niedziela, 22 października 2017

Rozdział 35

Porcelana

Moje łzy
jak okruchy chińskiej porcelany
toną wirując powoli.
~ Edward Stachura

Życie jest bardzo kruche.
Ludzie biorą oddech, nawet się nad tym nie zastanawiając. Krzyczą słowa, których nigdy nie chcieliby wykrzyczeć. Tracą ukochane osoby, zanim w ogóle zrozumieją, że je kochali. A wszystko to dzieje się na przełomie dni, tygodni, miesięcy… Na przełomie wielu, wielu lat..
Ludzie nie rozumieją, że wszystko może się bardzo szybko skończyć. Ich życie może zostać roztrzaskane, a wówczas zostaną po nich jedynie porcelanowe, niekształtne wspomnienia…
Trzynastego lutego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku widzę wiele rzeczy, lecz swoją uwagę skupiam na jednym istotnym wydarzeniu.
Jest ciemna, ponura noc, a w powietrzu czuć zapach śmierci. Mgła spowija ulice i sprawia, że panują nań cisza i spokój. Nikt nie chce opuszczać ciepłych i przytulnych domów.
W końcu jednak w oddali rozbrzmiewa grzmot. Potężny dźwięk zwiastuje nadchodzące nieszczęście…
Kilkanaście odzianych w czerń postaci pojawia się znikąd. Jeden za drugim maszerują w kierunku okazałego piętrowego domostwa otoczonego zadbanym ogrodem. Pierwszy mężczyzna wyciąga różdżkę, by wyważyć drzwi; nie próbuje być cichy, chce wzbudzić lęk w właścicielach, chce ich przerazić, doprowadzić do szaleństwa. Pragnie ich zniszczyć!
Pani domu próbuje wbiec na górę. Nie ma przy sobie różdżki, nie ma jak się bronić. Chce dostać się do gabinetu, a stamtąd uciec lub wezwać pomoc… Nie porzuca nadziei na ratunek!
– Avada Kedavra – mówi jedna z odzianych w czerń postaci. Pani domu osuwa się po schodach, by w końcu upaść u stóp mordercy z wyblakłymi oczami, które nigdy nic już nie ujrzą.
Pan domu wydaje swoją żonę na śmierć, liczy, że dzięki temu odwróci uwagę śmierciożerców od siebie. Biegnie w kierunku drzwi balkonowych, a stamtąd wybiega na ogród. Jednakże nie daje rady uciec… Tuż przed nim pojawia się pięcioro czarnoksiężników, wszyscy mają na twarzach tak dobrze znane Panu maski.
Jeden ze śmierciożerców zdejmuje maskę i wychodzi mu naprzeciw, Pan wyciąga przed siebie różdżkę. Jego ręka się trześnie, nie jest w stanie wymówić żadnego zaklęcia. Wie, że właśnie o to nadszedł jego koniec.
– Pamiętamy o zdradzie twojej i twej rodziny, Jamesie Multon – mówi Rudolf Lestrange. – Twoja żona już jest martwa, twoi rodzice już są martwi, twoja siostra i szwagier już są martwi. Za chwilę i ty będziesz…
Rudolf nie zna łaski ani litości. Mimo że krzyki Jamesa słuchać w całej okolicy, rozrywające serce wrzaski bólu docierają do uszu najbliższych sąsiadów, a wiatr unosi zapach krwi, to nikt nie decyduje się przyjść z pomocą. Sąsiedzi zaciskają zęby, zakrywają poduszkami uszy i starają się spać dalej. 
A James rozsypuje się jak porcelana, a jego krew zdobi biały śnieg w ogrodzie.
Gdy w końcu James umiera, Rudolf uśmiecha się szeroko i spoglądając na okaleczone ciało, wypowiada ostatnie słowa skierowane do Jamesa:
– Wkrótce i twoje dzieci będą martwe.
Wskazuje różdżką na niebo i wykrzykuje:
– Morsemorde!
Nawet teraz dnia czternastego lutego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku słyszę dźwięk łamanych kości, szelest śniegu, szuranie butów, złowieszcze śmiechy… Ta zbrodnia odciśnie piętno na uczniach Hogwartu, którzy po niezwykle mile spędzonym czasie w Hogsmeade siedzą przy swoich stołach; rozmawiają, śmieją się, cieszą. Ale wszystko ma swój kres…
Punktualnie o godzinie dziewiętnastej pojawiają się sowy. Zarówno uczniowie jak i nauczyciele są zaskoczeni; cóż ważnego mogło się zdarzyć, że Prorok wydał dodatek specjalny?
 W tym samym momencie kilkadziesiąt osób odbiera przesyłkę i od razu rzuca im się w oczy napisany ogromnymi, zamczystymi literami nagłówek: Zamordowani!
– Merlinie – szepcze Hermiona, a Ginny zagląda jej przez ramię. Obie czytają artykuł:

