Cześć,
kochani!
Przychodzę do
Was z nowym rozdziałem, tak jak obiecałam. Staram się dotrzymywać obietnic ;). W
11 jak zauważycie już zaczyna się coś dziać, tak naprawdę ten rozdział jest już
takim wstępem do ostatecznego rozwinięcia naszej historii. W kolejnym będzie
się już dość dużo działo, a zapraszam na niego 30 października :).
Buziaki!
Charlotte
Betowała: Cassie McKinley
Betowała: Cassie McKinley
***
Istota
przyjaźni
Przyjaźń – rozkoszy nieprzebranym źródłem,
Chociaż daleka – zakwita nadzieją.
Jej zawierzyliśmy młode nasze chęci,
Nasze wspomnienia, błogi dar pamięci,
I serca, co się z dala rozumieją.
~ Autor nieznany
Cały weekend
mija jej na rozmyślaniach. Jej głowa pulsuje od bólu, a dłonie się trzęsą.
Swoim zachowaniem zwraca uwagę przyjaciół, dlatego ukrywa się przed nimi w
zaciszu biblioteki. To miejsce nigdy przedtem nie było jej tak bliskie.
Nie wie co
zrobić z informacjami, które posiada. Przez przypadek stała się powierniczką
tajemnicy. Czuje ciężar tego sekretu, a odpowiedzialność przygniata jej ciało. Zdobywając wiedzę, sprawiła, że teraz w jej
rękach jest życie tej kobiety…
Narcyza
Malfoy. Zawsze wyniosła, zawsze dumna i wyrachowana; to jedyne, co o niej wie.
Widziała ją kilkakrotnie, a ostatni raz w dniu bitwy. Pamięta przerażenie na
jej twarzy, pamięta miłość, z jaką patrzyła na swojego syna. Pamięta, jak dla
niego ocaliła Harry’ego… Mimo że Draco Malfoy wyrządził wiele krzywd jej
rodzinie, czuje, że musi zapomnieć o przeszłości. Musi zostawić ją za sobą i
spróbować pomóc Draco uratować matkę.
Ginny Weasley
czuje, że podejmuje właściwą decyzję.
***
Luna w końcu
ma się dobrze. Pozbyła się już paskudnego przeziębienia! Na jej ustach widnieje
uśmiech, który jeszcze bardziej się zwiększa, gdy siada na parapecie obok
Blaise’a.
– Cześć –
mówi.
– Luna!
Myślałem, że dziś się w ogóle nie zobaczymy.
– Dużo lekcji?
– Nawet nie
wiesz, jak ciężki miałem dzień. – Wzdycha. – Eliksiry mnie wykończyły.
Transmutacja zabiła, ale na szczęście to już koniec. – Śmieje się.
– Przykro mi.
Poniedziałki powinny być luźniejsze – stwierdza.
– Niestety nie
są. Dawno nie byłem tak zmęczony. – Blaise przymyka oczy i pociera skronie. – A
jeszcze muszę napisać esej z zaklęć.
– Mogę ci
pomóc, jeśli chcesz? – Luna uśmiecha się ciepło. I nie czekając na odpowiedź
Blaise’a, łapie go za rękę i ciągnie w stronę biblioteki. – Chodź, im szybciej,
tym lepiej!
Śmieje się
głośno. Blaise ostatnio zauważył, że uwielbia takie momenty. Luna wygląda wtedy
promiennie i radośnie. Przypomina mu płomyk ognia, szalenie wirujący w kominku
i wesoło lśniący. Jej usta układają się w taki specyficzny sposób, ukazując jej
białe zęby, a włosy wirują złotą kaskadą. Luna wydaje mu się tak słodka i
niewinna zarazem.
– Czemu
patrzysz się na mnie tak dziwnie? – pyta, gdy siadają przy stoliku.
Blaise
uśmiecha się do niej szeroko.
– Ładnie
wyglądasz, gdy się śmiejesz.
– Dziękuję –
odpowiada zaskoczona.
Tak jak
przewiduje Luna: wyjątkowo szybko udaje im się skończyć wypracowanie Blaise’a i
inne prace domowe. Kilkanaście minut przed kolacją wstają i idą w stronę
Wielkiej Sali. Jak zwykle zawzięcie dyskutują, tym razem o tematach swoich prac
z transmutacji.
– Spotkamy się
po kolacji? – pyta Blaise.
– Nie mogę.
Obiecałam przyjaciołom, że z nimi spędzę ten wieczór – mówi przepraszająco.
– Jasne. Nie
ma problemu. – Uśmiecha się ciepło, ale Luna widzi, że jest mu przykro.
Każde z nich
idzie stronę swojego stołu. Luna zajmuje miejsce obok Anthony’ego Goldsteina.
