Porcelana
Moje łzy
jak okruchy chińskiej porcelany
toną wirując powoli.
~ Edward Stachura
Życie jest bardzo kruche.
Ludzie biorą
oddech, nawet się nad tym nie zastanawiając. Krzyczą słowa, których nigdy nie
chcieliby wykrzyczeć. Tracą ukochane osoby, zanim w ogóle zrozumieją, że je
kochali. A wszystko to dzieje się na przełomie dni, tygodni, miesięcy… Na
przełomie wielu, wielu lat..
Ludzie nie
rozumieją, że wszystko może się bardzo szybko skończyć. Ich życie może zostać
roztrzaskane, a wówczas zostaną po nich jedynie porcelanowe, niekształtne
wspomnienia…
Trzynastego
lutego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku widzę wiele
rzeczy, lecz swoją uwagę skupiam na jednym istotnym wydarzeniu.
Jest ciemna,
ponura noc, a w powietrzu czuć zapach śmierci. Mgła spowija ulice i sprawia, że
panują nań cisza i spokój. Nikt nie chce opuszczać ciepłych i przytulnych domów.
W końcu jednak
w oddali rozbrzmiewa grzmot. Potężny dźwięk zwiastuje nadchodzące nieszczęście…
Kilkanaście
odzianych w czerń postaci pojawia się znikąd. Jeden za drugim maszerują w
kierunku okazałego piętrowego domostwa otoczonego zadbanym ogrodem. Pierwszy
mężczyzna wyciąga różdżkę, by wyważyć drzwi; nie próbuje być cichy, chce
wzbudzić lęk w właścicielach, chce ich przerazić, doprowadzić do szaleństwa.
Pragnie ich zniszczyć!
Pani domu
próbuje wbiec na górę. Nie ma przy sobie różdżki, nie ma jak się bronić. Chce
dostać się do gabinetu, a stamtąd uciec lub wezwać pomoc… Nie porzuca nadziei
na ratunek!
– Avada
Kedavra – mówi jedna z odzianych w czerń postaci. Pani domu osuwa się po
schodach, by w końcu upaść u stóp mordercy z wyblakłymi oczami, które nigdy nic
już nie ujrzą.
Pan domu
wydaje swoją żonę na śmierć, liczy, że dzięki temu odwróci uwagę śmierciożerców
od siebie. Biegnie w kierunku drzwi balkonowych, a stamtąd wybiega na ogród.
Jednakże nie daje rady uciec… Tuż przed nim pojawia się pięcioro
czarnoksiężników, wszyscy mają na twarzach tak dobrze znane Panu maski.
Jeden ze
śmierciożerców zdejmuje maskę i wychodzi mu naprzeciw, Pan wyciąga przed siebie
różdżkę. Jego ręka się trześnie, nie jest w stanie wymówić żadnego zaklęcia.
Wie, że właśnie o to nadszedł jego koniec.
– Pamiętamy o
zdradzie twojej i twej rodziny, Jamesie Multon – mówi Rudolf Lestrange. – Twoja
żona już jest martwa, twoi rodzice już są martwi, twoja siostra i szwagier już
są martwi. Za chwilę i ty będziesz…
Rudolf nie zna
łaski ani litości. Mimo że krzyki Jamesa słuchać w całej okolicy, rozrywające
serce wrzaski bólu docierają do uszu najbliższych sąsiadów, a wiatr unosi
zapach krwi, to nikt nie decyduje się przyjść z pomocą. Sąsiedzi zaciskają
zęby, zakrywają poduszkami uszy i starają się spać dalej.
A James
rozsypuje się jak porcelana, a jego krew zdobi biały śnieg w ogrodzie.
Gdy w końcu
James umiera, Rudolf uśmiecha się szeroko i spoglądając na okaleczone ciało,
wypowiada ostatnie słowa skierowane do Jamesa:
– Wkrótce i
twoje dzieci będą martwe.
Wskazuje
różdżką na niebo i wykrzykuje:
– Morsemorde!