W nocy z dnia 13 na 14 lutego 1999 roku grupa śmierciożerców dopuściła się okrutnej zbrodni na sześciu osobach. Wśród zamordowanych znaleźli się przedstawiciele brytyjskiej czarodziejskiej arystokracji: Alexia Multon, zd. Fawley, 64l., a także jej mąż Korneliusz Multon, 68l. Małżeństwo zostało znalezione martwe w rodzinnej posiadłości Multonów w Norwich(hrabstwo Norfolk, Anglia). W ciągu zaledwie kilku kolejnych godzin zginęła również dwójka dzieci państwa Multonów; córka Roxanna Higginbottom, 31l., wraz z mężem Maxem Higginbottomem, 44l., a także syn James Multon, 44l., wraz z żoną Viollet, zd. Catlon, 37l.
Należy zaznaczyć, że państwo Multon osierociło syna: Pike’a, 18l., a państwo Higginbottom dwie córki: Amelię, 11l. i Lorę, 13l.

Hermiona przerywa czytanie i odwraca się gwałtownie w stronę stołu Slytherinu. Pike jest uczniem siódmego roku, Amelia pierwszego, a jej siostra Lora trzeciego. Hermiona kojarzy te dziewczynki, a wszystko za sprawą Pansy; razem z Parkinson pomagała im w znalezieniu książki w bibliotece.
Serce Hermiony bije szybko, a jej twarz jest nienaturalnie blada. W Wielkiej Sali panuje cisza, ale szybko zostaje ona przerwana. W tym samym momencie z miejsc zrywają się trzy osoby, o których mowa w artykule Proroka. Dziewczynki wybiegają z płaczem z pomieszczenia, a z nimi podąża Pike. Hermiona widzi, jak Astoria Greengrass stara się złapać dłoń Pike’a, ale ten odrzuca ją z wściekłością.
– Zostaw mnie, Tori! – krzyczy głośno chłopak i rusza biegiem ku wyjściu.
Hermiona spogląda na to co się wokół niej dzieje z przerażaniem i smutkiem. Kolejne ofiary… Kolejny płacz i żal…
Już ma odwrócić się ponownie w stronę Ginny, gdy zauważa że obok Astorii siedzi Draco. Jej serce mimowolnie przyśpiesza, a dziewczyna wstrzymuje oddech. Płomienie w jej oczach gasną, gdy widzi jak Draco czule głaszcze Astorię po dłoni, a następnie po szyi i włosach. Nie wie czemu, ale jej serce rozpada się na drobne kawałeczki, jakby było kruche niczym porcelana. Czuje jak tłucze się i rozbija…
Hermiona odwraca głowę w momencie, w którym Draco delikatnie ujmuje twarz Astorii, by obdarzyć ją słodkim pocałunkiem.

***

 15 luty 1999
Śmierciożercy znów zaatakowali… Boję się coraz bardziej o moją matkę, zastanawiam się nawet nad tym, czy nie przerwać nauki i nie wrócić do domu. Wiem, że ze mną byłaby bezpieczniejsza, moim zadaniem, jako jej jedynego dziecka, jest jej ochrona. Muszę za nią walczyć i muszę w tej walce zwyciężyć. Ma tylko mnie…!
Pike jest przyjacielem Astorii. Sam nie znam go aż tak dobrze, jego ojciec nie był zbyt szanowany przez mojego. Nie utrzymywałem z Pike’em żadnych bliższych relacji, ale współczuję mu. Widzę, jak miota się po Pokoju Wspólnym, jak zamyka się w swojej sypialni i jak nie dopuszcza do siebie nikogo. Tak bardzo dziękuję Merlinowi za to, że ja miałem tyle szczęścia i że moja matka wciąż przy mnie jest, że mam ją obok siebie, całą i zdrową.
Wciąż miewam sny… A w nich cały czas pojawia się Granger………
Draco

