Cześć,
kochani! Przepraszam za te dwa dni zwłoki, niestety nawał pracy nie pozwolił mi
skończyć rozdziału na czas :(. Mimo to mam nadzieję, że czkaliście na niego i
że czytanie go będzie dla Was samą przyjemnością :D! Oczywiście czekam na Wasze
szczere opinie ;).
Buziaki!
Charlotte
Betowała: Cassie McKinley
Betowała: Cassie McKinley
***
Wszystko za nic
Słuchaj po prostu głosu swego serca.
Ono wie wszystko.
~ Paulo Coelho
Draco nie wie,
czy prawdą jest, że cały nasz świat może się skończyć w jednej chwili. Nigdy
nie postrzegał tak nawet tych najgorszych wydarzeń swojego życia. Chwila, gdy
dowiaduje się o klątwie matki? Udaje mu się przez nią przebrnąć; ma nadzieję.
Chwila, w której Voldemort pochyla się nad nim, przyciskając swoją różdżkę do
jego przedramienia? Zaciska zęby, nie krzyczy; ma godność. Sekunda, w której
celuje w Dumbledore’a? Ciepły wzrok profesora daje mu siłę, by wierzyć, że
świat Draco jeszcze się nie skończył.
Teraz jednak
czuje, że wszystko się wokół niego kurczy. Niewidzialne pętla zaciskają się
wokół niego, a wszystko, co zostało mu wpojone, upada wraz z nim. Wszystkie jego negatywne uczucia nagle tracą
sens, cała nienawiść wydaje się wielkim złudzeniem!
Hermiona
Granger – jego wróg, szlama, dziewczyna, która cierpiała w jego domu, osoba,
która najbardziej go nienawidzi – zna prawdę! Zna najboleśniejszy sekret Draco
i nie wyśmiewa go, nie cieszy się z jego cierpienia, a wręcz przeciwnie, chce
mu pomóc.
Dlaczego?
Dlaczego? Dlaczego, do cholery?! Draco gubi się w swoich myślach, błądzi w nich
w samotności, szuka zrozumienia. Jedyne racjonalne wyjaśnienie, jakie przychodzi
mu do głowy, jest takie, że Granger robi to, by móc napawać się jego bólem i
smutkiem. Jednak szybko odrzuca tę myśl: dziewczyna wygląda tak zawzięcie, jej
spojrzenie jest pełne współczucia. A postawa wyjawia, jak zdeterminowana jest.
Chłopak kręci
głową. To niemożliwe. Zrywa się gwałtownie z krzesła i spogląda na nią pełnym
wściekłości wzrokiem. Jego głos jest ostry niczym brzytwa, a zimny niczym lód.
– Nic nie
wiesz.
– Przeciwnie. –
Hermiona staje naprzeciwko niego. – Wiem o twojej mamie. Rzucono na nią klątwę,
muntrię.
W ułamku
sekundy Draco chwyta ją za ramiona, w jego oczach igra obłęd, a oddech jest
szybki i płytki. Widzi, jak dziewczyna krzywi się z bólu, ale on tylko mocniej
zaciska palce. Mimo to Hermiona wciąż wpatruje się w niego łagodnie.
– Chcę ci
pomóc… – szepcze.
Draco puszcza
ją i ledwie udaje mu się usiąść na krześle.
Wszystko wiruje mu przed oczami. Są w najdalszym zakątku biblioteki,
stąd niewiele słychać. Opiera łokcie o stół i ukrywa twarz w dłoniach. Ona
kłamie… Ona nie chce mu pomóc! Ona chce go zniszczyć i zobaczyć jak cierpi.
– Słyszałam
twoją rozmowę z Zabinim – mówi Hermiona. Na razie nie chce wyznawać, że o
stanie jego matki, wiedzą jeszcze Ginny i Luna. – Mam informacje o tej klątwie
– dodaje. – Mogę ci pomóc uratować mamę.
– Odejdź,
Granger. Odsuń się ode mnie i daj mi spokój! – warczy, a gdy dziewczyna próbuje
dotknąć jego dłoń, ucieka gwałtownie.
– Malfoy, ja
nie chcę źle. Naprawdę chciałabym ci pomóc.
– W zamian za
co? Chcesz pieniędzy? Chcesz mnie upokorzyć? Na pewno! W końcu otrzymam
informacje od takiej brudnej szlamy jak ty!
Spojrzenie
Hermiony staje się chłodne, a oczy czernieją niczym węgielki. Dostrzegam w nich
wielką różnicę, już nie są barwy czekolady. Widzę, że dziewczyna sztywnieje,
prostuje się i zaciska dłonie. Słowa Draco ją zabolały, zezłościły i sprawiły,
że poczuła wielką bezsilność. Nieważne, co zrobi, ilu ludziom będzie chciała
pomóc, status jej krwi zawsze sprawi, że będzie postrzegana jako ta gorsza… Nie
poddaje się jednak. Nieważne, że jest mugolaczką, to się nie liczy i ona to
wie! Unosi dumnie głowę i spogląda na Malfoya.
– Jedyne, czego
chciałam, to pomóc ci w uratowaniu osoby, którą kochasz – mówi spokojnym
głosem.
