Witajcie,
kochani!
Dziś przychodzę
do Was z rozdziałem 10 :). Miał być tasiemcem, ale nie wyszedł, niestety… Za to
jest, według mnie, ciekawy… :D
Dziękuję
serdecznie za miłe komentarze pod rozdziałem 9! Jesteście wspaniali! :*
Oczywiście, zachęcam do wyrażania opinii i pod tym.
Rozdział 11 opublikuję 16 października.
Buziaki!
Charlotte
Betowała: Cassie McKinley
***
Lepsza
teraźniejszość
Nie możesz zmienić przeszłości,
ale przeszłość zawsze powraca,
żeby zmienić Ciebie.
zarówno twoją teraźniejszość jak i
przyszłość.
~ Jonathan Carroll
Niedziela jest
równie zimna, co poprzednie dni. Czarne chmury znów spowijają zaczarowane
sklepienie Wielkiej Sali. Luna siedzi przy stole i powolnie je obiad. Wie, że
powinna się śpieszyć, ale nie może przełknąć ani kęsa, gardło boli ją
niemiłosiernie. Jest przeziębiona: w czwartek zbyt długo siedziała na błoniach.
Po kilku
dłuższych minutach odsuwa od siebie talerz i wstaje. Niemal wpada na
uśmiechniętego Neville’a.
- Cześć. –
Chłopak przytula ją na powitanie i całuje w policzek. – Idziemy do Pokoju
Wspólnego? Hermiona i Ginny już powinny tam być.
- Mówiłam już
dziewczynom, że nie mogę. – Luna odsuwa się od chłopaka. – Mam do zrobienia
projekt na numerologię.
- Robisz go
już tyle czasu! Spokojnie, na pewno dostaniesz Wybitny.
- Umówiłam się
ze swoją parą, Neville. Obiecuję, że jutro do was wpadnę! – Ściska Neville’a i
szybko idzie w stronę drzwi.
Czuje się
winna, że znów musi przełożyć spotkanie z przyjaciółmi, ale już w czwartek
obiecała swojemu partnerowi, że dziś rozpoczną pracę nad projektem. Wchodzi do biblioteki
i kieruje się do stolika nieopodal regałów z księgami dotyczącymi numerologii.
- Dzień dobry!
– mówi z uśmiechem Luna. Siada naprzeciwko chłopaka i wyciąga dłoń po jedną z
książek. – Zacząłeś już coś?
- Czekałem na
ciebie i na twoje promienne podejście do tematu! – Śmieje się.
- Przesadzasz…
- Luna rumieni się. Lubi go. Wydaje się jej zabawny i bardzo miły. Nie rozumie,
czemu inni uczniowie postrzegają go jako tego złego. Od początku roku siedzi z
nim na numerologii i mimo że początkowo czuła się niekomfortowo w jego
towarzystwie, po pierwszym tygodniu nauki przyzwyczaiła się do niego. Teraz
rozmawia się jej z nim wyjątkowo dobrze. Jak się okazuje, mają wiele wspólnych
tematów.
- Mówię
poważanie, a ty jak zawsze mi nie wierzysz… - Mruga do niej. Luna kopie go
delikatnie w kostkę.
- Pokaż mi
lepiej swoje notatki, musimy dziś to zacząć!
- Hej, nie
moja wina, że w czwartek wolałaś rozmawiać zamiast pracować! – Unosi ręce w
geście poddania się. Na jego ustach widnieje szeroki uśmiech.
- To ty
zacząłeś tamten temat, który… – Jej wypowiedź przerywa atak kaszlu. Po chwili
unosi swoje załzawione spojrzenie na chłopaka. – I jeszcze przez ciebie jestem
chora! – mówi z wyrzutem i kicha.
- Byłaś u
pielęgniarki?
Luna mruczy
coś w odpowiedzi. Nie miała czasu iść do pani Pomfrey, cały czas poświęciła
wypracowaniom.
- Może idź się
położyć? Ja zacznę esej, a ty, gdy poczujesz się lepiej, pomożesz mi go
skończyć, dobrze?
- Mowy nie ma!
No już, wyciągaj pióro! Do roboty!
