Witajcie,
kochani!
Jak mija Wam wrzesień?
Pracowicie, czy może jednak leniwie? Mi tak pół na pół. Choć przyznaję, że
tęsknie już za czasem odpoczynku… :D.
Dziś mam dla
Was, tak jak obiecałam, rozdział 9. Jest dłuższy, ale jest w nim trochę
przeskoków czasowych. Zresztą, sami zobaczycie ;). Oczywiście zachęcam do
wyrażania swoich opinii.
Rozdział 10 ukaże się 2 października.
Buziaki!
Charlotte
Betowała: Cassie McKinley
***
Wieża
szarych dni
Nigdy nie jesteśmy bardziej samotni,
niż leżąc w łóżku z naszymi tajemnicami i
wewnętrznym głosem,
kórym żegnamy lub przeklinamy mijający
dzień.
~ Jonathan Carroll
7 września 1998
Ukrywam się w zimnej pustce. W wieży swoich
szarych dni. Łudzę się, że w końcu ból ustąpi. Żyję nadzieją, że odejdzie w
niepamięć. On mnie nie zostawi. Pozbawi mnie ostatnich sił. Nawet, gdy na
chwilę znika, wraca. Ale ja wciąż wierzę. Nie poddam się, choć tak bardzo bym
chciał. Nie mam już odwagi. Zawsze byłem tchórzem i na zawsze nim pozostanę.
Tchórz. To słowo najbardziej mnie boli, ale jest prawdą. Boje się. Boję się
żyć, bo wiem, że nawet jeżeli spróbuję, przeszłość dosięgnie mnie w zawrotnym
tempie. Zburzy to, co zdążę wybudować, i okryje jeszcze większym cierpieniem.
Znów zamknie w wieży szarych dni.
Draco
***
Trudno jest
patrzeć na ich smutek. Od tak dawna obserwuję, zawsze bezstronnie,
bezuczuciowo, a teraz?! Nie potrafię przejść obojętnie obok ich żalu, który
jest tak namacalny. Na szczęście znam ich przyszłość. Wiem, że w końcu odnajdą
ukojenie.
Dziś jest
wtorek. Trudno w to uwierzyć, ale znów świeci słońce. Wieje lekki wietrzyk,
który swoim ciepłem otula uczniów. W cieplarni jest duszno i parno, większość
osób zdjęła czarne szaty szkolne i podwinęła rękawy koszul. Niestety, Draco nie
może tego zrobić, a każdy wie dlaczego… Jego przedramię szpeci Mroczny Znak.
Tatuaż, mimo że już wyblakły wciąż tkwi na jego ręce i pozostanie tam na
zawsze…
– Mam dość! –
jęczy Pansy. – Bolą mnie już ręce!
– Przesadzasz
– mruczy Draco. Na jego usta wstępuje lekki uśmiech.
– Ja rozumiem,
przesadzić jedną, dwie rośliny, ale dwadzieścia?! To wyzyskiwanie uczniów. –
Pansy przejeżdża dłonią po czole, a brudne od ziemi rękawice zostawiają ślad na
jej twarzy. Przechodzący obok Teodor zaczyna się głośno śmiać.
– Pansy,
mówiłem ci, żebyś od czasu do czasu się myła!
Dziewczyna
mruży oczy z zaskoczeniem.
– O co ci
znowu chodzi, Teo? Czyżby uderzyło ci już do głowy z przepracowania?
Draco śmieje
się cicho i niepewnie. Uśmiecham się, bo takie drobne chwilę szczęścia w końcu
przyczynią się do tego, że Draco stanie na nogi.
– Wręcz
przeciwnie. Noszenie worków z ziemią wpływa doskonale na moje muskuły! – Teodor
pręży się dumnie i uśmiecha się z wyższością. W jego oczach błyszczą iskierki,
jest rozbawiony.
Draco chwyta
za czystą chusteczkę i podchodzi do Pansy. Ściera z jej czoła czarną plamkę i
odzywa się:
– Proszę,
teraz znów wyglądasz ślicznie.
Pansy śmieje
się głośno, a jej policzki rumienią się uroczo. Mimo że Pansy jest z Rogerem,
którego kocha i który sprawia, że czuje się wyjątkowa, to nigdy nie zapomni o
uczuciu, jakim kiedyś pałała do Draco. Był jej pierwszą miłością, zawsze jakaś
część jej serca będzie należeć do niego.
– Niszczysz mi
zabawę, Draco! – Teodor prycha głośno i odwraca się, tupiąc nogą. Udaje
obrażonego.
– Wracaj już
lepiej do Blaise’a – rzuca Pansy. – Bo biedak nigdy nie skończy przesadzać tych
roślin!
– A idźcie
sobie – mruczy Teodor i odchodzi z wysoko uniesioną głową.
