Czekolada
Z czekoladą jest jak z życiem – nie
poczulibyśmy w pełni jego słodkiego smaku,
gdyby nie odrobina goryczy, której czasem
musimy doświadczyć.
~ Joanne Harris
Nigdy nie
miała takiego snu. Snu, który zapamiętałaby tak dokładnie, z każdym nawet
najmniejszym szczegółem.
Wciąż czuje
zapach czekolady i mięty, który otulał ją niczym szal. Pamięta, że stoi w owym
snie na pomoście, na środku oceanu, który burzy się i pieni. Czuje, jak fale
odbijają się od jej delikatnego ciała, ale ona nie ugina się pod ich ciężarem.
Niebo miesza się z wodą i nie wie już, gdzie kończy się, a gdzie zaczyna
sklepienie… Widzi tylko burzowy błękit, sztorm i pioruny przenikają jej serce.
I nagle dostrzega kogoś pośród tego szaleństwa…
Ale wtedy otwiera
oczy i wciąga gwałtownie powietrze.
Budzi się nim
rozpoznaje twarz.
Niedługo
wybije trzecia trzydzieści, a Hermiona wciąż nie może spać. Wie, że jeśli tylko
zamknie oczy ten piękny sen zostanie jej odebrany. Zapomni go i już nie będzie
mogła wspominać tego cudownego uczucia, które ją ogarnęło; bliskości,
czułości...
Nikt jednak
nie wygrywa ze zmęczeniem, nawet ktoś tak silny jak Hermiona. Gdy jej głowa
delikatnie opada na poduszki, już wiem, że gdy rano wstanie, nie będzie
pamiętać nic z tego sennego marzenia.
Szkoda, że tak
piękny sen zgubi się w gąszczu jej myśli.
***
– Napijesz się
czekolady, Draco?
Widelec, który
chłopak trzyma w dłoni upada z brzękiem na talerz. Astoria marszczy brwi i
powoli odstawia dzbanek na miejsce.
– Coś nie tak?
Nie lubisz gorącej czekolady?
Draco kręci
przecząco głową i próbuje wyrzucić z głowy wszystkie niepotrzebne myśli.
– Ostatnio…
zbyt wiele rzeczy kojarzy mi się z czekoladą – mówi ostrożnie.
Wciąż widzi czekoladowe oczy Hermiony. Nieważne, co
robi w danej chwili; siedzi, uczy się, rozmawia, czy próbuje zasnąć. Nigdy
wcześniej nie widział tak pięknych oczu, dlatego nie potrafi wyrzucić ich ze
swoich myśli. Przez co jest niezwykle zdezorientowany, a także zirytowany. Nie
może się skoncentrować.
Astoria
uśmiecha się szeroko.
– Wiesz, że
pachniesz, jak czekolada, prawda?
Draco marszczy
brwi, a Astoria tylko śmieje się głośno.
– Nie wiem,
dlaczego, ale twój zapach właśnie z tym mi się kojarzy. I jeszcze z miętą… To
taka rzadko spotykana, mocna i dusząca mieszanka, ale według mnie perfekcyjnie
do ciebie pasująca.
– A czy
mężczyźni nie powinni pachnieć raczej pieprzem i cygarem?
– Tak pachną
gbury, a dżentelmeni otulają kobiety swoimi drażniącymi zmysły zapachami… –
mówi Astoria i Draco niemal przymyka oczy, słysząc jej melodyjny głos.
– Sądziłem, że
daleko mi do dżentelmena.
Astoria
spogląda na niego swoimi zielonymi oczyma. Wpatrują się w siebie, ale nie ma
między nimi napięcia. Nie ma wirujących wokół nich tumanów kurzu, nie słychać
trzaskania piorunów, nie pojawia się lawina emocji. Ich relacja nie porywa, nie
powala na kolana, nie otula namiętnością.
Jest subtelna
i niewinna, a dzięki temu piękna i niezwykła.
– Dla mnie
zawsze byłeś dżentelmenem, Draco – szepcze Astoria i powoli odwraca głowę,
jakby uciekając od chłopaka.
Astoria jest
jak kwiat; delikatna, słodka, śliczna. I choć Draco uwielbia ją za to, to
czuje, że jej niewinność kiedyś mogłaby go ograniczać. Nie ważne jak bardzo
będzie się starał, któregoś razu mógłby ją zranić, a jak wiadomo, kwiaty zbyt
łatwo się łamią i tracą płatki… A on nie chce jej ranić, zwłaszcza że bardzo mu
na niej zależy.