Odwraca się i
odchodzi w kierunku wyjścia z biblioteki. Draco wciąż wpatruje się w miejsce, w
którym przed chwilą stała. Właśnie dociera do niego, że być może stracił jedyną
szansę na uleczenie swojej mamy.
***
21 października 1998, 3.38 rano
Nie czuję nic, choć mam wrażenie, że
wszystko mnie rozrywa. Przed oczami widzę twarz ojca; jego wykrzywione w
złośliwym uśmiechu usta. Słyszę jego słowa: Znów przegrałeś, Draco.
I choć mam ochotę krzyczeć, nie robię tego.
Oddycham; głośno, ciężko. Zaciskam pięści; mocno, do bólu.
Wiem, co powinienem zrobić. Moja duma nie ma
znaczenia.
Muszę przyjąć pomoc Hermiony Granger.
Draco
***
Niekiedy człowiek ma wrażenie, że życie się dla niego skończyło. Przez cały czas, w którym obserwuję
ludzi, dostrzegam wiele takich momentów. Pojawiają się znienacka, burzą
porządek, rujnują szczęście, niszczą to, co udało się zbudować. Sprawiają, że
ludzie stają się krusi i gotowi na wszystko. Niezależnie od ceny.
Draco został wychowany na dumnego człowieka, jego
los był przesądzony: miał być wyniosły, pogardliwy, okrutny dla czarodziejów
gorszych od siebie. Bezlitosny dla szlam.
Mając wgląd w
serce, widzę wiele, gdyby nie moja zdolność, uczucia Draco byłyby dla mnie
tajemnicą, a próba rozszyfrowania ich moją klęską. Na szczęście jest inaczej.
Widzę nie tylko to, co na zewnątrz, ale i to, co wewnątrz.
Draco siedzi
przygarbiony – już w nocy podjął decyzję. Wie, że to wiele zmieni, ale nie może
postąpić inaczej – matka jest dla niego najważniejsza. Honor, wychowanie, teraz
to nie ma znaczenia, dla Narcyzy gotów jest sprzedać swoją duszę. Nigdy nie był
dobrym synem, nie dostrzegał miłości kobiety. Dlatego teraz chce za wszelką
cenę pokazać swojej mamie, że kocha ją najmocniej na świecie, że poświęci dla
niej wszystko. Bo ona na to zasługuje.
– Draco? –
szept Astorii wybudza chłopak z zadumy. – Wszystko w porządku?
– Jak nigdy –
odpowiada głosem pełnym emocji.
– Wydajesz się
smutny…
– Nie, Astorio,
po prostu dzisiaj muszę pokonać swoje uprzedzenia, a to trudne – mówi, zanim
wstanie i ruszy w kierunku wyjścia z Pokoju Wspólnego.
***
Czasami życie mocno się komplikuje. Po
prostu niekiedy musi. Hermiona czuje, jak wszystko zamyka ją w jej małym,
wyidealizowanym świecie, w którym życie
jest proste. Nie może zrozumieć, dlaczego realność nie jest łatwa?!
Dlaczego wszystko jest pełne sprzeczności?! Dlaczego ona chce pomóc komuś, kto
tak wiele razy ją skrzywdził…?
Hermiona czuje
swoją bezsilność. Nienawidzi tego, że jest tak dobra, to przysparza jej wiele
bólu, zupełnie niepotrzebnego. Gdyby była obojętna, nigdy w nic by się nie
angażowała i może nie cierpiałaby tak bardzo? Może żadne okrutne słowa nie
utkwiłyby w jej umyśle?
Może wówczas
wszystko byłoby proste?
– Hermiono? –
szept Ginny wybudza dziewczynę z zadumy. – Wszystko w porządku?
– Tak sądzę –
odpowiada drżącym głosem.
– Wydajesz się
smutna…
– Po prostu
trudno mi zrozumieć, dlaczego zawsze wszystko sobie utrudniam… – mówi,
następnie wstaje i kieruje się ku wyjściu z Wielkiej Sali.
***
Draco pierwsza
lekcja mija na nieustannych rozmyślaniach. Kilkakrotnie Pansy musi szturchać go
w ramię, by odpowiedział na zadane przez Flitwicka pytanie. Dlatego też z ulgą
przyjmuje koniec zajęć. Nie wytrzymałby ani minuty dłużej w klasie, zwłaszcza
że miał wrażenie, iż wszyscy wiedzą o jego mamie. Każdy chichot rozbrzmiewający
w sali sprawiał, że jego dłonie zaczynały się trząść.
Gdy żegna się z
przyjaciółmi idącymi na obronę, widzi ich zaniepokojone spojrzenia. Nie pozwala
im jednak na rozpoczęcie rozmowy. Rusza szybko w kierunku sali starożytnych
run, tam w końcu zazna chwili spokoju. Runy od zawsze go wyciszały. Odkrywanie
tajemnic zapisanych tym starożytnym pismem jest jego wielką pasją, z której nie
potrafi zrezygnować.
Pod klasą czeka
na niego Terence i Dafne. Draco uśmiecha się, widząc ich złączone dłonie, nigdy
nawet nie przypuszczał, że tych dwoje może połączyć jakieś uczucie.