– Uwielbiam
go! – Śmieje się głośno Pansy. – Niby taki poważny, a jak przyjdzie co do
czego…
– Dzięki,
Pansy… – odzywa się niespodziewanie Draco, przerywając przyjaciółce. – Jesteś
wspaniała, wiesz? Cały czas mi pomagasz… Zresztą nie tylko ty, Blaise i Teodor
też. Nie wiem, co bym zrobił bez waszego wsparcia…
Pansy ciepło
się do niego uśmiecha i delikatnie dźga łokciem w żebra.
– Nie
zastanawiaj się, co by było gdyby. Masz nas i zawsze będziesz miał. A teraz
rozchmurz się, jeszcze się ciebie słońce wystraszy, a planowałam dziś uczyć się
na błoniach!
Draco uśmiecha
się szeroko, a Pansy ponownie lekko go szturcha, a następnie daje mu pstryczka
w nos. Nie zdjęła jeszcze rękawic, przez co rozmazuje mu ziemię nie tylko na
nosie, ale i na części policzków.
– Brudas! –
rzuca, śmiejąc się głośno.
***
Hermiona
siedzi z Ginny przy stole Gryffindoru. Za chwilę ma rozpocząć się obiad.
Wygląda na zmęczoną, nic dziwnego. Nie przespała całej poniedziałkowej nocy…
Przewracała się tylko z boku na bok, starając się stłumić swoje myśli. Przyszła
odpowiedź od Harry’ego. Tak bardzo się o niego martwi, ona nie chce z niego
zrezygnować! Wie, że przegrała, wiedziała to już po ich spotkaniu, ale nie umie
się poddać, nie umie przestać walczyć.
Będzie próbować do skutku, nie złamie się.
– O czym
myślisz? – pyta cicho Ginny.
– O zajęciach
– szepcze Hermiona. Nie chce martwić przyjaciółki, wplątywać jej w to całe
zamieszanie, Ginny dosyć boli strata Harry’ego. Hermiona stara się nie
wspominać o nim w jej obecności. Tylko Luna wie, że próbuje nawiązać z nim
kontakt.
– Mało spałaś,
prawda?
Hermiona kiwa
głową.
– Martwię się
trochę. Wiesz, mam tyle zajęć, boję się, że sobie nie poradzę. – Czuje ucisk w
klatce piersiowej, nienawidzi kłamać.
– Dasz sobie
radę! Przecież to oczywiste!
– Tak, masz
rację… – mruczy.
Na stołach
pojawiają się potrawy. Dziewczęta nakładają sobie potrawkę i w ciszy ją jedzą.
Każda z nich jest zatopiona w swoich myślach. Chcę, aby myśli Hermiony
faktycznie dotyczyły szkoły, niestety to bezsensowne pragnienie.
Jej umysł
otwiera się przede mną. Czytam z niego jak z księgi. Niepewność jest
najbardziej wyeksponowana… Hermiona czuje ją w każdej chwili, ciągle zadaje
sobie pytania: Czy dobrze zrobiłam? Czy powinnam to zrobić? Czy to przeze mnie?
Dalej są wyrzuty sumienia… Ma wrażenie, że całe zło, które dotyka jej
przyjaciół, to jej wina. Mam ochotę krzyknąć: Jak możesz być tak głupia?!
Jednak to nie miałoby sensu. Umysły ludzkie są tak dziwnie skonstruowane… Mimo
że mam z nimi do czynienia od wieków, wciąż mnie zaskakują! Myśli Hermiony
zamykają ją, osaczają. Sprawiają, że jej dni stają się szare; nijakie i
bezsensowne. Hermiona pogrąża samą siebie, zamykając się w wieży z szarych dni.
Obiad mija im
powolnie. Po posiłku Hermiona wstaje od stołu i cicho się żegnając, rusza na
lekcję. Ginny zostaje sama przy stole. Opiera brodę na dłoni i zaciska powieki.
Boli ją niewyobrażalnie głowa. Wzdryga się lekko, gdy czuje drobną dłoń na
ramieniu.
– Idziemy na
błonia, Ginny? – pyta z uśmiechem Luna. – Dotlenisz się, to ci pomoże.
Ginny kiwa
głową i podnosi się, jej ciało drży. Czuje się słabo. Od dłuższego czasu nie
może się wyspać. Gdy tylko zamyka oczy, widzi bitwę. Gdy próbuje wsłuchać się w
ciszę, słyszy odgłosy walki. Gdy przygryza wargi, starając się nie rozpłakać,
przypomina sobie o delikatnych, niepewnych pocałunkach z Harrym.
Gdy wychodzą
na zewnątrz, od razu otula je ciepły wiatr. Promienia słońca grzeją ich
zwrócone w kierunku nieba twarze. Siedzą niedaleko zamku na trawie. Ginny
zamyka oczy i odzywa się cichym głosem:
– Też ciągle o
tym myślisz, Luno? Wiesz, o wojnie?