Chłopak
uśmiecha się ciepło. Polubił Lunę, choć wcześniej wydawała mu się zwariowaną
dziewczyną! W rozmowach błyszczy inteligencją, a jej opinie są niesamowite,
mimo że niektóre wciąż jeszcze nieco zbzikowane. Kilkakrotnie spotkali się
przypadkiem w bibliotece, ich rozmowy zaczynały się od tematu numerologii i
tego, co będą robić na kolejnych lekcjach, a kończyły na wyrażaniu swoich
poglądów i zwyczajnych opowieściach o sobie. Dziewczyna opowiedziała mu o swoim
ojcu i jego poglądach, a także o tym, że teraz trudno uwierzyć jej w to, co
mówi jej tata. Mówiła o swoich przyjaciołach i swojej pasji. On ostatnio też
otworzył się przed nią, opowiedział jej trochę o swojej toksycznej rodzinie.
Tak naprawdę znają się dopiero od miesiąca, ale ma wrażenie, że Luna staje się
jego przyjaciółką.
Ja wiem, że Luna wniesie wiele słońca do
życia Blaise’a.
***
Poniedziałek
mija jej sennie. Nie przespała nawet godziny. Wiele myślała nad wczorajszą
rozmową z Hermioną. Wie, że przyjaciółka ma rację, musi napisać do swoich rodziców.
W Pokoju
Wspólnym panuje cisza, większość osób uczy się teraz w bibliotece. Ginny
rozkłada pergamin i chwyta pióro. Siedzi na dywanie przed kominkiem, za
podkładkę służy jej sporych rozmiarów księga do eliksirów. Wzdycha i zagryza wargę. Da radę, wiem to.
Hogwart, 21 września 1998
Kochana mamo, kochany tato!
Nie wiem, od czego zacząć. Nie pamiętam już
jak to jest z Wami rozmawiać… Brakuje mi Was…
Nie mam pojęcia, co tutaj zawrzeć. Hermiona
powiedziała, że to mi pomoże – przelanie wszystkich swoich myśli na papier.
Kazała mi pisać prawdę, więc to zrobię;
czuję wściekłość na Was! Jak mogliście?
Dlaczego się odsunęliście? Dlaczego pozwoliliście naszej rodzinie się rozpaść?
Mieliście ją łączyć, mieliście nas wspierać, mieliście być przy nas, a Wy nas zostawiliście.
Zamknęliście się w swojej bańce, chroniąc przed bólem, ale separując od nas.
Boli mnie to, że muszę sama przechodzić
przez żałobę. Mam przyjaciół, którzy są przy mnie, ale czuję się samotna, bo
Was nie ma. Straciliście dziecko, ale ja straciłam brata… Brakuje mi Freda, tak
bardzo mi go brakuję! Ciągle myślę o tym, co robiłby teraz… Pewnie siedziałby w
Magicznych Dowcipach razem z George'em i udoskonalał nowy wynalazek. Później
znów wysyłaliby dziwną, niezidentyfikowaną paczkę… Zrobiliby Ci psikusa na
odległość i wyprowadzali z równowagi, mamo, a Ciebie, tato, rozśmieszyliby do
łez.
Ale Fred odszedł… Nie ma już śmiechu
George’a. Nie ma już pełnego powagi Percy’ego, nie ma Charlie’ego, nie ma Rona
i nie ma Billa… Nie ma Was, byście znów połączyli naszą rodzinę. Dlaczego
pozwoliliście na to?!
Dlaczego nie powstrzymaliście Charlie'ego
przed ponownym wyjazdem do Rumunii? Dlaczego pozwoliliście George’owi zamknąć
się w swoim mieszkaniu i nie wychodzić z niego? Dlaczego pozwoliliście Billowi
wyjechać z Fleur do Francji? Dlaczego pozwoliliście Ronowi tak bardzo się
zmienić? Dlaczego nie powstrzymaliście Percy’ego przed popadnięciem w
pracoholizm? Dlaczego patrzyliście na to, jak powolnie toniemy w smutku i nie
uratowaliście nas?
Dlaczego?