Nawet teraz dnia
czternastego lutego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku słyszę
dźwięk łamanych kości, szelest śniegu, szuranie butów, złowieszcze śmiechy… Ta
zbrodnia odciśnie piętno na uczniach Hogwartu, którzy po niezwykle mile
spędzonym czasie w Hogsmeade siedzą przy swoich stołach; rozmawiają, śmieją
się, cieszą. Ale wszystko ma swój kres…
Punktualnie o
godzinie dziewiętnastej pojawiają się sowy. Zarówno uczniowie jak i nauczyciele
są zaskoczeni; cóż ważnego mogło się zdarzyć, że Prorok wydał dodatek
specjalny?
W tym samym momencie kilkadziesiąt osób
odbiera przesyłkę i od razu rzuca im się w oczy napisany ogromnymi, zamczystymi
literami nagłówek: Zamordowani!
– Merlinie –
szepcze Hermiona, a Ginny zagląda jej przez ramię. Obie czytają artykuł:
W nocy z dnia 13 na 14 lutego 1999 roku grupa
śmierciożerców dopuściła się okrutnej zbrodni na sześciu osobach. Wśród
zamordowanych znaleźli się przedstawiciele brytyjskiej czarodziejskiej
arystokracji: Alexia Multon, zd. Fawley, 64l., a także jej mąż Korneliusz
Multon, 68l. Małżeństwo zostało znalezione martwe w rodzinnej posiadłości
Multonów w Norwich(hrabstwo Norfolk, Anglia). W ciągu zaledwie kilku kolejnych
godzin zginęła również dwójka dzieci państwa Multonów; córka Roxanna
Higginbottom, 31l., wraz z mężem Maxem Higginbottomem, 44l., a także syn James Multon,
44l., wraz z żoną Viollet, zd. Catlon, 37l.
Należy zaznaczyć, że państwo Multon
osierociło syna: Pike’a, 18l., a państwo Higginbottom dwie córki: Amelię, 11l.
i Lorę, 13l.
Hermiona
przerywa czytanie i odwraca się gwałtownie w stronę stołu Slytherinu. Pike jest
uczniem siódmego roku, Amelia pierwszego, a jej siostra Lora trzeciego.
Hermiona kojarzy te dziewczynki, a wszystko za sprawą Pansy; razem z Parkinson pomagała im w znalezieniu książki w bibliotece.
Serce Hermiony
bije szybko, a jej twarz jest nienaturalnie blada. W Wielkiej Sali panuje
cisza, ale szybko zostaje ona przerwana. W tym samym momencie z miejsc zrywają się trzy osoby, o których mowa w artykule Proroka. Dziewczynki wybiegają z
płaczem z pomieszczenia, a z nimi podąża Pike. Hermiona widzi, jak Astoria
Greengrass stara się złapać dłoń Pike’a, ale ten odrzuca ją z wściekłością.
– Zostaw mnie,
Tori! – krzyczy głośno chłopak i rusza biegiem ku wyjściu.
Hermiona
spogląda na to co się wokół niej dzieje z przerażaniem i smutkiem. Kolejne
ofiary… Kolejny płacz i żal…
Już ma
odwrócić się ponownie w stronę Ginny, gdy zauważa że obok Astorii siedzi Draco.
Jej serce mimowolnie przyśpiesza, a dziewczyna wstrzymuje oddech. Płomienie w
jej oczach gasną, gdy widzi jak Draco czule głaszcze Astorię po dłoni, a
następnie po szyi i włosach. Nie wie czemu, ale jej serce rozpada się na drobne
kawałeczki, jakby było kruche niczym porcelana. Czuje jak tłucze się i rozbija…
Hermiona
odwraca głowę w momencie, w którym Draco delikatnie ujmuje twarz Astorii, by
obdarzyć ją słodkim pocałunkiem.
***
15
luty 1999
Śmierciożercy znów zaatakowali… Boję się
coraz bardziej o moją matkę, zastanawiam się nawet nad tym, czy nie przerwać
nauki i nie wrócić do domu. Wiem, że ze mną byłaby bezpieczniejsza, moim
zadaniem, jako jej jedynego dziecka, jest jej ochrona. Muszę za nią walczyć i
muszę w tej walce zwyciężyć. Ma tylko mnie…!
Pike jest przyjacielem Astorii. Sam nie znam
go aż tak dobrze, jego ojciec nie był zbyt szanowany przez mojego. Nie
utrzymywałem z Pike’em żadnych bliższych relacji, ale współczuję mu.