– Nieustannie
– przytakuje Luna. – Ale to pewnie przez speratiny zwyczajne. – Kręci głową z
rezygnacją.
– A to co
znowu? – Śmieje się Ginny.
– Malutkie
stworzonka, których nie zobaczysz gołym okiem. Zamieszkują miejsca, gdzie
rozegrały się jakieś tragiczne wydarzenia, niosą smutek i przytłaczają. Teraz
pełno ich tutaj! – Luna wskazuje dłonią na całe błonia i zamek.
– Pewnie masz
rację…
– Oczywiście,
że mam! – Uśmiecha się Luna. Kładzie się na trawie obok przyjaciółki i dodaje
już zupełnie poważnie: – Będzie dobrze, Ginny.
Luna wyjątkowo
się zmieniła. Teraz jest dojrzalsza. Wojna sprawiła, że wydoroślała, pozbawiła
ją jednej z ważniejszych rzeczy: beztroski. Musiała stawić czoło wielkim
wyzwaniom, nie było czasu na rozmyślania nad istnieniem organizmów, których
istnienia nigdy nie udokumentowano… Wojna zabrała jej tę cechę… Luna zwątpiła w
wiele rzeczy, czym rani ojca. Niestety, nie umie odbudować swojej wiary w
ględatka niepospolitego czy inne niezwykłe, tajemnicze stworzenia, o których
piszą w „Żonglerze”. Po prostu nie potrafi…
– To wszystko
mnie przytłacza, wiesz? – Zagryza wargę. – Nie chcę o tym mówić, ale muszę to z
siebie wyrzucić… – szepcze.
Luna spogląda
na przyjaciółkę niepewnie. Ma wrażenie, że gdyby Ginny otworzyła teraz oczy,
udałoby się jej dostrzec w nich szarość; głęboką i nieskończoną, będącą
odzwierciedleniem jej żalu.
– Gdybym
umiała nie myśleć, życie byłoby prostsze! Boli mnie serce, wiesz? Naprawdę, mam
wrażenie, jakby ktoś je złamał, a przecież jest całe! Jakby ktoś zaciskał na
nim swoje dłonie… Kocham Harry’ego. Tak bardzo go kocham, nie potrafię
przestać! I nie chcę go tracić, ale co mogę zrobić? – szepcze. Jest bliska
płaczu. Jej oczy już szklą się od łez.
– Czekać,
Ginny. To najlepsze rozwiązanie, a w tym czasie próbować odnaleźć zgubioną
część siebie…
– Jak, Luno?
Kiedy część mnie ma Harry!
– Będzie
dobrze. W końcu zawsze jest…
***
9 września 1998
Puste echo odbite od zimnych ścian. Jestem
zatracony w swojej samotności. Ciche szepty krążą wokół mojego umysłu. Nie
zwariowałem, to tylko teraźniejszość. Srebrne cienie tańczą na ścianach.
Niemożliwe staje się realne.
Jestem tylko człowiekiem. Jak inni mam
duszę, mam serce. Bliskość drugiej osoby pomaga… Przynosi spokój i
ukojenie.
Ciernie rozdzierają mnie na kawałeczki.
Przeszłość i teraźniejszość palą gorącym ogniem. Ich płomienie trawią moje
ciało i dają o sobie znać.
Czy kiedyś się uwolnię? Moi przyjaciele
mówią, że tak…
Draco
***
Hermiona wraca
z biblioteki. Niesie kilka ciężkich woluminów. Jest już późno, przez co jest
rozkojarzona i zmęczona. Stara się iść szybko, bo wie, że musi jeszcze dziś
przejrzeć choć jedną księgę, inaczej cała jutrzejsza sobota minie jej na
szukaniu informacji do wypracowania. Stara się poprawić książki, przez co nie
za bardzo widzi, gdzie idzie. Niestety, wpada na równie rozkojarzonego, co ona,
chłopaka.
– Cholera!
Słyszy
warknięcie. Speszona unosi głowę i spogląda wprost w chłodne oczy Draco
Malfoya. Zagryza wargę, gdy dostrzega na jego policzkach szare, podłużne ślady
jakby łez…?
– Mógłbyś
pomóc, Malfoy. To też twoja wina… – mówi spokojnie. Schyla się i zaczyna
zbierać książki.
– Nie mam
takiego zamiaru – odpowiada.
– Jesteś zbyt
dumny, Malfoy. Jeszcze się nie nauczyłeś, że to wcale nie popłaca?
Draco staje
zaskoczony. Powoli odwraca się w jej stronę. Korytarz jest pusty, jedynie ich
cienie błądzą po ścianach, a oddechy rozdzierają ciszę. Draco dostrzega w jej
oczach współczucie. Zaciska szczękę, a jego twarz wyraża pogardę.