– Ty też
pięknie pachniesz – mówi Draco i delikatnie pochyla się w jej stronę. Słyszy
jak szybko bije serce Astorii, czuje na policzku jej gorący oddech, gdy stara
się zaciągnąć zapachem jej włosów. – Jak ogród pełen tysięcy kwiatów.
Dziewczyna
śmieje się delikatnie.
– Tysiące
kwiatów, pytanie tylko, jakich…? – Przechyla głowę i choć jej policzki są
zarumienione, to w jej oczach lśni wyzwanie.
Draco wpatruje
się w tę obezwładniającą go zieleń i próbuje odgonić od siebie myśl o tym, że chciałby
mieć teraz przed sobą inną dziewczynę, o zupełnie innych oczach…
Zamiast tego
skupia się na zapachu Astorii; czuje róże. Mocne, duszące róże, które drażnią
jego nos, i które sprawiają, że nieco się krzywi. Ten zapach zupełnie nie
pasuje do subtelnego usposobienia Astorii.
– To na pewno
czerwone róże. Wszędzie rozpoznałbym ten zapach.
Na ustach
Astorii pojawia się uśmiech. Nim chłopak ma możliwość zareagowania Astoria
wstaje i pochyla się nad nim, całując go w policzek.
– Zgadłeś –
szepcze mu do ucha i rusza w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali.
I mimo że
patrząc z boku widzimy zadowolonego i uśmiechniętego chłopaka, to ja, gdy
patrzę z przodu widzę wewnętrzny smutek i zagubienie. Draco sam nie jest
jeszcze całkiem świadom tego, że nie woli patrzeć nie w zielone, a w
czekoladowe oczy.
***
W środowy
wieczór w hogwarckiej bibliotece jest zimniej niż zwykle. Może to przez to, że
od zeszłej nocy śnieg pada nieustannie, a wiatr wyje niemal nieprzerwanie…
Tegoroczna zima jest sroga i niezwykle długa.
Ginny otulona
w dwa grube swetry; jeden zakładany przez szyję, a drugi zapinany z przodu
siedzi naprzeciwko ubranej podobnie Luny. Mimo że wybrały miejsca nieopodal
kominka, czują przerażający chłód, a ich dłonie są skostniałe i lodowate. Mimo
to nie przerywają nauki. Zostało im jeszcze kilka stron wypracowań, a wtedy w
końcu będą mogły iść do ciepłych Pokoi Wspólnych.
– Naprawdę,
nie rozumiem, dlaczego pani Prince nie pozwoliła nam wypożyczyć tych książek,
tylko musimy siedzieć tutaj i marznąć… – mamrocze Ginny, wciąż jest pochylona
nad pergaminem, ale nie trzyma już w dłoni pióra.
– Wiesz,
czemu… – odpowiada Luna, nawet nie podnosząc głowy.
Ginny prycha
głośno i wpatruje się w księgę do opieki nad magicznymi zwierzętami. Jest
oprawiona w grubą, czarną skórę i do bólu przypomina tę, z której musiała się
uczyć na trzecim roku. Zaciska zęby i jak na zawołanie, zupełnie jakby księga
zdała sobie sprawę, że Ginny nie spogląda na nią przychylnie, otwiera się i
zamyka z głośnym trzaskiem. Ginny wzdryga się i odchyla szybko na krześle,
niemal z niego spadając.
– Ah! Naprawdę
lubię Hagrida, ale korzystanie z informacji zawartych w książkach, które chcą
cię ugryźć jest trochę uciążliwe!
Luna uśmiecha
się delikatnie, unosi głowę i spogląda to na przyjaciółkę, to na wciąż
ruszającą się książkę.
– Nie
przesadzaj, mogłaś być dla niej trochę milsza…
Luna wyciąga
dłoń i powoli gładzi nią grzbiet żarłocznego tomiszcza. To powoli się uspokaja,
aż w końcu z delikatnym szelestem zamyka się i przestaje ruszać całkowicie. Luna
bierze je delikatnie w dłonie i odkłada na swój stosik.
– Odstawię ją na
półkę za ciebie, bo chyba nie będziesz już z niej korzystać, prawda?