– Już
myśleliśmy, że nie przyjdziesz! – mruczy Dafne, kręcąc głową.
– Nie
odpuściłbym tej lekcji.
– Mówiłem jej,
ale ona nigdy mnie nie słucha! – rzuca Terence, szturchając lekko dziewczynę.
– Cicho! –
mruczy Dafne, nagle wyrywa się z uścisku swojego chłopaka i rusza szybko w
kierunku idącej Milicenty.
Terence
spogląda na Draco, marszcząc brwi.
– Jesteś
bladszy niż zazwyczaj, wiesz?
– Przemęczenie
– odpowiada wymijająco.
– Nie musisz
starać się ponad wszystko.
– Ale chcę –
mówi. – To pomaga nie myśleć.
Terence kiwa
głową. On też często miewa takie momenty, to one pomagają mu w przebrnięciu
przez codzienność.
Gdy rozbrzmiewa
dzwonek, drzwi klasy otwierają się, a w nich staje profesor, wita ich uśmiechem
i zaprasza gestem do wejścia. Draco wzdycha, nareszcie będzie miał chwilę, by
odpocząć od wszystkich problemów.
21 października 1998
Trzeba wiedzieć, kiedy się poddać.
Nigdy nie zapomnę o tym, co mi wpojono w
dzieciństwie. Te zasady mówiły mi, jak mam żyć. Mimo że świat i sytuacja się
zmienia, ja nigdy nie zapomnę o tym, w co kazano mi wierzyć. Dlatego tak trudno
mi pogodzić się z tym, że szla… że Granger chce mi pomóc. Na pewno w jej
zachowaniu jest ukryty jakiś podstęp! Niestety, muszę spróbować. Moje
poszukiwania okazały się bezsensowne, a w hogwarckiej bibliotece jestem pewien,
że nic nie uda mi się znaleźć. Ona jest jedyną szansą, jaką mam, i choć to, co
zamierzam dziś zrobić, przeczy wszystkiemu, w co wierzę, nie mam wyjścia.
Muszę poprosić ją o pomoc.
Draco
Starożytne runy
mijają Draco niesamowicie szybko, a po nich nadchodzi pora lunchu. Chłopak
jednak nie idzie na niego. Od razu po runach kieruje się pod klasę eliksirów.
Opiera się o ścianę i wyjmuje podręcznik. Chce powtórzyć sobie niektóre
zagadnienia. Będąc całkowicie pochłoniętym książką, nie dostrzega, że staje nad
nim profesor Slughorn. Mężczyzna kuca obok niego i kładzie mu dłoń na ramieniu.
– Draco? Chodź,
wejdźmy do mojego gabinetu – mówi spokojnie.
Malfoy marszczy
brwi z zaskoczeniem. Nie za bardzo rozumie, czego może chcieć od niego
profesor. Posłusznie jednak podnosi się z miejsca i kieruje za nauczycielem. Po
jego ciele nagle przechodzą nieprzyjemne dreszcze, a umysł zaczynają wypełniać
różne myśli. Czy to możliwe, że Granger powiedziała Slughornowi o chorobie Narcyzy?
Draco zaczyna czuć wściekłość, nie oczekuje żadnego współczucia. Ma już go
dosyć, jedyną rzeczą, której pragnie już od dawna, jest spokój: niezakłócony
przez nikogo.
– Usiądź,
proszę. Napijesz się czegoś?
– Nie, dziękuję
– odpowiada ze ściśniętym gardłem. Wierci się na krześle, podczas gdy profesor
nalewa sobie herbaty do filiżanki. W końcu siada naprzeciwko niego i podsuwa mu
pod nos talerzyk z herbatnikami.
– Powiedz mi,
Draco, czy nie masz żadnych kłopotów? – Nauczyciel stara się delikatnie zacząć
temat, który męczy go już od początku roku. Niestety Draco czuje się niepewnie,
a w jego zachowaniu można dostrzec chłodne zdystansowanie. Slughorn przeczuwa,
że teraz nie uzyska żadnych informacji, jednak ma nadzieję, że jego wychowanek
postanowi z nim porozmawiać.
– Wszystko w
porządku – odpowiada machinalnie.
Slughorn kiwa
głową. Chwyta herbatnika w dłoń i obraca go dokładnie, zanim go zje. Draco to
zachowanie wydaje się bezsensowne. W ogóle ta sytuacja jest dla niego
niecodzienna i dziwna. Poprawia się na krześle i opiera łokcie o podłokietniki.
W końcu postanawia przerwać milczenie panujące między nim a opiekunem.
– Czy coś się
stało, że poprosił mnie pan do gabinetu? – mówi cichym, ale chłodnym głosem.
Profesor unosi na niego swoje spojrzenie. Wydaje się być zaskoczony tak ostrym
tonem swojego wychowanka.
– Właściwie to
tak, Draco. Twoje oceny są perfekcyjne, zachowanie nigdy wcześniej nie było tak
dobre, ale… Widać, że coś cię trapi. Jako opiekun Slytherinu mam prawo
wiedzieć, co sprawia, że jesteś tak smutny i rozgoryczony.
