Betowała: Cassie McKinley
Światło
Wiara potrzebuje światła.
~ Franco Scaglia
Od zawsze
uważam, że najważniejszą rzeczą w życiu
jest umiejętność dostrzegania światła w momencie, gdy wszystko spowija mrok.
Ludzie są
specyficzni. Tak długo jak obserwuję, tak długo dostrzegam w nich tę
specyficzność. Jedni są niezaprzeczalnymi optymistami. Ich twarze rozjaśniają
uśmiechy, ich cera lśni, a policzki zawsze są rumiane od zbyt częstego śmiania
się. To właśnie takie osoby nie radzą
sobie z życiem, gdy to staje przed nimi w swojej drugiej, okrutnej
formie. Następny rodzaj ludzi to
pesymiści. Oni zawsze żyją w bólu i strachu, nie ma chwili, w której na ich
twarzy nie widać byłoby cierpienia. To właśnie oni nie potrafią dostrzec w życiu szczęścia, nawet gdy staje ono przed
nimi w całej swej pięknej odsłonie. Najszczęśliwsi zawsze są realiści. Oni
umieją marzyć, gdy wiedzą, że to pozwoli im wyzbyć się smutków. Potrafią
cierpieć, gdy wiedzą, że nastał właśnie ten odpowiedni moment. Ich śmiech
zawsze jest najgłośniejszy, bo umieją prawdziwie się cieszyć.
Dostrzegają
mrok w świetle i światło w mroku, dlatego waśnie realistom życie daje najwięcej od siebie.
***
22 października 1998, wieczór
Jutrzejszy dzień będzie dobry. Tak jak
kolejny i jeszcze jeden, i następny. Każdy dzień będzie niósł światło: ono
przegoni mrok. I ja w to wierzę.
Wierzę w to, bo wiem, że wiara potrzebuje
światła.
Draco
– Wiesz, że
jest już późno, Draco? – szept Astorii wyrywa go z zamyślenia. – Nie sądziłam,
że cię tutaj znajdę.
Dziewczyna
siada na miękkim, puszystym dywanie w kolorze butelkowej zieleni. Podciąga
kolana i opiera na nich brodę. Przyjemne ciepło bijące z kominka otula ją. Astoria pozwala sobie na przymknięcie oczu i
wsłuchanie się w ciszę. Draco uważnie ją obserwuje. W końcu osuwa się na
podłogę obok niej. Siedzą ramię w ramię,
blisko siebie, choć zupełnie daleko. Ich myśli biegną innymi ścieżkami. Mimo że
początkowo wydawało się, że gdzieś w połowie drogi spotkają się, jest to
nierealne. Ich przeznaczeniem jest być osobno.
– Czemu nie
śpisz? – pyta Draco. Nie patrzy na Astorię, bo wie, że jedno, nawet krótkie spojrzenie sprawi, że poczuje przyjemne
ciepło rozchodzące się po ciele, a teraz nie może sobie na to pozwolić. Nie,
gdy jest tak blisko uratowania matki, to temu zadaniu musi poświęcić swoje
myśli, a nie piękniej dziewczynie, która przypomina mu anioła.
– Ostatnio za
dużo myślę. – Z jej ust wyrywa się zduszony śmiech, wydaje się ponury i
niezwykle nieszczęśliwy. Astoria zagryza wargę, chciałaby wyznać, że za dużo
myśli o nim...
– Znam to
uczucie. – Draco uśmiecha się słabo. – Znam je nawet zbyt dobrze…
Dziewczyna kiwa
głową. Często zastanawia się nad tym, co tak naprawdę spędza sen z powiek
Draco. Czy to wspomnienia? Czy tak jak ona każdej nocy na nowo przeżywa
okrucieństwa wojny? Widzi torturowanych i mordowanych, bezsilnie spogląda na
młodych uczniów, którzy są gnębieni przez Carrowów? Czy może to obawa przed
nadchodzącym dniem? Astoria chciałaby poznać wszystkie lęki i słabości Draco i
pomóc mu je przezwyciężyć. Ostatni czas, który spędzali wspólnie, sprawił, że
Astoria zapałała silnym uczuciem do niego.
Ostatni czas
sprawił, że Astoria zakochała się w Draco.
– Czasami mam
już dosyć tego, że nie mogę spać. Nienawidzę swojej bezsilności w tej sprawie –
mruczy chłopak. Jego głos wydaje się bardziej zrezygnowany niż zwykle, dlatego
dziewczyna niepewnie opiera głowę o jego ramię. Czuje, jak Draco sztywnieje i
przez krótką chwilę Astoria chce jak najszybciej odsunąć się od niego i uciec
do dormitorium, przeklinając swoją głupotę, ale właśnie wtedy chłopak się
rozluźnia.