Nie uda się cofnąć czasu… Przeszłość zawsze
z nami będzie i zawsze będzie wpływać na nasze życie… Musimy nauczyć się z tym
walczyć… Hermiona mi to powiedziała. Teraz ja piszę to Wam. Błagam Was,
oddajcie mi moją rodzinę… Chcę czuć się kochana, chcę móc wrócić do domu na
święta i mieć świadomość, że mam Wasze wsparcie. Czuć, że nie muszę sama
przechodzić przez tę rzekę wspomnień. Tak bardzo pragnę mieć Wasze wsparcie w
tworzeniu nowej, lepszej teraźniejszości. W swojej walce przeciwko
wspomnieniom.
Proszę, wróćcie do nas. Do mnie.
Wasza Ginny
Łzy zdobią
pergamin, ale to nic. Ważne jest to, że Ginny daje radę. Podnosi się, unosi
głowę i ociera łzy. Ten list jest początkiem jej walki. Nie
odda swojego życia przeszłości, będzie walczyć do końca.
I wygra…
***
21 września 1998r.
Jest tyle rzeczy, które chciałbym opisać.
Jest tak wiele myśli i uczuć, które chciałbym przelać na papier, ale nie umiem.
Nie potrafię nazywać tego, co czuję.
Mam wrażenie, że ogień rozpala mnie od
wewnątrz i trawi poczuciem winy… Ale czuję też sople lodu głęboko wrzynające
się w moje serce.
Choć nie, wiem, jak to się nazywa: to
przeszłość. Znów chce zmienić moją teraźniejszość i zniszczyć przyszłość, jaką
chcę sobie wybudować.
Draco
***
Wtorek jest
deszczowy i chłodny. Luna idzie otulona ciepłym szalikiem w barwach Ravenclawu.
Czuje się wyjątkowo kiepsko. Ma wrażenie, że gardło pali ją żywym ogniem, a jej
ból potęguje jeszcze nieustępujący kaszel. Zjawia się pod klasą jako jedna z
ostatnich. Sili się na uśmiech i podchodzi do swoich znajomych. Nie mówi zbyt
wiele, stara się oszczędzać głos. Jedynie przytakuje lub kręci głową, gdy z
czymś się nie zgadza, czym wywołuje śmiech u koleżanek i kolegów z domu.
Gdy wchodzą do
klasy, Luna od razu zajmuje swoje stałe miejsce; w środkowej ławce rządu przy
ścianie. Chwilę później obok niej siada Blaise. Jak zawsze posyła jej ciepły
uśmiech.
- Cześć!
Luna kiwa
głową i wskazuje na gardło, kiwając głową.
- Teraz nie
możesz mówić? Merlinie, przepraszam! Mogłem nie wyciągać cię na błonia w
czwartek… - mruczy skruszony.
Luna uśmiecha
się delikatne. Towarzystwo Blaise’a dobrze jej robi. Uwielbia rozmowy z nim i
żałuje, że teraz nie ma możliwości rozpoczęcia takiej. Wczoraj skończyła czytać
interesującą książkę i jest wyjątkowo ciekawa opinii chłopaka. Niestety, będzie
musiała zaczekać.
- Panno
Lovegood, proszę przypomnieć, jak oblicza się liczbę celu życia. Niestety,
niektórzy zapomnieli o tej podstawie! – Nauczycielka srogim wzrokiem wpatruje
się w Scotta Ancruma.
Nim Luna zdąży
spróbować coś powiedzieć, odzywa się Blaise.
- Niestety,
pani profesor, Luna ma chore gardło i nie za bardzo może mówić. Ja przypomnę
koledze wzór.
Wstając,
ciągnie Lunę za kosmyk blond włosów i uśmiecha się do niej lekko. Podchodzi do
tablicy i zapisuje potrzebne do wykonania obliczeń liczby i litery.
Lekcja mija im
przyjemnie. Blaise nieustannie próbuje rozśmieszyć Lunę, chce jej
zrekompensować chorobę. Kilkakrotnie pani musiała przywoływać go do porządku.
Wychodząc z klasy, usta Luny wciąż jeszcze rozjaśnia uśmiech.
