Cześć,
kochani!
Przepraszam,
że rozdział dopiero teraz, ale nastąpiła mała zmiana planów w związku z
calutkim Wschodem. Początkowo części
II miała składać się z 15 rozdziałów i całość miała zostać zamknięta w
rozdziale 20, ale niestety wszystko się nieco przedłużyło. Z tego też powodu rozdziałów
będzie jeszcze pięć? Może sześć? I nie będą tak jak wcześniej obiecałam
tasiemcami, a będą mieć normalną długość 10-12 stron :).
A teraz przechodzę do BARDZO WAŻNEJ sprawy :D! Otóż, moi drodzy, Wschód słońca bierze udział w głosowaniu na BLOG ROKU 2016! Jeśli uważacie, że opowiadanie zasługuje na wygraną, zachęcam Was do oddania głosu w ankiecie w prawej kolumnie :D. Głosowanie trwa do 16 lutego 2017 do 23:59!
A teraz przechodzę do BARDZO WAŻNEJ sprawy :D! Otóż, moi drodzy, Wschód słońca bierze udział w głosowaniu na BLOG ROKU 2016! Jeśli uważacie, że opowiadanie zasługuje na wygraną, zachęcam Was do oddania głosu w ankiecie w prawej kolumnie :D. Głosowanie trwa do 16 lutego 2017 do 23:59!
A teraz
zapraszam do czytania i zachęcam do komentowania!
Buziaki,
Charlotte
Betowała: Cassie McKinley
Anioły
Przyjaciele są jak ciche anioły,
które podnoszą nas,
kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać.
~ Antoine de Saint–Exupéry
Wtorkowy
wieczór zapowiada się całkiem spokojnie. Pierwszy raz od tygodnia profesorowie
dali uczniom chwilę wytchnienia i ci mogą teraz odpocząć w swoich Pokojach Wspólnych.
Draco opiera
się wygodnie o kanapę, na kolanach trzyma otwartą książkę, ale nie czyta jej.
Jego oczy są przymknięte, zasnął.
– Draco… –
szepcze cicho Pansy. Delikatnie potrząsa ramieniem chłopaka. – Obudź się…
– Daj spokój.
Mogłoby się walić, palić, a jego i tak nie dobudzisz, prawda, Theo? – Blaise
śmieje się cicho, lekko trącając Teodora łokciem.
– Już wstaje, Pansy… – mruczy Draco i leniwie
otwiera oczy. – Co jest? – pyta nim ziewnie wyraźnie niewyspany.
– Nie było cię
na kolacji.
– Nie miałem
siły się ruszyć, jestem zmęczony…
Blaise, widząc
niemrawą minę przyjaciela, z uśmiechem satysfakcji rzuca się na kanapę obok
niego.
– Zgłupiałeś,
człowieku?! Wiesz, jak mnie boli głowa…
– Wstawaj, bo
cię okradną! – Znów zaczyna się śmiać. Wyrywa Draco książkę z ręki i zaczyna ją
przeglądać, to, co przykuwa jego uwagę, sprawia, że z ust chłopaka momentalnie
znika uśmiech. – Skąd to masz…?
Pansy i Teodor
wciskają się na kanapę po obu stronach Blaise’a i zaglądają mu przez ramię.
Początkowo na ich twarzach maluje się szok, a zaraz potem ulga przemieszana z
rozczarowaniem.
– Dlatego
prosiłeś nas, żebyśmy nie szukali lekarstwa… – stwierdza cicho Pansy. – Już
masz potrzebne informacje…
Draco sprawia
wrażenie zaniepokojonego. Nie chciał w ten sposób mówić przyjaciołom, że już od
dłuższego czasu, wie jak uleczyć matkę. Jest zły na siebie, że zostawił tę
cholerną książkę otwartą. W ogóle co go podkusiło, żeby czytać ją w Pokoju Wspólnym,
gdzie na dobrą sprawę, każdy może ją wziąć!
Prostuje się i
przeciera twarz dłonią. W końcu, wzdychając głośno, odzywa się cicho:
– Chodźmy do
naszego pokoju…
Cała czwórka
kieruje się do dormitorium chłopaków. Draco, Pansy i Teodor siadają na jednym z
łóżek, Blaise opiera się o jego ramę z niemrawą miną. Widać, że jest
zawiedziony.
– Więc kto ci
pomógł? Na pewno gdybyś sam znalazł informacje, poinformowałbyś nas.
Draco wie, że
nie ma sensu kłamać. Jednak boi się, jak zareagują na to, co zamierza im
powiedzieć.
– Granger
usłyszała jedną z naszych rozmów, Blaise. Nie wiem, jak to zrobiła, ale udało
jej się znaleźć odpowiednie księgi, a nawet zdobyć składniki eliksiru.
Właściwie to jestem już w trakcie warzenia antidotum.
Ze wszystkich
osób tylko Pansy nie wydaje się zaskoczona. Unosi lekko kąciki ust i łapie
chłopaka za dłoń. Nie lubi Granger, a już tym bardziej nie darzy jej zaufaniem,
jednak widzi, że dziewczyna nie traktuje Ślizgonów tak jak wszyscy inni. Raz
nawet miała możliwość zobaczenia jej w akcji; paru czwartoklasistów, chyba z
Hufflepuffu, rzucało jakieś złośliwe komentarze w kierunku młodszego Ślizgona,
Granger zareagowała – odjęła uczniom dużo punktów i zagroziła szlabanem u
Filcha. Od tamtego czasu Pansy uważnie obserwuje Hermionę i jest niemal pewna,
że jej intencje są czyste.
– Dlaczego nic
nam nie powiedziałeś?! – unosi się Blaise.
Pansy spogląda
na niego surowo i kręci głową, nim ten powie coś, czego by nie chciał. Blaise
ostatecznie wzdycha głęboko i nie dodaje nic do swojej wypowiedzi. Jest
rozczarowany postawą Draco, przecież przyjaciel mógł im o wszystkim powiedzieć…
Możliwe, że próbowaliby go odciągnąć od tego i namawiali na jakieś inne
rozwiązanie, ale przynajmniej Draco nic by nie zataił. W końcu kręci głową i
odzywa się:
– Jak idzie?
– Na razie się
nie zabiliśmy, to już duży postęp – mruczy Draco, uśmiecha się półgębkiem i
patrzy w oczy przyjaciela wyzywająco.