– Bezradność
jest przereklamowana – szepcze. – Może nawet bardziej niż cokolwiek innego.
– Cieszę się,
że mnie rozumiesz – odpowiada Draco. Mimo że bardzo boi się tego, co może za
chwilę nastąpić, odwraca głowę w stronę dziewczyny. Napotyka spojrzenie jej
zielonych oczu. Nie sądził, że są one tak intensywnego koloru… Kojarzą mu się z
wiosenną trawą.
– Tak, ja też
się cieszę…
Oddech Astorii
jest szybki i drażni szyję Draco. Jej usta są lekko rozchylone, chłopak
spogląda na nie w skupieniu. Są delikatnie zaróżowione, zastanawia się, czy są
tak miękkie, jak mu się wydaje. Nie wie, co nim kieruje, ale unosi drżącą rękę
i przejeżdża opuszkami palców po policzku dziewczyny. Jego serce bije szybko,
jego uszy są głuche na krzyki umysłu. Pochyla się niepewnie i muska lekko wargi
dziewczyny. Czeka na jakikolwiek jej sprzeciw, ale nie otrzymuje go. Astoria z
lekkim strachem chwyta jedną z dłoni Draco i zaciska na niej swoje chude palce.
Ich pocałunek jest nieporadny, ale pełen delikatności i czułości. Draco wciąż
gładzi policzek Astorii, sprawiając, że jej myśl wariują, a serce bije
szaleńczo. Gdy przerywa pocałunek, opiera swoje czoło o jej. Wciąż mają
przymknięte oczy, a ich ciała drżą z powodu tej krótkiej i niewinnej chwili
zapomnienia.
To Draco odsuwa
się jako pierwszy. Dociera do niego, co zrobił. Wysuwa swoją dłoń z uścisku
Astorii i opiera się o kanapę. Ten moment nie powinien mieć miejsca. W jego
życiu nie ma teraz miejsca na miłość; priorytetem jest uleczenie matki. Odwraca
głowę w kierunku dziewczyny, wówczas dostrzega jej rozczarowane spojrzenie,
pełne żalu i smutku.
– Draco? –
szepcze.
– Przepraszam,
Astorio, ale to nie powinno się wydarzyć, ja… – Jego głos łamie się, gdy widzi
błyszczącą zieleń. Nie wie, kiedy łzy popłyną po jej rumianych policzkach, ale
czuje, że będzie to miało miejsce niedługo. Jest wściekły na siebie.
– Draco…
– Ja nie jestem
teraz gotowy na takie uczucie – mówi. Tymi słowami niszczy zarodek miłości,
która rozkwitała w jego sercu.
– Dlaczego
więc… Dlaczego mnie pocałowałeś?
– Zapomnijmy o
tym, proszę. Bądźmy przyjaciółmi, tak jak wcześniej, jakby to nie miało miejsca.
Chłopak wstaje
i ostatni raz spoglądając na Astorię, rusza w kierunku swojego dormitorium. Nie
wie, że właśnie łamie serce dziewczynie, która go szczerze kocha.
***
23 października 1998
Kim ja jestem, że tak bardzo ranię tych,
którym na mnie zależy? Dziś nie pojawiła się na śniadaniu. Dafne patrzyła na
mnie ze smutkiem, ale nie obwiniała mnie, choć powinna. Jestem idiotą, możliwe,
że nawet większym niż Weasley.
Całą noc spędziłem na wpatrywaniu się w
sufit i próbie wyrzucenia ze swojej głowy obrazu jej zielonych oczu. Starałem
się zapomnieć o jej ustach, które okazały się tak miękkie, jak myślałem.
Jedno jest pewne: jeśli cokolwiek miało mnie
połączyć z Astorią – zniszczyłem to bezpowrotnie. Może to i lepiej? Muszę
skupić się na swoim zadaniu, muszę uratować matkę. To jest dla mnie
najważniejsze.
Draco
W bibliotece
panuje przyjemna cisza. W piątkowe popołudnie nikt nie myśli o nauce ani
odrabianiu zadań domowych, każdy zostawia to na ostatnią chwilę. Dlatego też
Draco zaszył się w tym miejscu w nadziei, że jego spokój nie zostanie
zakłócony.
– Witaj,
Malfoy. – Cichy głos Hermiony sprawia, że chłopak odrywa spojrzenie od
zapisanej kartki, w którą wpatruje się od dłuższej chwili.