Widzę, jak miota się po Pokoju Wspólnym, jak zamyka się w swojej sypialni i jak
nie dopuszcza do siebie nikogo. Tak bardzo dziękuję Merlinowi za to, że ja
miałem tyle szczęścia i że moja matka wciąż przy mnie jest, że mam ją obok
siebie, całą i zdrową.
Draco
***
Hermiona z
bólem serca udaje się na lekcję obrony przed czarną magią. Wie, co ją tam
czeka. Dziwna frustracja. Pełna ukrytych wyrzutów rozmowa… Zna to z
wczorajszych lekcji eliksirów.
Hermiona nie
potrafi spoglądać na Draco, bo – nie wiedzieć czemu – gdy tylko to robi, jej
serce boleśnie się kurczy, a oczy bolą ją z wstydu, a może żalu? Cały czas ma
przed oczyma Astorię i Draco. Ma ochotę wrzeszczeć i krzyczeć, bo nienawidzi
tego, że nieustannie nawiedzają jej myśli!
– Witaj,
Granger! – mówi Draco, kiwa głową i przesuwa swoje podręczniki, robiąc
Hermionie miejsce.
– Malfoy –
odpowiada Hermiona, spoglądając mu głęboko w oczy.
Hermiona nawet
nie zdaje sobie sprawy z tego, że Draco właśnie walczy sam z sobą, by nie
wstać, nie dotknąć jej włosów i twarzy. Hermiona nie wie, że w burzowym
spojrzeniu Draco, kryje się bezgraniczna fascynacja jej osobą. Nawet nie
dostrzega, że Draco zatraca się w jej brązowych oczach; tonie w nich, tracąc
oddech.
Masz takie piękne oczy, myśli. Cała jesteś piękna…
Draco chrząka
głośno i odwraca gwałtownie głowę. Ma wrażenie, że całe jego ciało płonie. Robi
to… Dopuszcza do siebie tę myśl!!!
Jego oddech
przyśpiesza gwałtownie, a Draco ma wrażenie, że traci grunt pod nogami. Czuje
się jak porcelanowa lalka, która spada z gzymsu kominka i rozbija się na
miliony odłamków. Nie ma odwagi odwrócić twarzy w stronę Hermiony, ale widzi
jej rumianą buzię, jej drobne ciało, jej piękne włosy, ponętne usta i niesamowite
oczy cały czas w umyśle…
W końcu
zaczyna rozumieć…
Jest
zafascynowany i oczarowany Hermioną Granger. Potrzebuje Hermiony Granger. Ufa
Hermionie Granger. Zależy mu na Hermionie Granger. Uwielbia rozmowy z Hermioną
Granger.
Jest zakochany
w Hermionie Granger.
***
Gdy dzwoni
dzwonek Draco pragnie jak najszybciej wyjść z klasy. Uciec stąd jak najdalej.
Ukryć się przed swoimi uczuciami. Zaszyć. Schować.
Zapomnieć.
Ale nie może.
Hermiona łapie go za rękę i odwraca w swoim kierunku. Gdy Draco widzi jej
delikatny, niewinny uśmiech szybko odwraca głowę. Nawet nie wie, ile bólu takim
zachowaniem przysparza Hermionie.
– Nie miałbyś
ochoty pouczyć się ze mną dzisiaj w bibliotece? – pyta Hermiona, a Draco
delikatnie wyswobadza swoją dłoń z jej uścisku.
– Przepraszam,
mam już plany – mówi szybko Draco. Musi jak najprędzej porozmawiać z Astorią.
Nie może zwlekać ani chwili dłużej…
***
– Witam,
witam!!! – Pansy rzuca się na krzesło stojące przy stoliku Hermiony, niemal
wywołując u niej zawał serca.
– Chyba
zwariowałaś, Parkinson! – mówi głośno Hermiona. Jest tak zaskoczona, że czuje,
że jej serce bije tak szybko, jakby zaraz miało wyskoczyć z jej piersi.
Spogląda na stół i zaciska wściekle usta; rozlała atrament na swoje
wypracowanie!
– Nie
przeżywaj. – Pansy macha dłonią, w której trzyma różdżkę. – Zaraz się wszystkim
zajmę.