– Potrzebujesz
w czymś naszej pomocy? – Teodor odzywa się po raz pierwszy. – Jeśli jest coś,
co możemy zrobić, mów od razu.
Draco kręci głową. Nic nie mogą zrobić, nie
sądzi, by któreś z jego przyjaciół zdobyło dla niego krew jednorożca, ale nie
wspomina o tym. Zaczyna za to opowiadać o samej klątwie, nie pomija żadnych
szczegółów. Pansy cały czas trzyma go za rękę i opiera swoją głowę o jego
ramię, daje mu tym samym swoje wsparcie.
– Nie wiem co
powiedzieć… – szepcze Teodor. – Tak bardzo mi przykro…
– Pamiętaj, że
jesteśmy z tobą, Draco. – Pansy całuje go delikatnie w policzek. – Na zawsze i
od zawsze…
– Przyjaciele
po grób – dodaje z uśmiechem Blaise i szturcha Draco ramieniem. Rozładowuje
napiętą atmosferę swoimi kolejnymi słowami: – Nie pozbędziesz się nas tak
szybko…
***
17 listopada 1998, 23:48
Powiedziałem im o pomocy, którą otrzymuję od
Granger. Trudno mi nawet opisać to, jak zareagowali; Pansy uśmiechała się,
zupełnie jakby przeczuwała wszystko, Teodor kiwnął głową z wyraźną ulgą, a
Blaise mimo początkowej złości też wydawał się spokojny. Wiem, że są zadowoleni
z takiego obrotu sprawy, jak powiedzieli: nie ważne jest, od kogo mam te księgi
i składniki, ważne, że je w ogóle mam. I muszę przyznać im rację.
Astoria dziś zaprosiła mnie na spacer.
Spytała, czy nie chciałbym przejście z nią gdzieś, i mimo że naprawdę miałem wielką ochotę
wyrwać się z zamku, odmówiłem. Nie mogłem przełożyć spotkania z Granger.
Właśnie, Granger. Nie wiem, jakim cudem, ale
nawet udało nam się parę razy porozmawiać po ludzku. Wydaje się całkiem znośna,
gdy na siłę nie chce udowodnić swojej inteligencji. Merlinie, co się już
dzieje, ja piszący o Granger….! Zdecydowanie powinienem położyć się już spać.
Draco
***
Hogwart, 18 listopada 1998
Kochana mamo, kochany tato!
Wiem, że jesteście zaniepokojeni, zwłaszcza
że odpowiadam na Wasze list tak późno, ale nie martwcie się – jest dobrze.
Hermiona i Luna są cały czas przy mnie, nie mogłabym czuć się samotna. Moje
przyjaciółki to skarb i żałuję, że wcześniej tego nie dostrzegałam. Jest mi tak
wstyd, że byłam taka oziębła i zdystansowana. Gdybym wcześniej nie była tak
samolubna, już od dawna znałabym smak prawdziwej przyjaźni.
Harry był moją miłością, kochałam go i
czuję, że wciąż go kocham. Możecie wyobrazić sobie, co czułam, gdy zobaczyłam
ten artykuł. To zupełnie tak, jakbyś ty, mamo, zobaczyła tatę z inną kobietą.
Wiem, że z waszego punktu widzenia moje uczucia mogły wydawać się szczeniackim
zauroczeniem, ale to nie prawda. Gdy zbliżyłam się do Harry’ego, miałam wrażenie,
że znalazłam od dawna zgubioną część siebie, że dopełniamy się jak fragmenty
układanki. Moje serce biło na każdą
wzmiankę o nim, mogłam myśleć dniami i nocami o tym, co teraz robi, jak się
czuje, czy jego uczucia są takie jak moje. Starałam się zwrócić na siebie jego
uwagę, ale jednocześnie nie stracić z życia nic, przecież jestem jeszcze młoda!
Umawiałam się z chłopcami, ale w głębi serca wierzyłam, że będę z Harrym.
Gdy w końcu moje marzenie się spełniło,
myślałam, że rozsadzi mnie radość. Milion myśli i emocji krążyło po moim ciele,
chciałam tylko z nim być, już na zawsze. Wierzyłam, że razem przezwyciężymy
wszystko; wygramy wojnę, skończymy szkołę, założymy kiedyś rodzinę… Ale w końcu
marzenie zbudowane na fundamencie miłości zaczęło się burzyć. Jedna cegiełka,
druga, trzecia, aż w końcu runęły wszystkie.
Ostania odpadła z chwilą pojawienia się tego
artykułu.
Nawet nie wiecie, jak ciężko mi z myślą, że
wszystko stracone. Mam siedemnaście lat, na Merlina, a tak wiele zostało mi już
odebrane. Najpierw Fred, następnie Wy, Ron i teraz jeszcze Harry… Całe
szczęście, że chociaż Wy do mnie wróciliście. Mam już dosyć bólu spowodowanego
stratą…
Ciężko mi myśleć o tym, że już nigdy nie
zatracę się w zielonych oczach Harry’ego, że nigdy nie będę mogła go pocałować,
a on nie uśmiechnie się z lekkim zmieszaniem, ale i zadowoleniem. Próbowałam o
niego walczyć, prosiłam o spotkania, słałam listy… Teraz wiem, dlaczego to było
takie bezsensowne, on już od dawna darzył uczuciem kogoś innego…
Hermiona mówi, że to dobrze, że czuję teraz
złość i rozgoryczenie. To znaczy, że zaczynam oswajać się z tą wiadomością i w
końcu się z nią pogodzę na tyle, by móc zakochać się ponownie… Ciężko mi o tym
myśleć, mówić, a nawet pisać, bo wierzyłam, że Harry jest tą jedyną miłością… Nie
jestem nawet pewna, czy uda mi się ponownie zakochać. To śmieszne, w końcu mam
tak mało lat i całe życie przed sobą!
Gdy przeczytałam ten artykuł, miałam
wrażenie, że się rozpadłam na drobne kawałeczki. W tym dniu szalała nawałnica. Nie
bacząc na nic, wybiegłam z zamku. Teraz wiem, że zachowałam się samolubnie,
gdyby cokolwiek mi się stało, ucierpielibyście Wy, moi bracia, przyjaciele…
Przepraszam, że postąpiłam tak głupio i nieodpowiedzialnie…
Przez pierwsze dni miałam, jak to określiła
Hermiona, syndrom wyparcia. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że to naprawdę
koniec. Wcześniej łudziłam się, że to, że zerwał ze mną, było tylko jakimś
przejściowym okresem, który wkrótce minie. Sądziłam, że wszystko będzie dobrze
już niedługo, dlatego próbowałam często śmiać się i starałam normalnie żyć… Na
tyle, na ile pozwalały mi na to wspomnienia zapisane na każdej ścianie
Hogwartu… Te pierwsze dni przetrwałam dzięki pomocy Hermiony, Luny i Blaise’a
Zabiniego. O ile pierwsze dwie osoby nie są dwa Was zaskoczeniem, o tyle ta
ostatnia na pewno.