– A jak pan by
się czuł na moim miejscu? – Draco pozwala ponieść się swoim negatywnym
uczuciom. Możliwe, że będzie później żałował tego, co zaraz powie, ale ma dosyć
tego, że wszyscy chcą zabarwić świat na kolorowo, gdy tak naprawdę jest czarny
niczym smoła! – Jestem na każdym kroku wytykany i wyzywany. Były śmierciożerca,
do Azkabanu z nim… To te najmniej
ciekawe słowa, które słyszę, ale niech mi pan wierzy, są bardziej interesujące.
– Draco… –
Nauczyciel wydaje się zmieszany. Oczywiście słyszał o tym, jak szykanowani są
jego wychowankowie, ale nie wie, jak mógłby temu zaradzić. To wydaje się niemal
niemożliwe!
– Chciał pan
wiedzieć, co sprawia, że jestem rozgoryczony, więc panu mówię: życie. Życie sprawia, że mam już dosyć
wszystkiego.
– Jeśli jest
coś, co mógłbym zrobić, jeśli potrzebujesz z kimś porozmawiać…
– Nic nie da
się zrobić, bo nie ma pan wpływu na innych – ucina szybko Draco. Wstaje z
krzesła i rusza w kierunku wyjścia. – Pójdę już, chciałbym jeszcze powtórzyć
przed zajęciami.
Gdy staje pod
klasą, osuwa się po ścianie na zimną posadzkę. Opiera obie dłonie o kolana i
wzdycha głośno. W większości powiedział prawdę, między innymi o tym, że ma dosyć życia. Jeśli chodzi o te
nieprzyjemne komentarze słane pod jego adresem: już przestały sprawiać mu ból,
przyjaciele pomogli mu zrozumieć, że nie warto się nimi przejmować.
Gdy uczniowie
powoli zaczynają się schodzić, Draco wstaje i czeka na Pansy, Teodora i
Blaise’a, którzy jak zwykle się spóźniają. Zapewne znów zasiedzieli się na
lunchu, zupełnie tracąc poczucie czasu. Tak jak myślał, przyjaciele pojawiają
się zdyszani zaledwie kilka minut przed dzwonkiem.
– Nie mogłam
się oprzeć! Były muffinki! – mruczy zdyszana Pansy. Otwiera torbę i wyjmuje z
niej dwie owinięte w serwetkę babeczki. – Koniecznie musisz je zjeść!
Draco śmieje
się głośno i bierze gryz. Przyjemna słodycz rozchodzi się po jego podniebieniu,
a drobno pokruszona czekolada przyjemnie chrupie mu w ustach.
– Pyszne!
– Było przyjść
na lunch, a nie chować się przed światem – rzuca żartobliwie Teodor i dźga
Draco łokciem w żebra.
– Już dajcie
spokój – mruczy Draco i bierze ostatniego kęsa muffinka.
Gdy wchodzą do
klasy, Draco od razu kieruje się do ławki, w której zwykle siedzi z Blaise'em.
Jednak profesor ma inne plany. Prosi wszystkich uczniów, aby stanęli pod
ścianą, ponieważ na czas zaliczenia chce, aby pracowali w parach wybranych
przez niego. Draco marszczy brwi i czeka, aż jego nazwisko zostanie wyczytane.
W końcu przychodzi jego kolej.
– Pan Malfoy
będzie parą panny Parkinson – mruczy Slughorn, a Draco wzdycha z ulgą. Na
szczęście będzie pracować z Pansy.
– Chodź, moja
paro! – Dziewczyna łapie go pod ramię i ciągnie w kierunku jednego z wolnych
stolików.
Pierwsza lekcja
mija im bardzo szybko. Praktycznie wcale ze sobą nie rozmawiają, bo jak
najszybciej starają się przygotować składniki eliksiru tak, by ten ważył się
jedną pełną godzinę, jak jest zalecone. Gdy w końcu udaje im się wstawić wywar,
mają chwilę odpoczynku. Teraz będą musieli tylko co kilka minut zamieszać w
prawo i w lewo i ich eliksir powinien być gotowy. Siadają na krzesełkach i
obserwują, jak kilka innych par ugania się niczym mrówki w obawie, że zabraknie
im czasu.
– Wiesz, że
Slughorn cały czas się na ciebie patrzy? – pyta Pansy.
– Przed lekcją
zawołał mnie do gabinetu. Chciał porozmawiać o moich problemach… – mruczy,
wzruszając ramionami.
– I co mu
powiedziałeś?
– Prawdę –
mówi, po czym dodaje szybko: – oczywiście nie tę o matce…
Pansy kiwa
głową i opiera się wygodniej o ławkę.
– Co się stało
wczoraj? Wróciłeś taki niemrawy… Byłeś blady niczym ściana, nigdy wcześniej nie
widziałam cię tak przytłoczonego.
– Nic się nie
stało… – mruczy wymijająco. – Po prostu miałem chwilowe załamanie.
– Draco?
– Jest w
porządku, Pansy. Przecież wiesz, że gdyby coś się działo, powiedziałbym wam.