– Nic nie
wiesz.
– Przykro mi z
powodu tego, co zrobił ci Brian… – zaczyna.
– Zamknij się,
Granger.
Nie zaszczyca
jej nawet spojrzeniem. Odchodzi szybko w przeciwnym kierunku z mocno bijącym
sercem. Czuje, że jego ciało się trzęsie. Nienawidzi współczucia, a już tym
bardziej nie od kogoś takiego jak Granger, od szlamy, od wroga! Nienawidzi jej
jeszcze bardziej. Dostrzegł, że go uważnie obserwuje: na wspólnych lekcjach, na
posiłkach, nawet na korytarzach. Wie, że śle w jego kierunku współczujące
spojrzenia. Nienawidzi jej za to, że jest jej go żal!
Wchodzi do
salonu i bez słowa siada na sofie obok przyjaciół.
– Gdzie byłeś?
– pyta Pansy.
– W sowiarni.
Musiałem wysłać sowę do uzdrowiciela matki – odpowiada. Nie unosi spojrzenia,
bo wie, że jego przyjaciele dostrzegliby w jego oczach tak starannie maskowane
przez Draco uczucia: strach, bezsilność, a nawet obłęd.
Pansy bacznie
go obserwuje, ja wiem, że ona już dawno przejrzała Draco. Teraz kładzie na jego
ramieniu swoją drobną dłoń.
– Porozmawiajmy
– mówi cicho.
– Nie tutaj.
Chodźmy do naszego dormitorium. – Teodor wstaje i czeka aż to samo zrobią
Pansy, Draco i Blaise. – Nie ociągaj się, Draco.
Pokój
chłopaków wygląda zwyczajnie. Oprócz nich mieszka tam jeszcze Terence, ale
teraz uczy się w bibliotece ze swoją dziewczyną, Dafne. Pansy siada na łóżku
Draco, podciąga kolana pod brodę i obejmuje je.
– Jesteś
bardziej zdenerwowany niż wcześniej. Co się stało?
– Nienawidzę
współczucia – mruczy Draco. – Wpadłem na Granger, znów patrzyła na mnie jak na
najbardziej zrozpaczonego człowieka, którego żałuje.
Pansy kiwa
głową. Ona też dostrzegła dziwne zachowanie Hermiony w stosunku do Draco. Gdy wszyscy inni Gryfoni patrzą na Draco z
pogardą i nienawiścią w oczach, Granger spogląda na niego ze współczuciem. Od
momentu, gdy pierwszy raz Pansy to zauważyła, obserwuje ją uważnie.
Niejednokrotnie widziała, jak Hermiona próbuje powstrzymywać Ginny Weasley od
rzucania obraźliwych komentarzy w kierunku Draco, jak stara się usprawiedliwić
zachowanie Draco, przekonując swoich przyjaciół i resztę Gryfonów, że każdy
zasługuje na drugą szansę. Pansy wciąż nie może uwierzyć własnym oczom i uszom.
Takie zachowanie Granger ją zaskakuje i ciekawi jednocześnie. W minimalnym
stopniu Pansy czuje irytację, Hermiona jest doskonałym przykładem usposobienia
wielkiego dobra. Draco tak wiele razy ją skrzywdził, a ona go broni! Bo jak
inaczej można to nazwać?
– To dziwne,
prawda? – odzywa się Blaise. – Jej zachowanie i postawa. Nie oszukujmy się, tak
wiele razy uprzykrzaliśmy jej życie, a ona zamiast znienawidzić nas jeszcze
bardziej, żałuje nas! Gryfoni to jednak idioci.
– Skończmy
już! – warczy Draco.
Zapada między
nimi cisza. Draco zaciska mocno zęby, starając się nie wybuchnąć. Czuje ogromną
nienawiść do Granger, jak ona śmie mu współczuć? Brudna, plugawa szlama!
– Słuchajcie…
– zaczyna Teodor, wyrywając pozostałych z zadumy. – Jutro od rana musimy iść do
biblioteki. W końcu trzeba zacząć poszukiwania…
– To nie ma
sensu – szepcze Draco. – Odwiedziłem tyle bibliotek i archiwów świata i nic tam
nie znalazłem, że wątpię, żeby w zbiorze ksiąg zamku coś było.
– Warto
spróbować – mówi Pansy. – Może uda nam się coś znaleźć. Nie można się poddawać,
Draco.
– Poddałem się
już dawno…
– Więc na nowo
odbudujesz wiarę albo zamienię cię w fretkę! – Blaise dźga Draco w brzuch. On,
Pansy i Teodor śmieją się cicho na widok speszonej, ale uśmiechniętej twarzy
Draco.
Gdyby nie
przyjaciele, wiem, że Draco już na zawsze utknąłby w wieży szarych dni.