– Granger. –
Usilnie stara się powstrzymać przed obrzuceniem jej obraźliwą uwagą, tak jak
wyglądało to na przestrzeni lat. Widząc jednak, z jakim naręczem książek
przyszła, zrywa się z miejsca. – Czy to…
Hermiona kiwa
głową, zanim Draco zdąży dokończyć swoją wypowiedź. Kładzie tomy na stoliku i
siada na jednym z krzeseł, jej spojrzenie jest wyczekujące. Malfoy zaciska
usta, czując upokorzenie, ale odzywa się chłodnym głosem:
– Dziękuję.
– Nie ma za co
– odpowiada automatycznie Hermiona.
– Czy to już
wszystkie? – Zadaje nurtujące go pytanie. Granger znów kiwa głową, wydaje się
zmęczona, Draco zastanawia się, czy tak jak on nie przespała nawet chwili w
nocy. Szybko jednak odrzuca te myśli, nie są one nawet w minimalnym stopniu
istotne.
– Najlepiej
będzie, jeśli zaczniemy od „Średniowiecznych klątw i uroków” – mówi cichym
głosem.
Draco mruga z
zaskoczenie.
– Zaczniemy?
Chyba żartujesz, Granger?! Nie było mowy o żadnej współpracy – warczy. Jego
spojrzenie jest chłodne i Hermiona ma wrażenie, że zimne sopelki lodu
przeszywają jej ciało. Mimo to hardo wpatruje się w oczy chłopaka.
– Daj spokój,
Malfoy. Po prostu zaakceptujmy swoją obecność – mówi i podaje chłopakowi
pierwszą książkę z brzegu. Draco wpatruje się w jej wyciągniętą dłoń i wodzi
wzrokiem po jej twarzy: wyraża zdeterminowanie. W końcu chwyta tom i siada
naprzeciwko Granger.
– Od którego
rozdziału mam zacząć?
Hermiona
odpowiada mu i zaczynają pracę. Chłopak przez kilkadziesiąt minut dokładnie
wertuje każdą z przyniesionych książek, sporządzając notatki. Każde kolejne
przeczytane słowo boli go jeszcze bardziej. Czuje jak igły wżynają się w jego
serce, raniąc je tak mocno, że cierpienie jest ogromne. W końcu nie mogąc
znieść patrzenia na tekst, odsuwa od siebie czytany wolumin i ukrywa twarz w
dłoniach. Całkowicie zapomniał o obecności Hermiony, dlatego dziewczyna może go
obserwować. Jest zaskoczona, jak wiele uczuć bije od Malfoya; od zawziętości
przez zrezygnowanie aż do wściekłości.
Czuje palącą wręcz potrzebę dotknięcia go i powiedzenia, że będzie
dobrze, że ta klątwa tylko tak została opisana, jej skutki wcale nie muszą tak
wyglądać. Niestety, skłamałaby. Klątwa jest niezwykle silna i nie da się jej
tak po prostu pokonać, potrzebna jest do tego ogromna moc.
– Malfoy? –
szepcze ostrożnie.
Chłopak kręci
głową i wstaje z krzesła. Chwyta swoje notatki i bez słowa rusza w kierunku
drzwi. Chce jak najszybciej wyjść z biblioteki. Ma wrażenie, że chłodne dłonie
śmierci dotykają go i ciągną ze sobą w nicość. Hogwarckie korytarze są
opustoszałe; większość uczniów siedzi teraz z przyjaciółmi w ciepłych Pokojach
Wspólnych. Draco kieruje się wprost na dziedziniec: tam, nie bacząc na chłód,
opiera się o jeden z filarów. Zimny wiatr owiewa całe jego ciało, które zaczyna
drżeć. Ma dosyć tego, że jego umysł ciągle zaprzątają te same myśli! Chciałby
jak najszybciej wyzbyć się problemów i zacząć żyć normalnie, jak każdy chłopak
w jego wieku! Chciałby móc myśleć o przyszłości, a nie tkwić w szponach
wspomnień i czasu teraźniejszego.
Draco nie zdaje
sobie sprawy z tego, że Hermiona poszła za nim. Nie wiedzieć czemu, czuje się
odpowiedzialna za stan, w jakim się znalazł, to ona dostarczyła mu wszystkich
informacji. Podchodzi ostrożnie do chłopaka i niepewnie wyciąga rękę, którą
szybko cofa. Nie potrafi dotknąć Malfoya, na samą myśl czuje wielkie
obrzydzenie.
– Wszystko w
porządku?
– Odejdź stąd,
Granger.
