matka zdradziła, on zdradził, tak samo jak jego
ojciec niegdyś. Dobrze wiesz, że śmierciożercy nie zapominają.
Chwilę
wymieniają się spojrzeniami, Pansy z Teodorem naj dłużej. Rozumieją bez słów,
że muszą powiedzieć Blaise’owi coś, co niezbyt go uszczęśliwi.
To Teodor
bierze na siebie to brzemię.
– Musisz
przestać tak dużo czasu spędzać z Weasleyówną.
Blaise wydaje
okrzyk zdumienia.
– Chyba żartujecie,
nie ma mowy. Nie zgadam się na to.
Czas spędzany
z Ginny jest dla niego czymś niezwykłym. I mimo że jest dla niej tylko
przyjacielem, to wie, że lepiej być tym, niżeli nikim. Nie wyobraża sobie, że
mógłby utracić te chwile szczęścia.
– To samo mamy
zamiar zasugerować Draco… – mówi spokojnie Pansy. – Lubię Granger, ale to dla
nich zbyt duże niebezpieczeństwo, dla nas zresztą też.
– Postradaliście
zmysły! – unosi się Blaise, całe szczęście, że Pokój jest niemal pusty i nie ma
osób, które mogłyby podsłuchać ich rozmowę.
– Blaise…
– Właśnie,
dlatego że jej też grozi niebezpieczeństwo za nic świecie jej nie zostawię. Nigdy,
możecie o tym zapomnieć!
Blaise wstaje
gwałtownie i szybkim krokiem rusza w kierunku wyjścia z Pokoju Wspólnego. Pansy
opada na fotel i zmęczona przeciera oczy. Teodor natomiast dokładnie analizuje
słowa przyjaciela.
– A może ma
rację? Może faktycznie bezpieczniejsi będą z nami? Wiemy, jak działają
śmierciożercy, znamy ich klątwy i może będziemy w stanie przewidzieć ich ruchy?
Pansy kreci
głową.
– Teo, to nie
szachy, gdzie możesz przewidzieć ruch przeciwnika. To życie, a ja swojego nie
chcę stracić!
Teodor milknie
i wpatruje się w ogień trzaskający w kominku. Ze zgrozą przypomina sobie, że
zalewie dwa lata temu byli w dokładnie takiej samej sytuacji, tyle że wtedy
głowili się nad tym jak sami mają przeżyć… Z zaskoczeniem zauważa, że zmienili
się. Teraz martwią się również o tych, których niegdyś nienawidzili.
***
26 luty 1999
Blaise wczoraj wieczorem powiedział o tym,
jakie plany mają Teodor i Pansy. Ale moje zdanie jest podobne do zdania
Zabiniego. Nie mogę odsunąć się od Hermiony, nie chcę tego, ja jej potrzebuję,
żeby przetrwać. Cały dzisiejszy dzień przekonywaliśmy ich do swojej racji i
ostatecznie się udało. Wieczorem; ja, Pansy, Teo i Blaise uczyliśmy się w
bibliotece z Hermioną i Weasleyówną. I choć wiewióra rozmawiała tylko z Blaise’em
to wydaje mi się, że bardziej akceptuje naszą obecność. Co innego Hermiona, ona
doskonale dogaduje się z Pan i Teo, nie powiem, ale dziwi mnie ogromnie!
Wciąż jednak mam dziwne przeczucia, że
nadchodzi cos złego. Coś, co zwali mnie z nóg i sprawi, że nie będą w stanie się
podnieść. Nie wiem jeszcze, co to jest, ale czuję, że moment, w którym w końcu
zrozumiem jest blisko.
Mam nadzieję, że znajdę się wtedy blisko
przyjaciół, którzy pomogą mi przebrnąć przez to szaleństwo…
Draco
***
W sobotnie
południe Draco wchodzi do Wielkiej Sali z lekkim uśmiechem na ustach, koło
niego idzie Hermiona, wracają ze wspólnego spaceru. Humor chłopaka jest
znacznie lepszy niż jeszcze parę godzin temu. Coś jednak jest nie tak… Momentalnie
wszystkie spojrzenia skupiają się na nich, na nim… Ludzie szepczą i odwracają
głowy, w swoich dłoniach dzierżą wydanie specjalne Proroka Codziennego.
Draco jest nieco zaniepokojony, ale idzie przed siebie, staje dopiero w
momencie, gdy zauważa że ku niemu zmierza dyrektor McGonagall. Jej spojrzenie
jest ponure, a wyraz twarzy chłodny. Za nią podąża zasmucony profesor Slughorn.