To Zabini wybiegł za mną w deszcz. Znalazł
mnie, zabrał do szkoły, a tam osuszył i długo rozmawiał. Czułam się tak, jakbym
rozmawiała z Hermioną albo Luną, tylko że Zabini nie mówił przez pryzmat
wcześniejszego zachowania Harry’ego. Luna i Miona bardzo mi pomagały, ale za
ich słowami kryła się próba usprawiedliwienia zachowania Harry’ego. Wspominały,
że to na pewno pomyłka, że on nie wie, co robi, że wszystko powinno wkrótce się
wyjaśnić… Nie mam im tego za złe, bo w końcu Harry to ich przyjaciel… Jednak to
właśnie Zabini bez ogródek i bez zbędnego usprawiedliwiania powiedział to, co
miałam ochotę wykrzyczeć.
Miałam wrażenie, jakbym znalazła
przyjaciela… Zabini to Ślizgon, złośliwy i cyniczny chłopak, ale przy nim czuję
się lekka. Nie wiem, czy kiedykolwiek kochał kogoś tak, jak ja kocham
Harry’ego, i czy znalazł się kiedyś w sytuacji podobnej do mojej, ale w jego
towarzystwie wiem, że mogę być sobą. Nie muszę kłamać, że już nie boli mnie
serce na myśli o Harrym. Nie muszę nic udawać.
Spotkałam się z nim może jeszcze dwa czy
trzy razy i każde to spotkanie wspominam bardzo dobrze. Nasz wspólnie spędzony
czas w bibliotece lub w głównym holu, nieopodal drzwi wejściowych, był bardzo
miły. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zapominałam o wszystkich swoich problemach i
czułam się tak dobrze przy kimś. Chyba znaleźliśmy wspólny język. Mamy podobne
poczucie humoru, uwielbiamy się śmiać i często ironizować. Dawno już nie
uśmiechałam się tyle, co po spotkaniach z Zabinim! Już wiem, o czym mówiła
Luna, gdy wspominała, że Blaise jest niezwykłym chłopakiem. Z nim da się
porozmawiać o wszystkim! Czuję, że jeśli miałabym jakikolwiek problem, mogłabym
powiedzieć mu o nim, a on pomógłby mi bez mrugnięcia okiem…
Strasznie się rozpisałam… Kończę już!
Kocham Was,
Ginny
Dziewczyna
odrywa pióro od pergaminu i zaczyna czytać napisany przez siebie list. Zagryza
wargę, już wie, że go nie wyśle. Jest tam zbyt wiele szczegółów z jej relacji z
Harrym, za bardzo rozpisała się też o Blaisie… Nie sądzi, aby dobrym pomysłem
było mówienie takich rzeczy rodzicom…
Wzdycha głośno,
ale uśmiecha się lekko. Czuje się dobrze po napisaniu tego, co od dłuższego
czasu ciążyło jej na sercu. Przelanie wszystkiego na papier było doskonałym
posunięciem i żałuje, że zrobiła to tak późno. Z drugiej strony jest jednak
nieco sfrustrowana – będzie musiała wszystko napisać na nowo!
– Idziemy? – Do
dormitorium wchodzi Hermiona, po odświeżeniu jej włosy nie sterczą już we
wszystkie strony, układają się w ładne spirale, mimo że wciąż są napuszone. Od
kiedy loki Hermiony urosły i zaczęły sięgać do połowy pleców przestały wyglądać
jak szopa, choć – nie da się zaprzeczyć – mają dużą objętość i czasami
przeszkadzają. Ginny spogląda na nie z niejaką zazdrością, mimo że wie, ile
kłopotów sprawiają, chciałaby mieć takie pukle.
– Jasne, już
się zbieram… – Uśmiecha się ciepło i bierze swoją torbę i kurtkę. Po śniadaniu
musi pędzić na opiekę nad magicznymi zwierzętami.
– Ostatnio
bardzo szybko wstajesz… – zauważa Hermiona.
Ginny kiwa
głową.
– I co z tego?
– Zastanawiałam
się, co się dzieje… Zawsze byłaś śpiochem.
Ginny krzywi
się mimowolnie. Cieszy się, że Hermiona zawsze jest taka opiekuńcza w stosunku
do niej, ale niekiedy ma po prosu dość. Ma wrażenie, jakby była przesłuchiwana!
Co dodatkowo irytuje Ginny, Hermiona nie pozwala, by ktoś zachował się tak w
stosunku do niej. Musi upłynąć sporo czasu, zanim da z siebie cokolwiek
wyciągnąć, często wiele rzeczy i tak zataja. Jest niezwykle ostrożna w czasie
rozmów, jakby bała się, że niepotrzebnie powie za dużo.
– Wiesz, jeśli
cokolwiek się dzieje, to możesz zawsze mi o tym powiedzieć…
– Wiem,
dziękuję – mówi.
Stara się swoją
postawą pokazać, że nie ma ochoty na żadne rozmowy, ale Hermiona jak zwykle
drąży. I Ginny wie, że pewnie i tak się ugnie, i odpowie na pytania
przyjaciółki.
– Ostatnio
ciągle gdzieś znikasz…
– Hermiono!
– Przepraszam…
– Opuszcza głowę i dopiero wówczas dodaje: – Ja się po prostu martwię.
Ginny wzdycha i
jej spojrzenie mięknie. Wie, że mogłaby zwyczajnie nie odpowiedzieć, ale nie
umie odmówić Hermionie. Ona ma w sobie coś, co sprawia, że ludzie chcą się jej
zwierzać, nawet jeśli sami mieliby niczego się nie dowiedzieć o swej
rozmówczyni.
– Widziałam się
dwa czy trzy razy z Blaise'em. Luna miała rację, jest całkiem w porządku – mówi
cicho, ale z uśmiechem.