***

Hermiona z bólem serca udaje się na lekcję obrony przed czarną magią. Wie, co ją tam czeka. Dziwna frustracja. Pełna ukrytych wyrzutów rozmowa… Zna to z wczorajszych lekcji eliksirów.
Hermiona nie potrafi spoglądać na Draco, bo – nie wiedzieć czemu – gdy tylko to robi, jej serce boleśnie się kurczy, a oczy bolą ją z wstydu, a może żalu? Cały czas ma przed oczyma Astorię i Draco. Ma ochotę wrzeszczeć i krzyczeć, bo nienawidzi tego, że nieustannie nawiedzają jej myśli!
– Witaj, Granger! – mówi Draco, kiwa głową i przesuwa swoje podręczniki, robiąc Hermionie miejsce.
– Malfoy – odpowiada Hermiona, spoglądając mu głęboko w oczy.
Hermiona nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że Draco właśnie walczy sam z sobą, by nie wstać, nie dotknąć jej włosów i twarzy. Hermiona nie wie, że w burzowym spojrzeniu Draco, kryje się bezgraniczna fascynacja jej osobą. Nawet nie dostrzega, że Draco zatraca się w jej brązowych oczach; tonie w nich, tracąc oddech.
Masz takie piękne oczy, myśli. Cała jesteś piękna…
Draco chrząka głośno i odwraca gwałtownie głowę. Ma wrażenie, że całe jego ciało płonie. Robi to… Dopuszcza do siebie tę myśl!!!
Jego oddech przyśpiesza gwałtownie, a Draco ma wrażenie, że traci grunt pod nogami. Czuje się jak porcelanowa lalka, która spada z gzymsu kominka i rozbija się na miliony odłamków. Nie ma odwagi odwrócić twarzy w stronę Hermiony, ale widzi jej rumianą buzię, jej drobne ciało, jej piękne włosy, ponętne usta i niesamowite oczy cały czas w umyśle…
W końcu zaczyna rozumieć…
Jest zafascynowany i oczarowany Hermioną Granger. Potrzebuje Hermiony Granger. Ufa Hermionie Granger. Zależy mu na Hermionie Granger. Uwielbia rozmowy z Hermioną Granger.
Jest zakochany w Hermionie Granger.

***

Gdy dzwoni dzwonek Draco pragnie jak najszybciej wyjść z klasy. Uciec stąd jak najdalej. Ukryć się przed swoimi uczuciami. Zaszyć. Schować.
Zapomnieć.
Ale nie może. Hermiona łapie go za rękę i odwraca w swoim kierunku. Gdy Draco widzi jej delikatny, niewinny uśmiech szybko odwraca głowę. Nawet nie wie, ile bólu takim zachowaniem przysparza Hermionie.
– Nie miałbyś ochoty pouczyć się ze mną dzisiaj w bibliotece? – pyta Hermiona, a Draco delikatnie wyswobadza swoją dłoń z jej uścisku.
– Przepraszam, mam już plany – mówi szybko Draco. Musi jak najprędzej porozmawiać z Astorią. Nie może zwlekać ani chwili dłużej…  