– A co z… –
przerywa, gdyż właśnie Draco odwraca się do niej twarzą. Stoją pośrodku
dziedzińca, w lodowatą, jesienną noc – wpatrzeni w siebie. Chłodny błękit
zatraca się w czekoladowym brązie, dwie zupełnie rożne osoby, ze wspólną
przeszłością, która ściga ich na każdym kroku. Nigdy wcześniej nie wpatrywali
się w siebie tak intensywnie, w końcu czując wielkie zmieszanie, Hermiona
odwraca wzrok. Draco podświadomie odczuwa wielkie zadowolenie, okazała się
słabsza od niego. Jednak z jego ust nie padają żadne okrutne słowa. Draco wie,
że musi pohamować swoje obrzydzenie i wielką nienawiść, ta dziewczyna pokazała
mu sposób na uratowanie jego matki, należy jej się odrobina szacunku.
– Odejdź,
Granger. Idź stąd teraz – mówi z naciskiem.
Hermiona kiwa
głową, nie wie, co mogłaby powiedzieć. Że jest jej przykro? Że mu współczuje?
Te słowa nic nie znaczą, są pustymi wyrazami, które jedynie przypominają o
nieszczęściu spotykającym chłopaka. Odchodzi w kierunku szkoły, wie jednak, że
niedługo nastąpi ich kolejne spotkanie.
***
Hogwart, 25 października 1998
Kochana Lil!
Wiem, że odpisuje strasznie późno, ale nie
miałem chwili wytchnienia. Mam dosłownie wrażenie, że wszyscy profesorowie
uwzięli się na nasz rocznik! Nigdy wcześniej w jednym tygodniu nie miałem tak
wielu egzaminów: transmutacja, eliksiry, starożytne runy i astronomia! Wiesz,
że uwielbiam te przedmioty, ale mam wrażenie, że mój mózg eksploduje od
nadmiaru informacji! Oczywiście, dostałem z każdego testu Wybitny.
Jak się czujesz? Wszystko w porządku z Tobą?
Oczywiście, powiedziałabyś mi, gdyby działo się coś złego, prawda?
Co słychać u Teodora? Mocno rozrabia, czy
jednak postanowił być grzecznym chłopcem jak wujek? Tęsknię bardzo mocno za tym
brzdącem, jest tak zabawny, że nie sposób go nie lubić! Zresztą, brakuje mi
rozmów z André. On ma dar do ukazywania rozwiązań w sprawach z pozoru trudnych.
Pewnie teraz zapytasz się mnie, co to za sprawa… Niestety, nie mogę udzielić Ci
tej informacji, to ma związek z Draco Malfoyem (pamiętasz go?). Draco ma wielki
problem, a ja bardzo, bardzo chciałbym mu pomóc, tylko jest to niemal
niemożliwe! Czuję wściekłość z powodu mojej bezsilności. Mam wrażenie, że
jestem złym przyjacielem…! Moje uczucie potęguje fakt, że Draco chodzi
całkowicie przybity: jest smętny, zamknięty w sobie. Owszem, kiedyś też był
skryty, ale zawsze otwierał się przed nami. Teraz boję się, że z dnia na dzień
odsunie się od nas całkowicie, a ja nie chcę go tracić.
Ale już nie będę o tym pisać. Przejdźmy może
do czegoś przyjemniejszego! Trochę dziwnie mi o tym mówić, ale nie potrafię o
tym nie wspomnieć! Odezwała się do mnie
Marietta Ornano i jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwy! Gdy nas sobie
przedstawiłaś w wakacje, oczarowała mnie, ale gdy przez długi czas nie dawała
mi znać, odpuściłem sobie, ale dziś rano sowa przyniosła mi od niej list! Dawno
nie wiedziałem tylu stron w dodatku zapisanych drobnym pismem. Muszę przyznać, że list prezentował się pięknie; litery Marietty są pochyłe i mają zawijasy, wyglądają jakby zostały napisane przez średniowiecznych kronikarzy!
Merlinie, jestem tak podekscytowany! Mari jest niezwykle inteligentna, bystra, piękna, aż brakuje mi słów. Napisała, że będzie w Szkocji na koniec listopada i nawet nie wiesz, jak bym chciał się z nią spotkać. Będę musiał napomknąć jej co nieco o tym, jak ładnie wygląda Hogsmeade w porze zimowej!
Merlinie, jestem tak podekscytowany! Mari jest niezwykle inteligentna, bystra, piękna, aż brakuje mi słów. Napisała, że będzie w Szkocji na koniec listopada i nawet nie wiesz, jak bym chciał się z nią spotkać. Będę musiał napomknąć jej co nieco o tym, jak ładnie wygląda Hogsmeade w porze zimowej!
Muszę już kończyć, mam do napisania jeszcze
esej na OPCM.
Kocham Cię, siostrzyczko!
Teo
***
26 października 1998
Chyba zwariuję. Zaraz eliksiry, w dodatku
dwie godziny… Przez weekend udawało mi się unikać Granger, ale teraz nie wiem,
jak to będzie wyglądać. Nie mogę na nią patrzeć, przypomina mi o tym, czego
dowiedziałem się z książki; a te rzeczy nie były kolorowe.