– Z Zabinim? –
Marszczy brwi, ale w końcu delikatnie, choć z lekkim niepokojem, uśmiecha się.
– Z opowieści Luny wynika, że jest zabawny, już wiem dlaczego wracasz do pokoju
wspólnego uśmiechnięta.
Ginny śmieje
się cicho, ale kiwa głową. Te spotkania pozwoliły jej się oderwać od
wszystkiego.
Gdy wchodzą do
Wielkiej Sali, od razu kierują się w stronę swojego stołu. Jest jeszcze dość
wcześnie, dlatego panuje względna cisza. Zajmują swoje stałe miejsca i
nakładają sobie śniadanie. Ginny jak zwykle z zapałem je jajecznicę, podczas
gdy Hermiona skubie tost z ulubionym dżemem.
– Kogo tam
wypatrujesz?
Ginny podrywa
głowę zaskoczona. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że wpatruje się w
drzwi. Wzrusza ramionami, sama nie wie, co chciała tam znaleźć.
– Właściwie to
nie wiem – mówi, odwracając wzrok.
Jeszcze
kilkanaście minut rozmawiają cicho, co jakiś czas śmiejąc się z błahych
powodów. Wielka Sala powoli wypełnia się uczniami i znów zaczyna panować tak
doskonale znany dziewczętom gwar. Ginny lubi od czasu do czasu zatracić się w
nim, poczuć jak zapachy i rozmowy przenikają przez nią. To kojarzy się jej z
domem, ze świętami i rodziną. Czuje uścisk w sercu. W tym roku przy
bożonarodzeniowym stole zostanie więcej niż jedno wolne krzesło.
– Ja będę się
już zbierać, Herm. Lubię sobie porozmawiać z Hagridem przed lekcjami. –
Uśmiecha się szeroko i kiwa głową w kierunku zbliżającego się Deana i Seamusa.
– Do zobaczenia
za godzinę!
Ginny rusza w
kierunku drzwi, gdy po drodze zauważa jasną czuprynę Luny. Macha do niej, ale
przyjaciółka wydaje się wyraźnie zamyślona i jednocześnie przygnębiona. Ginny
zauważa, że Luna wpatruje się w kogoś siedzącego przy stole Slytherinu. Jej
wzrok jest nieobecny, jakby tęskny, a jednocześnie zamglony – zakochany? Ginny
stara się odszukać osobę, w którą tak zapatrzona jest jej przyjaciółka, a gdy
się jej to udaje – zamiera. Luna wpatruje się w Blaise’a gawędzącego wesoło z
Parkinson.
Ginny marszczy
brwi i pochyla głowę. Po raz pierwszy zastanawia się, czy Blaise’a i Lunę
łączyło coś więcej niż przyjaźń.
***
Draco w
czwartkowe popołudnie siedzi w bibliotece. Jego dzisiejszy dzień był całkiem
dobry. Sprawia wrażenie zadowolonego, bo czemu miałby nie być? Wszystko idzie
zgodnie z planem, eliksir jest w trakcie warzenia – niedługo będą musieli dodać
ostatnie z posiadanych składników – dostał Wybitny z obrony i świetnie uwarzył
wywar na eliksirach, a ponadto dziś spadł pierwszy śnieg! Uśmiecha się: dziś
jest dobre i ma nadzieję, że jutro będzie jeszcze lepsze.
– Cześć, mogę
się przysiąść?
Astoria staje
przy stoliku i spogląda na chłopaka z niepewnością. Ostatnio spędzają mało
czasu razem, co sprawia, że dziewczyna chodzi nieco przygnębiona. Wie, że ich
relacja nie będzie wyglądać tak jak wcześniej, przed pocałunkiem, ale ma
nadzieję, że wkrótce przestanie między nimi panować napięta atmosfera.
– Oczywiście. –
Draco kiwa głową i zabiera swoje książki, aby zrobić miejsce na te przyniesione
przez nią.
– Dawno ze sobą
nie rozmawialiśmy – wyznaje cicho Astoria, zakładając kosmyk włosów za ucho.
Draco uśmiecha się na widok tego niewinnego gestu, który sprawia, że dziewczyna
jest jeszcze bardziej urocza.
–
Rozmawialiśmy… – odpowiada, spoglądając jej w oczy. Dziewczyna wytrzymuje lekko
wyzywające spojrzenie chłopaka przez dłuższy czas. Ostatecznie jednak z
delikatnym uśmiechem odwraca wzrok.
– Mówiliśmy
sobie „cześć”, Draco, i kilka razy zamieniliśmy parę zdań…
– To i tak dużo
jak na mnie. – Wzrusza ramionami i oczekuje jej reakcji, nie musi długo czekać,
Astoria po chwili zaczyna śmiać się słodko. Na jego usta wpływa ogromny
uśmiech, czuje się doskonale w jej towarzystwie.
– Wydajesz się
całkiem szczęśliwy…
Dziewczyna
pochyla się w jego kierunku z ciepłem bijącym z zielonych oczu. W ostatnim
czasie Draco stał się zupełnie odmienną osobą; częściej się uśmiecha, zdarza mu
się śmiać, a nawet ironizuje i rzuca sarkastycznymi komentarzami. Zdaje się
jej, że Draco odzyskuje część siebie, a dodatkowo tworzy nową, lepszą.
– Nawet nie
wiesz, jak się cieszę, Draco, że w końcu zaczynasz od początku – wyznaje i przygryza
wargę.
Draco nie musi
pytać, co znaczą słowa dziewczyny. Astoria nawiązuje do jednej z ich rozmów, w
której to powiedziała, że bardzo chciałaby zobaczyć go uśmiechniętego.
Odpowiedział jej wówczas, że żeby móc zacząć się uśmiechać, musiałby mieć
pewność, że może zacząć od nowa, z czystą kartą – od początku i samodzielnie
rozpocząć tworzenie swojej historii.
– Nie wiem, czy
zrobiłem to we właściwym czasie…
– Nie musisz
tego wiedzieć, ważne, że czujesz, że był to ten właściwy moment.
Nawet nie wiedzą,
w którym momencie ich palce łączą się ze sobą. Draco, wciąż spoglądając w oczy
Astorii, mocniej ściska jej dłoń, a później opuszcza głowę i ostrożnie odsuwa
swoją rękę. Nie chce widzieć, jak w jej pięknych oczach pojawia się zawód i
smutek. Nie chce zadawać jej cierpienia, dla niego jest tylko przyjaciółką…
Astoria kładzie swoje dłonie na kolanach. Nie
należy do tego typu dziewczyn, które się narzucają, zresztą żadna Ślizgonka tak
nie robi – są arystokratkami pełnymi dumy… Unosi głowę i z uprzejmym uśmiechem
ponownie zwraca się do Draco.