***

– Witam, witam!!! – Pansy rzuca się na krzesło stojące przy stoliku Hermiony, niemal wywołując u niej zawał serca.
– Chyba zwariowałaś, Parkinson! – mówi głośno Hermiona. Jest tak zaskoczona, że czuje, że jej serce bije tak szybko, jakby zaraz miało wyskoczyć z jej piersi. Spogląda na stół i zaciska wściekle usta; rozlała atrament na swoje wypracowanie!
– Nie przeżywaj. – Pansy macha dłonią, w której trzyma różdżkę. – Zaraz się wszystkim zajmę.
Hermiona patrzy jak atrament powoli zaczyna blaknąć, aż w końcu całkowicie znika z jej pięknego, niemal napisanego w całości eseju. Pansy ma szczęście, Hermiona siedzi nad nim już od półtorej godziny!
– Nie powinnaś być teraz gdzieś indziej, Pansy? – pyta przyjaźnie Hermiona, dając jej wyraźnie do zrozumienia, że ma sobie pójść.
Ślizgonka wybucha gromkim śmiechem, ale szybko milknie. Przecież nie można zachowywać się tak głośno w bibliotece! W zamian posyła Hermionie szeroki uśmiech.
– Postanowiłam pouczyć się z tobą! Cieszysz się, prawda? – mówi z dużym rozbawieniem.
Hermiona najpierw wzdycha, ale po chwili również się uśmiecha. Ostatnio sporo czasu spędziła z Pansy i musi przyznać, że szczerze ją lubi. Pansy jest inna niż Hermiona wcześniej sądziła.
– Jestem zmęczona – mamrocze po pewnym czasie Pansy. Przerywa pisanie swojej pracy domowej i odchyla się na krześle.
Pansy przymyka oczy i wzdycha głośno. Hermiona podświadomie wie, o czym za chwilę zacznie mówić Ślizgonka.
– Bardzo współczuję Multonowi i jego kuzynkom.
Pansy potrząsa głową.
– Tu nawet nie o nich chodzi… Znów trwa wojna, Granger. Znów są tortury, mordowanie i żałoba. Myślałam, że gdy Potter pokona Czarnego Pana będzie trochę lepiej…
– Przypominam ci, Pansy, że chciałaś wydać Harry’ego.
Pansy kręci głową, zdaje się być zawstydzona.
– Myślałam, że to będzie najlepsze rozwiązanie dla moich bliskich. Dla nich zrobiłabym wszystko, nawet sprzedała swoją duszę…
Pansy odwraca wzrok wyraźnie zasmucona. Nim jednak Hermiona decyduje się odezwać, ciszę między nimi przerywają słowa Teodora. Chłopak staje za Pansy i przechyla jej krzesło tak mocno, że dziewczyna niemal spada.
– Mówisz, że chciałabyś sprzedać duszę? A ile za nią chcesz, Pan? – pyta z łobuzerskim uśmieszkiem Teodor, całując Pansy w czoło.
Dziewczyna zrywa się gwałtownie z krzesła.
– Chcesz mnie zabić, Nott?!
Hermiona i Teodor z trudem pohamowują śmiech. Pansy wygląda zabawnie, gdy jest zezłoszczona. Chłopak nie bacząc na wściekły wzrok przyjaciółki, zajmuje miejsce obok niej przy stoliku i powoli wyciąga swoje książki i kałamarz z piórem. Hermiona jest zaskoczona i w pierwszej chwili, chce wstać i zostawić ich samych.
– Nie żartuj, Granger – rzuca Teodor, widząc, że Hermiona zaczyna zbierać swoje książki. – Przecież cię nie zjem, siadaj i się uczyć.
– Może lepiej będzie, gdy zostawię wam samych…
– Siadaj! – rzuca Pansy, a Hermiona zagryza wargę, ale w końcu się poddaje i ponownie zajmuje swoje miejsce.
Nigdy nie sądziła, że ta dwójka Ślizgonów, może okazać się dla niej tak świetnym towarzystwem. Szybko kończą wszystkie prace domowe i rozmawiają. Tak zwyczajnie w świecie rozmawiają, śmieją się i próbują nie myśleć o artykule, który został opublikowany w niedzielę przez Prorok Codzienny.
Hermiona uśmiecha się niemal cały czas, zwłaszcza w momencie, gdy okazuje się, że ma zupełnie odmienne poglądy w kwestii podawania osobom z ciężkimi obrażeniami spowodowanymi klątwami Eliksiru Szczęścia. Kłóci się z Teodorem nieprzerwanie, a Pansy co jakiś czas podburza konflikt, gdy zauważa że Hermiona i Teodor zaczynają dochodzić do porozumienia. Dla niej to niezła rozrywka!
– A co się tutaj wyrabia? – Niespodziewanie przy stoliku pojawia się Blaise wraz z Ginny u boku. – Jakieś tajne spotkanie elitarnego stowarzyszenia? Jeśli tak to dlaczego jeszcze mnie nie poproszono o wstąpienie?
– Bo na to nie zasługujesz, Blaise! – Śmieje się Pansy, a wraz z nią Teodor i Hermiona.
Blaise odsuwa sobie krzesło i siada obok Teodora. Unosi swoje brwi i spogląda z cwanym uśmiechem na swoją przyjaciółkę.
– To raczej wy nie zasługujecie na mnie… – mówi z dumą, a swoimi słowami ponownie wywołuje śmiech.
Ginny wciąż stoi w miejscu, nie zdolna do wypowiedzenia, choć jednego składnego zdania… Dlaczego Hermiona siedzi z Nottem i Parkinson? Co ona tutaj robi? Dlaczego siedzi z tymi parszywymi Ślizgonami?!
– Siadaj, Ginny – odzywa się niepewnie Hermiona, zagryzając wargę. Boi się, jak zareaguje jej przyjaciółka.
Ginny bierze głęboki wdech i przymyka na chwilę oczy. Nie chce czuć już nienawiści. Nie chce, aby ta wciąż zżerała ją od środka i pozbawiała przyjemnych snów…
Dlatego gdy otwiera oczy, uśmiecha się delikatnie i siada między Blaise’em, a Hermioną.
– Cześć wszystkim – mówi cicho, a odpowiadają jej uśmiechy.
W tym momencie Ginny postanawia zapomnieć o przeszłości i zacząć tworzyć nową przyszłość.