Draco rozgląda się z niezrozumieniem, aż w końcu podchodzi do zupełnie
przypadkowego ucznia i wyrywa mu z ręki gazetę. Gdy czyta nagłówek przed jego
oczami pojawiają się mroczki, a on traci czucie w nogach. Jego świat właśnie sypie
się na drobne kawałeczki, a wszystkie pragnienia i marzenia sypia się razem z
nim.
Atak na Malfoy Manor, Narcyza Malfoy –
zamordowana, czy zaginiona?
Niedawno trafiłam na to opowiadanie i niesamowicie mnie wciągnęło! Chociaż zwykle nie piszę komentarzy, to muszę Ci podziękować za ten tekst:-) Twój styl sprawia, że jednocześnie mam ochotę udusić Cię za tak wolne wprowadzanie Dramione, co pogratulować za właśnie tak spokojną i przemyślaną akcję. Choć do szału doprowadza mnie to, że jeszcze "nic" się nie zdarzyło, to przecież właśnie dzięki temu rozplanowaniu Twoje opowiadanie jest tak wyjątkowe i niepowtarzalne. Z ogromną przyjemnością czytam tak dojrzale i pięknie poprowadzony tekst :-) Podziwiam Cię za to i pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa! <3
UsuńNaprawdę czuję się niezwykle mogąc czytać tak serdeczne komentarze i opinie. Cieszę się, że czytanie mojego opowiadania sprawia komuś tak dużą przyjemność.
Jeszcze raz bardzo dziękuję! :*
Jak zwykle wspaniały rozdział. I do tego tak szybko!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię fragmenty z dziennika Draco. Są naprawdę świetnym wtrąceniem w fabułę. Jego myśli zapisane w formie zapisków pozwalają nam poznać jego postawę i charakter. Fragmenty te, mają dla mnie naprawdę bardzo prywatny charakter i są niebywałe ujmujące.
Po części rozumiem zachowanie Pansy i Teo ale z drugiej strony, zgadzam się z Blaisem i Draco... w tym momencie, momencie takiego zagrożenia, powinni chronić i wspierać się nawzajem. Blaise to mądry chłopak. Od zawsze o tym wiedziałam :)
Czytając Twoje opowiadanie wszystko wokół spowalnia. Zamykasz mnie w swoim świecie i nic więcej nie ma znaczenia. Mam wtedy wrażenie, jakby całe życie wokół toczyło się swoim rytmem ale beze mnie. Uwielbiam to uczucie.
Przyznam szczerze, że czytając ten rozdział czułam napięcie zdarzeniami, które nadchodzą. Czułam ciszę przed burzą. Teraz czuje smutek i przerażenie ale w dalszym ciągu nie opuszcza mnie nadzieja. Niesamowita mieszanka emocji za którą dziękuje.
Z niecierpliwoscią czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, s.
Dziękuję serdecznie. Próbuję w dość specyficzny sposób przedstawić relacje Herm i Draco. Nie zawsze są to ich bezpośrednie starcia, trochę eksperymentuje i staram się aby od czasu do czasu była to sytuacja przedstawiona oczami innej osoby, a innym razem własnie w wpisie Draco.
UsuńJestem naprawdę zaszczycona i bardzo dziękuję za tak ciepły komentarz, takie słowa wiele dla mnie znaczą <3!
Ty wiesz w jakim momencie zakończyć rozdział.
OdpowiedzUsuńAtak na Malfoy Manor? Zaginięcie Narcyzy? Rety tak wiele rzeczy się wydarzyło, że aż zdecydowanie brak mi słów. Kompletnie mnie zaskoczyłaś. Ciekawa jestem co jeszcze pokażesz, ale po kolei.
Przyjaciele Draco i Blais'a chcą dla nich dobrze, ale czy słusznie postępują?
Mam mieszane uczucie co do ich intencji.
Naprawdę uwielbiam te opowiadanie i cieszę, się że wciąz jesteś tu w blogspocie.
Niestety od jakiegoś czasu zauważyłam że ten świat umarł, ale tak przyjemnie się czyta ten rozdział i zapiera dech w piersiach.
Będę czekać na ciąg dalszy i wszystkiego najlepszego w nadchodzącym Nowym roku.
Pozdrawiam serdecznie.
Zaginięcie lub zamordowanie Narcyzy ;) Nie zapominaj o tym, kochana, hahah. Cóż, to była dość spontaniczna decyzja, w tej gazecie miała zostać opisana nieco inna historia, ale jestem zadowolona z tego, co ostatecznie powstało i nie żałuję tego, jak dalej się to wszystko potoczy ;).