Wita się z nim uprzejmie i czeka na rozpoczęcie kolacji. Po skończonym posiłku
wstaje i kieruje się w stronę stołu Gryffindoru.
– Neville!
– O, Luna! –
Pozwala, by dziewczyna przytuliła go na powitanie. Jednak nie spogląda na nią,
a szuka kogoś nad jej ramieniem wyraźnie podekscytowany.
– Idziemy do
Pokoju Wspólnego?
– Nie mogę.
Umówiłem się Hanną, mamy wspólny projekt z zielarstwa.
– Och… –
Uśmiech Luny blednie. – Oczywiście, nie ma problemu. Do zobaczenia jutro.
Naville
szybkim krokiem odchodzi. Luna patrzy, jak wita stojącą przy drzwiach Hannę.
Czuje ukłucie zazdrości, gdy Neville z szerokim uśmiechem zaczyna ożywioną
dyskusję.
– Luna?
Idziemy? – Obok niej staje Hermiona. Zauważa smutny wzrok przyjaciółki, dlatego
chwyta ją pod ramię.
– Tak, jasne –
mruczy.
Ginny idzie
obok nich. Wydaje się przygaszona i pełna niepewności. Cały czas przygryza
wargę i zaciska dłonie na szacie. W końcu nie wytrzymuje.
– Dziewczyny,
chodźmy gdzie indziej – zaczyna.
– Hm…? –
Hermiona przystaje zaskoczona. – Co się stało?
– Nic. Po
prostu muszę wam coś powiedzieć.
Dziewczyny idą
spokojnie za Ginny. Skręcają w jeden z korytarzy prowadzący do klasy
transmutacji. Jedynie blask świec rozjaśnia miejsce. Siadają na ławce stojącej
pod oknem. Ginny nie za bardzo wie od czego zacząć.
– Słuchajcie,
ja… – Wzdycha. – Słyszałam coś, czego nie powinnam – mówi cicho.
– Ginny?
Wszystko w porządku? – Hermiona ściska jej ramię. Jest zaniepokojona, czuje, że
stało się coś złego.
– Słyszałam
rozmowę Malfoya z Zabinim – wyznaje.
Słysząc
nazwisko Blaise’a Luna gwałtownie podnosi głowę i intensywniej wpatruje się w
przyjaciółkę. Czuje ciekawość, co mogło być powodem tak wielkiej huśtawki
emocjonalnej Ginny.
– Chyba się
pomyliłam – szepcze dziewczyna – w sprawie Malfoya… On, to znaczy jego matka,
ona jest jakby chora… Rozmawiali o klątwie, którą na nią rzucono, a Malfoy
stara się znaleźć lekarstwo na nią.
– Ginny? –
Hermiona zakrywa sobie usta dłonią. – Jesteś pewna?
– Nigdy nie
widziałam takiego Malfoya, on prawie płakał… Chyba jest z nią bardzo, bardzo
źle, ale Malfoy wciąż wierzy, że uda mu się ją uratować…
– Ginny,
dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blada – pyta drżącym głosem Luna.
– Nie…
Merlinie… Byłam w stosunku do niego taka okrutna… – Zakrywa sobie usta dłonią.
Przyjaciółki dostrzegają w jej oczach łzy.
– Spokojnie.
Coś jeszcze wiesz? – Hermiona przytula przyjaciółkę.
– Słyszałam
jak się nazywa ta klątwa. Dość dziwnie: muntria. – Kilka chwil siedzą w milczeniu,
ale po ich upływie Ginny wyrywa się i gwałtownie wstaje. Spogląda na
przyjaciółki zdeterminowana. – Chciałabym spróbować mu jakoś pomóc.
Hermiona jest
zaskoczona, zarówno postawą Ginny jak i tym, co usłyszała. Ale na jej usta
wkrada się delikatny uśmiech. Jej przyjaciółka postępuje honorowo i odważnie.
Mimo nienawiści, jaką czuje, chce pomóc Malfoyowi. Hermiona kiwa głową. Każdy
zasługuje na pomoc. Współczuje chłopakowi, ale teraz czuje jeszcze większy żal.
Nikt nie zasługuje na tak wiele cierpienia.
– Możesz na
mnie liczyć, Ginny.
– Na mnie też
– dodaje od razu Luna. – Malfoy dokonał paru złych wyborów, ale obiecuję pomóc
uratować jego matkę. Śmierć już zbyt wielu osobom zabrała bliskich…
***
28 września 1998
Czasami zastanawiam się, czym sobie
zasłużyłem na tak wspaniałych przyjaciół? Nigdy nie byłem dobry… Nigdy nie
postępowałem moralnie, co więcej uznawałem, że nie istnieje coś takiego jak
„moralność”. A jednak życie obdarowało
mnie wspaniałymi przyjaciółmi:
zabawnym, ale gdy trzeba poważnym i uczciwym
Blaise'em. Inteligentnym, spokojnym i pomocnym Teodorem, a także mądrą, kochaną
i oddaną Pansy.