- Dziękuję –
skrzeczy dziewczyna. – Poprawiłeś mi humor…
Blaise krzywi
się nieznacznie i nie pozwala, by Luna znów się odezwała. Zakrywa jej usta
swoją dłonią. Luna sztywnieje zaskoczona, pierwszy raz czuje obecność Blaise’a
tak blisko siebie. Jest zdziwiona tym, jak ciepłe i delikatne są dłonie
chłopaka.
- Nic nie mów!
Twój głos drażni moje uszy! – Śmieje się głośno. Spogląda dziewczynie w oczy. Z
zaskoczeniem zauważa, jak piękną mają barwę.
Luna odsuwa
się od niego i marszczy gniewnie brwi.
- Nie miałam
kiedy iść do pani Pomfrey! – mruczy, ale Blaise znów ją ucisza.
- Błagam, nie
odzywaj się…
Luna prycha
gniewnie i wymija go. Idzie z uniesioną dumnie głową. Blaise dogania ją w kilku
krokach.
- Zapomniałaś,
że mamy jeszcze wspólną opiekę nad magicznymi zwierzętami? Czemu nic nie
mówisz? Obraziłaś się…?
Luna dźga go
lekko łokciem w bok, czym wywołuje u niego głośną salwę śmiechu.
- Po obiedzie
koniecznie idź do pielęgniarki albo nie odzywaj się nigdy więcej!
***
23 września 1998
Byłem przekonany, że dziś będę samotny…
Teodor miał wiele pracy domowej, a Pansy i Blaise znów kończyli swoje projekty
z numerologii… Chciałem zaszyć się w najciemniejszej części zamku, otworzyć
dziennik i przelać na papier wszystkie złe myśli, ale ona mnie powstrzymała:
Astoria.
Nigdy nie utrzymywałem z nią bliskich
kontaktów. Zawsze była młodszą, słodziutką siostrą Dafne, nie zwracałem na nią
uwagi. Ale dziś było inaczej: oboje siedzieliśmy sami w Pokoju Wspólnym, nie za
bardzo wiedząc, co ze sobą począć. I zaczęliśmy rozmawiać, dawno nie czułem się
przy kimś tak dobrze! Astoria jest naprawdę słodka… Ma śliczne złote włosy i
uśmiecha się pięknie, szczerze. To dziwne, ale czułem się przy niej wolnym…
Rozmawialiśmy zaledwie kilka godzin, a ja już mam wrażenie, jakbyśmy byli
przyjaciółmi od wielu lat.
Co dziwne, wciąż o niej myślę.
Draco
***
Cienie
płomieni tańczą na kamiennych ścianach. Biblioteka wydaje się ponura i zarazem
tajemnicza dzisiejszego, piątkowego wieczoru. Jedyne dźwięki rozrywające ciszę
to szepty i odgłosy szelestu stron. Ta
atmosfera wydaje mi się tak podniosła… Doskonale pasuje do tego, co ma za
chwilę tutaj nastąpić.
25 września 1998
Zapach stronic wypełnia moje nozdrza. Pod
palcami wciąż czuję szorstki pergamin z ksiąg, które przeglądałem. Dziś wolałem
być sam, choć przez krótką chwilę. Zająłem stolik w jednej z odleglejszych
części biblioteki; tam, gdzie nikt nie będzie mi przeszkadzał i gdzie nikt mnie
nie znajdzie.
Ten tydzień był ciężki, a jeszcze się nie
skończył. Aż boję się, co spotka mnie w sobotę i niedzielę. Wolę o tym nie
myśleć, lepiej nie wiedzieć, co przyniesie przyszłość. Staram się nie myśleć o
przeszłości, wolę tkwić w teraźniejszości i to ją próbuję zmienić.
Ktoś idzie… To Blaise. Oczywiście, jak
zawsze zignorował moją prośbę.
Draco
- Mówiłem, że
chcę pobyć sam.
- Ludzie z
samotności wariują – mówi Blaise i uśmiecha się ciepło do przyjaciela. Siada na
krześle obok Draco i bierze do rąk jedną z książek.
- Nic tam nie
ma… - mruczy Draco.
- Zdążyłeś to
już skończyć? Tyle stron?!