***
13 września 1998
Nic nie znaleźliśmy, choć w bibliotece
spędziliśmy wiele godzin. W żadnej księdze, którą przejrzeliśmy, nawet słowem
nie wspomniano o muntrii. Boję się, że nie uda mi się znaleźć informacji o
lekarstwie. Gdyby to się stało…
Nie umiem spojrzeć w lustro. Dziś przyszła
odpowiedź, moja matka nie wybudziła się, a lekarze nie dają szansy na to, że
zrobi to w najbliższym czasie. List uzdrowiciela był prawie kondolencjami… Nie
dają jej szansy! Dlaczego?
Czekam, aż ktoś wyciągnie mnie z tej wieży
szarych dni…
Draco
***
Czwartek wita
je ulewnym deszczem. Wielka Sala
prezentuje się pochmurnie, co przytłacza uczniów. Siedzą blisko siebie,
starając się jeszcze bardziej ogrzać. Ginny i Hermiona powolnie jedzą
śniadanie. W nocy szalała nawałnica, której odgłosy nie pozwoliły dziewczętom
zmrużyć oka.
– Było tak
ładnie! – jęczy Ginny. Jeszcze wczoraj świeciło słońce i było wyjątkowo gorąco,
to noc przyniosła nagłą zmianę pogody.
– Jest połowa
września, to normalna pogoda – mruczy Hermiona, a chwilę później głośno ziewa.
– Jesień
zawsze jest przygnębiająca, tak samo jak zima… – szepcze. Zagryza wargę i
spogląda na przyjaciółkę swoimi brązowymi oczyma.
– Nie martw
się, będzie dobrze.
– Chodźmy już
lepiej. – Ginny nie odpowiada przyjaciółce. Wstaje i szybko idzie w kierunku
drzwi. Ma pochyloną głowę, przez co jej rude pukle zasłaniają całą jej buzię.
Może to i dobrze? Lepiej, że inni uczniowie, a przede wszystkim Hermiona, nie
widzą jej smutnego spojrzenia. Gdy słone krople uderzają o mury Hogwartu, przypominają
jej o takim samym deszczu, który spadł drugiego maja tego roku. Przypomina
sobie, jak walczyła za miłość, którą i tak straciła, za przyjaźń, za dobro…
Przypominają jej o tym, co straciła bezpowrotnie. Ginny czuje się już lepiej,
dużo rozmawia z Hermioną i Luną, ale to nie jest takie proste. Nie tak łatwo
wyplątać się z sideł, które oplotły jej życie i zamknęły w szarej wieży
smutnych dni… Codzienność ją przytłacza; wstaje, je śniadanie, idzie na lekcje,
następnie odrabia prace domowe lub uczy się do egzaminu, a później stara się
zasnąć. Sen jednak nie nadchodzi, zamiast niego pojawiają się wspomnienia i
różne myśli. Ginny żyje nimi… Wielokrotnie, gdy zegar wybija już późną godzinę
nocną, ona siedzi przy kominku w pokoju wspólnym i próbuje napisać listy; do
rodziców, do braci, do Harry’ego. Zawsze pergaminy są trawione przez płomienie,
a ona wpatruje się w nie niczym w najpiękniejszy obraz. Już nie płacze, ma
wrażenie, że gdyby to zrobiła, zawiodłaby Lunę i Hermionę. Stara się być silna.
Wchodzą jako
jedne z pierwszych do klasy eliksirów. Zajmują swoją ławkę i czekają na
przyjście nauczyciela. Profesor Slughorn pojawia się równo z dzwonkiem. Wita
się z uczniami i zapisuje temat na tablicy.
– Dziś, moi
drodzy, podzielimy się pary i uwarzymy wywar wzmacniający – mówi z uśmiechem.
Spogląda na swoją kartkę i zaczyna odczytywać nazwiska par. Hermiona zostaje
wyczytana już na początku. – Randall Neil i Granger Hermiona.
Dziewczyna
posyła ciepły uśmiech w stronę ciemnowłosego chłopaka. Neil jest rocznikiem
Ginny, dlatego też przyjaciółka już zaczyna opowiadać o nim Hermionie.
– Jest bardzo
sympatyczny i inteligentny – mówi. – I ma niesamowite poczucie humoru…
Niestety, z eliksirów jest słaby, zawsze miał Zadowalający…
– To dziwne –
zauważa Hermiona. – Przecież trzeba mieć Powyżej Oczekiwań, żeby kontynuować
eliksiry…
– Dziadek
Neila jest starym znajomym Slughorna i byłym graczem quidditcha.
– No i
wszystko jasne! – Śmieje się Hermiona. Profesor znany jest z „selekcjonowania”
uczniów. Sam Klub Ślimaka zrzeszał nie tylko tych wybitnie uzdolnionych, ale i
tych sławnych…
– Malfoy Draco
i Weasley Ginewra.