To oni zawsze mnie wspierają. To oni gotowi
są wyciągnąć mnie nawet z czeluści ciemności, wyrwać z jej szponów.
Czuję, że do tych osób może dołączyć jeszcze
jedna... To dziwne: ostatnio zbliżyłem się do Astorii. Jest wyjątkowo zabawna,
ale i inteligentna. Uśmiecha się tak słodko, a gdy patrzę w jej oczy, dosłownie
się w nich zatracam. Jest uosobieniem niewinności i wszystkiego, co dobre. Nie
umiem wyrzucić jej ze swoich myśli…
Mam wrażenie, że jeszcze trochę czasu, a
zyskam kolejną przyjaciółkę.
Draco
***
Wrzesień, 1998
Kochane dzieci,
Tak bardzo Was przepraszamy. Trudno opisać
to, jak się zachowaliśmy. Merlinie, byliśmy tak zaślepieni swoim cierpieniem,
że zapomnieliśmy o tym, że naszym obowiązkiem jest obdarowanie Was miłością i
poczuciem bezpieczeństwa.
Nasz droga Ginny, prosimy wybacz nam.
Wybacz, że pozwoliliśmy naszej rodzinie się rozpaść, że doprowadziliśmy do tego,
że nasze więzi osłabły.
Kochany Billu, przepraszamy, że pozwoliliśmy
ci wyjechać bez słowa otuchy i miłości. Nie zatrzymaliśmy, ale też nie daliśmy
wsparcia. Wybacz nam, błagamy Cię, synku, wróć do nas.
Nasz Perce, tak bardzo Cię przepraszamy, za
to że nie okazaliśmy Ci dostatecznie dużo miłości. Nie odsuwaj się od nas, nie
przepracowuj się. Nie ogłuszaj swojego smutku i pamiętaj, że Cię kochamy.
Charlie, nasz ukochany synku, wróć do
Brytanii. Prosimy Cię, abyś nam wybaczył. Spotkał się z rodziną. Potrzebujemy
Ciebie.
Ron, kochany, nie odsuwaj się od nas. Nie
niszcz tego, co przez wiele lat budowałeś, przyjaźń, którą udało Ci się zdobyć.
Prosimy, wybacz nam.
I Georgie, nasz drogi Georgie, Ty tak wiele
wycierpiałeś. To Tobie pozwoliliśmy najbardziej tonąć w poczuciu winy. Wybacz
nam synku, tak bardzo Cię przepraszamy.
Prosimy, nie odtrącajcie nas. Chcemy
naprawić to, co spowodowaliśmy. Chcemy znów złączyć naszą rodzinę.
Kochający mama i tata
Jednym z
przywilejów, które posiadam, jest możliwość obserwowania tego, co dzieje się w
różnych miejscach i o różnej porze jednocześnie. Teraz spoglądam, jak Bill
Weasley płacze w ramię swojej żony Fleur, a w dłoni ściska list od rodziców.
Widzę, jak Charlie i Percy Weasleyowie, siedząc przy swoich biurkach, uśmiechają
się, choć ich oczy lśnią od łez. Czuję smutek, gdy dostrzegam, że Ron Weasley
wpatruje się w pergamin pustym, wypranym z emocji wzrokiem. Wiem, co powoduje u
niego ten chłód… Obserwuję, jak Ginny
Weasley, drżąc, wchodzi do pustej sypialni i z łkaniem osuwa się na łóżko.
Odzyskała rodzinę. Jednak najbardziej porusza mnie zachowanie George’a
Weasleya. Trzęsie się cały, ale ma siłę, by wstać, podejść do stojącej
niepewnie w drzwiach Angeliny i pocałować ją delikatnie. Ich pocałunek jest
słony od łez George’a, ale Angelina kładzie mu dłonie na policzkach i ściera
łzy.
– Będzie
dobrze – szepcze, gdy odsuwa się od niego
George
odpowiada drżącym głosem:
– Wiem.
***
Wtorek
zapowiada się pięknie. Teodor ma nadzieję, że nie skończy się tylko na
zapowiedzi… Nienawidzi sennych i ociężałych dni. Zdecydowanie bardziej woli te
przepełnione słońcem.
Wchodzi do
Wielkiej Sali i siada z uśmiechem przy stole. Dziś trochę mu się przysnęło, ale
prawda jest taka, że nie należy do rannych ptaszków, uwielbia sobie pospać.