– Do twarzy ci
w uśmiechu. – Jej słowa są ciepłe, ale daje się wyczuć w nich smutek.
Draco nie wie,
co odpowiedzieć. Astoria jest tak szczera, dobra i piękna… Kiedyś stwierdził,
że przypomina stokrotkę i teraz jest zupełnie pewien, że wtedy nie pomylił się
ani trochę. Niemal czuje palącą zazdrość na myśli o osobie, która kiedyś
zostanie obdarowana na zawsze jej ciepłem i miłością, i dziwne przeczucie, że
to nie będzie on…
– Nie powinnaś
być smutna… – mruczy wyraźnie poddenerwowany. – Nie z mojego powodu.
– Już
zapomniałam jak bardzo pewny siebie jesteś! – Dziewczyna zupełnie ignoruje
prawdziwe znaczenie słów Draco. – Dobrze cię takim widzieć… – Śmieje się głośno
i radośnie odchyla głowę. Draco uśmiecha się – tylko ona potrafi tak łatwo
zmienić temat.
– Cieszę się,
że jesteś zadowolona…
– Ty wiesz,
oczywiście, jak to zadowolenie wywołać – rzuca i puszcza do niego oczko. Teraz
to on nie potrafi pohamować śmiechu.
Cieszę się, że
mogę obserwować te chwile radości. Ostatnio zauważam, że Draco zmienia się.
Nadzieja w jego sercu urosła do tak wielkiego stopnia, że zaczęła wpływać na
jego zachowanie. Teraz Draco już nie chodzi przybity, a wpisy w jego dzienniku
nie są już tak pełne bólu i samotności. Ponownie otwiera się na świat.
Jest wiele czynników, które wpływają na jego
życie….
Przyjaciele:
Teodor, który swoją skrupulatnością i bystrym umysłem oświetla mu drogę i
ukazuje racjonalne rozwiązania. Blaise, który potrafi sprawić, że nawet
najbardziej ponury dzień stanie się ciepły i przyjazny. Nieważne, że niekiedy
Blaise nawet nie ma humoru ani chęci na wygłupy, by przyjaciel poczuł się
lepiej, potrafi odrzucić na chwilę swoje cierpienie. Pansy, o niej nie trzeba
nawet zbyt wiele mówić. Jej przenikliwe spojrzenie jest wystarczającym powodem.
Wie, że ktoś ma gorszy dzień, jeszcze zanim ten ktoś się zorientuje – i robi
wszystko, by dzień stał się lepszy. Jest też Astoria, która swoim ciepłem
przegania chłód, a zielenią rozjaśnia mrok.
Rodzina: matka
jest wszystkim, co Draco ma i wszystko, co robi, jest dla niej. Nie chce jej
zawieść.
Wspomnienia:
pogodził się z nimi, a skoro udało mu się z nimi pogodzić, może ruszyć dalej.
Nadzieja sprawiła, że pozwolił sobie na postawienie kolejnego kroku w kierunku
przyszłości pozbawionej bólu i napiętnowania.
Jest też
jeszcze jeden czynnik… Taki, o którym Draco nawet nie wie, że istnieje… Ale nie
zapominajmy: ja wiem wiele i mam wgląd w przyszłość. Na samym końcu tej listy
jest imię, które dopiero jest pisane. Na razie są pierwsze litery, ale wkrótce
pojawi się całość, która zabrzmi: Hermiona.
***
– Naprawdę nie
mogę uwierzyć, że zapomniałeś eseju! Przecież wszystko dokładnie spakowałeś! –
Astoria śmieje się cicho, gdy wracają jeszcze tego samego wieczoru do
biblioteki.
– Po prostu był
pod książkami – mruczy na usprawiedliwienie.
Stolik, przy
którym siedzieli jest pusty, a kilka pergaminów leży na samym jego skraju.
Draco z ulgą stwierdza, że jego praca nie poszła na marne. Nikt nie zabrał
wypracowania! Gdyby tak się stało od nowa musiałby pisać pięć stron na temat
eliksirów leczniczych, a nie uśmiechało mu się to!
– Masz
szczęście.
Draco wzrusza
ramionami i rozgląda się. Jego uwagę przykuwa postać opierająca się o jeden z
pobliskich regałów. Włosy dziewczyny spływają na książkę, którą trzyma przed
nosem i która zasłania całą jej twarz. Draco jednak jest doskonale świadom
tego, kto tak bardzo pogrążył się w lekturze.
Możliwe, że pod
wpływem jego intensywnego wzroku dziewczyna unosi głowę. Najpierw mruży oczy,
jakby wyrwana z jakiegoś letargu, a później spogląda wprost w tęczówki
Draco. Marszczy brwi, ale zaraz potem
kiwa głową i – czego Draco jest niemal pewien – delikatnie się uśmiecha.
Następnie zamyka z hukiem księgę, spogląda na okładkę i z wyrazem zaciekawienia
na twarzy znika między regałami.
– Idziemy,
Draco?
Astoria stoi po
przeciwnej stronie stołu wyraźnie zniecierpliwiona. Nie widziała, w kogo
wpatrywał się chłopak, ale poczuła ukłucie zazdrości. Ostatnio często gdzieś
znika i jest rzadko widywany. Czasami, gdy dłużej się zastanawia, myśli, że
Draco znalazł sobie jakąś dziewczynę.
– Właściwie…
Draco wzdycha.
Od dwóch dni nie widział się z Granger, gdyż ta miała dużo obowiązków, i czuje
niemal palącą potrzebę, by się z nią spotkać i chwilę porozmawiać. Chce
dowiedzieć się, czy jej zdaniem z eliksirem wszystko w porządku i co mają
zrobić w związku z tymi brakującymi składnikami – ich jedynym, a zarazem
największym problemem.
Ma do wyboru
dwie opcje: czas miło spędzony w towarzystwie pięknej, kochanej dziewczyny lub
rozmowę z jego niedawnym wrogiem. Decyzja, którą podejmuje wydaje się raczej
oczywista, choć zaskakująca.
– Nie jestem
teraz głodny, Astorio. Przypomniało mi się, że mam jeszcze jedną ważną rzecz do
zrobienia.