UsuńTak, ja mimo że nie śledzę na bieżąco wszystkiego, co dzieje się na blogach, ani też nie czytam ostatnio nic, bo niestety nie mam na to czasu, to również zauważam ten drastyczny spadek. Przez cały czas odkąd jestem na blogspocie, a więc od 2012 nie było tak kiepsko :( Żałuję bo nie tworzy juz wiele autorek, z którymi miałam naprawdę dobry kontakt, a wiele z nich pisało swietne opowiadania. Szkoda, że ten swiat tak umiera... Ale cóż, nic na to nie poradzimy, wiem po sobie. Blogspot umiera bo autorki tracą motywację, minęły już czasy, gdy pod rozdziałami minimalna liczba opinii wynosiła 20, 40, a u nieco popularniejszych autorek np. Venetii po 100 czy niekiedy rekordowo po 400... Ale prawda jest taka że niewielu ma czas na komentowanie i czytanie, wattad na który sie teraz wszyscy przenoszą niestety jest dogodniejszy... Czuję sie nieco jak w czasach, gdy następowały masowe przenoszenia blogów z onetu na bloggera, ale wówczas te decyzje były swietne. Teraz jednak nieco się cofamy, bo możliwości bloggera, a możliwosci wattapda to ogromna przepaść...
O kurde! Się porobiło ale ten rozdział jest cudowny! AAA! Czekam na kolejny! ��
OdpowiedzUsuń~Madzik
Dziękuję serdecznie <3!
UsuńHejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńZnowu przychodzę i kajam się przed Tobą za to drobne opóźnienie z komentarzem, jednocześnie zapewniając, że następnym razem zrobie to na czas ;D
Tym bardziej przeżywam to wszystko ze względu na Draco, który w tym opowiadaniu ma chyba najbardziej pod górkę. Biedny On, mam nadzieję, że z pomocą Hermiony (nikogo innego) zdoła to wszystko pokonać.
I wielki plus za piosenkę u góry, której sluchałam non stop przez dłuuugi czas. Widać, że nasz gust muzyczny ma ze sobą wiele wspólnego ;D
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdzial, Iva Nerda
Jeju, ile mnie czasu nie było już u Ciebie na blogu :(. Wybacz, ale naprawdę ciężko mi się zorganizować, ciągle pojawiają się jakieś przeciwności losu :/ Ale postaram się jak najszybciej nadrobić, może dam radę :(
UsuńDziękuję serdecznie za miłe słowa, kochana! <3
Przeczytałam od początku i doszlam do wniosku ze skomentuje na końcu!
OdpowiedzUsuńJedno wielkie WOW!
Tak dobrej historii to ja dawno nie czytałam. Sposób w jaki opisujesz uczucia jest niesamowity. Pierwszy raz spotykam się z tym że tak wiele osób otwarcie nienawidzi slizgonow.
Jedyne czego mi tutaj brakuje to odrobiny radości.
Na początku przyznam się byłam troszkę sceptycznie nastawiona, ale później zobaczyłam drugie dno i opisałas piękną prawdziwą miłość, która mam nadzieje przetrwa i nie jest oparta na rzucaniu się na siebie, calowaniu się tylko jest pokazana w drobnych a znaczących czynach.
Na pewno tu wrócę :)
Dobra robota
Dziękuję bardzo za miłe słowa! <3 Cieszę się, ze mimo ze początkowo byłaś sceptycznie nastawiona do opowiadania zmieniłaś zdanie ;). Owszem, brakuje tutaj tego promyka, tej radości, ale niedługo będzie jej coraz więcej, choć opowiadanie wciąż będzie pisane w takim cięższym klimacie ;).
UsuńJeszcze raz dziękuję! :*
Czekaj, co?? Okej, wszyscy przewidywali, że stanie się coś złego, ale taka końcówka to dramat! Istny dramat, aż mnie korci, żeby czytać dalej, ale muszę skomentować wcześniejsze części.
OdpowiedzUsuńUwielbiam scenę, w której Hermiona rozmyśla o Draco, tą w sali eliksirów. Między nimi jest tyle intymności, że aż się rozpływam.
Poza tym zaskakuje mnie Luna, dlaczego jest taka nieobecna? Tajemnice, ach te tajemnice...
Lecę dalej!
Lecimy już ku końcówce, tak naprawdę jestem teraz w trakcie pisania kluczowych rozdziałów, które na dobrą sprawę wszystko zakończą, mam na myśli rozdziały 44 i 45, a później to tylko krótkie rozdziały ukazujące tytułowe słońce, haha. I własnie w tych rozdziałowych wyjaśnią się wszystkie tajemnice, w epilogu zostanie ujawniona ostatnia, ta najdłużej skrywana, będąca tą największą i najbardziej wszystkich intrygująca... Chyba nie muszę mówić, co mam na myśli ;DD
UsuńDziękuje, kochana, za komentarz, bardzo poprawił mu humor! <3