Ginny kręci
głową i osuwa się na krześle z głębokim westchnieniem.
– Nic mi się
nie chce! Nawet nie wiesz, ile bym dała za wakacje!
– Przestań,
przecież minęło dopiero…
– Pół roku –
Ginny przerywa Lunie. – Minęło już pół roku nauki. Strasznie mi się ten czas dłużył!
Luna zdaje się
być zaskoczona. Odkłada pióro i mruga kilkakrotnie. Faktycznie, mija już szósty
miesiąc jej ostatniego rok nauki w Hogwarcie. To już jest koniec,
najprawdziwszy koniec jej lat beztroski. Będzie musiała już wkrótce podjąć
decyzję o tym, co będzie dalej robić w swoim życiu, gdzie będzie pracować, na
jakim stanowisku… Merlinie, przyszłość przeraża ją niezwykle mocno!
– Masz minę,
jakby cię ktoś gumochłonem uderzył. Co się stało, huh?
– Nie czujesz smutku? To koniec, Ginny, to
nasz ostatni rok nauki tutaj… Nigdy już tu nie wrócimy…
Ginny zagryza
dolną wargę.
– To miejsce
od dawna nie kojarzy mi się z niczym dobrym. Tak naprawdę czekam na moment, w
którym w końcu będę mogła stąd uciec…
Przełyka ślinę
i stara się nie myśleć o tym, z jakim trudem śpi w dormitorium, które jest
niemal puste… Chce wyrzucić z głowy myśli o bólu, jaki sprawiają jej codzienne
posiłki w Wielkiej Sali. Pragnie pozbyć się ciężaru, który skuwa jej duszę, gdy
chodzi korytarzami, patrzy na dziedziniec, ćwiczy na boisku…
Dla niej Hogwart
już nie jest domem, jest zamkiem wspomnień i koszmarów…
Luna widząc
smutne spojrzenie przyjaciółki, stara się znaleźć słowa pocieszenia. Nie jest
jednak wstanie, bo wie, że na nic by się one zdały. Nic i nikt nie sprawi już,
że Ginny pokocha to miejsce tak mocno jak niegdyś.
– Rozmawiałam
ostatnio z Blaise’em na temat tego artykułu w Proroku – odzywa się po dłuższej
chwili Ginny.
Luna unosi
głowę wyjątkowo szybko, a wzmianka o Blaisie sprawia, że jej serce zaczyna
szybciej bić. Wciąż jeszcze coś do niego czuje, na szczęście uczucia te powoli
tracą na intensywności.
– O którym
dokładnie artykule mówiliście? – pyta uprzejmie Luna i odkłada pióro. Kończy
już pisanie na dzisiaj, postara się dopracować esej jutro w czasie wolnej
godziny.
– O Harrym i
jego… dziewczynie… – mówi z wyraźną niechęcią Ginny. – Wciąż nie mogę uwierzyć
w to, że zaczął spotykać się z kimś tak... tak…! Oh, brakuje mi słów!
Luna próbuje
uśmiechnąć się delikatnie, by dodać przyjaciółce otuchy. Niestety, zamiast
uśmiechu jej usta wykrzywia ponury grymas. Ostatnio Ginny coraz mniej mówi o
Harrym i Luna wie, że jest to zasługa Blaise’a. Ale prawda jest taka, że Ginny
wciąż nie zapomniała o swoim byłym chłopaku… Nikt nie może sprawić, że Ginny tak
po prostu przestanie go kochać. Nawet Blaise nic na to nie poradzi.
– Aurora jest
naprawdę ładna…
– Ale zupełnie
do niego nie pasuje! – protestuje Ginny. – Powinien spotkać się z kobietą
silną, niezależną! Taką, która zrobiłaby dla niego wszystko! A Aurora wygląda
jak usposobienie niewinności! Przeklęty aniołek się znalazł…
Ginny prycha
głośno i krzyżuje ramiona na piersi. Stara się pod maską złości i zgryźliwości
ukryć swoje prawdziwe uczucia; smutek, gorycz, a także wielki żal. Wciąż nie
potrafi pogodzić się ze stratą Harry’ego… Nie potrafi przestać go kochać, po
prostu nie umie pójść naprzód.
– Spróbuj o
tym nie myśleć, Ginny – radzi Luna, ale szybko milknie widząc wściekłość w
oczach przyjaciółki.