Wita się z przyjaciółmi i sięga po sok dyniowy. Nie wtrąca się do rozmowy,
jeszcze nie do końca się rozbudził, wie, że sok dyniowy postawi go na nogi!
– Myśleliśmy,
że już nie przyjdziesz – mówi Pansy, dźgając go łokciem w żebro. – Co ty robisz
w nocy?
– Śpię, co innego
miałbym do roboty?
– Właśnie to
jest zasadnicze pytanie! – Blaise wyrywa się niczym oparzony, na jego ustach
widnieje szeroki uśmiech.
– Pewnie wymykasz się na jakieś potajemne
spotkania z miłością swojego życia! – dodaje rozmarzonym głosem Pansy.
– Dajcie
spokój – mruczy Teodor, a na jego policzki wstępują rumieńce.
– Właśnie,
odpuście mu, chłopak jeszcze się nie pozbierał po Aurorze. – Draco mruga
sugestywnie, a Teodor jeszcze bardziej czerwienieje. Aurora była jego pierwszą
dziewczyną. Przyjechała do Hogwartu na Turniej Trójmagiczny. Teodor był w niej
bardzo zakochany, niestety wiele ich różniło, przede wszystkich język. Aurora
mówiła tylko po francusku, a Teodor wówczas nie posługiwał się tym językiem tak
perfekcyjnie, jak teraz. Ich związek bardzo szybko się zaczął, ale równie
szybko skończył.
– Po prostu
byliście zazdrośni – stwierdza Teodor. – Aurora była piękna.
– Ale nie tak
jak ja! – dodaje wyniośle Pansy i wybucha śmiechem, do niej dołącza reszta.
Nagle Draco
zrywa się z miejsca, patrząc z przerażeniem na swój zegarek.
– Merlinie, od
pięciu minut powinienem być na lekcji! – Wybiega z Wielkiej Sali, nawet nie
spoglądając na przyjaciół.
Pansy wzrusza
ramiona i z uśmiechem wyjaśnia Teodorowi i Blaise’owi, o co chodzi Draco.
– Dziś mieli
mieć jakiś egzamin praktyczny z obrony, czy coś w tym stylu. Profesor kazała im
przyjść wcześniej.
– Ach, czyli
jak zawsze nasz Draco jest spóźniony.
– Jak zawsze –
potwierdza słowa Blaise’a Pansy.
– Ja też muszę
iść – mruczy Teodor, wstając. – Mam teraz starożytne runy. Ale widzimy się na
lunchu?
– Jasne, a
potem mamy razem zaklęcia – zaznacza z uśmiechem Pansy, a chwilę później śle
Teodorowi buziaka w powietrzu. Blaise kiwa mu głową.
Idzie
spokojnym krokiem. Nie lubi się śpieszyć. Mimo to pod klasą jest kilka minut
przed czasem. Opiera się o ścianę i przymyka oczy. W nocy pisał list do
siostry, który ma zamiar wysłać po obiedzie. Uśmiecha się. To dla niego tak
nowe, ale wspaniałe uczucie. Móc porozmawiać o wszystkich swoich problemach,
ale i o tym, co dobre. Prosić o radę i dostrzegać to wsparcie. Wiele by dał,
aby mieć swoją siostrę przy sobie już kilka lat wcześniej.
Nagle czuje
uderzenie. Od jego twarzy odbija się czekoladowa żaba.
– Orientuj
się, Teo! – krzyczy Ernie MacMillan. Podchodzi do niego dziarskim krokiem i
wyciąga rękę, gotowy przybić piątkę. Teodor kręci głową z rozdrażnieniem, ale
oddaje gest.
– Ja się
zemszczę, Erneście! Nie znasz dnia ani godziny, ale pamiętaj: Ślizgoni nie
odpuszczają! – mówi groźne, ale po chwili wybucha śmiechem. On i Ernie mają
wiele wspólnych lekcji już od zeszłego roku. Polubili się, można powiedzieć, że
się zaprzyjaźnili.
– Masz esej? –
pyta MacMillan, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
– On by nie
miał? Ernie, w jakim ty świecie żyjesz! – Obok nich staje Susan Bones, jej rude
włosy jak zawsze związane są w luźnego koka na czubku głowy.
– W realnym,
Sus! – mruczy chłopak i dźga ją łokciem w żebro. – Miałaś się już nie skradać!
Teodor wybucha
śmiechem. Większość rzeczy, które mówią o Hufflepuffie to kłamstwo! Członkowie
tego domu na pewno nie są spokojni, przynajmniej nie ci, których bardzo dobrze
zna Teodor. Susan i Ernie są przezabawni i szaleni. Nie da się z nimi usiedzieć
w miejscu. Ale prawdą jest, że, jak przystało na Puchonów, są mili, przyjaźni i
pracowici. Choć to ostatnie nie zawsze jest potwierdzane przez zachowanie
Ernie’ego…
– Zapraszam do
klasy – mówi profesor, wychylając się z za drzwi.