Draco
– Co się z tobą
dzieje? – pyta Pansy. W ostatnim tygodniu przyglądała się chłopakowi. Wydawał
się bardziej poruszony, a dodatkowo poprosił ich o przerwanie poszukiwań
lekarstwa!
– Nie sypiam
dobrze – kłamie, na razie nie chce mówić o Granger.
Gdy rozbrzmiewa
dzwonek, jak zwykle profesor Slughorn otwiera drzwi i witając się z uśmiechem,
zaprasza wszystkich do środka. Uczniowie zajmują swoje ławki i wpatrują się w
nauczyciela wyczekująco. Są ciekawi, czego będzie dotyczyć dzisiejsza lekcja,
ostatnio przekonali się, że po Horacym Slughornie nie można się już niczego
spodziewać: na ostatnich zajęciach nakazał uwarzyć Amortencję bez korzystania z
podręczników. Tylko siedmiu uczniom udało się wykonać to zadanie!
– Dobierzcie
się w pary, moi drodzy. Dziś będziemy warzyć Eliksir Niewidzialności, a co za
tym idzie: dzisiejsza lekcja będzie jedną z łatwiejszych! – mówi z uśmiechem i
klaszcze w dłonie.
Hermiona
uśmiecha się, tworzenie tego eliksiru to sama przyjemność! Odwraca się do Ginny
i szturcha ją lekko łokciem; mają Wybitny w kieszeni!
– Chciałbym
jednak, aby te pary był mieszane… – dodaje profesor, na jego ustach lśni chytry
uśmieszek, ale w oczach widać strach; liczy, że ten pomysł nie skończy się źle.
– Miona? – pyta
zaskoczona Ginny, próbując przebić się przez falę protestów. – Z kim ja mam
pracować?!
– Dobre
pytanie…
Granger wzdycha
i zagryza wargę. Ona już wie, z kim będzie pracować. Jej wzrok wędruje do
stojącego w otoczeniu przyjaciół chłopaka.
– Idź do Dafne
Greengrass – sugeruje w końcu. – Wydaje się równie zagubiona, może to nie
będzie takie złe.
– A ty?
– A ja…
Wyjaśnię ci później – rzuca i rusza do stolika Malfoya.
Draco opiera
się o swoją ławkę, jego przyjaciele podeszli właśnie do kilku Gryfonów. Dla
Pansy, Teodora i Blaise’a nie ma różnicy, z kim będą pracować; najważniejsza
jest ocena, dlatego wolą mieć to już z głowy.
Draco wie, że jemu przypadnie ostatnia osoba; nikt nie chce
współpracować z mordercą.
– Malfoy? Nie
masz pary, prawda?
– Mówiłem,
żebyś odeszła, Granger.
– Mówiłeś to w
piątek, nie dziś.
Chłopak kiwa
głową, nic nie odpowiadając. Zaciska zęby i siada na krześle. To tylko dwie
godziny, to tylko kolejny dzień szkoły. Nim zdąży się obejrzeć, już będzie
odrabiać prace domowe w bibliotece. Stara się nie odzywać, gdy Granger zadaje
mu jakieś pytania, tylko kiwa głową na „tak”
lub „nie”, a gdy dziewczyna idzie z tacą po potrzebne produkty, on mechanicznie
stawia kociołek na palniku i rozkłada noże i deski. Między nimi panuje wielkie
napięcie, w dodatku zmieszane z niechęcią i wzajemną nienawiścią. Draco jest
tak trudno patrzeć na tę dziewczynę! Jest szlamą, to przeczy wszystkiemu, czego
go nauczono. Czuje wielką złość na siebie, że jest tak uzależniony od niej…
Gdyby nie jej książki nie dowiedziałby się, jak można uleczyć matkę. Stara się
zaakceptować jej towarzystwo, ale to takie trudne! Musi się godzić z
rzeczywistością, której nie chce. Najgorsze jest to, że czuje wdzięczność, to
go przytłacza i sprawia, że w jego sercu rośnie jeszcze większa złość na
Granger. On, Draco Malfoy, jest wdzięczny szlamie!
– Kiedy
zamierzasz zacząć warzyć eliksir?
– Przecież
zacząłem – rzuca Draco. Nie odrywa wzroku od krojonych przez siebie pijawek.
– Nie ten, mam
na myśli lekarstwo…
Draco
automatycznie podnosi na nią swoje zimne spojrzenie. Jego wzrok jest tak mocny,
że pali ją niczym ogień.
– Nie wspominaj
o tym, Granger. Nie mów nawet słowa!