– Każdej nocy,
gdy nie śnią mi się koszmary, śni mi się Harry… – mówi cicho Ginny. – Widzę
jego oczy; zielone i ciepłe. Pełne miłości… Widzę jego psotliwy uśmiech i
wiecznie rozczochrane włosy…
Ginny
przeciera twarz dłonią, próbuje zetrzeć z niej smutek…
– Ja go cały
czas kocham, Luno, i naprawdę nie wiem, czy kiedykolwiek się to zmieni… Gdyby
przyszedł teraz do mnie i poprosił o drugą szansę, nie wahałabym się nawet przez
chwilę… On jest moją prawdziwą miłością…
Luna odwraca
głowę, stara się nie patrzeć w oczy przyjaciółki, bo wie, że dostrzeże w nich
głębię prawdy. Zastanawia się, czy dobrze postąpiła… Zrezygnowała z Blaise’a po
to, aby Ginny mogła być szczęśliwa, ale co jeśli Ginny nie pragnie szczęścia?
Jeśli woli zadręczać się i cierpieć…? Usychać z miłości do chłopaka, który
odszedł?
– A co z
Blaise’em? – pyta w końcu Luna. Spogląda przyjaciółce głęboko w oczy.
Ginny najpierw
wzdycha głęboko, by zaraz potem wypowiedzieć słowa, które rozbijają serce Luny
na drobny mak:
– Blaise jest
wspaniałym chłopakiem, ale nie potrafię się w nim zakochać… Jest moim
przyjacielem i nikim więcej…
– A jeśli on
coś do ciebie czuje…? – szepcze Luna.
Ginny wzrusza
ramionami, zupełnie obojętna na słowa przyjaciółki. Jakby uczucia chłopaka nie
miały dla niej znaczenia.
– Z mojej
strony to zawsze była i będzie tylko przyjaźń – mówi Ginny i dodaje po chwili: –
Naprawdę, nie męcz mnie już takimi rozmowami, Luno, bo czuję się dziwnie…
Śmieje się
cicho Ginny i kręci głową tak, że jej włosy falują wokół jej twarzy. Luna
przygląda się temu ze smutkiem. A jeśli popełniła największy błąd w swoim
życiu? A jeśli pozwalając odejść Blaise’owi unieszczęśliwiła nie tylko siebie,
ale i jego?
Opuszcza głowę
i spogląda na swoje dłonie. W tej chwili żałuje, że nie potrafi zachowywać się
jak egoistka.
***
13 luty 1999
Dzisiaj uzgodniłem z Astorią, o której juro
wychodzimy do Hogsmeade. Czuję się dziwnie na myśl o tym, że idę tam z nią... W
Walentynki… Nie wiem, czy mam to spotkanie traktować, jak zwykły przyjacielski
wypad, czy może jak randkę?
Pansy cały czas truje mi głowę i mówi, że
muszę wyglądać oszałamiająco… Każe mi ubrać koszulę i krawat, i skacze wokół
mnie udzielając „randkowych porad”, jakby myślała, że nie wiem, jak mam się
zachowywać…
Teodor i Blaise zresztą zachowują się
podobnie…
Wszyscy traktują mnie, jakbym był małym
dzieckiem, które potrzebuje opieki i które trzeba ukierunkować…
To naprawdę miłe z ich strony, ale
jednocześnie nieco frustrujące, zwłaszcza gdy Pansy na przemian z Blaise’em po
raz tysięczny szepczą mi do ucha, że powinienem spoglądać Astorii głęboko w
oczy, powiedzieć jej, że wygląda pięknie, trzymać za rękę, a na koniec
pocałować…
Czuję się przez nich jak niedoświadczony
dzieciak!
Teodor
też dołożył swoje trzy galeony… Chyba nie byłby sobą, gdyby nie przypomniał mi
o najbardziej żenującej sytuacji całego mojego życia! To był mój pierwszy pocałunek z Pansy. Tak
jak radzili mi starsi koledzy, wplotłem dłonie w jej włosy… Niestety, mój
rodowy pierścień się w nie zaplatał, a ja, żeby się odsunąć, musiałem wyrwać
Pansy kilka pukli włosów…
Chyba nigdy nie zapomnę tamtej chwili,
zwłaszcza że od wrzasku Pansy jeszcze długo potem bolały mnie uszy…
Możliwe, że jednak trochę się stresuję
jutrzejszym wyjściem…
Draco
***
Pogoda dnia
czternastego lutego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku
jest piękna. Ale to nie śnieg błyszczący w blasku promieni, wprawia Draco w
zachwyt. To nie delikatny dźwięk kropel osuwających się po soplach lodu i
upadających na chodnik.