Dwie godziny
mijają Teodorowi jak zwykle w przyjemniej atmosferze. Siedzi w ławce z Erniem.
Chłopak co rusz wymyśla nowe kawały albo próbuje niezauważalnie wysłać magiczny
liścik. Niestety ten zamiast zniknąć, niemal zawsze staje w płomieniach.
Po skończonych
lekcjach Teodor wychodzi z klasy w towarzystwie Susan. Ernie pognał na
spotkanie ze swoją przyjaciółką Hanną Abbott. Teo i Susan idą spokojnie w
stronę Wielkiej Sali, rozmawiając cicho. Dzisiejsze zajęcia wyjątkowo przypadły
im do gustu, co widać po szerokich uśmiechach zdobiących ich twarze.
– Muszę
lecieć, Susan – mruczy Teodor, widząc machającą do niego Pansy. – Do zobaczenia!
Susan uśmiecha
się w odpowiedzi i kieruje w stronę swojego stołu. Teodor po chwili siada obok
swojej przyjaciółki.
– Jak minęła
numerologia?
– Jak zawsze
samotnie! – mówi z uśmiechem. – Blaise znów olał mnie dla Lovegood.
– Auć, to musi
boleć twoje ego…
– Nawet nie
wiesz jak bardzo… Czuję się niedoceniona, ale…! – Kręci głową z niedowierzania,
a jej włosy wirują wokół niej. – Dostałam Wybitny!
– Że niby ty?
Niemożliwe, żeby twój esej był tak dobry… – Teodor spogląda na nią pełnym
wątpliwości wzrokiem. Pansy wybucha śmiechem.
– Nie z
numerologii, bałwanie! Z transmutacji!
– A to co
innego… W to już mogę uwierzyć i… Ał… – List uderza go w głowę, a mała, szara
sówka zatacza nad nim kółka. – Cholera…
– Puchacz
Liliany?
Teodor kiwa
głową i pociera bolące miejsce. Siostra go wyprzedziła, napisała do niego, nim
ten zdążył wysłać swój list. Korzystając z okazji, wyciąga swoją kopertę z
torby i przyczepia do nóżki zwierzęcia, jednocześnie częstując je ciastkiem. Po
chwili z entuzjazmem zaczyna czytać wiadomość od siostry.
28 września 1998
Kochany braciszku,
Wiem, że jeszcze nie otrzymałam odpowiedzi
od Ciebie, ale nie mogłam zwlekać z tą informacją. To dla mnie, André’a i
Teosia bardzo radosna nowina. Mam szczerą nadzieję, że dla Ciebie też będzie.
Teodorze, spodziewam się dziecka!
Nawet nie wiesz, ile szczęścia daje mi
świadomość, że po raz drugi zostanę matką. Niestety nie znam jeszcze płci
dziecka, ale jedno wiem na pewno, chcę, żebyś został ojcem chrzestnym tego
maleństwa.
Kocham Cię, braciszku!
Liliana
– Nie wierzę –
szepcze Teodor. Jego usta rozjaśnia szeroki uśmiech. – Liliana jest w ciąży!
– Merlinie, to
cudownie! – Pansy piszczy i przytula go mocno.
– Chce, żebym
został ojcem chrzestnym – dodaje. Nie może uwierzyć w swoje szczęście. Łzy
napływają mu do oczu. W końcu czuje, co tak naprawdę znaczy mieć rodzinę.
Hejo hejooo ;D
OdpowiedzUsuńMusiałam się odstresowac, a Twój rozdział wydawał się do tego odpowiednią lekturą :D Cieszy mnie fakt, że wprowadzasz nowe wątki, ale ja jako wielka i niepowtarzalna fanka Dramione wyłapuje każdą, najmniejszą wzmiankę o tym paringu. Z każdym kolejnym rozdziałem mam tez nowe przypuszczenia co do narracji. Ok, ok nie będe Cię męczyć moimi farazonami, powiem tylko jedno - CUDO! :D
Pozdrawiam i życze weny, Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Jedno określenie, błyskawica! Ja nie wiem, jakim cudem zawsze jesteś tu tak szybko :D!
UsuńAle mów, ja uwielbiam czytać Wasze przypuszczenia, co do narracji! :) Dlatego następnym razem podziel się nimi ze mną, proszę ;)!
Dramione będzie już wkrótce! *-* Prawdę mówiąc już nie mogę się go doczekać i najchętniej już bym się rzuciła na te wody, ale nie, trzeba być spokojnym... Wątków, będzie sporo, w końcu jest szóstka głównych bohaterów, ale one nie powinny zbyt mącić w głównej akcji. To takie nic nieznaczące szczegóły naszych bohaterów, w końcu jakieś życie to oni mają :D.