– Jasne. Jak
zawsze. – Uśmiecha się ciepło, ale Draco wie, że Pansy mu nie wierzy.
Reszta lekcji
mija Draco bardzo szybko. Po skończonych zajęciach tak jak zwykle idzie do
biblioteki. Wita się z panną Prince i kieruje się w kierunku swojego stolika.
Siada przy nim i wyjmuje wszystkie potrzebne książki, a także dziennik.
Najpierw otwiera właśnie jego; macza pióro w atramencie i powoli zaczyna pisać.
21 października 1998, popołudnie
Mam
na kartce zapisane jedno zdanie, które muszę wysłać. Wystarczy, że machnę
różdżką, a ten świstek papieru pofrunie do adresata… Jednak wciąż mam obawy.
Boję się zmian, jakie pojawią się w moim życiu po wysłaniu tego krótkiego
listu…
Ale nie mogę tchórzyć, już zbyt wiele razy
zapłaciłem za swój brak odwagi.
Draco
Chłopak wyciąga
różdżkę i kilkakrotnie wykonuje nią owalne ruchy w powietrzu. Kartka, którą
trzyma między palcami, znika i pojawia się na książce Hermiony Granger. Jej
treść jest zwyczajna, ale napisanie tych słów wiele kosztowało Draco.
Granger, przyjdź teraz do biblioteki tam,
gdzie widzieliśmy się wczoraj.
D.M.
Draco nie wie,
że Hermiona siedzi zaledwie kilka rzędów dalej, odrabiając prace domowe.
Dlatego jest zaskoczony, gdy po zaledwie kilku minutach dziewczyna siada
naprzeciwko niego. Jest wyprostowana, głowę ma uniesioną wysoko, tworzy
kontrast dla skulonego na krześle chłopaka.
Panuje między
nimi cisza, którą w końcu przerywa Malfoy. Jego głos jest chłodny,
zdystansowany, ale w oczach można dostrzec iskry walki, którą prowadzi z samym
sobą.
– Dlaczego
chcesz mi pomóc, Granger?
Hermiona
wzdycha i spogląda na niego ciepłym wzrokiem.
– Jesteś
świnią, Malfoy – mówi miękko, po czym dodaje smutnym głosem: – Ale… Ja wiem, co
to znaczy stracić kogoś bliskiego…
– Przecież to
nie ma sensu! Na pewno czegoś chcesz. Nikt jeszcze nigdy nie dał mi
czegokolwiek za darmo! – Draco ma wrażenie, że wszystko wokół niego jest złudną
bańką.
– Ja taka nie
jestem, Malfoy. Chcę ci pomóc uratować to, co jest dla ciebie wszystkim. Bo tak
postępują prawdziwi ludzie.
Draco kiwa
głową i choć wewnątrz prowadzi walkę, spogląda Granger w oczy. I choć ma
wrażenie, że wszystko rozrywa go na strzepy, próbując go powstrzymać, mówi
słowa, które zmienią jego życie na
zawsze.
– Proszę cię,
Granger, pomóż mi uratować moją matkę.
Cześć!
OdpowiedzUsuńSkoro już przeczytałam, to od razu napiszę.
Przyjemnie mi się czytało i dodatkowo ta wewnętrzna rozterka Draco. Nawet taki zacięty arystokrata potrafi czasem okazać skrawek serca, jeśli chodzi o najważniejszą osobę w jego życiu. Mam nadzieję, że zmieni podejście co do Hermiony, bo ona stara się jak może być wobec - nawet takich typów jak on - uczciwa.
Nie wiem czy o tym wspominałam, ale narracja i opisy bardzo mi się podobają. Jest tak, że często zwracasz uwagę na dialogi, bo są płynne i wnoszą wiele, ale u ciebie wszystko jest ważne.
Podoba mi się, chociaż jak dla mnie to za krótkie rozdziały (wymaga, a sama nie daje, taka małpa :P), dlatego czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg, bo NIEDOSYT MAM!
Pozdrawiam!
#Nath
Hej :)!
UsuńDziękuję za takie ciepłe słowa! :D Tak, wiem, wiem, że rozdziały są krótkie, ale prawdę mówiąc nie potrafię pisać dłuższych, zwykle właśnie wahają się one od 7 do max 10 stron, ale obiecuję: postaram się nad tym pracować :).
Cieszę się, że ten rozdział Ci się spodobał! Oczywiście, Draco w swoim czasie zmieni swoje zachowanie, ale nic nie może zadziać się za szybko :).
Jeszcze raz dziękuję! :)
Rozdział przeczytałam już wczoraj,
OdpowiedzUsuńale później oglądałam ostatni odcinek Belfra,
(oglądałaś może? jak nie to polecam :D)
no i nie zdążyłam skomentować
(oglądałaś może? jak nie to polecam :D)
A wracając do tematu, to rozdział bardzo szybko i miło mi się czytało :)
Rozterki Draco fajnie się wpasowały i nadały nastrój.
Cieszę się,że przyjął pomoc od Hermiony,
Momentami przywaliłabym mu za jego zachowanie,
ale po chwili patrzyłam na to z jego perspektywy i już nie miałam takiej ochoty ;)
Czekam na kolejny rozdział
(mam nadzieję, że będzie dłuższy^^) i weeeny :*
~gwiazdeczka
Słyszałam o Belfrze, nawet mój historyk polecał :D, ale jakoś nie miała jeszcze okazji obejrzeć :).