– Oczywiście,
ty zawsze masz dużo do zrobienia – mówi sztywno Astoria i odwraca się, by po
chwili szybko wyjść z biblioteki.
Draco mruży
oczy i unosi głowę. W tej chwili wygląda jak dawny on: poważny i pełen dumy. W
słowach dziewczyny dało się wyczuć wielki żal i gorycz, ale Draco nic nie może
na to poradzić. On nie czuje tego, co czuje ona.
Szybko chowa
esej do torby, wcześniej starannie go składając, i rusza w kierunku regałów, za
którymi zniknęła Granger. Niemal ma ochotę zaśmiać się drwiąco, gdy ją widzi!
Ułożyła wokół siebie stos podręczników, a sama usiadła w jego środku. Na
kolanach ma trzy książki i w skupieniu się nad nimi pochyla.
– Granger –
mówi chłodno. Zawsze witają się tym samym oschłym tonem, choć niejednokrotnie
zdarza im się rozmawiać zwyczajnie, jakby byli dwójką przyjaciół… O czym jednak
nie mają jeszcze pojęcia…
– Malfoy –
mruczy, nie odrywając wzroku znad książek. – Co się stało?
– Muszę z tobą
porozmawiać na temat eliksiru…
– Tutaj? –
Dopiero wówczas unosi głowę. Ale nie spogląda mu w oczy, poza jednym jedynym
razem, nigdy nie wpatrują się sobie w oczy. Jeszcze tego nie potrafią.
– Twoje
pogłębianie wiedzy nie może chwilę poczekać? – pyta zniecierpliwiony. – To
bardzo ważne!
– Oczywiście,
że nie może poczekać, Malfoy. – Prycha. – Byliśmy umówieni na jutro!
– Ale ja muszę
porozmawiać z tobą dzisiaj! – warczy i spogląda na nią pewnie, z zaciśniętymi
ustami i zmrużonymi oczyma.
– A może ja nie
mam wcale na to ochoty! – Wpatruje się w niego uporczywie.
Naprawdę
chciałaby porozmawiać z Malfoyem, ale ma jeszcze dużo rzeczy do zrobienia!
Ostatnio na jej głowę spadło wiele spraw: przygotowania do owutemów i obowiązki
prefekta, których do tej pory zgrabnie udawało jej się uniknąć. Ostatnie kilka
nocy spędziła, patrolując z Deanem korytarze, przez co jest niezwykle
niewyspana, a gdy ona jest niewyspana, nie jest zbyt miła.
– Więc
zaczniesz mieć – rzuca oschle Draco. Stawia torbę na podłodze, po czym siada
naprzeciwko Granger.
– Idź sobie,
Malfoy!
– Nie.
– Więc siedź
cicho – mruczy.
– Jak na razie
to ty się odzywasz… – zauważa trafnie chłopak.
Mija kilka
minut, w czasie których miedzy nimi panuje głucha cisza. Daje się wyczuć
napięcie spowodowane złością. Hermiona uporczywie wpatruje się w książkę i
stara cokolwiek zrozumieć z czytanego przez siebie fragmentu, ale nie jest wstanie,
gdyż palący wzrok chłopaka zdecydowanie jej to utrudnia. Draco zastanawia się,
co go w ogóle popchnęło do zrezygnowania z czasu spędzonego z Astorią na rzecz
siedzenia na podłodze z Granger! Kilka sekund później jednak przekonuje się, że
to była całkiem dobra decyzja. Hermiona drga wyraźnie zezłoszczona, unosi głowę
i spogląda na niego ze zniesmaczeniem i zrezygnowaniem.
– Niech ci już
będzie, Malfoy. Co jest tak ważne, że nie może poczekać do jutra?
– Widzisz,
Granger, to nie jest odpowiednie miejsce na tego typu rozmowy… – Pochyla się w
jej kierunku ze znaczącym spojrzeniem.
Hermiona wstaje
sztywno i machnięciem różdżki układa książki z powrotem na półki. Bierze swoją
torbę i nawet nie czekając na chłopaka, rusza w kierunku wyjścia z biblioteki.
Początkowo Draco jest zaskoczony, ale szybko również wstaje i dogania ją przy
drzwiach. Korytarze są teraz opustoszałe, gdyż wszyscy są na kolacji, dlatego
nie ma mowy o tym, aby ktokolwiek zobaczył ich razem.
W pustej klasie
unosi zapach ziół i palonego drewna. Hermiona, wchodząc do pomieszczenia, jak
zwykle przystaje i wdycha ten łagodny zapach. Delikatna woń koi jej zmysły.
Obserwując z boku tę sytuację, widzę młodą dziewczynę z roztrzepanymi włosami i
przymkniętymi oczami, wczuwającą się w ciszę, a także chłopaka, który przygląda
się jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Ja wiem, jakie myśli próbują zająć
jego umysł, ale jeszcze nie pora na nie…
W końcu
nadejdzie odpowiedni czas.
Hejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńJestem! Nie moglo mnie przecież zabraknąć ;D
Nie wiem, jak to robisz, ale w każdym rozdziale dodajesz coś, co bezwarunkowo i niezaprzeczalnie burzy mój staranny światopogląd. Czasami jest to jakiś fragment rozdziału, a czasami cytat u góry. Ważne, że za każdym razem zatrzymuje się na chwilkę i wpatruje w parę zdań, wielbiąc Cię po stokroć. Tym razem był to cytat o aniołach, który znam doskonale i mam z nim masę dobrych wspomnień z przed lat. Cieszę się, że go wykorzystałaś :D
Pozdrawiam, Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Dziękuję za ciepłe słowa! :* Zawsze staram się dobrać cytat tak, aby odzwierciedlał nastrój i zachowanie bohaterów, ale przede wszystkim stawiam na staranne odbicie sytuacji, które zostaną zaprezentowane :).