Draco kiwa
głową wyraźnie znudzony. Przyszedł zaraz po lekcjach i od razu zabrał się za
czytanie księgi, z którą męczył się od kilku dni. Dziś wyjątkowo mu się nie
dłużyła, a wręcz przeciwnie, czytało mu się wyjątkowo dobrze. Wiem, czym jest to spowodowane; z samego rana
przyszedł list od uzdrowiciela, w którym ten napisał, że śpiączka Narcyzy
potrwa jeszcze co najwyżej tydzień, a po tym okresie wybudzi się. Podobno
medycy zauważyli w jej stanie poprawę. Draco trzyma się tej myśli i dzięki niej
jest pełen energii.
- Za którą
mogę się zabrać? – pyta Blaise. – Tę?
- Nie, to chcę
przejrzeć sam – mruczy Draco. Odbiera książkę z rąk Blaise’a i podaje mu inną
pozycję. – Proszę.
Milkną i
zaczynają czytać. Draco wodzi wzrokiem po tekście i dokładnie analizuje każdą
informację. Patrząc na niego teraz, zaczytanego i skupionego, widzę człowieka
zmęczonego życiem. Jego oczy są przygaszone, a twarz bardziej blada niż zwykle.
Mimo to dostrzegam w nim tę wielką nadzieję, jaką nosi w sercu. Sposób, w jaki
przewraca stronice, pewny, że rozwiązanie jego problemu w końcu się znajdzie,
tylko to potwierdza.
Po godzinie
Blaise odkłada księgę, przeciera oczy i spogląda na przyjaciela. Jest zdumiony,
że Draco nawet na chwilę, nie odrywa spojrzenia od tekstu.
- Odpocznij –
mruczy Blaise. – To nie pomaga twoim oczom.
Draco nie
reaguje, dlatego Blaise wyrywa mu tomiszcze z rąk.
- Zabini!
- Daj spokój,
tylko kilka minut.
Draco kręci
głową i opiera się krzesło. W tej części biblioteki powoli zapada cisza,
większość osób przeniosła się do lepiej oświetlonej i bardziej zaludnionej
środkowej części. Zaczynają boleć go oczy, dlatego mruga kilkakrotnie. Są
zaczerwienione i załzawione, co irytuje Draco, który chce przeczytać jeszcze
kilka rozdziałów.
- Jakieś
wieści? – pyta Blaise. To standardowe pytanie, które zadaje przyjacielowi co
wieczór. Zwykle odpowiedź Draco jest przecząca, dziś jednak jest inaczej.
- Przyszła
sowa. Uzdrowiciel pisze, że moja matka powinna wybudzić się pod koniec
następnego tygodnia. Jej ciało zaczęło się regenerować, jest silniejsze.
- Ale nie
wyleczone… – stwierdza Blaise.
- Nie
rozumiesz! Będzie miała siłę walczyć z tą klątwą, a ja… - przerywa i przymyka
oczy. Wzdycha głośno i dopiero po chwili ponownie się odzywa. – Będę miał czas
szukać lekarstwa.
- Najgorsze
jest to, że najpierw trzeba znaleźć cokolwiek o tym zaklęciu… A nigdzie nie ma
nawet wzmianki o muntrii! – Blaise zaciska pięści.
- Pansy mówi,
że mam być dobrej myśli, więc łaskawie nie niszcz mojej wiary – warczy Draco.
- Zapomniałem,
że Pansy udziela ci prywatnych sesji terapeutycznych… - Śmieje się nieco
sztucznie. Próbuje rozładować napięcie, choć w rzeczywistości jest pełen obaw.
Boi się, że nie uda się im znaleźć lekarstwa, a to będzie jednoznaczne ze
śmiercią pani Malfoy i załamaniem Draco. Ta wizja przeraża Blaise’a
najbardziej.
Znów milkną.
Patrzę, jak ponownie chwytają swoje księgi, choć nie to interesuje mnie
najbardziej. Odwracam się i spoglądam na dziewczynę, która niepewnym krokiem
oddala się w kierunku wyjścia. Poznała tajemnicę, teraz będzie musiała odkryć,
co ma z tą wiedzą zrobić.
Na szczęście
ja już wiem, że wykorzysta ją dobrze.