To nie widok
uśmiechniętej Astorii tak na niego działa…
Draco nie potrafi
oderwać wzroku od Hermiony, idącej parę metrów przed nim w towarzystwie
Lovegood i dwóch nieznanych mu z imienia Krukonów.
Dziewczyna wygląda po prostu pięknie. W szarym
płaszczyku z czerwonozłotym szalem przepasanym przez szyję, prezentuje się
cudownie. Ale Draco najbardziej skupia się na jej włosach; przyprószonych
śniegiem i przez to wyglądających jakby obsypane były brokatem. Słońce odbija
się od nich i Draco po prostu nie potrafi skupić się na czymś innym…
Delikatny
dotyk dłoni Astorii w końcu wybudza go z transu. Draco odwraca głowę w jej
stronę i napotyka zielone, błyszczące oczy dziewczyny. Odwzajemnia uśmiech i
splata swoje palce z palcami Astorii, to choć na chwilę pozwala mu zapomnieć o
Hermionie. To na moment uspokaja bicie jego serca…
– Ślicznie
dziś wyglądasz, Astorio – mówi cicho Draco i mocniej ściska dłoń dziewczyny.
Astoria
uśmiecha się promiennie i opiera głowę na jego ramieniu.
– Dziękuję –
szepcze. Po chwili odzywa się nieco niepewnie: – Wydajesz się jakiś nieswój…
Czy to może moja wina?
Słysząc smutek
w głosie Astorii Draco zaciska zęby, wściekły na siebie. Kręci głową i zwalnia
nieco.
– Oczywiście,
że nie! To może trochę dziwne, ale jestem nieco zestresowany…
Astoria śmieje
się perliście…
– A wydawało
mi się, że z naszej dwójki najbardziej spięta jestem ja… – mamrocze cicho.
Stara się ukryć swoje zawstydzenie; potrząsa włosami, chcąc zakryć rumiane
policzki, ale Draco i tak zauważa, że Astoria się czerwieni. Uśmiecha się na
ten widok szeroko.
Resztę drogi
do wioski pokonują w ciszy, która zupełnie im nie przeszkadza. Jest to cisza z
rodzaju tych, które uspokajają i zbliżają do siebie ludzi. Idąc blisko siebie,
słysząc bicie swoich serc i czując jak ich oddechy się mieszają, nie potrafią
skupić się na czymś innym, niż na drugiej osobie.
Nawet Draco
zupełnie zapomina o Hermionie, która przecież jeszcze chwilę temu zaprzątała
jego myśli. A już na pewno Draco nie pamięta o pannie Granger, gdy po wypiciu
filiżanki herbaty w Herbaciarni Madame Puddifoot pochyla się w stronę Astorii i
delikatnie ją całuje.
***
Gdy wybija
trzecia po południu w Dziurawym Kotle panuje gwar, a zewsząd słychać śmiechy i
głośne rozmowy. Luna, Hermiona, Michael Corner i Terry Boot siedzą przy jednym
stoliku i głośno debatują o wyższości owutemów nad egzaminami kwalifikacyjnymi
na dane stanowisko w Ministerstwie. Zaledwie parę metrów dalej Teodor stara się
nie wybuchnąć śmiechem, gdy Susan Bones i Ernie MacMillan mierzą się w
zawodach, kto pierwszy wypije swój kufel Kremowego Piwa. Nie ma co, Susan, mimo
że jest dziewczyną, dorównuje Ernie’emu i niemal go pokonuje! Teodor kręci
głową z niedowierzaniem!
Gdy wybija
trzecią dziesięć do Herbaciarni Madame Puddifoot wchodzi otulona silnym
ramieniem Rogera Pansy. Uśmiecha się szeroko, gdy zauważa całujących się Draco
i Astorię.
– Zobacz, jak
słodko wyglądają – szepcze Pansy i muska swoimi ustami policzek Rogera, ten
uśmiecha się na ten gest i mocniej obejmuje swoją dziewczynę.