Dziękuję serdecznie i również pozdrawiam! :*
Genialne ;) Pisz dalej xD
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:)
Dziękuję :)
UsuńNa początek wybacz że tak późno komentuje.
OdpowiedzUsuńRozdział niezwykle pozytywny. Szczególnie list Weasleyów do dzieci. Bardzo mnie poruszył. W te jesienne dni takie pozytywne rozdziały to coś cudownego dla moich oczu. Właśnie tego oczekiwałam! I zaciekawiłaś mnie następnym rozdziałem. Rety serio mam tyle czekać? Charlotte jesteś normalnie bez serca! Powinnam na Ciebie krzyczeć bardzo! Postaram się jednak uzbroić w cierpliwość chociaż ostrzegam nie mam tego za dużo! Pozdrawiam i czekam czekam!
p.s. u mnie nowy rozdział :)
Dziękuję Ci serdecznie! I hej, to wcale nie jest aż tak długo ;)! Kolejny rozdział będzie już w środę :D.
UsuńCieszę się, ze rozdział przypadł Ci do gustu. To dla mnie wiele znaczy. Niesamowita jest świadomość, że to co piszę i jak piszę naprawdę się podoba! :D
Jeszcze raz: bardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję, kochana! :*
No dobrze, czas na dłuższy komentarz. Pod niektórymi rozdziałami zostawiłam parę słów, które cisnęły mi się na klawiaturę, ale teraz chcę dokładnie opisać, co sądzę o Twoim opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńOno mnie zauroczyło. Porwało. Wzruszyło.
Przypomina mi stare dobre czasy blogosfery, pełne obiecujących autorek i opowiadań ze świata Pottera. Pokazujesz tutaj wszystko, co najlepsze w tym uniwersum, jednocześnie pamiętając, że wojna zmienia ludzi i odciska piętno. Prawda jest taka, że ta historia ma wiele smutnych momentów. W niektórych miejscach prawie się popłakałam. Dotykasz moich najczulszych strun. Jednocześnie kładziesz duży nacisk na rolę przyjaciół w naszym życiu. No to, że są oni naszym wsparciem i światłem. To piękne!
Miłość oczywiście też jest ważna. U Ciebie rozkwita ona powoli, ale już kibicuję Lunie i Blaise’owi. I liczę, że Ginny jednak odnajdzie szczęście z Harry’m, gdy ta sytuacja się wyjaśni. Draco na razie jeszcze nie zbliżył się zbytnio do Hermiony. Jak pisałam pod poprzednim rozdziałem, liczę na Dramione. Oczywiście masz jeszcze czas. Jestem pewna, że nasi bohaterowie jeszcze odnajdą do siebie drogę. Sam Draco jest głęboką, skomplikowaną postacią. Świetnie go pokazujesz.
Do narracji się już przyzwyczaiłam. Jest świetna, niebanalna. Narratora odbieram jako jakąś siłę wyższą(coś w stylu śmierci, ale nie do końca, może ducha), która obserwuje ludzkie losy i zna ich przyszłość. No i Twój styl! Jest poetycki, plastyczny, malowniczy. Wszystko jest zabarwione emocjami.
Podsumowując — piękne, intrygujące opowiadanie. Na pewno zostanę na dłużej :)
Na samym początku serdecznie dziękuję Ci za aktywność również pod poprzednimi rozdziałami :*.
UsuńA teraz dziękuję Ci bardzo mocno za tak miłe, ciepłe i niesamowicie pozytywne słowa! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! To dla mnie tak wiele znaczy. Naprawdę: uśmiechałam się cały czas czytając Twoje komentarze. Sprawiłaś, że ten mój szary, pochmurny dzień stał się ładniejszy! Dziękuję! :*
Niesamowicie cieszę się, że opowiadanie się podoba. Mam świadomość, że teraz przeważają ff, w których już w drugim rozdziale pojawia się romans dramione i trochę się obawiałam: ja nie chcę tak szybko tworzyć tej relacji, bo to byłoby nienaturalne! Chcę jak najbardziej urealnić tę historię. Nigdy nie planowałam tworzenia Wschodu jako smętnej telenoweli, w której to Hermiona miałaby sieczkę zamiast mózgu, na każdym kroku malowała się i wodziła maślanym wzrokiem za Draco, a on sam ciągle sprowadzałby do swojego (oczywiście prywatnego) dormitorium nowe lasencje... XD Niestety, teraz nastały takie czasy i wielu czytelników tego oczekuje... :( Wiem, co masz na myśli, ja też pamiętam te opowiadania, które czytało się z zapartym tchem, które były pełne emocji, a nie fotek nowego stroju... Tym bardziej miło mi, że porównujesz mnie do tych autorek, dziękuję Ci za to z całego serca :*!