***

Jest późny wieczór, gdy Harry Potter wchodzi do mieszkania swojej dziewczyny Aurory. Z trudem idzie i oddycha, czuje się tak jakby otaczała go mgła. Całe jego serce i głowę rozdziera ból. Ledwie udaje mu się dostać do salonu, a tam pada na kolana z okrzykiem bólu. Jego umysł jest rozrywany przez miliony ostrzy, a przed oczami widzi setki różnych twarzy.
– Harry?
Aurora wchodzi do salonu i zamiera, widząc swojego chłopaka, kulącego się z bólu na podłodze. Przypada do niego i przewraca go na plecy. Harry ma zamknięte oczy, więc Aurora jedną dłonią ściska go za podbródek, a drugą stara się mu je otworzyć. Gdy widzi, że barwa jego tęczówek znów staje się soczyście zielona, klnie wściekle.
– Potter – warczy, a w jej głośnie nie ma już czułości ani miłości.
Podrywa się szybko i biegnie do kuchni po jeden z eliksirów. Po chwili wraca z flakonikiem. Wywar, który Aurora podaje Harry’emu jest czarny niczym smoła i obrzydliwie cuchnie. Harry, otumaniony bólem, nie ma nawet siły zaprotestować i go nie zażyć.
Aurora czeka, a na jej ustach widnieje wyjątkowo paskudny uśmiech. Nie przy sobie różdżki, a Harry może obudzić się w każdej chwili, dlatego zbiera w sobie wszystkie siły i zaciąga chłopaka na kanapę. W ostatnim momencie siada obok niego.
Gdy Harry otwiera swoje oczy, jego spojrzenie zdaje się być odległe, zieleń straciła swój blask, a jego tęczówki zaczynają przypominać kolor wyblakłej zielonej tkaniny.
– Jak się czujesz, kochanie? – pyta z miłością Aurora. – Musisz być bardzo zmęczony.
Harry uśmiecha się, zupełnie jak nie on.
– Czuję się doskonale.
Aurora wygina usta w krzywym uśmieszku, a następnie pochyla się i przygryza płatek ucha Harry’ego. Całuje jego kość policzkową, żuchwę, a następnie usta. Jej pocałunki są zachłanne i pełne pasji. Harry czuje, że jego umysł wariuje od tych niesamowitych pieszczot. Łapie Aurorę i sadza na swoich kolanach, a swoje dłonie kładzie na jej biodrach. Całkowicie oddaje się temu cudownemu uczuciu błogości.
– Kocham cię – mamrocze Harry głosem odległym o tysiące mil.
Z ust Harry’ego wyrywa się głośny jęk, gdy Aurora schodzi swoimi pocałunkami na jego szyję. Harry mimowolnie odchyla głowę, a dłonie mocniej zaciska na pośladkach Aurory. Jest zahipnotyzowany jej ciałem.
– Jesteś naszą przepustką do zemsty, Harry Potterze – szepcze cicho Aurora, a Harry zamyka oczy, tracąc przytomność.
Spoglądam na to wszystko z żalem. Tak bardzo mi przykro, Harry. 