Gdy wskazówki
zegara wskazują godzinę trzecią dwadzieścia spoglądam na roześmianą Ginny,
uciekającą przed goniącym ją Blaise’em. Są teraz w Miodowym Królestwie i słodki
zapach smakołyków; czekolady, lukrecjowych różdżek, owocowych żelków wywołuje u
nich wielką euforię. W tym samym miejscu są również Hannah Abott i Neville,
spacerują między regałami i cicho rozmawiają. Ocierają się ramionami i od czasu
do czasu stykają dłońmi… Za wszelką cenę chcą sprawiać pozory przyjaźni, choć
tak naprawdę od pewnego czasu łączy ich coś
więcej…
Gdy w końcu
wskazówki zegara zaczynają wskazywać godzinę trzecią trzydzieści spoglądam na
Londyn. W redakcji Proroka Codziennego panuje szaleństwo. Wszyscy pracownicy
uwijają się niczym mrówki przygotowując wieczorne wydanie gazety. W nim zawarta
jest niezwykle ważna informacja! Barnabasz Cuffe, redaktor naczelny, osobiście
nadzoruje prace! W końcu, punktualnie o godzinie siedemnastej, setki sów
ruszają na północ i południe, na wschód i zachód. Każda z nich mocą skrzydeł
tnie wiatr, każda z nich pokonuje wiele mil, by brytyjscy czarodzieje mogli
dowiedzieć się o makabrycznej zbrodni popełnionej w nocy z dnia trzynastego na
czternastego lutego tysiąc dziewięćset dziewiędziesiątego dziewiątego roku.
Ach, ach, ach... Jak ja kocham to opowiadanie! Nie wiem co w nim dokładnie jest, że kiedy czytam czuję się jak zaczarowana. No po prostu nami tu czarujesz i to w dodatku z jawną premedytacją! :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest spokojniejszy, nie dzieje się w nim nic strasznego, ale czasem i takie rozdziały są potrzebne.
Sen Hermiony — bardzo ładnie, zgrabnie opisany. Czułam ciarki na plecach, kiedy czytałam poszczególne jego opisy, a świadomość, o czym był ten sen (o Draco, rzecz jasna!), tym bardziej wzmagała to uczucie.
Astoria jest dobrą dziewczyną, wydaje mi się, że bardzo jej zależy na Malfoyu, niejednokrotnie to pokazała. Jest bardzo wrażliwa, delikatna. I gdybym nie była taką zagorzałą fanką dramione, to naprawdę bym im kibicowała, no ale moja wewnętrzna natura mi na to nie pozwala. :D Jestem okrutna, ale mam nadzieję, że Draco w końcu zrozumie, że to, że myśli o Hermionie, o jej oczach, o tym, że wciąż ją widzi przed oczami, nie jest zwykłym zauroczeniem. Och, na litość boską, długo nas jeszcze będziesz męczyć, zanim do siebie w końcu dotrą? :D Przy 'Wschodzie słońca' moja cierpliwość jest naprawdę na granicy wytrzymałości!
Zresztą — Draco też jest bardzo uczuciowy. To, jak wyraża się o Astorii, jak o niej myśli, naprawdę dobrze o nim świadczy. I może by mi to nie pasowało do Malfoya, ale to Twojego Malfoya, jak najbardziej mi to pasuje.
Skomplikowana sprawa z Luną, Ginny i... Blaisem. Widać, że Luna jest strasznie rozdarta między wyborem swojego szczęścia, a szczęściem przyjaciółki. Teraz jest jednak świadoma tego, że tak czy inaczej Ginny nie jest w stanie stworzyć związku z Blaisem, że po prostu wciąż kocha Harry'ego, nawet jeśli on nie czuje tego samego do niej. Takie błędne koło. Jestem bardzo ciekawa, jak zdecydujesz się to rozwiązać.
Znowu zaczynam snuć domysły nad narratorem, przez tą końcówkę! I kurczę, kolejne morderstwo... 1990 rok? Hm... Jeśli zaś chodzi o narratora, to kurcze, jest to na pewno postać, która jest wszechwiedząca, może być w każdym miejscu, o każdej porze. Na myśl nasuwa mi się Merlin, Bóg — ale sama już nie wiem!