Hermiona nie
odzywa się ponownie, czuje, że chłopakowi jest ciężko ze świadomością, że ona –
jego wróg – mogłaby mu pomóc. Dlatego Hermiona odwraca się i zaczyna wrzucać
składniki do wywaru, jednoczenie mieszając go powolnie. Kończą eliksir jako
drudzy, pierwszą parą był Teodor i współlokatorka Hermiony, Fay Dunbar.
– Doskonale
sobie poradziliście! – chwali Draco i Hermionę profesor. – Oczywiście
dostajecie po Wybitnym.
Po uśmiechu
nauczyciela nie widać tego, jak bardzo zaskoczony jest duetem Granger i
Malfoya. Nie sądził, że ta dwójka zdoła ze sobą współpracować, doskonale zdaje
sobie sprawę z relacji, jaka ich łączy: to dwoje wrogów. Jest niezwykle ciekaw,
co doprowadziło do tego, że postanowili ze sobą pracować. Przecież było jeszcze
wiele wolnych osób, z którymi mogliby stworzyć parę… Więc co się między nimi
stało? Przez dwie godziny uważnie się im przyglądał. Panowała między nimi
cisza, niekiedy przerywana krótkimi komendami wydawanymi przez Draco lub
Hermionę. Zauważył, że ich relacja była napięta, ale nie aż tak wroga jak
wcześniej! Slughorn nie dostrzegł, aby wymieniali się nienawistnymi
spojrzeniami, warczeli na siebie lub wyzywali. Ich zachowanie było neutralne!
Profesor
wzdycha głęboko. Nie wie, co się stało, ale ich współpraca była bardzo owocna;
dawno nie widział tak doskonale uwarzonego eliksiru.
***
Czwartek mija
Lunie wyjątkowo szybko, czym jest niezwykle zaskoczona! Na jej ustach przez
cały dzień lśni szczery uśmiech, a staje się on jeszcze piękniejszy, gdy idzie
na spotkanie z Blaise'em. Czuje motylki w brzuchu; uwielbia chwile, gdy
wspólnie spędzają czas. Już nie pamięta,
jak wyglądały wcześniej jej popołudnia, teraz niemal każde dzieli z chłopakiem.
Rozmowy z nim pozwalają jej się oderwać od rzeczywistości, a momenty, gdy
spoglądają sobie w oczy i dostrzegają zrozumienie, sprawiają, że na jej ustach
zawsze widnieje uśmiech.
Blaise czeka
tam, gdzie zwykle. Czyta książkę, która, jak sądzi Luna po obrazku, dotyczy
magicznych roślin. Czuje ukłucie żalu, tego typu książki uwielbia Neville.
Dziewczynę nagle ogarnia smutek, ostatnio mija się z Neville'em; niemal w ogóle
nie rozmawiają, jedynie w czasie wspólnych lekcji, a nie ma ich zbyt wielu. Gdy
ona odwiedza w Pokoju Wspólnym Hermionę i Ginny, jego zwykle nie ma. Po prostu
nie mogą się zgrać…
Ja wiem, że oni
oddalają się od siebie i wkrótce stanie pomiędzy nimi wielka bariera. Niestety,
oni tego nie dostrzegają.
Luna skrada się
po cichu, gdy jest już dostatecznie blisko, zakrywa Blaise’owi oczy i mówi do
ucha:
– Zgadnij, kto
to?!
Blaise od razu
czuje przyjemny zapach Luny, tak charakterystyczny, do którego ostatnio
przywykł. Uśmiecha się szeroko.
– Nie wiem, czy
to ty, Pansy?
– Jesteś
całkiem zabawny w próbie droczenia się ze mną – szepcze przyjemnym głosem.
Blaise odwraca
się i przesuwa bardziej w lewą stronę. Luna siada obok niego, podkurczając
kolana i opierając się o ścianę. Od okna bije chłód, dlatego otula się
ramionami.
– Co tym razem
wymyśliłeś?
– Chyba zostanę
uzdrowicielem – mówi z pełną powagą. – Już wcześniej się nad tym zastanawiałem,
dlatego chciałem kontynuować eliksiry.
Lovegood kiwa
głową, Blaise nadawałby się na takie stanowisko. Mimo że znają się dopiero od
niecałych dwóch miesięcy, to zauważyła już, że jest niezwykle odpowiedzialny i
sumienny, a dodatkowo do każdego zadania podchodzi z wielką ostrożnością i
precyzją. Jednak obawia się, czy nie zostanie pochopnie oceniony? Może i nie
opowiedział się w czasie wojny po żadnej ze stron, ale jego nazwisko nie jest
zbyt dobrze kojarzone.
– Jesteś
pewien? – pyta Luna, mimo że doskonale zdaje sobie sprawę, jaka jest odpowiedź.