8 komentarzy:

  1. Cudowne, cudowne, cudowne... Mogłabym pisać tak w nieskończoność. Kiedy tylko zauważyłam, że dodałaś rozdział, od razu rzuciłam wszystko, żeby tylko go przeczytać. Uwielbiam sposób, w jaki opisujesz relacje między bohaterami, to co do siebie czują. Uwielbiam Twojego narratora, który ma swoje uczucia, nie jest obojętny! Naprawdę, te wszystkie małe części tworzą genialną całość, a Ty możesz być z siebie cholernie dumna! Gdybyś miała stworzyć PDF tego opowiadania, to będę pierwsza w kolejce. Ba, gdybyś kiedyś miała wydać książkę, ustawię się kilka dni wcześniej przed księgarnią. Naprawdę, nie wyobrażasz sobie, jak bardzo zauroczyłaś mnie Wschodem słońca. :D

    Kolejne morderstwa, powroty śmierciożerców i, co najgorsze, sprawdziło się coś, co podejrzewałam; nie wierzyłam, że Harry i Ron ot tak się zmienili, zerwali ze wszystkimi kontakt. Zastanawiałam się, czy ktoś nie rzucił na nich Imperiusa, ale tutaj pojawia się coś zdecydowanie gorszego! Kurczę, zastanawiam się, kiedy to się wszystko wyda. Mam nadzieję, że nie będziesz trzymać nas długo w tej niepewności!

    Ach, Draco, kochany Draco. Jestem strasznie ciekawa co wyniknie z jego rozmowy z Astorią; czy postanowi zakończyć ten związek, dobrze wiedząc, do kogo tak naprawdę czuje coś prawdziwszego. Uwielbiam Twoje opisy, myśli bohaterów, są takie ludzkie, co nadaje im... prawdziwe, ukryte piękno.

    Pozostaje mi tylko życzyć weny i mnóstwo wolnego czasu, bo sama wiem, jak bardzo jest potrzebny!

    Przy okazji byłoby mi niezmiernie miło, gdybyś w wolnej chwili wpadła na mojego bloga (na razie tylko prolog! :D) i napisała co sądzisz, ale oczywiście bez żadnego przymusu!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli zbliżamy się do końca, tak naprawdę będzie jeszcze 10 rozdziałów. Rozdział 45 będzie rozdziałem, który zakończy część trzecią opowiadania, a później będzie jeszcze tylko 5 rozdziałów części czwartej i epilog tomu pierwszego. Więc zostało, wydaje mi się, stosunkowo niewiele rozdziałów, będę starała się w nich powoli wyjaśniać wszystkie nieścisłości, tajemnice, odpowiadać na wasze pytanie, tak, by w końcu w rozdziale 45 zamknąć wszystko. Część czwarta będzie swego rodzaju podsumowaniem, a epilog, można rzec, wstępem do tomu drugiego ;).
      Nie ukrywam, że jestem podekscytowana tym, że juz powoli zbliża się koniec. Ta historia już zbyt długo chodzi mi po głowie i będę bardzo zadowolona, gdy w końcu z dumą będę mogła uznać ją za skończoną ;).
      Cieszy mnie fakt, że rozdział się podobał. Ostatnimi czasy niestety pisze mi się ciężko, a wszystko przez to, że nie mam czasu. Ucieka mi on między palcami, a ja nic nie mogę na to poradzić :(. Po prostu moja organizacja leży i szlocha :/. Ale staram się pisać, tak, by nie zawieść Was, czytelników ;).
      Kolejny rozdział już 5 listopada ;)
      Dziękuję za cudny komentarz! <3