Ginny unosi
gwałtownie głowę i blednie na chwilę zaskoczona, ale jej szok szybko mija. Jej
twarz nabiera purpurowego odcienia. Hermiona łapie Ginny za rękę, niestety, Ginny
szybko się wyrywa, wstaje i spogląda gniewnie na Slughorna.
– Chyba zaszła
jakaś pomyłka, profesorze.
– Och nie,
raczej nie. Będziesz pracować z panem Malfoyem – mówi ciepło nauczyciel swoim
doskonale znanym uczniom, pogodnym tonem.
– Chciałabym
prosić o zmianę partnera, nie będę pracować ze śmierciożercą! – unosi się.
Uczniowie
milkną. Profesor spogląda na Ginny wyraźnie speszony, ale i zezłoszczony.
– Proszę w tej
chwili przeprosić pana Malfoya, panno Weasley! Inaczej odejmę punkty pani
domowi!
Ginny nie
reaguje wciąż uparcie wpatrzona w nauczyciela.
– Minus
pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru i szlaban, panno Weasley!
– Profesorze,
ja przepraszam za Ginny. – Hermiona wstaje i spogląda na nauczyciela błagalnie.
– Jeśli można, zamienię się z nią partnerami…?
– Proszę
usiąść, panno Granger. Zostanie pani partnerką pana Malfoya, ale z panią, panno
Weasley, jeszcze nie skończyłem!
Obie siadają.
Hermiona mocno ściska ramię przyjaciółki i patrzy na nią ze złością.
– Coś ty
najlepszego zrobiła?! Zwariowałaś?!
– To
śmierciożerca, Hermiono!
– To człowiek,
który też ma uczucia! – warczy. Jest wściekła. – Przesadziłaś, Ginny. Nie
spodziewałam się, że zrobisz coś takiego!
– Miona, ja
przepraszam… – zaczyna. Właśnie dociera do niej, jak podle się zachowała.
Zaczyna rozumieć, że jej postawa była pełna okrucieństwa, bólu i chęci zemsty.
Czuje palący wstyd i złość na samą siebie. Pozwoliła, by negatywne uczucia
zawładnęły całym jej ciałem i przysłoniły zdolność logicznego myślenia.
Merlinie… Co ja zrobiłam?! – myśli przerażona.
– Porozmawiamy
po zajęciach… – mówi i odchodzi w kierunku stanowiska, które będzie dzielić z
Malfoyem.
Draco uważnie
śledzi każdy jej krok. Jego spojrzenie jest chłodne i pełne pogardy. W
rzeczywistości jednak cały się trzęsie. Słowa Weasleyówny ogromnie na niego
podziałały. Powiedziała prawdę, tę samą, którą powiedział mu niedawno
Cinderford. Jak on ma się podnieść i odnaleźć wyjście z szarości, gdy wszyscy
próbują stłumić płomień jego nadziei? Jak ma spróbować odmienić swoje życie,
gdy wszyscy pragną, by na zawsze pozostało pełne smutku?
– Cześć – mówi
cicho dziewczyna. Draco znów dostrzega w jej oczach współczucie. Zaciska zęby,
czuje, że zaraz wybuchnie.
Nie odzywa się
do niej nawet słowem. Nie reaguje, gdy siada obok niego i zaczyna przeglądać
książkę w poszukiwaniu składników na eliksir.
– Potrzebujemy
kilku kropli wody miodowej – zaczyna czytać – kilka listków mięty, garść kolców
jeżozwierza i smoczą wątrobę. Warzymy przez godzinę, mieszając, aż do uzyskania
złotego koloru.
Unosi głowę i
spogląda na Draco, wyczekująco. Jednocześnie analizuje jego postawę. Zastanawia
się, jak bardzo słowa Ginny dotknęły go, nim zdąży się zastanowić, odzywa się
niepewnie:
– Malfoy,
przepraszam za Ginny, ona…
– Skończ,
Granger! – warczy. Tego już za wiele, pozwala swoim emocjom zapanować nad nim.
– Mam już cię dosyć! To nie ty mówiłaś te rzeczy, to nie ty się tak zachowujesz
i przede wszystkim to nie ty byłaś śmierciożercą! Te twoje rozżalone,
przepraszające spojrzenia są dla mnie niczym. Mam gdzieś twoje współczucie i
ciebie. Jesteś zwykłą szlamą, niczym więcej…
Hermiona
blednie. Jej spojrzenie jest harde i pełne zawziętości, mimo że wewnątrz
szlocha. Jej głowa eksploduje od nadmiaru myśli, a dłonie się trzęsą. Zaciska
je na swojej szacie szkolnej.
– Podgrzej kociołek,
Malfoy. Ja idę po składniki – mówi twardym, pustym głosem.
***
18 września 1998
Nienawidzę piątków, bo po nich nastają
soboty i niedziele, a niedziele symbolizują koniec kolejnego tygodnia. Koniec
kolejnego, bezowocnego tygodnia poszukiwań.