Hermiona
patrzy jak atrament powoli zaczyna blaknąć, aż w końcu całkowicie znika z jej
pięknego, niemal napisanego w całości eseju. Pansy ma szczęście, Hermiona siedzi
nad nim już od półtorej godziny!
– Nie powinnaś
być teraz gdzieś indziej, Pansy? – pyta przyjaźnie Hermiona, dając jej wyraźnie
do zrozumienia, że ma sobie pójść.
Ślizgonka
wybucha gromkim śmiechem, ale szybko milknie. Przecież nie można zachowywać się
tak głośno w bibliotece! W zamian posyła Hermionie szeroki uśmiech.
– Postanowiłam
pouczyć się z tobą! Cieszysz się, prawda? – mówi z dużym rozbawieniem.
Hermiona najpierw
wzdycha, ale po chwili również się uśmiecha. Ostatnio sporo czasu spędziła z
Pansy i musi przyznać, że szczerze ją lubi. Pansy jest inna niż Hermiona
wcześniej sądziła.
– Jestem
zmęczona – mamrocze po pewnym czasie Pansy. Przerywa pisanie swojej pracy
domowej i odchyla się na krześle.
Pansy przymyka
oczy i wzdycha głośno. Hermiona podświadomie wie, o czym za chwilę zacznie
mówić Ślizgonka.
– Bardzo współczuję
Multonowi i jego kuzynkom.
Pansy potrząsa
głową.
– Tu nawet nie
o nich chodzi… Znów trwa wojna, Granger. Znów są tortury, mordowanie i żałoba.
Myślałam, że gdy Potter pokona Czarnego Pana będzie trochę lepiej…
– Przypominam
ci, Pansy, że chciałaś wydać Harry’ego.
Pansy kręci
głową, zdaje się być zawstydzona.
– Myślałam, że
to będzie najlepsze rozwiązanie dla moich bliskich. Dla nich zrobiłabym
wszystko, nawet sprzedała swoją duszę…
Pansy odwraca
wzrok wyraźnie zasmucona. Nim jednak Hermiona decyduje się odezwać, ciszę
między nimi przerywają słowa Teodora. Chłopak staje za Pansy i przechyla jej
krzesło tak mocno, że dziewczyna niemal spada.
– Mówisz, że
chciałabyś sprzedać duszę? A ile za nią chcesz, Pan? – pyta z łobuzerskim uśmieszkiem
Teodor, całując Pansy w czoło.
Dziewczyna
zrywa się gwałtownie z krzesła.
– Chcesz mnie
zabić, Nott?!
Hermiona i
Teodor z trudem pohamowują śmiech. Pansy wygląda zabawnie, gdy jest
zezłoszczona. Chłopak nie bacząc na wściekły wzrok przyjaciółki, zajmuje
miejsce obok niej przy stoliku i powoli wyciąga swoje książki i kałamarz z
piórem. Hermiona jest zaskoczona i w pierwszej chwili, chce wstać i zostawić
ich samych.
– Nie żartuj,
Granger – rzuca Teodor, widząc, że Hermiona zaczyna zbierać swoje książki. –
Przecież cię nie zjem, siadaj i się uczyć.
– Może lepiej
będzie, gdy zostawię wam samych…
– Siadaj! –
rzuca Pansy, a Hermiona zagryza wargę, ale w końcu się poddaje i ponownie
zajmuje swoje miejsce.
Nigdy nie
sądziła, że ta dwójka Ślizgonów, może okazać się dla niej tak świetnym towarzystwem.
Szybko kończą wszystkie prace domowe i rozmawiają. Tak zwyczajnie w świecie
rozmawiają, śmieją się i próbują nie myśleć o artykule, który został
opublikowany w niedzielę przez Prorok Codzienny.
Hermiona uśmiecha
się niemal cały czas, zwłaszcza w momencie, gdy okazuje się, że ma zupełnie
odmienne poglądy w kwestii podawania osobom z ciężkimi obrażeniami spowodowanymi
klątwami Eliksiru Szczęścia. Kłóci się z Teodorem nieprzerwanie, a Pansy co jakiś czas
podburza konflikt, gdy zauważa że Hermiona i Teodor zaczynają dochodzić do
porozumienia. Dla niej to niezła rozrywka!