Również cieszy mnie, że narracja Cię nie odrzuca. Wiem, że jest dość trudna, bo nie dość, że mamy tutaj czas teraźniejszy, to jeszcze mamy narratora, który jest osobą wszechwiedzącą, ale nieuczestniczącą w wydarzeniach. Dlatego miło, że spodobała Ci się. Prawdę mówiąc to jestem z niej cholernie dumna :D. Nadaje temu opowiadaniu tę dozę tajemniczość ;).
Jeszcze raz ogromnie Ci dziękuję za czas, który poświęciłaś na czytanie i na komentowanie. To dla mnie wiele znaczy :*! Dziękuję <3!
Aaaa... rozdział jest świetny ^^
OdpowiedzUsuńList do dzieci był piękny, aż łza mi się w oku zakręciła.
Liczę, że uda się uratować Narcyzę, a pomogą w tym dziewczyny, szczególnie Hermiona :D
I mam pytanie, kiedy okaże się kto jest tym narratorem?
Czekam na kolejny rozdział i weeny! <3
~gwiazdeczka
Ojj, kiedy okaże się kto jest narratorem... Cóż, dobre pytanie, a odpowiedź, jestem pewna, nie będzie satysfakcjonująca; otóż dopiero pod koniec opowiadania :D. Liczę, że uda się Wam wytrwać :D.
UsuńDziękuję serdecznie! :*
Fajny rozdział i wiele się w nim działo. Przede wszystkim cieszy mnie postawa Ginny. Naprawdę pochwalam :) Blaise'a i Lunę uwielbiam, ale to już wiesz :D
OdpowiedzUsuńNajbardziej cieszę się z tego, że było trochę o Teo. Fajnie, że będzie ojcem chrzestnym ;)
Lecę dalej
Dziękuję serdecznie za miłe słowa! :*
UsuńHej, cześć i czołem! :)
OdpowiedzUsuńZ duuuużym opóźnieniem, ale w końcu przybywam z komentarzem. W najbliższym czasie postaram się wszystko nadrobić. ;)
A co do rozdziału...
Bardzo fajnie i przyjemnie, i szybko mi się go czytało. Nie zauważyłam nawet, kiedy minęło kilka(naście?) minut. ;)
Dużo się w nim działo.
Najbardziej zaskoczyła mnie Ginny. Nie spodziewałam się, że to ona podsłuchała rozmowę Malfoya i Zabiniego. Na początku myślałam, że to Hermiona, ale w sumie to by było trochę za proste... W każdym razie ciekawie. I lekkim zaskoczeniem było dla mnie, iż powiedziała Lunie i Hermionie. Myślałam, że zatrzyma dla siebie tę informację, ale w sumie to może napędzić trochę akcję. ;)
Powiem szczerze, że trzymam kciuki za Blaise'a i Lunę. Chyba jeszcze nie czytałam opowiadania o tej dwójce (tutaj nie jest o nich wątek główny, ale i tak fajnie się to czyta ;)). Szkoda mi się zrobiło Luny, kiedy Neville wybrał się gdzieś z Susan Bones. Ale to może zbliży ją do Blaise'a. ;D
Kiedy czytałam listy i kartkę z pamiętnika Draco, wzruszyłam się. W pewnym momencie w oczach stanęły mi łezki (co rzadko się u mnie zdarza).
To już chyba wszystko, co miałam napisać.
Przepraszam Cię bardzo za tak długą nieobecność, ale postaram się wszystko nadrobić w najbliższych dniach. ;)
Pozdrawiam i weny życzę! ^^
P.S. U mnie pojawiły się nowe rozdziały, więc jeśli chciałabyś zerknąć, to zapraszam. ;)
http://dramione-zapomnijmyoprzeszlosci.blogspot.com/
Hej, witam :D!
UsuńCieszę się, że postanowiłaś jeszcze zajrzeć, bardzo mi z tego powodu milo :)!
Tak, początkowo własnie Hermiona miała usłyszeć rozmowę, ale później stwierdziłam - kurczę, to zbyt oczywiste. Muszę to zmienić. Zastanawiałam się nawet nad Luną, ale doszłam do wniosku, że to musi Być Ginny. Ginny, która tak podle zachowała się w stosunku do chłopaka na eliksirach. W niej usłyszana rozmowa wiele zmieniła :).
Luna i Blaise.... No cóż, później już nie jest tak kolorowo, jak się sama przekonasz ;)...
Jeszcze raz dziękuję! :*
No niee..
OdpowiedzUsuńKolejny niesamowity rozdział.
Jednak ciesze sie,ze to Ginny dowiedziała sie o tajemnicy Draco.