UsuńNawet nie wiesz jak cieszę się, że rozdział się podoba! :*
Dla mnie list Ginny był wzruszający. Ostatnio przeżywała ciężkie chwile sercowe, ale na szczęście ma wokół ludzi, którzy będą ją wspierać. Nawet jeśli nie połączysz jej z Zabinim, znalazła w jego osobie wspaniałego przyjaciela. A skoro Luna patrzy się na niego tęsknie... mam nadzieję, że między nimi w końcu coś drgnie.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem Twojej kreacji Pansy. Miło widzieć, że choć raz nie przystawia się do Draco i nie pluje jadem na Hermionę, tylko stara się zrozumieć przyjaciela :)
Draco wybrał Hermionę zamiast Astorii! To już o czymś świadczy :D Tylko szkoda, że Astoria zareagowała tak oschle. Sądziłam, że już sobie wyjaśnili, że Draco nie jest gotowy na związek ;)
Aaa i jeszcze jedno. Jeśli miałabyś czas i chęci, serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga o Ginny i Zabinim :)
http://w-ramionach-unicestwienia.blogspot.com/
Cieszy mnie, że list się spodobał. A jeśli chodzi o relacje miedzy Ginny a Blaise'em, a Luną i Blaise'em to nie będzie emocjonująco! Zresztą, wszystko już niedługo, bo w kolejnej części, ale mogę obiecać, że będzie się dużo dziać!
UsuńUwielbiam Pansy i ogólnie Ślizgonów i jestem wściekła, że zawsze przedstawiani są jak najgorsze zło, które nawet wśród swoich plują jadem i nienawidzą się! Przecież to wręcz śmieszne. Ślizgoni musieli trzymać się razem, bo tylko w swoim towarzystwie czuli się dobrze, a dodatkowo Pansy owszem mogła być mocno zakochana w Draco, ale na pewno nie latała za nim z wyciągniętym jęzorem - Ślizgoni są na to zbyt dumni!
Czy to o czymś świadczy??? Ja bym powiedziałam, ze nie... ;) Jeszcze musi minąć trochę czasu...
Dziękuję za komentarz! I obiecuję, że postaram się w najbliższym czasie wpaść, pewnie w nadchodzącym tygodniu, gdyż w końcu zacznie mi się przerwa! :D
Jestem okropna, zapominalska i wgl...
OdpowiedzUsuńMiałam skomentować też poprzedni rozdział,
ale czytałam go na telefonie i to do tego w pociągu,
a gdy miałam już laptopa to zapominałam...
Ale obiecuję, że się poprawie i będę komentować nawet
jednym zdaniem, gdy będę w pociągu ^^
A wracając do Twoich rozdziałów to są cudowne i każdy czytam z wypiekami na twarzy,a gdy zobaczę, że coś dodałaś
od razu mam uśmiech na twarzy.
List Ginny był był... no słów mi zabrakło bo nie można go opisać żadnym ze słów, które przychodzą mi do głowy!
I wgl to świetne że Draco powiedział przyjaciołom o tym,że Miona mu pomaga i to super, że zaczęli się dogadywać :D
Czekam na kolejny rozdział i weeny :*
~gwiazdeczka
Dziękuję bardzo za cieplutkie słowa! :*
UsuńCieszę się, że list Ginny tak bardzo przypadł wszystkim do gustu to dla mnie wiele znaczy i sprawia, że mam świadomość, że takie fragmenty są jak najbardziej potrzebne w tym opowiadaniu :)
Jeszcze raz dziękuję!
Wybacz, że komentuje dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już dawno cały rozdział tylko nie miałam czasu skomentować.
I o to jestem myśląc co by tu napisać. Na początek relacja Draco i Astoria.
Coraz bardziej się zacieśnia. Podoba mi się chociaż ja jednak czekam na więcej scen z Draco ;) I oczywiście poruszający, pełen bolesnych słów list Ginny. Ona naprawdę dojrzewa. Mimo całego zachowania Harry'ego pokazujesz jak bardzo to wszystko wpływa na nią. Dobrze, że ma Bleisa przy sobie. W końcu każdy potrzebuje przyjaciela w trudnych chwilach.
Jestem ciekawa co pokażesz dalej. Oczywiście będę komentować na bieżąco bo tak jest lepeij.
Ściskam mocno.
To raczej ja powinnam przepraszać, bo już od dłuższego czasu zbieram się, żeby przeczytać Twój rozdział! Jednak spokojnie, w końcu tam dotrę!
UsuńJuż niedługo będzie dużo, dużo scen z Draco! Na razie balansuję tak pomiędzy. Ogólnie nie chcę skupiać się tylko na dramione; czy na samych Draco i Hermionie. Chcę pokazać to z wielu perspektyw, dlatego skupiam się na wielu bohaterach, nie chcę aby oni tworzyli takie bezosobowe tło w wielkiej historii romansu.... Nie lubię takich opowiadań, są płytkie i bezsensowne, moim zdaniem. Dlatego u mnie jest inaczej :)!
Dziękuję bardzo za ciepłe słowa :*!
Skończyłam właśnie czytać wszystkie rozdziały i już nie mogę się doczekać kolejnego. Muszę przyznać, że przeczytałam też "Aurora z wymiany", ale jednak "Wschód Slonca" o wiele bardziej przypadł mi do gustu. Być może dlatego, że postacie przedstawione są dużo lepiej i ogólnie widać, że zrobiłaś duży postęp w pisaniu. Przepięknie opisujesz odczucia bohaterów, szczególnie Draco... Te jego wpisy w dzienniku niejednokrotnie chwytały mnie za serce tak bardzo, że czasami sama miałam ochotę mu pomoc:D Zresztą listy Ginny również mnie wzruszaly. I to jest właśnie najlepsze w twoim opowiadaniu - tak mocno porusza czytelnika, że odczuwamy razem z postaciami pewne rzeczy, naprzemian uśmiechając się i mając łzy w oczach. Odwalilas do tej pory kawał dobrej roboty i trzymam kciuki, za to, żebyś dotrwala do końca i pozwoliła nam poznać zakończenie tej historii ( mam nadzieję zeszczęśliwe) . Przepraszam za ten chaotyczny komentarz, ale pisze z telefonu i dodatkowo strasznie się spieszę by nie umknęło mi nic co mam do przekazania.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo, dużo weny i pozdrawiam.
Hermiona
Dziękuję bardzo ciepło za miłe słowa! :*
UsuńJeśli chodzi o Auroa i Wschód... Nie oszukujmy się: Auror zawsze był odskocznią i nie chodzi tu nawet o postęp w pisaniu, a może bardziej o moje podejście do obu opowiadań :). Na Wschodzie skupiam się w stu procentach, staram się go dopieścić, to takie moje małe dziecko :D. I to opowiadanie jest zupełnie poważne, a Auror od zawsze pisany był, jako parodia ;).