– A co się
tutaj wyrabia? – Niespodziewanie przy stoliku pojawia się Blaise wraz z Ginny u
boku. – Jakieś tajne spotkanie elitarnego stowarzyszenia? Jeśli tak to dlaczego
jeszcze mnie nie poproszono o wstąpienie?
– Bo na to nie
zasługujesz, Blaise! – Śmieje się Pansy, a wraz z nią Teodor i Hermiona.
Blaise odsuwa
sobie krzesło i siada obok Teodora. Unosi swoje brwi i spogląda z cwanym
uśmiechem na swoją przyjaciółkę.
– To raczej wy
nie zasługujecie na mnie… – mówi z dumą, a swoimi słowami ponownie wywołuje
śmiech.
Ginny wciąż stoi
w miejscu, nie zdolna do wypowiedzenia, choć jednego składnego zdania… Dlaczego
Hermiona siedzi z Nottem i Parkinson? Co ona tutaj robi? Dlaczego siedzi z tymi
parszywymi Ślizgonami?!
– Siadaj,
Ginny – odzywa się niepewnie Hermiona, zagryzając wargę. Boi się, jak zareaguje
jej przyjaciółka.
Ginny bierze
głęboki wdech i przymyka na chwilę oczy. Nie chce czuć już nienawiści. Nie chce,
aby ta wciąż zżerała ją od środka i pozbawiała przyjemnych snów…
Dlatego gdy
otwiera oczy, uśmiecha się delikatnie i siada między Blaise’em, a Hermioną.
– Cześć
wszystkim – mówi cicho, a odpowiadają jej uśmiechy.
W tym momencie
Ginny postanawia zapomnieć o przeszłości i zacząć tworzyć nową przyszłość.
***
Jest późny
wieczór, gdy Harry Potter wchodzi do mieszkania swojej dziewczyny Aurory. Z
trudem idzie i oddycha, czuje się tak jakby otaczała go mgła. Całe jego serce i
głowę rozdziera ból. Ledwie udaje mu się dostać do salonu, a tam pada na kolana
z okrzykiem bólu. Jego umysł jest rozrywany przez miliony ostrzy, a przed
oczami widzi setki różnych twarzy.
– Harry?
Aurora wchodzi
do salonu i zamiera, widząc swojego chłopaka, kulącego się z bólu na podłodze. Przypada
do niego i przewraca go na plecy. Harry ma zamknięte oczy, więc Aurora jedną
dłonią ściska go za podbródek, a drugą stara się mu je otworzyć. Gdy widzi, że
barwa jego tęczówek znów staje się soczyście zielona, klnie wściekle.
– Potter –
warczy, a w jej głośnie nie ma już czułości ani miłości.
Podrywa się
szybko i biegnie do kuchni po jeden z eliksirów. Po chwili wraca z flakonikiem.
Wywar, który Aurora podaje Harry’emu jest czarny niczym smoła i obrzydliwie
cuchnie. Harry, otumaniony bólem, nie ma nawet siły zaprotestować i go nie
zażyć.
Aurora czeka,
a na jej ustach widnieje wyjątkowo paskudny uśmiech. Nie przy sobie różdżki, a
Harry może obudzić się w każdej chwili, dlatego zbiera w sobie wszystkie siły i
zaciąga chłopaka na kanapę. W ostatnim momencie siada obok niego.
Gdy Harry
otwiera swoje oczy, jego spojrzenie zdaje się być odległe, zieleń straciła swój
blask, a jego tęczówki zaczynają przypominać kolor wyblakłej zielonej tkaniny.
– Jak się czujesz,
kochanie? – pyta z miłością Aurora. – Musisz być bardzo zmęczony.
Harry uśmiecha
się, zupełnie jak nie on.
– Czuję się
doskonale.
Aurora wygina
usta w krzywym uśmieszku, a następnie pochyla się i przygryza płatek ucha Harry’ego.
Całuje jego kość policzkową, żuchwę, a następnie usta. Jej pocałunki są
zachłanne i pełne pasji. Harry czuje, że jego umysł wariuje od tych niesamowitych
pieszczot. Łapie Aurorę i sadza na swoich kolanach, a swoje dłonie kładzie na
jej biodrach. Całkowicie oddaje się temu cudownemu uczuciu błogości.