Podsumowując: rozdział bardzo mi się spodobał, szkoda, że taki króciutki, ale jeśli kolejny pojawi się za dwa tygodnie, to jestem w stanie wytrzymać. :D
Weny!
M.
Napiszę, to co zawsze piszę w sytuacji, gdy pojawiają się jawne żądania o dramione, hah :D ;). Spokojnie, ono wkrótce będzie! A jak się już pojawi... Oh, to wtedy będzie się działo... Ale nic nie mogę zdradzić ;)!
UsuńCieszę się, że rozdział się podobał, a opis snu Hermiony po prostu uważam za mój ulubiony fragment z całego rozdziału! Jestem z niego naprawdę dumna i miło, że Tobie również tak bardzo się on spodobał ;).
Pisanie o Astorii i o Draco czasami sprawia mi tak wielką przyjemność, a czasami ból... Czemu ból? Och, to proste, myślę sobie wówczas: jaka piękna byłaby tutaj scena dramione... I wszystko nagle trafia szlag :D.
Chyba lepiej, żebym się nie wypowiadała na temat relacji Blaise'a, Luny i Ginny... Jedyne, co mogę obiecać, to to, że będzie bardzo emocjonalnie, a wszystkie moje plany poznacie już w kolejnych rozdziałach... Oj, będzie się wówczas naprawdę dużo działo... ;)
Muszę wyprowadzić Cię z błędu, w który sama Cię wprowadziłam! W rozdziale zjadło mi po prostu wyraz dziewięć w ostatnim zdaniu. Chodziło o zbrodnię, którą popełniono w równoległych latach, a więc 1999. Jednak jeśli chodzi o narratora to faktycznie; zna on przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. Może być w każdym miejscu i o każdej porze, a nawet może być w kilku miejscach na raz ;). Ale więcej już nie zdradzę ;).
Tka, rozdział nieco krótszy niż poprzednie, ubolewam nad tym, ale niestety, brak czasu. Postaram się, aby 35 był znacznie, znacznie dłuższy. Najpewniej będzie miał coś koło 15-17 stron...
Cieszę się, że rozdział się podobał i dziękuję za miłe słowa, kochana! <3
Nie! Nie wierzę że w takim momencie przerwałaś! Dobrze trzeba czekać na kolejny rozdział. Tylko jak długo?😕 Pozdrawiam cieplutko i życzę weny😊
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział będzie 15 października, najpewniej między godziną 17.00 najwcześniej, a 23.00 najpóźniej ;).
UsuńMusiałam przerwać w takim momencie! Trzeba pozostawiać w czytelnikach niedosyt ;).
Również pozdrawiam! <3
Hejo hejooo ;D
OdpowiedzUsuńJuż bez czytania rozdziału wiedziałam, że tytułowa czekolada będzie miała związek z oczami Hermiony. Uwielbiam te fragmenty rozdziału i cieszę się, że pomimo tego, iż tą notką postanowiłaś złamać mi serce (tak, mam na myśli to zdarzenie z Astorią.... W ogóle całą Astorię), raz na jakiś czas wspominałaś o Hermionie, dodawałaś jakąkolwiek wzmiankę o niej, tak byśmy razem z Draco mieli ją w pamięci.
Serce mi pękło po tym jak Draco zrobił sobie rande voux z Astorią, ale jestem dobrej myśli, że już wkrótce będą mieli jakieś kłopoty w raju, a on skupi się na tym, na czym powinien już od dawna - na Granger, ofc :D
pozdrawiam, Iva Nerda
Witam, witam ;D
UsuńEj, spokojnie! Obiecuję, że Twoje serce będzie złamane jeszcze tylko przez krotki czas ;) Bądźmy dobrej myśli ;)
Dziękuję bardzo za komentarz! :*
Rozdział przeczytałam dzień po publikacji, ale z powodu małych zawirowań i nawału zajęć nie miałam czasu skomentować. Teraz już na stałe osiadłam w Warszawie, niedawno wróciłam z pracy i korzystając z chwili wolnego, komentuję. Rozdział po pierwszym czytaniu pozostawił leki niedosyt, ale mam świadomość, że to zamierzony zabieg. Sama lubię tak robić, tylko niestety nie piszę tak szybko jak Ty i rzadko z tego korzystam.