Czuję dziwny ból, to pewnie pamiątka po
wczorajszej lekcji eliksirów. On nie jest fizyczny, a psychiczny. Słowa
Weasleyówny podziałały podobnie jak słowa Cinderford, uderzyły we mnie, nie dam
rady o nich ot tak zapomnieć.
Ludzie mnie ranią, a ja ranię ich… Dziś powiedziałem
Pansy o swoim zachowaniu względem Granger. Pansy mnie zbeształa, powiedziała,
że zachowałem się paskudnie, że zachowałem się, tak jak wszyscy inni sądzą, że
się zachowuję. Poczułem się wtedy głupio, bo sam dałem im kolejne preteksty do
malowania moich dni szarością.
Dziś znów szukaliśmy w bibliotece, znów
bezowocnie, znów tracę nadzieję. Dzięki Ci, Merlinie, za przyjaciół, którzy nie
pozwalają mi zamknąć się w wieży smutku.
Draco
Rozdział jest świetny.
OdpowiedzUsuńDlaczego Draco zachowuje się względem
Miony jak bezduszny dupek...
Z jednej strony go rozumiem,a z drugiej nie.
Ona próbuje mu pomóc, a on wszystkich odtrąca,
oprócz przyjaciół, a trochę inne towarzystwo by mu pomogło.
Czekam na kolejny i weeeny :*
~gwiazdeczka
Jasne, że się tak zachowuje, przecież to Granger, to że jest przybity nie wpłynie na jego zachowaniem względem szlam... :)
UsuńWkrótce wszystko stanie się jasne, jeszcze tylko kilka rozdziałów :)
Nadrobiłam i jestem z siebie mega dumna :D
OdpowiedzUsuńRozdział długi i intrygujący. Chociaż denerwuje mnie ta wybuchowość Draco wobec Hermiony. Ona chce być neutralna, a on ciągle na nią krzyczy. Oj nieładnie, panie Malfoy. Oby sytuacja szybko się zmieniła. A Ginny powinna zostać surowiej ukarana. To było takie chamskie :/
Czekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Wcale nie jest taki długi, długi to będzie 10... :D Uwierz mi, zamierzam stworzyć tasiemca! ;)
UsuńNie miałam serca krzywdzić biednej Ginny, tyle już przechodzi to przez to, ze jej tak ciężko, wyżywa się na otoczeniu :).
Dziękuje serdecznie za opinię! :)
Mnie nie dziwi zachowanie Draco. W końcu to Malfoy, zawsze chamski. Hermiona odrobinę za bardzo współczująca, ale wiem, że akcje trzeba trochę przyspieszyć. Nie przeszkadza mi to zbyt znacząco.
OdpowiedzUsuńLiczę też, na następne ich wspólne sceny <3
Pozdrawiam
Serdecznie dziękuję! :)
UsuńTak, teraz akcja przyśpieszy, to współczucie Hermiony było takim początkiem tego, co ma nastąpić. :) Bo już niedługo wszystko zacznie się kręcić wokół jednej sprawy, chyba nie muszę pisać jakiej :).
Dziękuję serdecznie za opinie! :)
Hejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńDraco, to Draco. Jego opryskliwość w stosunku do Hermiony nie jest niczym nadzwyczajnym a wręcz, wymaganym! To tworzy kanon - czyli coś, co uwielbiam :D
Czekałam na ich spotkanie i się doczekałam. I powiem szczerze, że jestem w pełni usatysfakcjonowana :D Mam nadzieję, że teraz ich kontakty będą coraz cieplejsze :p
No i ciekawa jestem, jak przebiegnie ich "współpraca" :D Coś mi się wydaję, że będzie wybuchowo. Oh gdyby tylko Malfoy przestał widzieć w jej oczach współczucie, wtedy jak myślę, ich relacja byłaby o wiele... spokojniejsza :D
Pozdrawiam serdecznie, Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Dziękuję serdecznie. Muszę powiedzieć, że własnie o to mi chodzi, nie chcę aż tak odchodzić od kanonu, dosyć go później zepsuję :D. Cieszę się, że spotkanie Draco i Miony się podobało i zadowoliło Twoje oczekiwania :D.
UsuńJeszcze raz dziękuję! :)
Coraz ciekawiej się dzieje.
OdpowiedzUsuńTwój Malfoy ma niezwykłą dumę.
Bardzo mi się to podoba bo jest taki Ślizgoński a zarazem uczuciowy.
Pokazujesz ciemną i jasną stronę jego cierpienia.
No i Hermiona.
Jak zawsze dobra i szlachetna.
Czy Draco w końcu otworzy oczy i zrozumie kim ona jest dla niego?
Chciałabym wiedzieć.