– Kocham cię –
mamrocze Harry głosem odległym o tysiące mil.
Z ust Harry’ego
wyrywa się głośny jęk, gdy Aurora schodzi swoimi pocałunkami na jego szyję. Harry
mimowolnie odchyla głowę, a dłonie mocniej zaciska na pośladkach Aurory. Jest
zahipnotyzowany jej ciałem.
– Jesteś naszą
przepustką do zemsty, Harry Potterze – szepcze cicho Aurora, a Harry zamyka
oczy, tracąc przytomność.
Spoglądam na
to wszystko z żalem. Tak bardzo mi przykro, Harry.
Cudowne, cudowne, cudowne... Mogłabym pisać tak w nieskończoność. Kiedy tylko zauważyłam, że dodałaś rozdział, od razu rzuciłam wszystko, żeby tylko go przeczytać. Uwielbiam sposób, w jaki opisujesz relacje między bohaterami, to co do siebie czują. Uwielbiam Twojego narratora, który ma swoje uczucia, nie jest obojętny! Naprawdę, te wszystkie małe części tworzą genialną całość, a Ty możesz być z siebie cholernie dumna! Gdybyś miała stworzyć PDF tego opowiadania, to będę pierwsza w kolejce. Ba, gdybyś kiedyś miała wydać książkę, ustawię się kilka dni wcześniej przed księgarnią. Naprawdę, nie wyobrażasz sobie, jak bardzo zauroczyłaś mnie Wschodem słońca. :D
OdpowiedzUsuńKolejne morderstwa, powroty śmierciożerców i, co najgorsze, sprawdziło się coś, co podejrzewałam; nie wierzyłam, że Harry i Ron ot tak się zmienili, zerwali ze wszystkimi kontakt. Zastanawiałam się, czy ktoś nie rzucił na nich Imperiusa, ale tutaj pojawia się coś zdecydowanie gorszego! Kurczę, zastanawiam się, kiedy to się wszystko wyda. Mam nadzieję, że nie będziesz trzymać nas długo w tej niepewności!
Ach, Draco, kochany Draco. Jestem strasznie ciekawa co wyniknie z jego rozmowy z Astorią; czy postanowi zakończyć ten związek, dobrze wiedząc, do kogo tak naprawdę czuje coś prawdziwszego. Uwielbiam Twoje opisy, myśli bohaterów, są takie ludzkie, co nadaje im... prawdziwe, ukryte piękno.
Pozostaje mi tylko życzyć weny i mnóstwo wolnego czasu, bo sama wiem, jak bardzo jest potrzebny!
Przy okazji byłoby mi niezmiernie miło, gdybyś w wolnej chwili wpadła na mojego bloga (na razie tylko prolog! :D) i napisała co sądzisz, ale oczywiście bez żadnego przymusu!
Pozdrawiam!
Powoli zbliżamy się do końca, tak naprawdę będzie jeszcze 10 rozdziałów. Rozdział 45 będzie rozdziałem, który zakończy część trzecią opowiadania, a później będzie jeszcze tylko 5 rozdziałów części czwartej i epilog tomu pierwszego. Więc zostało, wydaje mi się, stosunkowo niewiele rozdziałów, będę starała się w nich powoli wyjaśniać wszystkie nieścisłości, tajemnice, odpowiadać na wasze pytanie, tak, by w końcu w rozdziale 45 zamknąć wszystko. Część czwarta będzie swego rodzaju podsumowaniem, a epilog, można rzec, wstępem do tomu drugiego ;).
UsuńNie ukrywam, że jestem podekscytowana tym, że juz powoli zbliża się koniec. Ta historia już zbyt długo chodzi mi po głowie i będę bardzo zadowolona, gdy w końcu z dumą będę mogła uznać ją za skończoną ;).
Cieszy mnie fakt, że rozdział się podobał. Ostatnimi czasy niestety pisze mi się ciężko, a wszystko przez to, że nie mam czasu. Ucieka mi on między palcami, a ja nic nie mogę na to poradzić :(. Po prostu moja organizacja leży i szlocha :/. Ale staram się pisać, tak, by nie zawieść Was, czytelników ;).
Kolejny rozdział już 5 listopada ;)
Dziękuję za cudny komentarz! <3
No no kochana zaskakujesz.