UsuńDziękuję bardzo za miłe słowa! :* Cieszy mnie, że rozdział Ci się spodobał mimo jego dość melancholijnej specyfiki :).
Obiecuje, że kolejne będą dłuższe ;)!
Dziękuję raz jeszcze <3!
Ten rozdział daję trochę nadziei :D
OdpowiedzUsuńOczywiście dobrze, że Draco na początku odmówił i był podejrzliwy. To leżało w jego naturze. Nie był w stanie pojąć, że ktoś niemal obcy może mu bezinteresownie pomóc. A jednak troska o matkę przeważyła.
Rozumiem też rozgoryczenie Hermiony. Wyciągnęła rękę do wroga, a on jej na nią napluł. Ale bardzo lubię jej determinację ;)
Podobało mi to podobieństwo w rozmowach z przyjaciółmi. Wydajesz się smutny/smutna... Końcowe zdanie natomiast przynosi nadzieję. Dajesz nam znać, że wspólne łamanie klątwy zmieni życie naszych bohaterów. Nie mogę się doczekać :)
Pozdrawiam serdecznie :3
Serdecznie dziękuję za takie cieplutkie słowa!Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech, dziękuję <3!
UsuńBardzo nie cieszy, że podobieństwo w rozmowach przypadło Ci do gustu, własnie zastanawiałam się, jakie wywoła ono odczucia :D!
Tak, wspólna próba przezwyciężenia klątwy będzie wielkim wyzwaniem zarówno dla Draco jak i Hermiony, ale ich determinacja bardzo pomoże im w łamaniu wszystkich barier... :)
Również pozdrawiam! ;*
Przeczytałam ale nie skomentowałam!
OdpowiedzUsuńNiezwykle znaczący rozdział.
Draco po raz pierwszy się przełamuje, pokazuje drugą stronę.
Wie, że Hermiona może mu pomóc i czuje jak bardzo to zmieni jego życie.
Ciekawa jestem jak pokażesz tę część historii. Oczywiście nie będzie im łatwo.
Dwa twarde i odważne charaktery. Tu szczególnie podziwiam Hermionę. Zachowała się zupełnie inaczej niż każdy by się spodziewał. Chcę mu pomóc. Piękny gest. Jak Draco go wykorzysta? Czy uprzedzenia dadzą o sobie znac w czasie tej współpracy? Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! I uwielbiam Cię ;*
Dziękuję bardzo za Twoje słowa!
UsuńJak Draco wykorzysta gest Hermiony? Cóż dowiemy się tego wkrótce ;).
Czy uprzedzenia dadzą o sobie znać w czasie tej współpracy Och, na pewno nie wszystko będzie kolorowe, w końcu życie takie nie jest, prawda? :)
Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał, dziękuję! :*
Przyznam się całkiem szczerze, że wpadłam na Tego bloga przez przypadek, przeczytałam kawałek najnowszego rozdziału, ale potem stwierdziłam, że zacznę wszystko od początku i muszę Ci powiedzieć, że absolutnie nie żałuję! Dramione jest dla mnie niesamowicie intrygującym fanfickiem i chętnie biorę się za czytanie nowych i nowych. Masz naprawdę talent i rozterki Draco, który jak dla mnie zawsze jest wyniosłym arystokratą, ale nie do końca ze swojej winy, jego rozterki ukazują jego kawałek prawdziwego człowieczeństwa :) Sama niedawo zaczęłam tworzyć, założyłam bloga o tematyce Huncwotów, a w szczególnośći Syriusza i Dorcas, więc jeśli znajdziesz chwilkę czasu to zapraszam serdecznie - http://meadowes-black.blogspot.com/ i skrycie liczę na szczerą opinię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Serdecznie witam w świecie dramione :)! Cieszę się, że moja historia również Ci się spodobała, Twoje ciepłe słowa wywołują uśmiech, dziękuję :*!
UsuńPostaram się zajrzeć, ale nie mówię, kiedy to nastąpi!
Hej, cześć i czołem! :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle mega fajny i ciekawy. ;D To już taka norma. Ale cóż na to poradzę? Bardzo lubię to opowiadanie. ;D
Dobra, ale do konkretów. Brawo, Draco! 10 punktów dla Slytherinu za przyjęcie pomocy od Granger!