– Tak, jak
byłem mały zawsze chciałem uleczyć matkę z jej obojętności – szepcze.
Luna ma
wrażenie, że jej serce rozsypuje się na drobne części. Uleczyć z obojętności…
Jak okrutnie i podle to brzmi. Nawet nie jest wstanie wyobrazić sobie, jak
samotne i smutne dzieciństwo miał Blaise. Odruchowo przytula chłopaka,
przyciągając go do siebie i obejmując ciasno ramionami. Czuje bijące od niego
ciepło i oddech, który łaskocze jej szyję. Przymyka oczy i pozwala, by jego
dotyk całkowicie pochłonął jej myśli; nie sądziła, że Blaise jest jej tak
bliski, że sama jego obecność wywoła u niej przyjemne dreszcze.
– Ja po prostu
miałem do niczego rodziców – mówi i chowa twarz w jej włosach. – Nigdy tak
naprawdę nie znałem ojca ani matki… Najbliższa była mi babcia, ale gdy miałem
dwanaście lat, umarła. Później martwiła się o mnie pani Malfoy, zapraszała mnie
często, ale nie zawsze mogłem tam jeździć, często musiałem towarzyszyć matce w
jej spotkaniach, by mogła robić ze mnie swoją maskotkę i chwalić się mną przed
znajomymi. – Jego głos jest pełen bólu i żalu.
– Merlinie,
Blaise…
Luna wciąga
głośno powietrze, odsuwa się od chłopaka i splata ich dłonie. Te chłopaka są zimne
i trzęsą się, dlatego Luna stara się ukoić jego nerwy. Jest jej tak bardzo
przykro, mimo wielu przykrości, jakie jej dotknęły, zawsze miała wsparcie
przyjaciół i czuła miłość ojca. Był przy niej, opiekował się nią i pomagał,
zresztą tak jest do tej pory. Nie może zrozumieć, dlaczego jego matka postąpiła
tak wyrachowanie. Czuje wielką złość: nie powinno się tak traktować
kogokolwiek!
Spoglądają
sobie w oczy. Blaise kiwa lekko głową, jakby dziękując za obecność Luny, ona
zaś uśmiecha się niemrawo. Jej wzrok, ku jej zaskoczeniu, przesuwa się na usta
chłopaka. Nigdy wcześniej nie czuła takiej potrzeby, ale teraz ma wrażenie, że
pragnienie poczucia smaku jego ust, zawładnęło nią całkowicie.
– Jesteś
niezwykłą przyjaciółką – mówi Blaise, ściskając jej dłoń.
Luna mruga
zaskoczona, słowa chłopaka wybijają ją z transu. Palący wstyd ogarnia jej
ciało, a na policzkach pojawiają się różane plamy, tak odznaczające się na
jasnym kolorze skóry. Kiwa głową i pozwala, by chłopak ją ponownie przytulił.
Zastanawia się, co to za uczucie, które prawie popchnęło ją do pocałunku.
Hejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńJa rozumiem, że Draco jest zagubiony. Rozumiem też, że cierpi i podświadomie szuka pocieszenia. Dopuszczam też do wiadomości, że Astoria jest ładna. Ale... Na Merlina! Niech ten zalążek big love nie przeistacza się w prawdziwe big love! Serio, odetchnęłam z ulgą, gdy zaraz potem pobiegł do Hermiony. Może ich spotkanie nie było aż tak podniosłe jak to, z Astorią, może i polegało na wertowaniu Ksiag, ALE to wciąż spotkanie! :D i oby było takich więcej!
Pozdrawiam, Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
No witaj ;)!
UsuńOch, to mnie zaskoczyłaś tym BIG LOVE <3!!! Przecież nie mogłoby go tutaj być, to dramione, więc hej; skąd te insynuacje! :D
Pewnie, ze będzie takich spotkań więcej, teraz akcja nabierze rozpędu, bo.... A to niech pozostanie tajemnicą ;).
Dziękuję za komentarz <3!
Wybacz moje opóźnienie ale tak szybko dodajesz rozdziały że nie nadążam.
OdpowiedzUsuńRozdział piękny.
Trudne relacje Hermiony i Dracona coraz bardziej się zacieśniają i czekają tylko na wybuch.
Draco chccę uciec przed prawdą ale przecież się nie da.
Trochę szkoda mi Astorii.
Widac że jest zakochana w Draco ale ta historia nie będzie o nich...
pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny rozdział
Dziękuję serdecznie za ciepłe słowa!
UsuńOj, wcale nie tak szybko... Chciałabym dodawać co tydzień, ale niestety: nie zawsze jest to możliwe :(.