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten moment. Wielki moment iw końcu on nastąpił. Rety coś wielkiego nie powiem. Dla mnie fantastycznego.
Czyżby w końcu do niego to dotarło? Nie mogę w to uwierzyć.
Coś pięknego!
I ta sytuacja z Astorią.
Robi się coraz ciekawiej nic dziwnego że uwielbiam Twoje dramione i wiernie je komentuje.
Podobało mi się też podejście Ginny. Trzeba zapomnieć o przeszłości i iść do przodu. W końcu to też jest dobre. Czas na zmiany jest dobry. Wiadomo, że nie od razu ale z czasem one przychodzą. I bedę czekać na kolejny. To naprawdę 35 rozdział? Kiedy ten czas zleciał? Rety aż ciężko uwierzyć. Pozdrawiam serdecznie.
Scena z Ginny, Hermioną i Ślizgonami jest - nie ukrywam - kluczowym momentem dla całej tej historii ;). Każdy z moich bohaterów jest odpowiednio ważny i każdy ma szczególną rolę i tak oto nastąpił moment, w którym splotły się losy niemal wszystkich w jednym momencie! Pytanie teraz tylko: co z tego wyniknie...?
UsuńDziękuję pięknie za komentarz! :*
Hejo Hejooo ;D
OdpowiedzUsuńWybacz, że przyszło mi komentować rozdział dopiero teraz, tym bardziej, że jest on genialny, cudowny i moim zdaniem przełomowy! Wyznanie Draco zrobiło na mnie największe wrażenie, choć oczywiście to nie powinno być dla nikogo zdziwieniem. Cieszę się również z tego, że również Hermiona przyznała się do swoich uczuć, jedynie szkoda mi jej, gdy widzi Draco razem z Astorią. W ogóle wydaje mi się, że rozstanie z Astorią, bo takowe oczywiście zakładam, nie będzie takie zwykłe, jak mogłoby się wydawać.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
IvaNerda
Dziękuję, kochana, za przemiłe słowa! <3
UsuńCo do rozstania z Astorią... ;) Kto wie, co tam się będzie działo, huh! :D
Na razie nie mogę nic zdradzić, ale wydaje mi się, że wszystko już wkrótce powinno być dla wszystkich jasne, zostało jeszcze niewiele rozdziałów do końca trzeciej części, więc powoli zbliżamy się do rozwiązania wszystkich zagadek ;).
Dziękuję raz jeszcze! <3
Rozdział przeczytałam kilka dni temu, ale nie miałam czasu skomentować. Ech, nie ogarniam swojego życia.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej, rozdział rozwalił mnie na łopatki, był pełen emocji, płaczu i wyznań nawet tych niewypowiedzianych.
Zanim przejdę do kluczowego momentu, muszę wspomnieć o brutalności śmierciożerców. Wykreowałaś ich na bestie, które za wszelką cenę chcą zabijać. Nie mówię, że to coś złego, bo robi niesamowite wrażenie! Poza tym szkoda mi tych dzieciaków, ech :(
Draco Malfoy zakochany w Hermionie Granger to wyszło Ci naprawdę świetnie. To jego oświecenie i niedowierzanie było niezmiernie urocze. Podejrzewam, że teraz Astoria będzie tą skrzywdzoną, ale ej to przecież dramionki, więc nie róbmy dramy :D A tak serio, to troszkę jej współczuję, ale tylko troszkę ;)
Bonus w postaci zazdrości Hermiony nadał wszystkiemu odrobinę pikanterii. Ach, chcę 36 rozdział!
Pozdrawiam, życząc weny i czasu
Arcanum Felis
Cieszę się, że rozdział się spodobał! ;)
UsuńOwszem, jak na razie śmierciożercy zdają się zachowywać jak bestie, ale powoli i to wszystko się wyjaśni, w końcu nie są oni tylko bezmyślnymi maszynami do zabijania ;).
To była całkiem spontaniczna decyzja, Draco miał zrozumieć, że zakochał się w Granger dopiero za rozdział, dwa, ale jakoś naszła mnie pewna myśli... ;) I ostatecznie to wyznanie pojawia się już tutaj :D!
Dziękuję bardzo za ciepłe słowa! :*