W końcu się przełamał ten uparty jak osioł człowiek i przyjął pomoc od Hermiony. Ja rozumiem, że on czuje do niej swego rodzaju urazę, może nawet obrzydzenie, ale niech nie zachowuje się jak dwulatek (z całym szacunkiem dla dwulatków ;)) i przyjmie pomocną dłoń. I tak! W końcu coś ruszyło! Uch, nawet nie wiesz, jak się cieszę. ;D
A teraz może jakoś bardziej normalnie, bo tu są same moje "ochy" i "achy". xD
Mam nadzieję, że Hermiona z Draco się jakoś dogadają, bo w końcu muszą, jeśli chcą pomóc Narcyzie. Już nie wiem, który raz to mówię, ale chciałabym, żeby pani Malfoy wyszła z tego wszystkiego cało. Trzymam kciuki! ;)
Draco to ma nastroje, jakby był w ciąży, chociaż podejrzewam, że kobieta w ciąży nie ma tak zmiennych nastrojów. Raz tak, raz tak albo jeszcze inaczej. Chłopie, weźże się w garść. Ja rozumiem, że on nie miał w życiu łatwo, ba, ciężkie miał życie, ale to już przeszłość. Mam nadzieję, że uda mu się pozbierać, bo te jego humory już stają się męczące... xD Ale bez tego opowiadanie byłoby nudne, więc mu to wybaczam. ;D
Chciałam się odnieść do tej rozmowy ze Slughornem, a wyszło zupełnie co innego. :P Cała ja! Trochę mnie zdziwiło, że tak wybuchł. Slughorn się go tylko zapytał, a on obrażony na cały świat. Oj, Draco, Draco...
To chyba tyle. ;)
Pozdrawiam i weny życzę! ^^
http://dramione-zapomnijmyoprzeszlosci.blogspot.com/
Bardzo dziękuję za komentarz! Jak zwykle wywołał uśmiech na twarzy! :*
UsuńCieszę się, że Tobie również spodobało się to, ze Draco tak szybko zgodził się na pomoc Granger. W sumie jestem z tego zadowolona, bezsensowne wydawałoby się rozwodzenie w kilku kolejnych rozdziałach nad zaletami i wadami tego przedsięwzięcia, dlatego postawiłam wszystko na jednej szali ;)
Jeśli chodzi o zachowanie Draco trochę muszę je usprawiedliwić: nie zapominajmy, że ma teraz bardzo ciężko: sprawa z matką, Granger, a dodatkowo nieprzychylne spojrzenia uczniów i wspomnienia z którymi boryka się każdy kto wrócił w mury zamku po wojnie.Ma całkowite prawo do nadpobudliwości, rozdrażnia i złość... Ale spokojnie, z każdym kolejnym rozdziałem to mija, aż w końcu zniknie całkowicie ;)!
Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa!
No i dramione się zaczyna :) Lubiubię jak Draco tak bije się z myślami, ale w sumie cieszę się, że poprosił Hermionę o pomoc.
OdpowiedzUsuńKomentarz krótki, ale chyba najważniejsze zawarłam.
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Oj, takiego 'pełnego' dramione to jeszcze nie ma i długo nie będzie. W sumie chciałam przedstawić to tak jak oni zaczynają się do siebie przekonywać, jak zaczynają postrzegać siebie inaczej, w końcu przejść na etap przyjaźni, a dopiero potem chemii. Jak na razie - w tym rozdziale i kilku kolejnych - są na etapie próby spędzania ze sobą czasu. Ale później, no cóż, przeskakują dalej ;)!
UsuńDziękuję za miłe słowa! :*
#MagiczneSmakołyki #DyniowePaszteciki
OdpowiedzUsuńFaktycznie, trochę nam się rozjaśniło, zaserwowałaś nam więcej informacji, dość kluczowych. Odetchnęłam z ulgą, że w ogóle JEST antidotum na klątwę, chociaż myślę, że to wcale nie będzie takie proste. Że jednak wiele będzie trzeba poświęcić. Ot, mam takie przeczucie. Ale fragment księgi o Merwynie Złośliwym wyszedł Ci bezbłędnie! Nie mogłam oderwać się nawet na moment, świetny opis, naprawdę. :)
Za każdym razem na nowo zachwycam się i podziwiam Cię za to, jak operujesz wątkami. Jest ich wiele, a potrafisz to tak sensownie rozłożyć, że nie miotam się w historiach tak wielu bohaterów jak dziecko we mgle. Dla mnie byłby to ogromny problem podczas pisania, a Tobie wychodzi to naturalnie, nie czuję, że jest zbyt wiele.
I podoba mi się też, jak przeplatasz te wątki. Wiadomo, sprawy z klątwą nie są przyjemne, nastrajają trochę grobowo, więc całość mogłaby przytłoczyć czytelnika. Ale dajesz nam tu jeszcze takie miłe fragmenty z Luną i Blaise’em i człowiekowi od razu na duszy lżej. :) (Chociaż teraz trochę mnie ten biedny Neville zasmucił).
Kolejną kwestią jest obecność Puchonów w opowiadaniu. Generalnie raczej wyśmiewa się, że Hufflepuff to taki nijaki dom, a jego domownicy to takie chłopki pachołki. Super, że przedstawiasz ich w innym świetle, że da się ich lubić, że Ślizgoni (!) ich lubią.
A ten rozdział pokazuje nam już dużo, dużo dokładniej Dracona. Jego rozterki, uprzedzenia, desperację, rozgoryczenie. Zdecydowanie ja jako czytelnik mogłam poczuć to wszystko, więc doskonała robota. :) Ach, no i wreszcie interakcja Draco-Hermiona. Zacieram łapki na więcej! :d
(Na bloga trafiłam dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”. Więcej szczegółów tutaj).