Jeszcze raz dziękuję! :)
Wybacz za opóźnienie :)
OdpowiedzUsuńOd razu mówię, że żal mi Astorii. Na jej miejscu też bym się poczuła odtrącona. Dobrze, że Draco choć wyjaśnił powody swojego postępowania.
Jeśli chodzi o relacje Hermiony i Draco - powoli, ale do przodu :)
I znów ładny opis spotkania Blaise'a i Luny. Mam tylko nadzieję, że dziewczyna kiedyś wyjaśni sprawę z Nevillem ;)
Pozdrawiam ^^
Dziękuję!
UsuńHehe, tak; dramione zaczyna się powolnie pojawiać, niedługo nasi bohaterowie zaczną choć trochę tolerować swoją obecność; są postępy! :D
Muszę przyznać, że uwielbiam scenę Draco i Astorii, ale nawet nie wiesz jak rozpaczałam po jej napisaniu - w głowie miałam jedną myśl: jaka piękna byłaby to scena dramione! :D
Jeszcze raz dziękuję! <3 Cieszę się, że Ci się podobało :D.
Cześć! :)
OdpowiedzUsuńPrzybywam do skomentowania kolejnego rozdziału. ;D
Z wejścia mówię, że rozdział najsuper (tak wiem, że nie ma takiego słowa, ale mi się podoba i ostatnio często go używam xD)!
Uwielbiam scenę całujących się Draco i Astorii. ♥ Wyszło Ci to tak fajnie. Aż w pewnym momencie pomyślałam, że tu powinno być Drastoria, a nie Dramione. xD Szkoda mi się zrobiło Astorii. Mogę sobie wyobrazić, jak się poczuła... Ja z jednej strony rozumiem Draco, a z drugiej nie. No bo tak: Astoria mu się podoba, nic nie stoi mu na przeszkodzie, może z nią być i w ogóle, ale nie chce... Może to złe słowo... Ale według niego to nieodpowiednie. Przecież zasługuję na miłość! Nie wiem, co o tym myśleć. :P Pogmatwane to.
No, i moje ulubiene... Luna i Blaise. ♥ W pewnym momencie już myślałam, iż Luna pocałuje Blaise'a. Kurczę, czemu tego nie zrobiła? Znaczy, no... Ona ma chłopaka. Bardzo poruszyły mnie słowa Blaise'a o obojętności. Umiem sobie wyobrazić, jak musiał się czuć, podczas gdy jego matka miała go gdzieś. I to jak umarła jego babcia... Ech, szkoda mi chłopaka.
Cieszę się, że Hermiona i Draco pooooowolutku przełamują lody. :) Wiem, że jeszcze bardzo dużo ich czeka, ale poooooowoli burzą ten mur, który zbudowali przez te wszystkie lata wspólnej nienawiści. Pewnie to wszystko ich jakoś do siebie zbliży, no bo w końcu jeśli chcą uratować mamę Draco, muszą współpracować. I już nie wiem, który raz to powtarzam, mam nadzieję, że Narcyza wyjdzie z tego cało. Myślę, że wszystko jest na dobrej drodze... ;)
Kiedy czytałam o momencie spotkania Hermiony i Draco w bibliotece w tle leciała mi piosenka "Świat się pomylił". Chyba można sobie wyobrazić, jakiego nadała klimatu temu momentowi. ;D
Chciałam jeszcze napomnieć, iż bardzo lubię twój styl pisania. Umiesz tak wszystko ładnie opisywać, że aż się ciepło na serduszku robi, jak się czyta. ♥
To chyba tyle. ;)
Pozdrawiam i weny życzę! ^^
Nawet nie wiesz jak się złościłam w trakcie pisania sceny Draco i Astorii! Kocham ten fragment, ale w głowie cały czas mam jedną myśl; Boże, jaka piękna byłaby to scena dramione :O! Ale mimo to jestem zadowolona z tego, że użyłam ją jednak w takiej a nie innej sytuacji :)
UsuńCieszę się, że rozdział Ci się spodobał :*! I oczywiście dziękuję za ciepłe słowa ;).
Łohoho co to był za rozdział... Sposób w jaki Draco potraktował Hermionę był taki meh, nieładnie p. Malfoy. Potem ta akcja z Astorią oj nieee.
OdpowiedzUsuńTen rozdział to taka mieszanka emocji: szczęśliwy Teo, smutny Blaise, ale podoba mi się :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Tak, u mnie bardzo często pojawiają się takie bomby emocjonalne, z jednej strony jest ktoś szczęśliwy, z drugiej ktoś inny jest smutny, tworzę całkiem spory kontrast... :D
UsuńDziękuję za komentarz, miło, że mimo iż nadrabiasz postanowiłaś zostawić od siebie kilka słów pod starymi rozdziałami :*!