Bardzo sie ciesze z tego iż państwo Weasley w końcu oprzytomnieli.
Bardzo radosny ten rozdział:3
Ciesze sie również razem z Teodorem z tak wspaniałych wieści od Liliany.
Dziękuję! :*
UsuńCóż, starałam się w końcu dać nieco odetchnąć naszym bohaterom, nie oszukujmy się tyle cierpienia ile na nich zrzucam to czasami przesada... :D ^^ Ale, wszystko ma swój cel ;)!
Jeszcze raz dziękuję serdecznie! :*
#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki
OdpowiedzUsuńUwielbiam to, jak w każdym rozdziale, a przynajmniej mam takie wrażenie, podejmujesz jakiś temat i prowadzisz go przez niektórych bohaterów. W tym, jak mi się wydaje, tematem była rodzina — bo na główny plan wysuwa mi się list od rodziców Ginny. Jest pełen bólu i, przede wszystkim, poczucia winy. I muszę przyznać, że gdy nadszedł akapit, jak reagują po kolei Charlie, Percy, Ginny, George... z moich oczu popłynęły pierwsze łzy. Naprawdę bardzo, bardzo wzruszyłam się na tym fragmencie, czapki z głów. Po raz kolejny muszę pochwalić za niezwykłe prowadzenie tej historii, to prawdziwy majstersztyk. Dodatkowo później list o Liliany; po raz kolejny bardzo się wzruszyłam, czułam szczęście Teodora.
A więc Ginny usłyszała tajemnicę Malfoya... Jestem ciekawa, czy rzeczywiście razem z Hermioną i Luną uda im się coś wymyślić, a jeśli tak, to jak to zrobią? Malfoy kontaktował się przecież z wieloma uzdrowicielami, wertował księgi. Niemniej, mam nadzieję, że uda się uratować matkę Draco, bo to ona trzyma go przy życiu, ma jeszcze dla kogo żyć, piąć się w górę.
Wszystkie dialogi, sytuacje, są niebywale naturalne. Czuję się, jakbym czytała kolejną część 'Harry'ego', nową kontynuację! Dialogi między bohaterami do bólu realistyczne, a fragmenty z dziennika Draco — wciąż wzruszające.
Na bloga trafiłam dzięki akcji komentatorskiej Katalogu Granger 'Magiczne Smakołyki'.
M.
Staram się w każdym kolejnym rozdziale poruszyć jakiś temat, ale jednocześnie nie wyprowadzać go na pierwszy plan, raczej tworzyć nim taki szal otulający główny wątek i problemy ;).
UsuńBardzo cieszę się, że fragment opisujący reakcje na list państwa Weasley Cię poruszył. To dla mnie wiele znaczy ;).
Jeśli chodzi o Ginny i fakt, że ona usłyszała wyznanie Malfoya to wszystko było zamierzone. Ostatecznie i tak cała ta sytuacja potoczy się inaczej niż większość osób przypuszcza ;).
Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa! :*
#MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby
OdpowiedzUsuńOkej, przyznaję bez bicia, nie spodziewałam się, że osobą podsłuchującą Malfoya i Zabiniego była Ginny. Pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Niemniej, nadal utrzymuję swoje zdanie na temat sposobu spiknięcia się Draco i Hermiony. :)
Luna i Blaise są uroczy. Ciągle się uśmiechają, żartują, co wnosi nieco światła do tego ponurego, przepełnionego smutkiem opowiadania. A przynajmniej tak było na początku, bo teraz faktycznie bohaterowie czują nadzieję, o czym non stop trąbi narrator. :)
Wzruszyłam się po przeczytaniu odpowiedzi na list Ginny, a już szczególnie reakcji na niego. Jedynie zachowanie Rona mnie zastanowiło - obstawiam, że ktoś potraktował go klątwą/zaklęciem/ i tym samym poprzestawiał mu klepki.
Do następnego!
Cieszę się, że Cię zaskoczyłam. Hermiona wydała mi się aż nadto oczywista, a więc postanowiłam sprawić małego psikusa wszystkim ;))
UsuńCóż, nadzieja jest niezwykle ważnym elementem tego opowiadania. Z nią wiąże się wschód słońca, nadzieja jest najważniejsza wręcz bym powiedziała. Ona i przyjaźń, wsparcie, szczerość. To, czego tak bardzo brakuje w dzisiejszych czasach, gdy ludzie wciąz pędzą za władzą, awansami i pieniędzmi. Staram się przemycać do tego opowiadania ideały, które powoli umierają, co niestety boli mnie niezwykle.
Oczywiście to co dzieje się z Ronem zostanie wyjaśnione, ale dopiero w części trzeciej, mniej więcej w jej połowie, niemal końcówce ;))