Dziękuję! <3
UsuńOpis z księgi pisałam chyba w trylion razy, by wyszedł taki jak tego chciałam - a więc ten opublikowany :D! Jestem z niego mega zadowolona, więc tym bardziej Twoja pozytywna opinia sprawia, że moje ego rośnie i rośnie :D!
Wschód słońca pisałam już kiedyś pod inną nazwą i adresem. To było dawno, cztery lata temu i nie była jeszcze na tyle ogarnięta c:, wszystko mieszałam, nie rozdzieliłam sobie wątków na poszczególne części i przez to czułam, ze czytelnicy się gubią. Tutaj jest inaczej. Wątki z pierwszej, drugiej części zostały w większości zamknięte. Mowa tutaj o relacji pewnych osób, i o klątwie. Teraz w części trzeciej wprowadzę nowe, które do czwartej, już ostatniej tego tomu również zostaną zamknięte :D. Staram się iść powoli, ku rozwiązaniu tej historii, nie mieszać i na spokojnie wszystko wyjaśniać :D
Nie chciałam, żeby to opowiadanie było schematyczne. Bo - kurczę - dlaczego Ślizgon nie może kumplować się z Puchonem? A - zaznaczmy jeszcze - dlaczego Puchon musi być ciamajdą, nieudacznikiem i dosłownie milusim misiem... Nie pamiętamy już Cedrika i akcji "Potter cuchnie?" Puchoni wcale nie muszą być nudziarzami ;)
Jeszcze raz dziękuję! :*
#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM wewnętrzne rozterki Malfoya. Jest rozdarty między tym, czy przyjąć pomoc od swojego wroga, czy szukać dalej na własną rękę, ryzykując tym samym życie matki. Widać jednak, jak bardzo ją kocha, jak bardzo mu na niej zależy, bo zamierza schować swoją dumę i poprosić o pomoc. Od czternastu rozdziałów na to liczyłam i jej, wreszcie to się stało! Tak kurczę myślałam, moje przypuszczenia okazały się prawidłowe — Hermiona chyba odegra dużą rolę w ratowaniu Narcyzy! Już nie mogę się doczekać wspólnych momentów Draco i Hermiony, ale z drugiej strony cieszę się, że ta relacja nie pędzi zbyt szybko. Wszystko idzie swoim własnym tempem, za czym jestem jak najbardziej na tak.
Naprawdę bardzo podoba mi się, jak przedstawiasz Ślizgonów. To normalni młodzi ludzie, tacy jak Puchoni i reszta świata. Jestem zafascynowana relacją Susan i Teodora, ale też Luny i Blaise'a. Szkoda, że ta druga para przybliża się do siebie kosztem kogoś innego (związku Neville'a i właśnie Luny) — więc jestem ciekawa jaki finał będą miały te znajomości. Generalnie świetnie prowadzisz dialogi, nie brakuje w nich zabawnych wstawek, co chociaż trochę zmienia klimat opowiadania i sprawia, że nie jest aż tak smutno i przejmująco. Takie fragmenty są zdecydowanie bardzo potrzebne i cieszę się, że ich nie unikasz, a wręcz przeciwnie!
Świetnie poradziłaś sobie w poprzednim rozdziale z opisaniem klątwy, którą rzucono na matkę Malfoya. Miałam wrażenie, jakbym naprawdę czytała fragment jakiejś księgi! Zdecydowanie możesz być z siebie dumna. :)
Na bloga trafiłam dzięki akcji komentatorskiej Katalogu Granger 'Magiczne Smakołyki'.
M.
Wiem, że to naprawdę wolno rozwijająca się relacja, ale pragnę, by wszystko było jak najbardziej realistyczne. Nie chcę powielać schematów, gdzie to Hermiona rzuca się na Draco w drugim, albo nie daj Boże, pierwszym rozdziale! Staram się stawiać powolne kroczki w łamaniu murów między nimi ;).
UsuńDziękuję pięknie za takie miłe słowa! :*
#MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby
OdpowiedzUsuńW zasadzie gdyby Malfoy schował dumę w kieszeń od razu, ta rozmowa z końca rozdziału przeniosłaby się na początek i może udałoby się im już coś nawarzyć. Draco czasami sprawia, że opadają mi ręce... Zadziwiające jest zachowanie Slughorna, który nigdy nie przejmował się Malfoyem. W szóstej części Draco przecież nie należał do Klubu Ślimaka, dlatego teraz jakoś nie potrafię uwierzyć w zmianę punktu widzenia u profesora. Może poczuwa się do obowiązku ze względu na pełniącą funkcję opiekuna domu? Niemniej, i tak trochę mi to nie pasuje.
Na dzisiaj daję Ci już spokój z moimi często bezsensownymi komentarzami i do zobaczenia za parę dni! :P
Profesor Slughorn raczej wie, ze jego egoistyczne zachowanie nie było zbyt dobre dla jego wychowanków ;)) A Malfoy to Malfoy, jak to można najprościej wyjaśnić. On, niezależnie od wszystkiego, nie potrafi z taką łatwością schować dumy. Jeszcze minie wiele czasu nim nauczy się pokory ;))
UsuńDziękuję za Twoje słowa! :)