Cieszę się, że tak bardzo opowiadanie Ci się spodobało! :D Jak pisałam, całe serce poświęcam Wschodowi, więc tym bardziej te słowa pochwały mile łechcą moje serduszko ;).
Oczywiście, że dotrwam do końca! Za nic w świecie nie pozwoliłabym Wam żyć w nieświadomości, bo koniec - znany mi od samego początku - poruszy serducha wszystkich, jak nic! :D
Jeszcze raz dziękuję! :*
Biedna Ginny szkoda mi jej :(
OdpowiedzUsuńW teorii Draco pasuje do Astorii, ale to dramione więc jestem dobrej myśli :D Śmieszne było to, że Draco prosił Hermionę o rozmowę :D
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Kurczę, ja tak rozpaczam na fragmentach Draco i Astorii, w mojej głowie jest tylko takie: Boże, jaka piękna byłaby to scena dramione... Ale! Te sceny są potrzebne, ma to swój cel, jak wszystko w tym opowiadaniu ;)!
UsuńCieszę się, że rozdział się podobał! :*
#MagiczneSmakołyki #DyniowePaszteciki
OdpowiedzUsuńDobra, wybaczam Lunę i Blaise’a. :D Blinny też się zapowiada przecudnie (zresztą jak większość Twoich pomysłów – jak Ty to robisz?). To takie, kurczę, ujmujące za duszę, że każda mała rzecz może doprowadzić nas do jakiegoś konkretnego, ważnego momentu i nawet nie będziemy o tym wiedzieć. Tutaj pokazałaś to z tą pogodą. Normalnie każdy człowiek by narzekał, ale przecież gdyby świeciło wtedy słońce, wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. „Gdyby nie ta paskudna pogoda, Ginny Weasley i Blaise Zabini nigdy nie mogliby znaleźć swojego miejsca w życiu tego drugiego”. Piękne. *-*
Draco i jego buzujące emocje, rozterki, niezrozumienie. Czytam o nim zawsze z zafascynowaniem, bo to takie realistyczne! To, gdy mówi jej, że ta cała sytuacja, oni rozmawiający normalnie, że to jest dziwne i nie powinno mieć miejsca – to takie prawdziwe. Wiele rzeczy w naszych życiach nie powinno mieć miejsca, a jednak… :D
I te wstawki z dziecinnymi zabawami Zabiniego i Ginny. Tak jak mówiłam, świetne przełamanie cięższego klimatu. Serce mi się raduje, widząc ich szczęśliwszych. I chyba mam już dość zachowania Harry’ego. Na początku zastanawiałam się, czy to nie jest jakaś głębsza sprawa, że może jest pod Imperiusem, może coś z Voldemortem, ale teraz…? Boję się, że jakby wrócił, to znów wszystko zaczęłoby się sypać, gdy już może powoli zaczyna się układać?
Trochę nie rozumiem motywów Draco. Czemu nie powiedział przyjaciołom od razu o pomocy Granger? To znaczy domyślam się, że jego duma trochę cierpiała, ale to jednak jego przyjaciele. Tyle razy pisał, że im ufa, a ich reakcja była przecież tą wymarzoną. Ileż mniej problemów byśmy mieli, gdybyśmy nie bali się rozmawiać.
Co tam dalej było? Ach! List Ginny do rodziców! Tak czytam, czytam i myślę sobie: Kurczę, pisanie o takich szczegółach rodzicom, którzy jednak ostatnio nie byli najlepszymi rodzicami? Tak otwarte pisanie o Harrym i Zabinim? Trochę się zdziwiłam, nawet bardzo, a potem czytam dalej, że Ginny uznaje, że jednak nie wyśle tego listu, bo za bardzo się rozpisała o chłopaku itd. Haha, nie masz pojęcia, jaki miałam uśmiech wtedy na twarzy. :D Jednak te postaci nie są mi aż tak obce, jak widać. :D
(Na bloga trafiłam dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”. Więcej szczegółów tutaj).
Nawet nie wiesz jak dumna byłam z tej sceny z burzą! Gdy skończyłam pisać, odsunęłam się od laptopa, raz jeszcze spojrzałam na tę scenę i pomyślałam: Boże, ja to jestem niesamowita! Wiem, ze wyglądam teraz na naprawdę zadufaną, ale byłam z tej sceny tak dumna, ze cały dzień uśmiech nie schodził mi z ust!
UsuńHarry, cóż, nie może go zabraknąć. On będzie, co więcej, będzie go bardzo dużo w części trzeciej i możliwe, że namiesza, ale kto tam wie :D
Tak, list Ginny to był taki mały psikus :D. Zapewne większość osób czytała go z takim zmieszanie i zastanowieniem: Ee, że co? I ona ma zamiar wysłać to do rodziców? Tak naprawdę Ginny tylko zaadresowała ten list do rodziców, a pisała go dla siebie. Po to by przelać wszystkie swoje uczucia i dać im upust - nie dusić tego wszystkiego wewnątrz siebie.
Jeszcze raz dziękuję bardzo! :* Ciesze się, że rozdziały się podobają i, ze się nie zawiodłaś :D
#MagiczneSamkołyki #CzekoladoweŻaby
OdpowiedzUsuńFajnie, że Draco wreszcie wyznał przyjaciołom prawdę. Reakcja Pansy bardzo mi się spodobała - pokazała, jak bardzo inteligentną jest dziewczyną, co rzadko zdarza się w opowiadaniach dramione. Wiem to po sobie. :P
Czytając list Ginny, naprawdę podziwiałam ją za szczerość i fakt, że chciała aż tak otworzyć duszę przed rodzicami. Suma summarum dobrze, że postanowiła go jednak nie wysłać. Wątpię, żeby Artur albo Molly zareagowali zbyt optymistycznie na wieść wystąpienia u córki fascynacji Ślizgonem. A propos Blaise'a, nadal czekam na zwrot akcji i ponowne ocieplenie relacji między nim a Luną. Po przeczytaniu o smętnych spojrzeniach, które wysyłała w stronę chłopaka, aż serce zaczęło mi się krajać.
Do następnego!
Bardzo lubię Pansy, i zupełnie nie rozumiem, czemu zawsze ukazana jest, jako ta zła :(. Jest według mnie jedną z tych postaci, której potencjał nie został wykorzystany, a której inteligencja została całkiem spłycona przez panią Rowling.
UsuńCóż, jeśli chodzi o Lunę i Blaise'a to kto wie, co jeszcze z tego wyjdzie ;)
Dziękuję za komentarz!