Hej :)
OdpowiedzUsuńSzybciutko przeczytałam rozdział i od razu wzięłam się za skomentowanie go :D
Ogólnie rozdział bardzo fajny :) Czytało mi się go bardzo lekko :)
Podobało mi się, jak napisałaś dialogi między Blaisem a Luną. Wyszły ci tak naturalnie. Fajnie, że nawiązują jakąś wspólną nić porozumienia. Może trochę przełamią lody między Gryffindorem a Slytherinem (tak, wiem, że Luna chodzi do Ravenclawu, ale za to przyjaźni się z Gryfonami ;)).
Mam szczerą nadzieję, że niedługo wyjaśni się sytuacja z klątwą nad Narcyzą Malfoy i że wyjdzie z tego cało. W sumie to lubię tę postać ;)
I jeszcze ten koniec... Ciekawa jestem, kto podsłuchiwał rozmowę Blaise'a i Draco. Musi to być jakaś dziewczyna, ponieważ padło słowo "poznała". Pierwszą osobą, która wpadła mi do głowy była Hermiona, ale stwierdziłam, że to zbyt oczywiste, a później do głowy przyszła mi Ginny. Albo Astoria... Nie mam zielonego pojęcia xd
Tak w sumie teraz wpadło mi do głowy o tym narratorze. Mamy w tekście "Odwracam się i...", czyli jeśli moja dedukcja będzie trafna (w co wątpię xd), to może narratorem jest ktoś z uczniów albo nauczycieli Hogwartu. Co kolejny rozdział wymyślam jakieś nowe teorie, ale po takim przeanalizowaniu faktów nic mi do siebie nie pasuje... Trzeba poczekać na wyjaśnienie i wszystko będzie jasne ;)
Podsumowując, rozdział naprawdę fajny, chyba jak zawsze ;D
Czekam na next :)
Pozdrawiam i dużo weny życzę ^^
Dziękuję serdecznie za komentarz :).
UsuńCóż, teraz wszystko idzie w stronę końca... :D Jesteśmy już coraz bliżej ostatecznego wyjaśnienia, na czym polega ta klątwa, czy da się ją wyleczyć, i czy jeśli się da, to jak...
Blaise i Luna, uwielbiam ich. Jak pisałam, lubię każdego bohatera. Nawet Briana, znanego z poprzednich rozdziałów. :)
Kto podsłuchał rozmowę wyjaśni się już w kolejnym rozdziale :). Bo jeszcze tylko kilka do ostatecznego rozwiązania wielu tajemnic.
Faktycznie, co rozdział inna teza, ale kto jest narratorem wyjaśni się późno... Jednak każdy ma trochę racji w swoich przypuszczeniach. Pytanie, kto ma jej najwięcej? :)
Bardzo fajny rozdział i szybko go przeczytałam.
OdpowiedzUsuńCały czas się uśmiechałam gdy czytałam o Lunie i Blaisie.
List Ginny był taki smutny,
jak państwo Wesley mogli tak się odsunąć od dzieci...
Czekam na kolejny i weeny :*
~gwiazdeczka
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa! :*
UsuńCieszy mnie, że sceny z Luną i Blaisem Ci się spodobały. Będzie ich coraz więcej... ;)
Cóż, starałam się oddać w liście Ginny jak najwięcej emocji. Mogę zdradzić, że ten list wiele zmieni :).
Rozdział lekki i miły na takie pochmurne dni <3
OdpowiedzUsuńPrzeurocze były sceny Luny z Blaisem <3
Bardzo wzruszył mnie list Ginny, był pisany od serca i z takim wyczuciem.
A co do tej dziewczyny, która poznała tajemnicę Draco to sądzę, że to Hermiona. Nie występowała w rozdziale i ogólnie ta biblioteka do niej pasuje. Jednak to tylko przypuszczenia :)
Czekam na next
Pozdrawiam <3
Dziękuję! Cieszę się, że sceny z Luną i Blaisem przypadły do gustu. Starałam się w nich oddać ich beztroskę, taki początek przyjaźni :).
UsuńKto poznał sekret Draco okaże się już w kolejnym rozdziale. Nie wiem, czy to będzie szok, czy może nie... Okaże się :).
O rety dodajesz rozdziały w niezwykle szybkim tępie.