POzdrawiam serdecznie i czekam na NN ;*
Dziękuję serdecznie :). Pięknie to ujęłaś: ciemna i jasna strona cierpienia, naprawdę :D. Cieszę się, że się podoba :).
UsuńHej, cześć i czołem :D
OdpowiedzUsuńW końcu przybywam z komentarzem ;)
Jak zawsze rozdział świetny. Po prostu uwielbiam czytać to opowiadanie i, gdy tylko nadarzy mi się chwila, żeby coś przeczytać, robię to.
Podobał mi się ten miły akcent na początku. Rozmawiali tak... normalnie. Bez żadnych większych spin czy czegoś w tym rodzaju.
Strasznie mi szkoda Hermiony. Za to wszystko, co wycierpiała, musi jeszcze znosić Malfoya. Dobra, rozumiem, że nie miał słodko przez te wszystkie lata, ale mógłby chociaż okazać ten mały pierwiastek człowieczeństwa i nie obrażać Miony. Choćby w ramach rekompensaty za te kilka lat. Chociaż, czego można się spodziewać po Draco? Oczywiście tutaj nie mam ci tego za złe. Nie odbierz tego, że mówię, że źle piszesz. ;) Co to to nie. ;) Po prostu zirytowało mnie jego zachowanie.
Na lekcji eliksirów w sumie nie zdziwiło mnie zachowanie Ginny. Zawsze jest taka... porywcza.
Ogólnie naprawdę super rozdział :)
Ach, zapomniałabym... Jak czytałam rozdział do głowy przyszło mi, czy w twoim opowiadaniu Fred żyje :P Nie wiem dlaczego naszła mnie ta myśl, ale nie daje mi to spokoju xd
Pozdrawiam i duo weny życzę! :D
Serdecznie Ci dziękuję :). Cieszy mnie, że opowiadanie Cię ciekawi i lubisz je czytać :). Niestety, Fred nie żyje :(. Akurat jeśli o to chodzi to trzymam się ściśle kanonu, ten kto umarł w książce, u mnie też nie żyje.
UsuńJeszcze raz dziękuję :).
Czekałam na pierwszą konfrontację Draco-Hermiona i przyznam, że mnie zaskoczyłaś :)
OdpowiedzUsuńHermiona jest pełna współczucia i wyciąga dłoń nawet w stronę dawnego wroga, wielki szacunek ;) A draco... no nie dziwię się, że jej współczucie tak go drażni, on nie chce litości ani poczucia długu. Aczkolwiek traktuje ją okropnie. Sądziłam, że już skończył ze szlamą :( I Pansy ma rację, zachował się tak jak wszyscy tego po nim oczekują, powinien pokazać, że potrafi lepiej.
Bardzo mnie cieszy fakt, że Cię zaskoczyłam ;). Tak, chciałam, żeby Hermiona była jak najbardziej kanoniczna, a zawsze podkreślano, że ma wielkie serce, więc czemu nie może okazać go również swojemu wrogowi? :)
UsuńOwszem, Malfoy jak zawsze wyniosły, jak zawsze dumny, również chciałam, by był taki jak zawsze, a przecież prawdziwy Draco tak by zareagował :).
Dziękuję za ciepłe komentarz! :)
#MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby
OdpowiedzUsuńDraco zachował się jak kompletny hipokryta. Sam cierpi, słysząc, jak inni nazywają go Śmierciożercą, ale wyzywanie Hermiony od szlam jest niby w porządku? Zirytowałam się. Cieszę się, że zarówno Ginny jak i Draco zrozumieli swoje głupie zachowanie. Łudzę się też, że zaprzestaną tych głupich kłótni.
Strasznie ciekawa byłam, co takiego odpisał Harry, szkoda więc że nic nie wspomniałaś o jego odpowiedzi. Znaczy, z myśli Hermiony mogę się domyślać, ale wolałabym wiedzieć na sto procent. :)
Do następnego!
Zgadzam się z twoją opinią, co do Draco. Przedstawienie go w ten sposób było jak najbardziej zamierzone. Wbrew pozorom Draco wciąż jest jeszcze trochę egoistą, nie zmienił się aż tak bardzo i ciężko mu odejść od starych przyzwyczajeń. Ale powoli będzie sobie uświadamiać jakie zachowanie jest najbardziej właściwe ;D
UsuńBardzo często stosuję zabieg, że coś wyjaśnione jest czy to w myślach bohaterów, czy to w dzienniku, czy nawet wspomina o tym narrator. Jakoś nie lubię podawać wszystkiego wprost na tacy, haha. Staram się jak najbardziej angażować czytelnik w to, co się dzieje i pozwalać na to, aby sam dociekał prawdy i domyślał się, co też mogło się stać :)) Mogę cię jednak zapewnić, że to, co uważasz, że odpisał Harry jest prawdą, hah ;))
Dziękuje za komentarz! <3