      Usuń
  2. No no kochana zaskakujesz.
    Czekałam na ten moment. Wielki moment iw końcu on nastąpił. Rety coś wielkiego nie powiem. Dla mnie fantastycznego.
    Czyżby w końcu do niego to dotarło? Nie mogę w to uwierzyć.
    Coś pięknego!
    I ta sytuacja z Astorią.
    Robi się coraz ciekawiej nic dziwnego że uwielbiam Twoje dramione i wiernie je komentuje.
    Podobało mi się też podejście Ginny. Trzeba zapomnieć o przeszłości i iść do przodu. W końcu to też jest dobre. Czas na zmiany jest dobry. Wiadomo, że nie od razu ale z czasem one przychodzą. I bedę czekać na kolejny. To naprawdę 35 rozdział? Kiedy ten czas zleciał? Rety aż ciężko uwierzyć. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scena z Ginny, Hermioną i Ślizgonami jest - nie ukrywam - kluczowym momentem dla całej tej historii ;). Każdy z moich bohaterów jest odpowiednio ważny i każdy ma szczególną rolę i tak oto nastąpił moment, w którym splotły się losy niemal wszystkich w jednym momencie! Pytanie teraz tylko: co z tego wyniknie...?
      Dziękuję pięknie za komentarz! :*

      Usuń
  3. Hejo Hejooo ;D
    Wybacz, że przyszło mi komentować rozdział dopiero teraz, tym bardziej, że jest on genialny, cudowny i moim zdaniem przełomowy! Wyznanie Draco zrobiło na mnie największe wrażenie, choć oczywiście to nie powinno być dla nikogo zdziwieniem. Cieszę się również z tego, że również Hermiona przyznała się do swoich uczuć, jedynie szkoda mi jej, gdy widzi Draco razem z Astorią. W ogóle wydaje mi się, że rozstanie z Astorią, bo takowe oczywiście zakładam, nie będzie takie zwykłe, jak mogłoby się wydawać.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
    IvaNerda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochana, za przemiłe słowa! <3
      Co do rozstania z Astorią... ;) Kto wie, co tam się będzie działo, huh! :D
      Na razie nie mogę nic zdradzić, ale wydaje mi się, że wszystko już wkrótce powinno być dla wszystkich jasne, zostało jeszcze niewiele rozdziałów do końca trzeciej części, więc powoli zbliżamy się do rozwiązania wszystkich zagadek ;).
      Dziękuję raz jeszcze! <3

      Usuń
  4. Rozdział przeczytałam kilka dni temu, ale nie miałam czasu skomentować. Ech, nie ogarniam swojego życia.
    Tak czy inaczej, rozdział rozwalił mnie na łopatki, był pełen emocji, płaczu i wyznań nawet tych niewypowiedzianych.
    Zanim przejdę do kluczowego momentu, muszę wspomnieć o brutalności śmierciożerców. Wykreowałaś ich na bestie, które za wszelką cenę chcą zabijać. Nie mówię, że to coś złego, bo robi niesamowite wrażenie! Poza tym szkoda mi tych dzieciaków, ech :(
    Draco Malfoy zakochany w Hermionie Granger to wyszło Ci naprawdę świetnie. To jego oświecenie i niedowierzanie było niezmiernie urocze. Podejrzewam, że teraz Astoria będzie tą skrzywdzoną, ale ej to przecież dramionki, więc nie róbmy dramy :D A tak serio, to troszkę jej współczuję, ale tylko troszkę ;)
    Bonus w postaci zazdrości Hermiony nadał wszystkiemu odrobinę pikanterii. Ach, chcę 36 rozdział!
    Pozdrawiam, życząc weny i czasu
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział się spodobał! ;)
      Owszem, jak na razie śmierciożercy zdają się zachowywać jak bestie, ale powoli i to wszystko się wyjaśni, w końcu nie są oni tylko bezmyślnymi maszynami do zabijania ;).
      To była całkiem spontaniczna decyzja, Draco miał zrozumieć, że zakochał się w Granger dopiero za rozdział, dwa, ale jakoś naszła mnie pewna myśli... ;) I ostatecznie to wyznanie pojawia się już tutaj :D!
      Dziękuję bardzo za ciepłe słowa! :*

      Usuń

* Przeczytałeś/aś? Skomentuj, to nic nie kosztuje, a wywołuje uśmiech i daje motywację :)
* Nie obrażaj autorki, komentatorów i odwiedzających bloga!
* Nie przeklinaj!
* NIE SPAMUJ!!!