OdpowiedzUsuńO wiele szybciej ode mnie. Podczas gdy ja zwlekam ty już masz nowy rozdział.
Brawo Ty.
Sam rozdział mnie poruszył. Głównie list Ginny do rodziców. Serio ile w nim emocji i żalu.
Dosłownie miałam łzy w oczach kiedy przeczytałam go.
Poruszyłaś moje skrywane uczucia jeśli takie są xp.
Z końcówką zgadzam się z poprzedniczką.
Też uważam że to mogła być Hermiona.
Może to początek ich wspólnej przygody?
Kto wie.
p.s. NN u mnie więc zapraszam.
Dziękuję. Starałam się dodawać rozdziały często. Niestety, teraz będę musiała to nieco ograniczyć. Chcę, żeby rozdziały były najwyższej jakości, a więc trzeba nad nimi dłużej posiedzieć, a teraz jeszcze mój czas jest bardziej ograniczony, niż wcześniej. Dlatego rozdziały będę publikować, co dwa tygodnie.
UsuńBardzo mnie cieszy, że list Ginny wywołał u Cibie tyle emocji. Taki był zamiar :D.
Jak pisałam wcześniej, kto posłuchał rozmowę okażę się już w kolejnym rozdziale :).
Luna i Blaise — uwielbiam to połączenie! Oni oboje są tacy różni, że niemal niesamowici ;) Scena z chorą Luną doprowadziła mnie do śmiechu :D
OdpowiedzUsuńList Ginny... Merlinie współczuję jej. Dobrze, że przelała wszystkie złe emocje na ten list. Szkoda mi jej :(
Oczywiście emocjonalne wpisy Draco do dziennika były dopełnieniem świetnego rozdziału. Mam nadzieję, że znajdzie sposób na tą klątwę...
Czekam na dalszy ciąg i życzę weny!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Cieszę się, ze się podoba! :D Cóż, w tym rozdziale mieli być takim kontrastem ze smutną Ginny i załamanym Draco :).
UsuńDziękuję serdecznie za miłe słowa! :)
Ooo Luna i Blaise ^^ Ciekawe, nigdy się nie spotkałam z takim połączeniem, a zapowiada się naprawdę ładnie i ciepło :)
OdpowiedzUsuńTylko zdziwiła mnie wzmianka o Astorii. Kolejna dziewczyna w życiu Draco. Tutaj wróciłaś nieco do kanonu, ale mam nadzieję, że ostatecznie to będzie Dramione ;)
Oczywiście, że będzie dramione! Ale na nie przyjdzie odpowiedni czas, niech ich relacja rozkwita powolnie... :)
UsuńDziękuję :)!
Wiesz, z czym mi się kojarzy Twoje pisanie? Twój styl? Ze wschodem słońca! Jest takie spokojne, takie kojące. Nie ma zrywów, tylko spokojnie ukazywanie się na horyzoncie, powolne odkrywanie ludzi, uczuć, całej fabuły. I choć słowa i przesłanie są smutne, to ten styl mnie koi, otula niczym ten ciepły wiatr na błoniach. Coś cudownego.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie śpieszysz się z rozwojem relacji DxHr. Draco właśnie taki ma być. Oschły, surowy, zamknięty w sobie. Niech jeszcze rani, trochę bezwiednie, w obronie własnej, bo nikt nie lubi tak jawnego współczucia, czujemy się wtedy jeszcze słabsi. Jednak widać, że za sprawą Pansy może zacznie się przełamywać, może zrozumie, że rani tak samo, jak inni ranią jego.
Ginny. Lubię to, że nie jesteś neutralna względem postaci, że mają własne opinie, które mogą się kłócić z naszymi. Właśnie o to w tym chodzi. Mamy ich kochać, mamy ich nienawidzić, mamy krzyczeć w myślach i płakać nad nimi. Pełen wachlarz emocji.
Luna x Blaise - awww, podejrzewałam, że Luna ma za partnera projektu jakiegoś Ślizgona, nawet przyszedł mi do głowy Malfoy, dopóki nie napisałaś o uśmiechu czy tam śmiechu, co od razu go wykluczyło. xD Bardzo naturalne rozmowy, lekka relacja, nic tam nie zgrzyta. Fajnie, że pokusiłaś się o ten pairing, bo można zrobić z nim coś bardzo fajnego.