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale mieliśmy dużo Astorii, Draco i czekoladowych oczu, które widział wszędzie. Ten fragment mnie rozczulił, w sensie to, że wszędzie ją widzi. Pamiętam, że po przeczytaniu tej części zastanawiałam się razem z M. czy Draco ma chwilowe zaćmienie czy jak, no bo jak to, gdzie dramionki? Ale muszę Ci powiedzieć, że pomimo braku interakcji Hermiona-Draco, ta część mi się podobała, a szczególnie romantyzm Draco. Nie przypuszczałam, że może być taki uroczy.
Oczywiście czekam na kolejny rozdział, życząc weny i czasu na pisanie!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Dziękuję bardzo! <3
UsuńCieszę się, że rozdział się spodobał i że ta odrobina romantyzmu u Draco nie spowodowała u ciebie zbytniego zasłodzenia. Uznałam, że taki sposób przedstawienia jego emocji, w takiej nieco romantyczniejszej odsłonie, będzie miłym odskokiem od dotychczasowego, raczej cięższego przedstawiania jego myśli ;).
Dziękuję raz jeszcze! <3
Czytam na bieżąco ale jakoś wydaje mi się, że ostatnio dawno nic nie czytałam u Ciebie.
OdpowiedzUsuńWiesz co w Tobie lubię najbardziej? Że akcja rozwija się bardzo powoli. To jakbym czytała telenowele, które właśnie dlatego uwielbiam. Jesteś niesamowita w tym. A teraz rozwijający się wątek Astorii i Dracona. Robi się coraz ciekawiej moim zdaniem ale też trochę rozumiem obawy blondyna. Jestem jak zwykle ciekawa co będzie dalej. I czy Draco spotka się z Hermioną? Bo chyba nie widzieli się już od bardzo dawna.
Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam.
Staram się, żeby wszytko toczyło się swoim tempem, nie ukrywam, że nie lubię opowiadań dramione, w którym nasi bohaterowie już w drugim rozdziale wyznają sobie miłość! Chcę, aby było to realne, a aby było realne potrzebny jest czas ;).
UsuńDziękuję bardzo za piękne słowa! <3
POCAŁOWAŁ ASTORIĘ???????DLACZEGO???????!!!!!!!
OdpowiedzUsuńHhah, spokojnie, wszystko jest wyjaśnione i później będzie już tylko lepiej ;)
Usuń#MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby
OdpowiedzUsuńOch, Draco i Hermiona są tacy słodcy w swojej niewiedzy! A przecież nawet idiota dostrzeże, jak mocno ich do siebie ciągnie! Cieszę się też, że oficjalnie wyzbyli się uprzedzeń (głównie Draco). Nareszcie wkracza moje Dramione, na które czekałam od początku i które tak pięknie wprowadzasz (nie jestem pewna, który raz to piszę, ale to najprawdziwsza prawda). W każdym razie z jednej strony cieszę się, że Draco tak dobrze dogaduje się z Astorią, choć wiem, że będzie ona później cierpieć. Jak już domyśli się prawdziwych uczuć Malfoya. Z drugiej jednak irytuje mnie ta jej "słodkość i kwiatowość". Hermiona i Terry to ciekawe połączenie. Czekam tylko na moment, gdy Draco dostrzega ich razem, a zazdrość wręcz z niego paruje. :P
Ginny wkurza mnie jak mało kto w tym opowiadaniu... Niech się wreszcie ogarnie, idiotka. Luna nie powinna oddawać Zabiniego walkowerem - powinna spiąć tyłek i wyznać swoje uczucia.
Pansy za to coraz mocniej uwielbiam. Wreszcie uświadomiła sobie prawdę (mówię o fragmencie z amortencją). Dobrze myślę o Teodorze? :D Poza tym jej szczere rozmowy z Hermioną to po prostu cud, miód i malinki. Moment, gdy oddała Granger rękawiczki, cholernie mnie wzruszył. Oby więcej takich!
Do następnego!
Oj, Ginny jak najbardziej ma irytować ;)) Mimo że ją lubię, to jej zachowanie jest jak najbardziej zamierzone ;D
UsuńJeśli chodzi o zapach eliksiru, który czuła Pansy to nic nie mogę zdradzić :D I cieszę się, ze wzruszył Cię ten fragment, w którym na zimnie rozmawiała z Hermioną, miło mi to czytać :D!
Dziękuje za miłe słowa! <3