Astoria? Zstąpiła do nas niczym mały, złoty aniołek. Nie wiem, co planujesz, ale ten wątek zaintrygował mnie na maksa! :D
Tak sobie też pomyślałam, że może ten narrator to ktoś będący w myślodsiewni. Ogląda dawne wydarzenia, więc zna przyszłość. Kolejna szalona teoria. :D
Idę, na dzisiaj koniec moich komentarzy, bo jednak muszę poczytać coś w ramach zbliżającej się sesji. :<
O jejku, dziękuję! Nikt jeszcze nie określił tak tego jak piszę nawet nie wiesz jak się teraz uśmiecha i cieszę! Dziękuje, dziękuję, dziękuję :*!!!
UsuńCieszę się, że spodobało Ci się moje połączenie Luny i Blaise, ale muszę jednak Cię ostrzec, dalej już nie jest tak kolorowo... ;) W końcu zawsze jest jakieś 'ale', prawda?
Teraz jest owszem (mówię już o Hermi i Draco) dość wolno, ale później akcja nieco przyśpiesza (nie mam jednak na myśli miłości, jeszcze nie czas na to, co to to nie), ale nic więcej już nie mówię :D!
Lubię Astorię, nawet bardzo :D... Właściwie, wspominałam kiedyś, że lubię kanoniczność w opowiadaniach...? ^^
O, nowa ciekawa teoria! Uwielbiam je czytać, naprawdę :D! Nie sądziłam, że mój narrator będzie wzbudzać aż taką ciekawość i tak bardzo będzie intrygować, ale nie powiem - cieszy mnie to niesamowicie!
O matko, sesja, współczuję i rozumiem w stu procentach! Życzę dużo siły na naukę, bo jest jej naprawdę dużo, niestety :/!
Jeszcze raz dziękuję za ciepłe słowa! :* <3
List Ginny do rodziców jest niesamowity. Zawiera cały żal jaki Ginny trzymała w sobie. Ten list jest naprawde poruszający. Mam nadzieje,że poruszy również państwo Weasley.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że dziewczyną która poznała tajemnice jest Hermiona.
Dziękuję za miłe słowa! I za czas, który poświęcasz na zostawienie po sobie śladu obecności! :*
UsuńCieszę się, ze list się podobał, prawdę mówiąc zmieniałam w nim kilkakrotnie parę rzeczy nim postała ta obecna wersja ;)
#MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby
OdpowiedzUsuńLuna i Blaise - całkowicie mnie nimi kupiłaś. Oboje uwielbiam, a razem będą tworzyć świetną parę. A w każdym razie takie wnioski wysunęłam po słowach narratora. Cieszę się, że Ginny się wreszcie odważyła napisać rodzicom smutną prawdę i oby państwo Weasley zrozumieli swój błąd, spróbowali go naprawić.
Odkąd dowiedziałam się o chorobie Narcyzy, od razu wiedziałam, kto znajdzie na nią lek. Po ostatnich zdaniach moje przypuszczenia się potwierdziły. Teraz wiem również, co połączy Hermionę i Draco. Znając tę wiedzę, już nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów. :)
Do następnego!
Nigdy jeszcze nie spotkałam się z połączeniem Luny i Blaise'a, a obie postaci bardzo lubię, a więc uznałam, że czemu nie? :)))
UsuńZawsze jest to jakiś powiew świeżości w przesiąkniętej stereotypami dramionowej blogsferze ;D
Ostatnie zdania jednak wcale nie są takie oczywiste, będziesz szczerze zaskoczona ;))
Dziękuję!!! :**
Wciągnęłam się bez reszty w Twój styl pisania już przy Aurorze. Śmiałam się momentami w głos. Tutaj jest zupełnie inaczej, spokojnie, cicho ale emocjonalnie. Przy liście Ginny po prostu łzy mi same poleciały.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że piszesz i umiesz poruszyć czytelnika :)
Dziękuję Ci bardzo, cieszę się, że oba opowiadania, choć tak różne, spodobały Ci się <3
Usuń